Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
Otomaru Heishi reprezentuje mój ulubiony archetyp, czyli genki, stąd wiązałam z jego ścieżką spore nadzieje. Nie byłam jednak pewna, jak sprawdzi się połączenie jego osobowości z lodową, zdystansowaną kuudere-księżniczką, czyli Nanami, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Tak naprawdę ta parka super się uzupełniała. Heishi był trochę dziecinny, roztargniony, ale przeważnie pozytywnie nastawiony do życia i promieniujący energią do działania, kiedy Nanami wnosiła do ich relacji spokój, pragmatyzm i sporą dawkę zdrowego rozsądku.
W każdym razie ich relacje nie są od początku jakoś szczególnie dobre, ale nie nazywałam ich też złymi. Ot, Heishi traktuje Nanami dokładnie tak jak wszystkich. Lubi się z nią bawić, np. grać w karty, gotować razem w kuchni, czy rozmawiać. Nie znaczy to jednak, że jest dla niej milszy niż dla kogokolwiek innego z ekipy. Ale właśnie ta normalność, traktowanie jak każdej, innej osoby sprawia, że MC z czasem zaczyna czuć się wyjątkowo. Przy całej swojej niepewności i niskiej samoocenie, bardzo potrzebowała kogoś, kto pokazałby jej, że nie odstaje od grupy i zasługuje na uśmiech czy uwagę.
Na dodatek przebywanie z Nanami było dla Heishiego w pewien sposób interesujące. Jako telepata potrafił nie tylko czytać myśli, co emocje innych osób w formie kolorów, tekstur, ale najczęściej dźwięków. Nanami była dla niego trochę zagadką, bo niewiele po sobie pokazywała, ale gdy już to robiła, zawsze był to bardzo uroczy, nieśmiały objaw radości. Jak u małego zwierzątka, którym człowiek automatycznie chce się zaopiekować.
Wkrótce jednak dochodzi między nimi do konfliktu, który wynika w dużej mierze z nieporozumienia. Nanami, od lat uczona tłumić swoje emocje, nie potrafiła przekazać, że tak naprawdę martwi się o Heishiego. Niepokoiło ją bowiem to, że ciągle jest takim lekkoduchem, a przecież niedawno dowiedzieli się, że na ich pokładzie jest zdrajca, który nawet próbował uszkodzić statek! Mógł więc kogoś zaatakować, wykorzystać naiwność czy zbytnią ufność, a wtedy doszłoby do tragedii. Heishi nie odbiera jednak jej krytyki swojego zachowania, jako słowa troski. Wybucha gniewem i ujawnia zwykle skrywaną irytacje. Nanami zdawała się nie pamiętać, że mocą chłopaka była telepatia. Potrafił od odczytywać emocje otoczeniea, przesyłać komunikaty w myślach, ale też… nadawać własne uczucia. Co było o tyle problematyczne, że nad tym ostatnim średnio panował i utrudniał tym samym życie rezydentów statku. Zwłaszcza gdy nastolatek spał i bombardował ich np. gadaniem w myślach przez sen. Zniecierpliwiony, pyta więc ze złością dziewczynę, co niby podejrzewanie innych miałoby mu dać? Przecież w każdej chwili mógłby przez przypadek przesłać im swoje negatywne emocje i zdradzić intencje, nawet bez słów. Wolał więc być optymista i narażać się na zdradę, niż ranić niepotrzebnie innych, bo nie panował nad mocą.
(Mała aktualizacja: W fandisku dowiadujemy się również, że Heishi tak często był w swoim życiu odtrącany i porzucany, że aby zdrada przestała go boleć, po prostu traktował ją jak coś nieuniknionego. Coś co musi nastąpić. Obojętność była więc dla niego formą systemu obronnego. W końcu coś, co nas nie zaskakuje, nie może aż tak zranić).
Parka rozchodzi się potem i Nanami na straszne wyrzuty sumienia. Wyrzuca sobie, że znowu zawiodła, bo nie potrafiła powiedzieć Heishiemu, że po prostu nie chce, by spotkała go krzywda. Chłopak z kolei czuje się później źle i zawstydzony, bo żałuje swojego pokazu gniewu. W efekcie jest między nimi niezręcznie, ale jakoś tam znajdują nić porozumienia. Nanami pozwala mu po prostu pogłaskać się po włosach (co bardzo lubił robić) i odebrał jako sygnał, że dziewczyna już się na niego nie złości (a czego bardzo się bał). Następnie zaś MC wykorzystuje tę sytuację, aby jeszcze raz pogadać i wyjaśnić nieporozumienie. A to z kolei prowadzi do tego, że teraz – dla odmiany – Heishi jest prze szczęśliwy. Troska Nanami naprawdę go porusza, a już wyznanie, że MC chce, by w jej obecności zawsze był sobą, w ogóle sprawia, że się rumieni. Do tej pory chłopak niejako narzucał sobie okazywanie tylko pozytywnych emocji, bo nie chciał krzywdzić innych. U Nanami znalazł jednak akceptacje na to, by się publicznie złościć czy smucić. A czy jest coś zdrowszego i dojrzalszego niż właśnie okazywanie wsparcia partnerowi w ten sposób?
