Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
(Poważnie, to był chyba dla mnie najtrudniejszy moment, by usiąść do konsoli i zabrać się za Norn9 w momencie, gdy wiedziałam, że czeka mnie ukończenie tego wątku… Postaram się jednak, jak zawsze, streścić dla Was fabułę, a potem poskładać jakoś swoje myśli w recenzje, bez przesadnego hejtu. Niech jednak za dowód tego, jak bardzo niedopracowana była opowieść Masamune w grze podstawowej posłuży fakt, że jego PoV w fandisku musiało dodawać całe, zupełnie nowe sceny, aby załatać dziury fabularne, gdy w przypadku innych panów nie wykonywano aż takiej umysłowej gimnastyki).
Zacznijmy od tego, że Masamune zalicza się do najstarszych osób na statku. Nie jest jednak liderem. Ta funkcja przypada bardziej Kakeru, bo rudowłosy woli trzymać się z boku. (Głównie, aby nie wygadać się, że jest Wyspiarzem i nie wzbudzać podejrzeń). W każdym razie, w oczach pozostałych, Masamune robi za łącznika między Światem a esperami i systematycznie składa raporty. Choć tak naprawdę od początku widać, że coś ściemnia, że chyba sam do końca nie ogarnia znaczenia ich misji, a nawet jeśli coś wie, to przez własne zaślepienie prowadzi grupę w pułapkę… Oddajmy mu jednak sprawiedliwość, że całe życie wychowywał się w izolacji, wśród naukowców z wyspy, którzy nim gardzili za to, że im nie dorównywał, przez co guzik tam wiedział o tym, jak funkcjonuje rzeczywistość poza granicami jego domu. Na dodatek dość późno otrzymał swoje moce, bał się innych esperów i nie do końca czuł się godny zadania powierzonego mu przez Aion.
Tak czy inaczej na początku jego opowieści, scenarzyści skupiają się na przedstawieniu nam Masamune jako opiekuna reszty. Pomimo więc tego, że jest w parze z Koharu i powinni razem szukać zdrajcy, to Masamune nie ma dla niej czasu. Ciągle bowiem ugania się za resztą dzieciaków, pilnuje, by jadły kolacje, zrobiły lekcje i położyły wcześniej do łóżek… A na poważnie, to interweniuje, gdy np. Kakeru zbyt dręczy Senriego, Akito wyżywa się na Nanami i Otomaru, że ci znowu wleźli mu do kuchni, czy czuwa, by Sakuya i Itsuki nie pobili się o Mikoto. Jest więc cały czas cholernie zabiegany i zmęczony, co nie umyka uwadze MC. Oczywiście, Koharu nie chce mu przeszkadzać, ani narzucać się ze swoim towarzystwem, ale jest przez to trochę samotna. Na dodatek Masamune ciągle przestrzega ją, by trzymała się od reszty panów z daleka, bo ci na bank mają wobec niej jakieś kosmate myśli (nasze ulubione „wszyscy faceci to wilki!”) i ogólnie zostawia ją samą sobie, przez co dziewczyna, często musi ich wspólne obowiązki robić w pojedynkę (np. wypielić cały ogródek). W czym ta wielka potrzeba bycia pomocną, prowadzi też do niezręcznych sytuacji, dla przykładu Koharu chce posprzątać łaźnie i władowuje się tam panom w trakcie ich relaksującej kąpieli do pomieszczenia…
Z czasem jednak Masamune orientuje się, że nieco zaniedbywał Koharu i skupia na niej swoją uwagę. Zaczyna organizować dla niej lekcje, by lepiej poznała świat (i by takie sytuacje jak z łaźnią się nie powtórzyły – co jest o tyle zabawne, że on sam też był dość wyobcowany. Jako jedyny był wyspiarzem i myślał o reszcie w kategoriach „my naukowcy” kontra „oni”). Oczywiście, dla dziewczyny jest to niezwykle ekscytujące, bo z mężczyzny jest bardzo cierpliwy i wnikliwy nauczyciel. Na dodatek Masamune mówi jej coś bardzo ważnego, by nie wierzyć ludziom, którzy obiecują coś, co brzmi aż za dobrze, by było prawdziwe, bo świat jest bardzo skomplikowanym miejscem. Czego chyba najlepszym dowodem było to, że jego właśni krewni mu nie ufali i śledzili ciągle jego poczynania na Nornie. Nic zatem dziwnego, że chłopaczkowi szybował poziom stresu.
