Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
Ścieżka, na którą czekałam najbardziej, bo Itsuki ma wszystkie cechy, które cenie u otomkowych bishów. Jest rozmowny, spostrzegawczy, asertywny, ale też bardzo przyjacielski i pomocny, chociaż nie okazuje tego wprost. Doskonale dogadywał się jednocześnie z moimi innymi, dwoma aniołkami – czyli Otomaru i Nanami, więc miałam do całego trio szczególny sentyment. A jakby tego było mało, to oceniam całą ścieżkę, jako wyjątkowo romantyczną, bo tak jak Sakuya, tak samo Itsuki kochał się w naszej tsundere księżniczce praktycznie od samego początku. Praktycznie od momentu, jak po raz pierwszy ją zobaczył. Dlaczego? Bo budziła jego podziw tym, jak się poświęca, ratując innych, jaka jest silna, piękna, nieugięta i inna od każdej dziewczyny, jaką w życiu poznał… Nie cenił więc ją za to, że się z nim zgadzała, uśmiechała słodziutko i była głupiutko-naiwna, jak to bywa w przypadku typowej protagonistki gier otome, ale za cechy, które są wprost dla tego stereotypu przeciwne.
Chociaż to nie tak, że od początku było między nimi różowo. Trzeba przyznać, że Mikoto to dziewczyna, która ma naprawdę wiele zalet, ale też cholernie trudny charakter. Ukrywa to, co myśli i czuje, jest opryskliwa, łatwo wpada w gniew, zdaje się pomiatać innymi. Na dodatek często brakuje jej cierpliwości, aby kogoś zrozumieć albo lepiej poznać jego perspektywę. Może dlatego, już od prologu, między parką dochodzi do całej serii ścięć, które staną się nieodłączonym elementem każdej ich interakcji. Chociaż może ścięcia to za duże słowo. Bardziej było to takie droczenie się i próba poznania. Przeważnie bowiem Itsuki coś palnął albo rzucił tani komplement czy próbował jej dotknąć, Mikoto się o to wpieniała, a Sakuya był później zazdrosny… i tak cały czas. Każdego dnia. Typowa dynamika ich drużyny.
Zresztą, podczas jednej z takich sytuacji, gdy Itsuki złapał nagle Mikoto i próbował swoją mocą wciągnąć w sen, by lepiej poznać jej prawdziwy charakter i marzenia, dziewczyna nawet się go trochę wystraszyła. (Choć trzeba przyznać, że wtedy faktycznie był na nią nieco już wkurzony). Nie bardzo też wiedziała jak sobie radzić z tym, by nie obrażać jego pochodzenia. Kiedy bowiem początkowo broniła się przed dotykiem mężczyznt swoimi barierami, Itsuki uważał, że jako szlachetnie urodzona, MC nie chciała po prostu mieć nic do czynienia z jakimś typem pochodzącym z dzielnicy Czerwonych Latarni. Że w jej oczach musi być kimś „brudnym” albo „niegodnym”, ale prawda jest taka, że wiele można naszej protagonistce wytknąć, ale z pewnością nie to, że kogoś dyskryminowała.