Przy okazji dowiadujemy się również, że Heishi także nie miał łatwego życia. Został porzucony przez rodziców z bliżej nieokreślonego powodu, a następnie dołączył do wędrownego cyrku. Aby zapracować jakoś na swoje utrzymanie, opanował tam grę na flecie i występował odtąd jako muzyk. Zresztą ćwiczenia z instrumentem miały jeszcze jeden, pozytywny efekt. Heishi nauczył się wyrzucać z siebie „nadmiarowe” czy też „zbyt gwałtowne” emocje poprzez muzykę. Mógł więc w jakiś sposób dzięki temu kontrolować moc. Ogólnie, w oczach chłopaka, telepatia była raczej beznadziejnym darem. Sprawiała mu więcej kłopotów, niż przynosiła zysków, ludzie uważali go przez nią za dziwaka, często musiał się izolować od społeczeństwa. Stąd nic dziwnego, że długo postrzegał ją jako chorobę i tylko poznanie innych esperów pomogło mu nieco zmienić na ten temat zdanie. (Choć dalej nie miał najmniejszego pomysłu na to, w jaki nimi sposób miał się przydać światowemu rządowi… Nie potrafił przecież bronić jak Mikoto czy zwalczać głodu jak Kakeru).
Heishi odkrył także przy okazji, że jego talent muzyczny ma jeszcze jeden, nieoczekiwany efekt. Po raz pierwszy zobaczył jak Nanami się szczerze uśmiecha, gdy grał dla niej na flecie, a to absolutnie roztopiło mu serce. I chyba sprawiło, że właśnie wtedy się w niej zakochał.
Jakiś czas później Nanami i Heishi angażują się w misje swatania. Zauważają bowiem, że Kagami i Mikoto mają się ku sobie, ale jakoś nie potrafią znaleźć nici porozumienia. Postanawiają więc im w tym pomóc, bo szczęście przyjaciół byłoby i dla nich czymś pokrzepiającym, dlatego organizują coś w rodzaju… zwiedzania domu strachów na statku? W każdym razie chodzi o to, by poszczególni rezydenci, w parach, badali różne zjawiska nadprzyrodzone, co ma pozwolić Kagamiemu i Mikoto (połączonych w grupę) lepiej się poznać i pokazać z innej strony. Ta cała sytuacja daje również naszej MC do myślenia. Zaczyna się zastanawiać nad własnymi uczuciami i rozmawiać o nich z Heishim. W efekcie chłopak łapie ją za dłoń i pozwala jej też „spróbować” odrobiny własnych emocji, w tym strachu, rozpaczy, bólu, szczęścia, nadziei… i wszystkiego, co można sobie wyobrazić w przypadku nastolatka, przeżywającego swoje pierwsze, miłosne zauroczenie. Nanami nie ogarnia jednak jeszcze wówczas, że to ona jest przyczyną tych wszystkich rozterek, a sądzi, że Heishi chciał dać jej tylko jakiś tam przykład, jak skomplikowane może być odczuwanie miłości.
Kiedy jednak misja swatania kończy się sukcesem, to na fali zadowolenia, Heishi dzieli się również z Nanami własnym marzeniem. Chciałby mieć w przyszłości – tak jak Kagami – prawdziwą rodzinę. Żonę, którą by ubóstwiał i dzieci, którymi mógłby się opiekować. Co Nanami uznaje za cudowną wizję, ale jest wręcz zazdrosna o nieistniejącą kobietę, która zazna kiedyś u boku Heishiego takiego szczęścia. Te wszystkie emocjonalne rozkminy, już po zakończeniu zabawy w nawiedzony dom, sprawiają, że dzieciaki nie mogą potem spać i spotykają się ponownie na dachu budynku. Po co? By tym razem oficjalnie wyznać sobie miłość. Heishi pyta, czy Nanami nie chciałaby podzielić jego marzenia… Na co ta odpowiada, że „eeej, w sumie racja”. Jest kobietą, więc mogłaby mu dać kiedyś dzieci. Brawo za spostrzegawczość, girl! Niestety, jak diabły z pudełek, niedługo później pojawiają się Ron i Azuma, którzy wszystko spierdzielają. Nokautują bowiem Heishiego, a Nanami zmuszają, by użyła na swoim love boy’u wymazującej wspomnienia mocy. Co dziewczyna robi, bo napastnicy grozili, że w przeciwnym wypadku zastrzelą nieprzytomną ofiarę.