W takim klimacie upływa im spokojnie kilka dnia i Koharu dowiaduje się, że Masamune znowu nie będzie miał dla niej czasu. Tym razem musi opiekować się Kakeru, który złapał jakieś choróbsko. Dziewczyna dochodzi więc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie przygotowanie dla zabieganego chłopaka jakiejś przegryzki. Pada na słodyczce, które przygotowuje dla niego z wielką sumiennością, a chociaż facet z radością przyjmuje podarunek, to z jakiegoś powodu niczego nie próbuje i chowa na później. Dopiero wieczorem Koharu zauważa, że Masamune zakrada się na dach i wreszcie konsumuje zawartość paczuszki. Kiedy jednak zauważa naszą MC, to tak jakby mu odbiło. Patrzy na nią zimną, mówi, że ją ostrzegał, by nie była taka ufna… po czym ją całuje.
Następnego dnia, rozmawiając z Sakuyą, Masamune wyznaje, co się stało, ale brakuje mu już jaj, aby pogadać z Koharu i udaje, że nic niewłaściwego nie miało miejsca. Nawet gdy Sakuya upomina go, że zachował się… hm… hm… mało elegancko. W tym czasie Koharu próbuje zrozumieć własne uczucia. Pyta różne osoby, czym dla nich jest pocałunek i czy uważają, że to coś ważnego, wprowadzając biedną Mikoto w zakłopotanie swoją dociekliwością. Później zaś, podczas lekcji, porusza tę samą kwestię z Masamune, aby zrozumieć jego intencje, a on, zamiast jakoś się wytłumaczyć, po prostu wypala, że lepiej, aby nie byli dłużej partnerami. I to był właśnie moment, kiedy stracił mój cały szacunek, bo chociaż robił za „starszego brata”, to wylazł z niego straszny, emocjonalny szczyl. Nie potrafiłam się więc już przekonać do tej postaci…
Wróćmy jednak do MC. Koharu jest potem przygnębiona, ale na moje nieszczęście ten pocałunek coś w niej odpalił, więc zauważa u siebie początki zakochania w Masamune. Dlatego postanawia się zobaczyć z nim wieczorem i przeprosić za swoje zachowanie (WTF?!), ale zamiast tego natrafia na Itsukiego i Rona, bo chłopaki w trójkę, razem z Masamune, planowali wieczór chlania. (Jak widać na to Masamune miał już czas, ale aby szczerze pogadać z naszą MC, to już niekoniecznie). W czym, jeśli Koharu wejdzie z panami do pokoju, aby poczekać na rudowłosego w środku, to możemy odblokować pierwszy, zabawny bad ending. Masamune ich potem rozniesie na kawałki.
(A teraz mała aktualizacja: jak mówiłam w fandisku trojono się i dwojono, aby jakoś nam działa rudzielca usprawiedliwić. Dodano więc m.in. informacje, że jego ciało przeszło jakąś mutacje po zyskaniu zdolności espera – stąd taka reakcja na cukier, oraz naświetlono nam wspólną rozmowę Masamune z Itsukim i Ronem przy sake, w którym ci wysłuchują jego użalania się nad sobą… W skrócie, Masamune bardzo się wstydzi tego, co zrobił, a Ron i Itsuki uważają, że jeśli dziewczynie się podobało, to przecież luz. Na dodatek uznają, że przecież widać, że Masamune leci na Koharu, a skoro tak, to nie powinien sobie robić aż takich wyrzutów. Jest zakochany i dał ponieść się chwili. A chociaż Masamune nie wie jeszcze, co właściwie czuje, to Itsuki przekonuje go, że miłość nie potrzebuje żadnego uzasadnienia. Że często jest irracjonalna, bo w przeciwnym wypadku gatunek ludzki by wymarł. Czyli – drodzy scenarzyści – wybraliście strategie na zasadzie: oni się sobą zauroczyli i już!).
