Board a mysterious ship and go on a journey with three young women and nine men to uncover the secrets that lie in the Norn! (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: NORN9 ~ノルン+ノネット~
- Developer: Otomate & Regista
- Wydawca: Aksys Games
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: Norn9: Last Era (fandisc 1#), Norn9: Act Tune (fandisc 2#)
Bohaterowie
Główna postać:
Koharu Dziewczyna obdarzona mocą kontroli ognia. Wychowana z dala od ludzi, nie ma obycia społecznego, ale jest słodka i przyjazna. Choć inni mają ją za głupiutką, to źle ją oceniają. | |
Nanami Obdarzona mocą wymazywania wspomnień, wycofana i trzymająca emocje na wodzy wychowanka klanu shinobi. Nienawidzi swoich zdolności i trudno jej odnaleźć się w grupie. | |
Mikoto Nazywania boginią ochrony, specjalistka w tworzeniu magicznych tarcz. Jej szlacheckie pochodzenie, wybuchowy temperament i upór, czesto przysparzają jej problemów. |
Ścieżki / dostępni love interest:
Yuiga Kakeru partnerka: Koharu Przez wielu nazywany egocentrykiem. Bystry, ale lubujący się w drwieniu z innych. Uchodzi za kogoś w rodzaju lidera i chętnie wydaje rozkazy. <<RECENZJA>> | |
Ichinose Senri partnerka: Koharu Pesymistyczny hikikomori, który nie cierpi wszystkich na statku, jest bardzo słaby fizycznie i uważa, że Kakeru go dręczy. <<RECENZJA>> | |
Toya Masamune partnerka: Koharu Figura starszego brata. Opiekuje się grupą i jest ich łącznikiem, który odbiera rozkazy od Świata. Uchodzi za najbardziej odpowiedzialnego. <<RECENZJA>> | |
Otomaru Heishi partnerka: Nanami Wieczny optymista, który nie kryje się ze swoimi telepatycznymi zdolnościami. Uwielbia grać w karty, a pobyt na statku traktuje jak przygodę. <<RECENZJA>> | |
Shukuri Akito partnerka: Nanami Udaje opryskliwego i chłodnego, ale tak naprawdę dba o wszystkich, serwując im pyszne posiłki. Z jakiegoś powodu nienawidzi Nanami. <<RECENZJA>> | |
Muroboshi Ron partnerka: Nanami Najbardziej tajemniczy i najstarszy z grupy. Nie potrafi zapamiętać niczyjego imienia, nic go nie interesuje i spędza podróż delektując się sake. <<RECENZJA>> | |
Kagami Itsuki partnerka: Mikoto Uchodzi za największego flirciarza na statku. Unika pracy i z wszystkiego sobie kpi. Ma jednak dziwną słabość do Mikoto i nie odrywa od niej oczu. <<RECENZJA>> | |
Nijou Sakuya partnerka: Mikoto Spokojny i pomocy przyjaciel z dzieciństwa, którego dręczy silna astma oraz obietnica, która rzuca cień na jego miłość do Mikoto. <<RECENZJA>> | |
Azuma Natsuhiko partnerka: Mikoto Tajemniczy rebeliant, które próbuje zniszczyć statek i znajdujących się tam esperów. Ma talent do budowania różnych broni. <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Kagami Itsuki ⊳ Otomaru Heishi ⊳ Shukuri Akito ⊳ Azuma Natsuhiko ⊳ Yuiga Kakeru ⊳ Muroboshi Ron ⊳ Nijou Sakuya ⊳ Ichinose Senri ⊳ Toya Masamune (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Na początek przyznam się do tego, że nigdy nie widziałam Evengeliona. Chyba na przekór temu, że był w pewnym momencie bardzo popularny, a ja nie chciałam iść z mainstreamem. Wiecie, taki wiek. W każdym razie wspominam o tym tylko dlatego, że wielu zagranicznych recenzentów porównuje Norn9 właśnie jako „zbyt silnie zainspirowanego Evengelionem”. Nie mam jednak na ten temat żadnego zdania i nie potrafię stwierdzić, czy przesadzają, czy nie. Dlatego ja spojrzę na Norn9 jak na zupełnie niezależną produkcję – bez rozliczania tytułów z referencji do innych dzieł. Zaznaczę jeszcze również, że to moja pierwsza przygoda z Norn9. W sensie, wiem, że gra ma już swoje lata, bo na PSP ukazała się w 2013 (2015, jeśli patrzeć tylko na angielskie wydanie), ale ja, aby ją ograć, musiałam poczekać aż 11 lat na switchowy port. A mówię o tym dlatego, że wezmę poprawkę, iż mówimy o klasyku i wiele się do tej pory na świecie zmieniło… (Słyszałam też, że poprzednie tłumaczenie było tragiczne, ale na szczęście, ja nie musiałam się z tym borykać).