Potem zaś MC ma absolutny mętlik w głowie, bo nie wie, co dalej robić. Wie, że Ron jest zdrajcą i ją obserwuje. Że może kogoś skrzywdzić. Że prawdopodobnie planują ze swoim kumplem zabić esperów, ale nie może nikogo o tym uprzedzić, bo nie wie, kto jeszcze współpracuje z rebeliantami. Na dodatek stara się unikać Heishiego, a ten poza faktem, iż wie już, że jakoś stracił wspomnienia z całego, poprzedniego dnia, to nie ma pojęcia, ani jak do tego doszło, ani dlaczego Nanami nagle go unika. Całość wyjaśnia się dopiero w sennym świecie stworzonym przez Kagamiego, gdzie dochodzi do ponownej konfrontacji naszej MC z Ronem. Niestety, bezlitosny Ron, zaszczepił jej wtedy kolejną, niepokojącą myśl. Dał Nanami do zrozumienia, że tak naprawdę znajduje się w pułapce. Organizacja Świat na pewno wykorzysta jej moce, aby dalej wymazywać wspomnienia niewinnych. Co więcej, w połączeniu z telepatią Heishiego, być może będzie mogła tego dokonywać na nieograniczoną skalę. (O tym, że da się to zrobić, wiedział, bo by stworzyć zbiorowy sen Heishi i Kagami doprowadzili przecież do fuzji swoich mocy… Było więc bardzo prawdopodobne, że ta sama sztuczka udałaby się w wykonaniu innych esperów). Stąd – w jego opinii – dziewczyna była strasznie naiwna i lepiej by zrobiła, gdyby wraz z nim opuściła statek i dołączyła do zdrajców. Inaczej narażała wszystkich. A chociaż Ron potem odchodzi i zostawia resztę esperów w spokoju, to ziarenko niepewności zaczyna kiełkować.
Nanami definitywnie „zrywa” po przebudzeniu z Heishim, przedstawiając mu te same argumenty, dlaczego nie mogą być razem. Że stanowią zbyt wielki zagrożenie. Dosłownie, że ich moce esperów, to jakieś przekleństwo. Z czym Heishi się nie godzi, próbuje ją jeszcze przekonać, zapewnia o uczuciu, całuje, ale to wszystko zdaje się na nic, bo MC oznajmia, że jego miłość była jednostronna i ucieka… A potem go unika i płacze po nocy. Tymczasem cały statek musi doświadczać przytłaczającej depresji, jaka bije od młodego telepaty. Staje się potem wycofany i dość wredny. Pogrążony w ponurych myślach i skoro do zaczepek słownych. Dla przykładu: mówi Mikoto by nie robiła wielkiego halo, o to, że siedzą w wodzie z chłopakami, skoro mają na sobie kąpielówki. Co było ciekawą odmianą, bo pokazał się nagle z zupełnie nieoczekiwanej strony.
Ten stan nie trwa jednak długo, bo kiedy w wyniku awarii w statku siada prąd, to Heishi ani myśli się dłużej dąsać. Od razu pędzi do uwięzionej w pokoju Nanami i sprawdza, czy jest bezpieczna. Jeszcze raz wyznaje też jej swoją miłość i prosi, aby go wysłuchała. A w zasadzie to dała mu szansę. Nie gniewał się za wymazanie wspomnień, ale nie wyobrażał sobie przyszłości bez niej. (Pada nawet argument, że kocha Nanami tak bardzo, że gdyby Mikoto rzuciła się na niego chętna i naga, to by nią wzgardził XD Za co dostanie, oczywiście, w łeb… Ostatecznie jednak przekonuje dziewczynę argumentem, że przecież mogliby uciec ze statku. Zupełnie jak sugerował Ron. Heishi nie czuł żadnego respektu wobec władz i był przyzwyczajony do ciągłego podróżowania – przypomnijmy, że należał do wędrownej trupy. Wystarczyło więc, by Nanami do niego dołączyła, a potem mogli się już zawsze ukrywać.
A choć sam pomysł brzmi dobrze, to gorzej sprawa ma się z realizacją. Dzieciaki znajdują się niejako pod ścianą i w opracowaniu planu muszą im pomóc przyjaciele – czyli Mikoto i Kagami. A w zasadzie to chłopaki najpierw ostro się sprzeczają, bo Heishi wierzy, że uda mu się samodzielnie ochronić ukochaną. Nie chce być jak rebelianci czy Świat i zmuszać ją do posługiwania się mocami, których nie cierpiała. Kagami jednak – dosłownie – wybija mu tak naiwne myślenie z głowy. Jeśli sztuczka ma się udać, to oboje muszą współpracować. A Nanami rozumie, że musi przemóc swoją niechęć do wymazywania wspomnień, by chronić ukochanego. Ostatecznie więc, nazywając go po raz pierwszy po imieniu, a nie „Otomaru”, udaje się jej przemówić mu do rozsądku i przekonać, że Kagami chce dla nich dobrze i ma racje.