Potem mamy tradycyjną sekwencję dziejącą się w zbiorowym śnie. Kakeru nachodzi Koharu pod postacią zatrutego jabłka, ale Masamune – jako książę, ratuje ją w ostatniej chwili. MC przyznaje wtedy wreszcie, że jest na niego zła. Próbowała nie być, ale nie potrafi, bo zachował się wobec niej nie fair. Brawo, girl! Do boju! Potrzebowaliśmy więc tyle czasu (i mocy Itsukiego), aby facet wreszcie przeprosił za swoje zachowanie i wyjaśnił, co się właściwie wówczas stało. Otóż cukier w słodyczach działa na niego jak alkohol. Dlatego, tamtego wieczora, gdy ją pocałował, po prostu się schlał. A ja powiem scenarzystom, że chyba mamy inne wyobrażenie romantyzmu… Poważnie, pierwszym intymnym doświadczeniem Koharu z płcią przeciwną było to, że narąbany Masamune ją napastował, a potem udawał, że jest git, bo przecież był pod wpływem jakiejś substancji, więc nie ponosi odpowiedzialności? Albo jeszcze lepiej, żeby nie było niezręcznie, to niech teraz Koharu sparuje się z kimś innym? Eeeeh…
Ah, no i gdzieś tam jeszcze coś ględzi o tym, że ma obowiązki wobec Świata, więc i tak nie mógłby być teraz z Koharu w romantycznej relacji, bo musi wypełnić misję. Dlatego prosi, by dziewczyna poczekała. Jak już wypełnią swoje zadanie, to chętnie zbuduje z nią związek, bo też coś do niej czuje. …Że jak? Kiedy? Od którego momentu?! W każdym razie zdradza jej, że nie musi się obawiać. Że nie zostaną rozdzieleni i po prostu ma być cierpliwa. (Westchnienie) No dobra, podejrzewam, że to dlatego, że Koharu jako jedyna kobieta na statku okazywała mu zainteresowanie i była miła. Wszyscy inni nawet mu nigdy nie podziękowali za pomoc. Ale to by znaczyło, że facet naprawdę niewiele potrzebował, aby się w kimś zadurzyć… (Z drugiej strony on naprawdę wychowywał się w takiej izolacji, jedynie z czwórką rówieśników, że może faktycznie jego doświadczenie życiowe w sprawach sercowych było porównywalne do tego, jakie miała Koharu?).
Jedźmy z tym dalej! Sytuacja się wkrótce komplikuje. Masamune informuje załogę, że doszło do zmiany planów. Muszą wziąć udział w jakimś konflikcie zbrojnym, a ich moce esperów pomogą zaprowadzić pokój. (Czytaj: wujek kazał mu wysłać załogę Norna na front, by zdobyli referencje, dlaczego Reset jest super, a wojna zła). Oczywiście, kluczowe do obrony cywilów okazują się w tym wypadku zdolności Mikoto. Dlatego to w głównej mierze nasza tsundere księżniczka dołącza do armii i tworzy ochronne tarcze bez chwili przerwy. W międzyczasie Koharu wpada też na mieście na Natsuhiko i Setsu oraz odkrywa, że jej love boy ma z tymi typami jakąś dziwną przeszłość, ale nie chce i nie może o tym mówić. (Dokładniej to wychował się z Natsuhiko tej samej wyspie, nim ten spierdzielił, a potem Masamune myślał, że jego przyjaciel nie żyje… = info z fandisku). Dlatego Koharu nigdy nie naciska, by Masamune wyjawiał jej jakieś tajne informacje, przez które mógłby mieć potem kłopoty. Po prostu pozwala mu, ilekroć tego potrzebuje, odpoczywać w swoim towarzystwie i akceptuje fakt, że musi mu ciągle ślepo ufać.
Po jakimś czasie dochodzi jednak do tragedii. Umęczona Mikoto nie chce zostawić cywili, więc dalej próbuje ich chronić, aż w pewnym momencie jej bariery zawodzą i opadają. Dziewczyna znajduje się wówczas w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ale przed postrzeleniem ratuje ją Sakuya, który przypłaca ten heroiczny czyn życiem. Zdruzgotana Mikoto nie może się z tym pogodzić, a dręczona poczuciem winy Koharu także zaczyna myśleć, że to wszystko przez nią. Gdyby tylko wykorzystała swoje moce espera, aby wesprzeć wojsko, to Mikoto nie musiałaby tak ciężko pracować, a wtedy nie wydarzyłoby się to wszystko. Dlatego Koharu dołącza do armii i od tej pory służy za ich główną siłę ataku.