Kiedy więc za sprawą sugestii Kakeru, bohaterowie łączą się w pary, Mikoto wybiera Itsukiego, bo chce mieć pewność, że facet będzie pracował, a nie jak zawsze się obijał i bynajmniej nie próbuje go wtedy unikać. Oczywiście, taka decyzja nie spotyka się z zadowoleniem Sakuyi, ale mieli w końcu szukać zdrajcy, a przyjaciel z dzieciństwa byłby ostatnią osobą, którą Mikoto by o cokolwiek podejrzewała. Dlatego ich współpraca nic by im nie dała. Początkowo Itsuki jest więc zadowolony, że mogą po prostu razem spędzać czas, ale im dalej w las, tym to wszystko staje się dla Mikoto coraz bardziej męczące. Facet w ogóle jej nie pomaga, a kiedy MC pada ofiarą tajemniczego ataku – ktoś próbował zrzucić na nią drzewo – to Itsukiemu w ogóle odechciewa się czegokolwiek i zaczyna sabotować śledztwo dziewczyny. A przynajmniej ona to tak odbiera. W końcu czemu miałby się w przeciwnym razie przed nią chować, udawać chorego, zmęczonego, skręcenie kostki i inne bzdury, byleby tylko nie szukali sprawcy? W rzeczywistości jednak Itsuki już wówczas podejrzewał, kto jest zdrajcą, i próbował w ten sposób po prostu ukochaną chronić. Wiedział, że bez podstępów, by się nie obeszło. (A z fandisku z jego PoV dowiadujemy się, że po prostu podczas wspólnego chlania z Ronem i Masamune zajrzał do krwawego snu tego pierwszego i potwierdził, że kolesiem jest coś baaaardzo nie tak. Był więc oczywistym kandydatem na winowajcę).
Mówiąc o ścieżce Itsukiego, nie można jednak zapomnieć o wątku Sakuyi i osobiście uważam, że lepiej zawsze najpierw ukończyć ścieżkę białowłosego, by przechodząc opowieść Itsukiego więcej zrozumieć. Zauważmy, że obaj panowie darzyli MC silnym uczuciem. W przypadku Sakuyi miała to być niby braterska nadopiekuńczość, ale nie zmieniało to faktu, że chłopaki słabo się dogadywali i byli o siebie zazdrośni. Nie jeden, raz nie dwa Itsuki czuł, że Saku ma nad nim jakąś przewagę. Znał Mikoto od dawna, a ich więź była bardzo silna. Dodatkowo, chociaż starszy, to chłopak z gminu, czuł wobec szlachcica kompleks niższości. Był gorzej wyedukowany, nie tak przystojny, nie miał takich manier, bogactwa, wpływowej rodziny… Praktycznie wszystko go z Mikoto dzieliło, gdy dla kontrastu para przyjaciół wydawała się dla siebie stworzona. I nawet jeśli Mikoto sprawiała wrażenie zimnej czy obojętnej, to nie uchodziło wątpliwości, że Sakuya jest w nią wpatrzony jak „w drugą połowę swojej duszy”.
To wszystko prowadzi zresztą do ogromnego nieporozumienia, bo Itsuki jest przekonany, że MC kocha Saku i po prostu – z jakiegoś tajemniczego powodu – mu o tym nie mówi. Dlatego postanawia się dla nich „poświęcić” i za sprawą swojej mocy „pchnąć ich ku sobie”. Nie orientuje się nawet, że Mikoto zaczęła już wtedy na niego patrzeć inaczej. Zawsze chciała usłyszeć od kogoś, że nie musi być silna, że może czuć zmęczenie i skarżyć się na niesprawiedliwy los, że może odpocząć w czyichś ramionach – a Itsuki to wszystko, nawet jeśli w żartach, to w kółko ją o tym zapewniał i obiecywał. Tak czy inaczej, facet wciąga wszystkich rezydentów statku do zbiorowego snu, gdzie Mikoto jest Kopciuszkiem i ma pojechać na bal do swojego księcia. Tyle że ona nie chce i nawet rozwala drzwi karety, aby z niej uciec. Po krótkich poszukiwaniach MC konfrontuje się z Itsukim, sterującym wszystkimi snami, i zaczyna płakać, bo ma dość tej wizji i nie chce żadnego swatania. A to wreszcie sprawia, że facet łączy kropki i uświadamia sobie, że dziewczyna… chyba go lubi. Co czyni z niego najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Do tego stopnia, że zmienia ich scenerie z mrocznego lasu na gorące źródła, sukienkę Mikoto na kąpielowy ręcznik i dosłownie się do niej przykleja, aż musi interweniować Saku – uzbrojony w topór.