Zresztą, gdy są już w mieście i szykują się na podróż pociągiem, to faktycznie wpada na nich Toya. Facet chce ich zatrzymać, bo przecież był łącznikiem między Światem a esperami, a więc nie mógł pozwolić nikomu zdezerterować. Tym razem jednak Nanami się nie waha. Wymazuje jego wspomnienia o spotkaniu, żegnają się serdecznie z Kagamim i Mikoto, z którymi obiecują się telepatycznie skontaktować, gdy już będą bezpieczni i odjeżdżają. W finale wiodą odtąd w ciągłej podróży. Żyją zaś z występów, muzyki, ale też robienia i wysyłania ciekawych zdjęć z nowo odwiedzanych miejsc jakiemuś tajemniczemu bogaczowi, którego poznali na stacji. A chociaż ich przyszłość jest taka niepewna, to jednak są razem szczęśliwi, bo udało się im uciec przed Światem. W pewnym stopniu. Dalej ścigają ich jacyś podejrzani agenci, ale ze swoimi mocami łatwo ich unikają.
W smutnym zakończeniu parka też ucieka, ale bez wsparcia przyjaciół w efekcie, czego ich zniknięcie jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Heishi popada w paranoje. Wszędzie widzi zagrożenie, zakupił broń palną, a nawet niekiedy staje się agresywny wobec Nanami, bo nie panuje nad emocjami. Jest też gotowy strzelić bez pytania do Kagamiego, który pewnego dnia odnajduje ich ukrywających się w jakiejś chacie, a to wszystko sprawia, że MC uznaje, iż popełniła błąd. Że tak naprawdę skazała Heishiego na nędze i smutek, bo teraz nie był już nawet sobą. Dlatego, ostatecznie, wymazała mu wszystkie wspomnienia o sobie i oddali się w ręce Świata. Wzięli też udział w planie Resetu, a na koniec Nanami poprosiła Aion, by ta usunęła również jej wspomnienia, bo nie chciała już więcej żyć z takim bólem. W czym gra wyraźnie implikowała, że te wszystkie nieszczęścia spadły na parkę, bo niedostatecznie sobie ufali. Heishi nie chciał pozwolić, by Nanami cierpiała i używała swojej mocy, a także czuł się upokorzony sytuacją z Ronem. Z kolei Nanami była zbyt pasywna i zrzuciła zbyt wielki ciężar odpowiedzialności na młodego telepatę, który się pod nim emocjonalnie połamał.
W czym tragiczne zakończenie nie podobało mi się, jak diabli, bo rozumiem, że zaszczuty człowiek nie jest sobą, a różne stany lękowe mogą naprawdę spustoszyć psychikę, ale Heishi w takim wydaniu był niczym jakiś pokręcony yandere, a nie ten uroczy, nieco zagubiony chłopak, którego zdołałam wcześniej poznać i polubić. Jakiś taki wypadł… out of character. Zupełnie jakby chciano nam zaserwować tani szok, który tutaj zupełnie się nie sprawdził.
Nie mam jednak nic do pozytywnego zakończenia poza tym, że bez fandisku pozostawało jednak więcej pytań niż odpowiedzi i było zbyt otwarte. Z jednej strony ścieżka Heishiego jest dobra na początek, bo nie pada tu za wiele spoilerów, ale z drugiej – wprowadza tylko większy mętlik, bo właśnie nie wyjaśnia niczego. Ba! Gdybym nie ukończyła najpierw wątku Kakeru, to już w ogóle miałabym niezłego WTF-ka, próbując ogarnąć, kim jest Aion i co tam się wydarzyło na tej wyspie naukowców…
Muszę jednak uczciwie zauważyć, że chociaż urzekła mnie dynamika protagonistów i to, jak świetnie się uzupełniali, to nie było między nimi wielu… może nie romantycznych, ale sensualnych momentów. Wszystko mieściło się bowiem raczej w kategoriach „zachowawcze” i „słodkie”, ale z drugiej strony opowieść Heishiego nadrabiała masą sytuacji komediowych. Może dlatego, że chłopak był tak nierozgarnięty, ale też inni rezydenci statku nie okazywali mu zbyt wiele szacunku. Wreszcie poważnie mnie zastanawia jak te dwa beztalencia, które nie potrafiły ugotować niczego bez absolutnego rozpierdzielenia kuchni, radzili sobie potem z własnym żywieniem…