No dobra! Ale my tu gadu, gadu, a wy czekacie na szczegóły! W odległej przyszłości (albo przeszłości 😉) grupa nastolatków o nadprzyrodzonych mocach (tzw. esperów) zostaje zabrana na pokład tajemniczego statku o nazwie Norn. Tam, dowiadują się, że muszą udać się do Ameryki i będą odtąd wypełniać rozkazy organizacji znanej jako Świat, aby stać się strażnikami pokoju. Tylko że dzieciaki mają spory problem. Po pierwsze, część z nich nawet nie lubi swoich mocy, wolą je ukrywać, inni nie ufają rządom, jeszcze inni są ślepo wpatrzeni we władze, niektórzy zostali do współpracy zmuszeni, porzucili dom itd. itd. Innymi słowy, młodzi znajdują się w nieznanym sobie, dość klaustrofobicznym miejscu, nie mają kontaktu z bliskimi, nie wiedzą, gdzie właściwie lecą, a jeszcze w grupie co chwila pojawiają się konflikty, bo każdy ma inny charakterek, cele czy umiejętności.
Na dodatek gra zaczyna się od tego, że jakiś wyjątkowo inteligentny dzieciak Suzuhara Sorata, którego perspektywę poznajemy w prologu, zostaje podczas wycieczki szkolnej tak jakby teleportowany do innego uniwersum. Ludzie na około twierdzą, że trwa jeszcze era Taisho, ale nic mu się nie zgadza technologicznie, ani historycznie, a już w ogóle obecność esperów nie ma dla jego racjonalnego umysłu żadnego sensu. Dlatego Sorata, po części na własną rękę, próbuje odkryć, co się właściwie dzieje i wrócić do domu… ale szybko zapominamy, że kiedyś był main hero, bo pojawiają się nasze dziewczynki!
Zacznijmy od tego, że Norn9 wprowadza do gier otome absolutnie fenomenalny dla mnie pomysł, czyli tego, że dostajemy aż 3 główne bohaterki. Każda z nich ma zupełnie inną osobowość – Mikoto to tsundere, Nanami – kuudere, a z Koharu zrobiono deredere, ale też inne moce, pochodzenie, a nawet… głos! Tak, wreszcie zapomnijcie o niemej protagonistce! Mikoto to silna, ale dość choleryczna szlachcianka, która słynie na całym świecie z tego, że potrafi tworzyć magiczne bariery i jest dumna ze swojego pochodzenia oraz misji. Nanami dla odmiany to potomkini klanu shinobi, dlatego chodzi zawsze z kunaiem, więcej obserwuje, niż mówi i potrafi wymazywać wspomnienia. Wreszcie różowowłosa Koharu, ze względu na swoją moc kontrolowania ognia, uchodziła wśród ludności wiejskiej za potwora, żyła na uboczu i od zawsze marzyła o takiej przygodzie, jak dostanie się na pokład statku.