Co niewiele daje, bo od tej pory, już w rzeczywistości, Itsuki staje się jeszcze bardziej namolny. Już wie, że to nie tylko pobożne życzenie, ale faktycznie ma u Mikoto szansę. Stąd, kiedy Saku proponuje, by napisali do swoich bliskich listy i wysłali je w następnym mieście, to Itsuki – po części też z braku rodziny – po prostu skrobie dla ukochanej list miłosny, gdzie wyznaje wszystko, co do niej czuje, bez żadnych ogródek. (Chociaż MC nie czyta go od razu i na poznanie treści gracze muszą trochę poczekać… Ale i tak było warto, bo okazało się, że jak chce, to Itsuki potrafi być bardzo uroczy, a nawet się rumienić z zakłopotaniem).
W każdym razie wszystko wydaje się układać coraz lepiej. Do tego stopnia, że parka całuje się w bibliotece, a Mikoto ani chłopaka nie uderza, ani nie odtrąca, ani nie odgradza swoimi barierami, i potem nawet chodzi cała rozmarzona, aż wszyscy się martwią, że chyba jej odbiło, np. je posiłek, trzymając pałeczki do góry nogami. Na tym jednak zakochani nie poprzestają, bo niedługo później MC odwiedza Itsukiego w jego sypialni. Głównie dlatego że ukochany od jakiegoś powodu jej unikał, a zbliżali się przecież do ostatecznego celu ich wspólnej podróży. W czym tak naprawdę Itsuki cały czas konsultował wizje przyszłości z Saku, pertraktował z Ronem i kombinował, jak ich wszystkich ze zbliżającego się zagrożenia wyplątać. Wiedział już bowiem, że Ron gdzieś ukrył bombę, planie porwać albo zabić Mikoto oraz Nanami, a całkiem możliwe, że i wszystkich esperów. Kiedy jednak odwiedziła go ukochana, to troski poszły na jakiś czas na bok i Itsuki zaproponował, by spędzili razem noc i dziewczyna stała się naprawdę jego. Mikoto zaś nie oponuje, bo nie jest pewna, co przyniesie przyszłość. Czy Świat pozwoli im być razem? Czy zostaną rozdzieleni? Czy będą musieli wziąć udział w wojnie?
A cała scenka jest tym ciekawsza, że już rankiem, do pokoju zakochanych, wparowuje sobie Otomaru, który nigdy nie słyszał o idei pukania, i Itsuki musi się nieźle nagimnastykować, aby odciągnąć jego uwagę i oszczędzić tym samym MC wstydu nakrycia w swoim łóżku XD. Aż trochę żałowałam, że Otomaru jednak nie wykrył jej mocami albo nie zauważył ukrytej pod kołdrą. Byłoby jeszcze zabawniej! (Chociaż z drugiej strony trochę zdziwiło mnie, że po swojej pierwszej – jak zrozumiałam – nocy z mężczyzną, scenarzyści ani na moment nie pozwolili nam „zajrzeć” do głowy MC, ani ona w żaden sposób całej tej sytuacji nie skomentowała. Spodziewałam się jednak chyba większych emocji, a było trochę tak, jakby oni byli już małżeństwem z wieloletnim stażem? Wiecie, pełen luz i powrót do pracy, bo obiad się sam nie ugotuje, a pies nie wyprowadzi? No dobra, w przypadku Itsukiego to miało nawet jeszcze jakiś sens, bo to na bank nie była jego pierwsza kochanka, a facet jeszcze w międzyczasie ukradł MC moc, a potem w środku nocy dostarczył ją Ronowi. Wszystko dlatego, że tak uzgodnili z Saku).
Niestety, opowieść nie poprzestała na komedii, bo potrzebowaliśmy jeszcze jakiegoś zwrotu akcji. Dlatego statek ponownie zostaje zaatakowany (czy też raczej: Ron odpala gdzieś bombę), a MC znowu ląduje w śnie. Nie orientuje się od razu, że to tylko iluzja, ale wydaje się jej, że mieszka z Itsukim w małym domku, są bardzo szczęśliwi i wszystko wygląda dokładnie tak, jak mogłaby sobie to tylko wymarzyć. No… prawie. Co jakiś czas dziewczyna słyszy bowiem dziwne głosy, które proszą ją, aby się wybudziła. Co więcej Itsukiemu zdarza się niekiedy… stawać transparentnym. Na dodatek jedzenie w ich spiżarni magicznie się odnawia. Gdy ma ochotę na rybę – to ta dosłownie się pojawia! Dla Mikoto staje się więc jasne, że została uwięziona w śnie, ale nie rozumie jeszcze dlaczego. Dopiero później, gdy wymusza na ukochanym prawdę i udaje się jej obudzić, dowiaduje się, że oboje zostali w rzeczywistości ranni. W zasadzie krytycznie. W trakcie ataku. Nie było więc gwarancji, czy przeżyją, stąd Itsuki, chociaż sam ledwo dychał, resztkami sił sprezentował jej ładną wizję, bo po pierwsze 1) nie chciał, aby cierpiała, a po 2) nie potrafił się pogodzić z przepowiednią Saku, że teraz to nad nim ciąży widmo śmierci i będzie musiał MC porzucić. Wolał więc z nią nawet egzystować w jakimś śnie, niż pogodzić się ze stratą.
Skoro jednak udało im się przetrwać, pomimo wszystkich trudności, to do sypialni włazi Ron – akurat w momencie, gdy Itsuki również odzyskał przytomność, bo dziewczyna zacytowała mu z pamięci fragment listu, jaki do niej napisał. Niedługo potem potwierdza się, że panowie zawarli jakiś układ. W zamian za zostawienie w spokoju Mikoto, Ron mógł sobie zabrać moc dziewczyny, a Itsuki mu w tym pomógł. Dlaczego? Bo tylko tak mógł ją ochronić. ZNOWU. Znowu za jej plecami. W niewiedzy. I za wszelką cenę. Ron dysponował bowiem bronią palną, cholera wie, ilu miał sojuszników i do czego dążył. Był też od początku zdrajcą i to on stał za zamachami na naszą MC. Itsuki nie miał więc innego pomysłu i nie wiedział, jak ocalić pozostałych esperów, ani komu może zaufać. Co mnie, przyznaję, jednak trochę rozczarowało, bo nie takiego finału się spodziewałam. Protagoniści okazali się tu strasznie bezradni i przegrani… Nie mogli nawet wesprzeć przyjaciół. Po części zostawiali ich na pastwę losu, co było jakoś tak… OFC? Do tej pory przecież świetnie sobie radzili w stawianiu czoła różnym niebezpieczeństwom. Mikoto była bardzo odważna i zdeterminowana, Itsuki bystry i wygadany… Nanami, Koharu, Saku, Otomaru… – wszyscy, z którymi byli najbliżej, ciągle ich potrzebowali. Dlaczego więc po prostu zdecydowali się odwrócić na pięcie i poddać? I na bogów, dlaczego Itsuki ślepo podążał za sugestiami Sakuyi?! Jasne, chłopak potrafił widzieć przyszłość, ale jak pokazał powyższy przykład, jednak sporo mu umykało!
W każdym razie, Mikoto i Itsuki opuszczają statek, bo MC nie ma już swojej mocy, więc nie przydałaby się do niczego Światu i nie mogłaby nikomu zapewnić ochrony. Straciła wartość jako nie-esper, zarówno dla naukowców, wojskowych, jak i rebeliantów. A przynajmniej tak to sobie argumentuje, chociaż czuje ogromny ciężar na sercu… oraz ulgę. I ja rozumiem, że jako nastolatka, wreszcie mogła odetchnąć, bo nie spoczywała na niej tak ogromna odpowiedzialność. Mogła faktycznie wieść sobie teraz spokojne i szczęśliwie życie, o jakim zawsze marzyła, ale lubiłam tą MC między innymi za to, jak silna, na tle innych postaci, była. Mikoto bez mocy… stała się jakaś taka… mniej wyrazista? Heroiczna? Z bardzo kakkoi babki i obrończyni uciśnionych, była już tylko słodką dziewczyną, która szykowała się do transformacji w żoneczkę.