W czym gra ma taką konstrukcję, że prolog przechodzimy jako Sorata, w rozdziale pierwszym decydujemy się na jedną z MC, a potem, w rozdziale drugim, na ścieżkę któregoś z love interest, która trwa do rozdziału siódmego, a potem kończy się happy albo tragic endingiem (wyliczając te krótsze, gwałtowne zakończenia, bo np. postać nam skonała na skutek głupiej decyzji). A w opowieści umotywowano to tak, że ktoś sabotuje statek i próbuje go zniszczyć, więc nasze postacie łączą się w pary, aby tym łatwiej wykryć sprawcę, dlatego w duecie z MC zawsze znajduje się w danej ścieżce jej przyszły love boy.
Kawalerów do każdej z bohaterek jest przypisanych po trzech. Nie jest więc tak, że współdzielą się swoim haremem. W czym niektórzy dostępni są od samego początku i gra nam ich „rekomenduje”, aby uniknąć przedwcześnie spoilerów, a inni wymagają domknięcia poprzedzających wątków. Sumarycznie mamy więc do dyspozycji aż 9 love interest, co sprawia, że gra trochę pędzi z romansem, bo czasu jest naprawdę mało, a wszystko trzeba w ramach tej pogmatwanej fabuły upchnąć. Zdarza się więc często, że zakończenie danej ścieżki sprawia wrażenie… bardzo otwartego. Nic nie odkryliśmy, niczego się nie dowiedzieliśmy, a nawet losy naszej parki są dość niepewne. Założeniem twórców było bowiem, że w różnych miejscach zdobędziemy kawałek układanki, a potem sobie to sami jakoś posklejamy.
Co chyba prowadzi do mojego największego zarzutu wobec fabuły, tak, jest choooolernie niedopracowana. I tam tu na myśli główny wątek. Nie konkretne ścieżki. Ale poważnie, konia z rzędem temu, kto uważa, że ta cała misja od Świata miała jakikolwiek sens i że którakolwiek ze stron konfliktu zachowywała się racjonalnie… Ja pamiętam, że twórcy zrobili sobie dupochron sugerujący, że pewne… hmm… hmm… technologie sprawiały, iż dzieciaki nie zadawały za dużo pytań, ale Norn9 to nie jest gra, po którą sięga się dla dobrej fabuły. W żadnym razie! Bo jakby tak usiąść, zastanowić się i spróbować to wszystko poskładać w logiczną całość, to choćbym nie wiem, ile byście nad tym siedzieli, nic wam z tego strawnego nie wyjdzie. Zwłaszcza że scenarzyści sięgnęli po tak kochany przez Japończyków motyw dążenia do pokoju i destrukcyjnych tendencji ludzkości – ale nic nowego, ani mądrego nie udało się im na ten temat napisać. Niestety, rozważania postaci są dość płytkie i pozostawiają wiele niesmaku. Dla przykładu, dlaczego odebranie ludziom technologii miałoby cokolwiek zmienić? Przecież to nie tak, że w erze kamienia łupanego człowiek nie znał przemocy i wprowadziła ją dopiero nauka na jakimś konkretnym etapie… Stąd wszystkie te konflikty i proponowane rozwiązania, czy dumanie na temat sensu mocy esperów, wyszły bardzo pokracznie.
Nie brzmi zachęcająco, co nie? A w takim razie moglibyście zapytać, po co się w ogóle przechodzeniem Norn9 kłopotać? Spokojnie, na to mam gotową odpowiedź! Dla postaci! Poważnie, nie wiem, czy w tej ekipie był ktoś, kogo szczerze bym nie lubiła. Wszyscy bohaterowie byli bardzo wyraziści, a interakcje pomiędzy nimi wiarygodne i zabawne. Nie chodzi mi tylko o wątki romansowe, ale po prostu, o takie życie codzienne na statku. Najzwyczajniej fajnie się obserwowało, jak razem grają w karty, gotują, uczą, bawią się w jakieś dziwaczne eventy z nudów, jak ewoluują ich charaktery, czy jak ze sobą… rywalizują. Oj tak! Bo spięć między dzieciakami jest co niemiara. Niektóre wynikają z innych poglądów, chęci „znaczenia terenu”, a czasami chłopięcej zazdrości o którąś z MC. Są bowiem w grupie tacy załoganci, którzy kochają się w naszych protagonistkach już od samego początku i ciężko obserwuje się im potem swojego crusha w ramionach konkurenta. Nie zliczę więc poważnie sytuacji, których ucierałam łzy ze śmiechu, bo zwłaszcza duet Otomaru i Itsuki to było czyste złoto! Co nie znaczy, że innych też szybko nie polubiłam.
A wyznam także, że wyjątkowo podobało mi się przedstawienie w Norn9 antagonistów. Nie mówię o „głównym złym”, bo to był jakiś przerysowany wariat, ale o jego poplecznikach, marionetkach czy innych, negatywnie nastawionych do esperów typach. Lubię postaci, które nie zmieniają się pod wpływem siły miłości, bo to dość naiwne. Stąd Norn9 zaskoczył mnie pozytywnie, pokazując, że nawet happy endingi bywają słodko-gorzkie, bo nie zawsze dostajemy od życia to, o czym marzyliśmy. Po prostu niektóre sytuacje i relacje są zbyt skomplikowane. W czym chyba najbardziej dostało się od scenarzystów biednej Nanami… Ale cóż poradzić? Od początku miała w życiu jedynie pod górkę. Nawet jej moc to udowadniała.
Skoro zaś już o dziewczynach wspomniałam, to po prologu obawiałam się, że Koharu będzie mi działać na nerwy swoją infantylnością, a Mikoto będzie dla mnie zbyt wybuchowa. Nic z tych rzeczy. Chociaż bardzo słodka i nieco, faktycznie, dziecinna, to jednak z Koharu była prawdziwa myślicielka, która nad każdą kwestią bardzo długo dumała i nie podejmowała decyzji ad hoc, jak to się często w grach otome bohaterkom zdarza. Nope, Koharu zawsze starała się ugryźć problem z różnych stron i ważyć swoje słowa. Stąd jedyna niekonsekwencja, jaka uderzyła mnie w jej kreacji postaci to podejście do „wstydu”. Początkowo, przez swoje nieprzystosowanie społeczne, dziewczyna nie wie, co wypada, a co nie, w czym wprowadza sporo wątków komediowych. Kiedy jednak romans, z którymś z jej kawalerów postępuje, to nagle magicznie się tego uczy i już rumieni się, kłopocze i przechodzi błyskawiczny kurs bycia wstydliwą, skromną nastolatką. Co zaś się tyczy Mikoto, to chociaż przeważnie nie lubię archetypu tsundere, to dziewczyna zaimponowała mi swoją opiekuńczością, siłą i zdolnościami przywódczymi. Poważnie, dawno nie miałam okazji zagrać tak odmienną, ale fajną MC! Zwłaszcza gdy Mikoto robiła za figurę starszej siostry dla pozostałych pań. W grach otome tak bardzo brakuje mi tego, by przyjaźń między postaciami kobiecymi była czymś prawdziwym, a nie tylko smutnie egzystowała na drugim, czy wręcz trzecim planie fabuły… Wreszcie też dostałam protagonistki, które są jakoś uwikłane w różne relacje – mają rodziny, nauczycieli, przyjaciół z dzieciństwa, jakieś pasje, moce… a nie tylko jedyną ich więzią i sensem istnienia jest poznanie swojego przyszłego love boya. No co za cholerna ulga i powiew świeżości! Ja chcę takich więcej!