Tak czy inaczej gra kończy się tym, że zakochani zamieszkują sobie gdzieś razem, w jakimś małym domku, zupełnie jak we śnie. Na odchodnym Saku ostrzega jeszcze Itsukiego, by ten nigdy nie zranił Mikoto, bo go znajdzie i wykastruje. Sam zaś nie musi się dłużej obawiać swojego smutnego przeznaczenia, bo jego wizja się zmieniła. Nie groziła mu już śmierć w obronie MC, bo ta pokochała innego faceta. Co było chyba dla niego najlepszym happy endingiem na jaki mógł liczyć w tych okolicznościach? Tak sądzę?
(Dla kontrastuje nie dowiadujemy się z tej ścieżki, jakie dalsze losy spotkały Rona i co zrobił z ukradzioną mocą barier. Zgaduje, że pomógł jakoś w walce Natsuhiko, ale w przypadku tego gościa, to jednak nigdy nie wiadomo…).
W czym gra oferuje nam także tragiczne zakończenie, a to faktycznie jest jeszcze bardziej dołujące (chociaż happy ending też nie oceniam jako zbyt radosny). Cofamy się w nim do sytuacji, w której MC jest uwięziona we śnie. Z tą różnicą, że tym razem nigdy nie odkrywa prawdy i do ostatniego tchnienia, Itsuki stwarza dla niej piękną, wyidealizowaną iluzje ich wspólnego życia… Sam, oczywiście, nie może w tym uczestniczyć. Jedynie obserwuje kolejne scenki z boku, aż do momentu, gdy ulatuje z niego duch, ale przynajmniej wie, że jego moc i tak będzie działać, a dziewczyna zostanie szczęśliwa. Chlip, chlip… No nie powiem, wzruszyłam się, ale to też zasługa doskonałej gry seiyuu!
Kurde, ta ścieżka naprawdę zostawiła nas z całą masą pytań! Co się stało z siostrą Itsukiego i jak przejął od niej moc? Dlaczego nie próbował innych sposób, aby pozbyć się zdrajcy? Ok, ok, próbował go zabić, przekazując mu swoją moc, bo kiedyś, gdy próbował ją sprzedać zabił tak przypadkiem bogatego nie-espera – ale skoro to nie zadziałało (bo Ron to jakiś potwór), to mógł jeszcze trochę pokombinować, a nie od razu wpadać w panikę! Niby Ron twierdził, że tylko jeden esper na statku jest w stanie stawić mu czoła (podejrzewam, że chodzi o Koharu), ale przecież nie musieli mu na 100% wierzyć. Wizje Saku nie były przecież nieomylne. A co gdyby Itsuki pogadał z Masamune? Czy nie mogliby wtedy liczyć na pomoc naukowców? (Nawet jeśli ryzykowali, że ci też później jakoś ich oszukują…).
Czuję się, jakby obrabowano mnie z kilku rozdziałów wyjaśniających, albo źle zaplanowano tempo akcji. W efekcie kilka razy postacie, już po ewolucji swojego charakteru, wracają do punktu wyjścia. Co nie znaczy, że ścieżka mi się nie podobała, ale broniły jej po prostu fajne postaci, ich kontrast, zabawne potyczki słowne, a nie sama fabuła. Ta miejscami wymagała jednak większego dopracowania. Zwłaszcza w takich kwestiach jak rozterki MC, już po utracie mocy, bo nie starczyło dla niej zupełnie czasu, aby sobie to wszystko w głowie poukładać. Naprawdę wydaje mi się, że skoro Mikoto postrzegała swoją moc jako nieodłączną część siebie, to powinniśmy jednak zobaczyć jakąś żałobę. Z drugiej strony wiem, że fandisc wyjaśnia sporo niedokończonych spraw. Może więc po prostu trzeba się uzbroić w cierpliwość?