Co nie znaczy, że panowie pozostawali za paniami, jakoś daleko w tyle, bo poza Masamune, który był po prostu… strasznie nijaki, to każdy pozostały wywarł na mnie jakieś wrażenie. W czym ciekawym pomysłem było podzielenie wszystkich na drużyny (co też wskazywało, jacy love interest przypisani są, do której MC), ale nie ograniczanie ich wzajemnych relacji do jednej grupy. Co mam na myśli? A choćby to, że Kakeru jest w zespole z Koharu, Masamune i Senrim… ale najbliżej trzymał się z Akito. Nanami, Ron, Akito i Otomaru tworzą skład drugi, ale gdy chodzą wspólnie pić, to Ron spotyka się jedynie z Masamune i Itsukim. Z kolei ten ostatni, chociaż był w drużynie z Mikoto i Sakuyą, to z tym drugim się wprost nie tolerował i większość czasu spędzał z Nanami i Otomaru. Czemu tak? Aby pewnie tym dobitniej pokazać nam, że mówimy o prawdziwych ludziach, którzy – zupełnie jak w życiu – mogą np. pracować w ramach jednej organizacji, ale to nie znaczy, że chcą spędzać wolny czas w tym samym towarzystwie. I muszę przyznać, że to naprawdę tutaj spoko zagrało. Aż żałowałam, że MC jest ograniczona do wybrania partnera jedynie ze swojego teamu, bo chętnie zobaczyłabym ścieżkę Mikoto z Kakeru czy Nanami z Itsukim. Oberwało się też, niestety, trochę Natsuhiko, bo przez to, że był rebeliantem i czasem robił za full time antagonistę, to nie miał z resztą paczki żadnych, wyrazistych więzi.
Jeśli chodzi o interfejs, to Norn9 wprowadza uwielbianą przeze mnie opcje „przeskocz do następnego wyboru”, co jest o tyle pomocne, że np. cały rozdział 5, który dzieje się tak jakby w zbiorowym śnie, jest bardzo podobny dla wszystkich postaci i fajnie, że niektóre fragmenty można w ten sposób pomijać. Podobnie jak to całe, przydługie przemówienie bohaterki-ekspozycji, już u celu podróży naszej wyprawy… ale nie będę na ten temat narzekać, aby niczego nie spoilerować.
Co ciekawe, w ekstrasach znalazło się też kilka bajerów.
Pierwszym jest minigierka Norn9 Quest, do której dostęp można uzyskać dopiero po ukończeniu prologu. Na czym polega? Ano, wybieramy dowolnego z bohaterów i spotka on na swojej drodze trzy inne, losowe postaci. Będzie miał z nimi pozytywne albo negatywne eventy, co kolejno sprawi, że zyskamy, albo stracimy punkty. A tych potrzebujemy, aby odblokować pozostałe rzeczy w sekcji bonusowego contentu, w tym np. dodatkowe CG czy BGM.
Kolejnym dodatkiem jest Norn + Ensemble, które polega na tym, że łączymy z sobą różne „słowa klucze”, zdobyte w trakcie przechodzenia gry, np. powitania, westchnienia, wyznania miłosne czy groźby, by potem składać je w dłuższe kwestie mówione przez nasze ulubione postaci.
Wreszcie, wspominałam już o punktach, ale powiem teraz szerzej, co można za nie kupić w sekcji Norn9 Shop. Przede wszystkim, za około 110 punktów, możecie odblokować dodatkowy rozdział z danym love interest. Zwykle umiejscowiony gdzieś tak w środku danej ścieżki, ale przedstawiający dodatkowe, słodkie scenki z życia pary i zwieńczony osobnym, romantycznym CG. W wersji Switch można też kupić 4 komiksy, każdy za 30 punktów, w których postacie komentują różnice w sportowanej wersji gry, a także (każde za 40 punktów) masę dodatkowych CG. Wreszcie, miłośnicy soundtracków pewnie ucieszą się na wieść, że mogą też odsłuchać wszystkich kawałków z poziomu menu – w tym piosenki granej na flecie przez Otomaru czy śpiewanej przez Aion.
Ale to dalej nie wszystko, bo z sekcji menu możemy jeszcze raz obejrzeć wszystkie wywiady, jakie odblokowaliśmy w trakcie gry z zabawnymi kurczakami hiyoko. Że co proszę? Ano, poza nastoletnimi esperami, statek Norn zamieszkiwany jest przez kurczaki-roboty, które wykonują dla załogantów różne, drobne prace, np. sprzątają czy gotują. Czasami też, z nieznanego nikomu powodu, łapią za kamerę i zadają bohaterom różne pytania w rodzaju sondy ulicznej, np. co myślą o najstarszych osobach w ich grupie, dziewczynach, czy ludziach o krwi typu AB. Oczywiście, te przerywniki nie mają żadnego, istotnego znaczenia dla fabuły i są tylko komediowymi wtrąceniami, ale gdyby ktoś chciał sobie je pooglądać, to przynajmniej wie, gdzie ich szukać.
Jeśli chodzi o aspekt wizualny, to podobały mi się projekty postaci, zwłaszcza ich ubrania, a także to, że wprowadzono drobne animacje, np. ruch ust czy mruganie, dla spiritów. Nie do końca mogę jednak pochwalić wszystkie CG, bo niektóre mają bardzo dziwne kadrowanie, np. bohaterowie stoją bardzo z boku, a z drugiej strony obrazka mamy mnóstwo pustej przestrzeni. Cholera wie, po co. W czym to druga gra, w której zetknęłam się z funkcją, iż obrazki wyposażone są w takie specjalne, interaktywne punkty, po których kliknięciu możemy poznać myśli bohaterki albo jej partnera w danej scenie. Niby nic istotnego, ale jednak ciekawe urozmaicenie, które pojawiało się jedynie w najstarszych grach i Otomate chyba już z tego zrezygnowało…
A przechodząc do podsumowania: naprawdę dobrze się bawiłam, chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że nie powinnam. Zwykle na grach, które mają fabułę, tak nieszanującą inteligencji czytelnika, nie zostawiam suchej nitki, ale ilekroć myślę o bohaterach tej serii, to robi mi się cieplej na serduszku. Poważnie, trailery wyglądały naprawdę kusząco. Wreszcie otomka osadzona w nieco innym settingu, zachęcająca kosmiczną scenerią, motywami rodem z science fiction i trudnymi rozkminami na temat moralności… W finale lekka, szybka i nieco chaotyczna gierka, o grupie nastolatków, która znalazła się gdzieś, gdzie za cholerę nie powinna, bo ani nie mieli do tego kompetencji, ani ich wpływ na światowe wydarzenia nie miał żadnego sensu. Mimo jednak tego mankamentu dalej uważam, że warto sięgnąć po tego już, po części, klasyka. Trochę czuję się tak, jakbym poznała wreszcie dalekiego, starszego krewnego mojego kochanego Charade Maniacs, bez którego wpływu pewnie ciężko byłoby mi powrócić do pisania bloga. Był bowiem takim zastrzykiem pozytywnej energii i z Norn9 stało się zasadniczo identycznie. Na tle ostatnio ogromnych otomek, na żadną aż tak nie narzekałam, ale też żadna mnie tak nie wciągnęła. Dlatego już bez przeciągania tego gadania, łapcie, jak tylko będziecie szukali dla siebie kolejnego tytułu!
(Mała aktualizacja: fandisk łata sporo dziur fabularnych, ale uważam, że nie powinno tak być. Dana gra powinna stanowić kompletną całość, bez zmuszania gracza do szukania kontynuacji. Niby akurat ja zawsze kupuję dodatki, ale wyobrażam sobie frustracje fanów z czasów, gdy w angielskiej wersji językowej dostępna była tylko podstawka… Co więcej, chociaż kilka kwestii zostało wyjaśnionych, to pojawiły się też nowe niedopowiedzenia. Dlatego wciąż nie jest w 100% różowo, ale to i tak lepsze niż nic…).