Nie jeden raz, nie dwa Masamune próbuje przekonać generałów oraz naukowców, że już wystarczy. Że esperzy pod jego opieką mają inną misję i muszą ruszać w dalszą drogę, ale jest kompletnie ignorowany, a nawet spotyka się z ich strony z przemocą. Dopiero to otwiera mu oczy na kolejny błąd, jaki w życiu popełnił. Ślepo wierzył swoim przywódcom, a okazało się, że są tak naprawdę tylko narzędziami w rękach rządów tego świata. (W sumie to naukowcy wykorzystywali go od dzieciństwa, ale co tam). Dlatego Masamune dochodzi do wniosku, że nie ma wyjścia. Musi zrobić wszystko, aby odzyskać Koharu i udaje się na pole bitwy, aby ją odnaleźć. W czym już na miejscu odkrywa, że dziewczyna nie potrafi ugasić swoich niszczycielskich płomieni. Cały czas się jara i błaga Masamune, by ten trzymał się od niej z daleka, ale to go nie powstrzymuje. Podchodzi do Koharu, obejmuje ją mocno i przekonuje, że nie musi się bać. Że jej moc nie pozwoli, by zraniła kogoś, kogo darzy uczuciem. A skoro jeden problem zażegnali (dosłownie), to pozostał drugi, znacznie ważniejszy.
Masamune przekonuje Koharu, że muszą uciec ze statku i nie pozwolić, by armia jeszcze kiedykolwiek położyła na jej zdolnościach łapy. Dlatego kontaktuje się ze swoim dawnym przyjacielem – Natsuhiko i prosi go o ratunek. (Wcześniej jednak używa swojej zdolności do czytania przeszłości dotykiem, by sprawdzić wszystkich załogantów Norna i odkryć, kto jest zdrajcą. Tak dowiaduje się, że Ron to w zasadzie wtyka rebeliantów = kolejne sprostowanie z fandisku). W czym należy uczciwie zauważyć, że Masamune nie miał innego wyjścia, bo tak wszędzie zostałby odnaleziony i postawiony pewnie przed jakimś sądem, a MC znowu trafiłaby na front. Na dodatek, tylko ukrywając piromatkę, mogli przy okazji pomoc innym esperom. Koharu była niezbędna do wykonania Resetu. Stąd bez dziewczyny cały plan się rypał i inni załoganci mogli liczyć na to, że naukowcy dadzą im spokój. Co miało też kluczowe znaczenia przy negocjacjach z Natsuhiko.
Ale to nie wszystkie kroki jakie nasz mały zdrajca podjął. Poznając przeszłość każdego z załogi, Masamune poprosił także Nanami i Itsukiego o pomoc. Chciał by wymazali tymczasowo wspomnienia Koharu o Mikoto i Sakuyi, a także zapewnili jej przyjemny sen do momentu, aż znajdą się na statku kumpla. Dlaczego? Bo Masamune sądził, że MC go nie posłucha i nie zechce z nim uciec. W czym w grze podstawowej przedstawiono to tak, jakby on – bez jej zgody – zrobił jej pranie mózgu i już. Nie mieliśmy nawet pojęcia, dlaczego inni mu z tym pomagali, skoro było to niezgodne z ich własnym światopoglądem. W fandisku jednak wyraźnie pokazano, że dzieciaki się dogadały. Masamune przekonał Nanami, że dzięki swojej własnej mocy kontrolowania przeszłości będzie mógł potem naprawić wspomnienia Koharu, a może nawet… Akito. Co miało znacznie więcej sensu i nie było tak okrutne jak wcześniej. Gdy bowiem uważałam, że Masamune po prostu porzucił przyjaciół i niejako uprowadził MC, to byłam na niego szczerze wkurzona. W każdym razie, niedługo potem, parka faktycznie dołącza do rebelii, żyją odtąd razem z nimi, a facet uczy się nawet pilotować własny statek.
W tragicznym zakończeniu, po śmierci Sakuyi, Masamune nie udaje się przekonać Koharu, aby ta przestała walczyć. Dlatego dziewczyna kontynuuje swoją pracę dla armii, a nocami śpi u boku pogrążonej w żałobie przyjaciółki. Stała się więc tym, czego obawiała się najbardziej. Zniszczonym emocjonalnie narzędziem, które jej partner obserwuje z boku, bo jest zbyt bezsilny, żeby pomóc.
W grze jest jednak jeszcze małe, ukryte zakończenie, które sprawia, że wkurzony na dziewczyny Masamune, znowu pod wpływem słodyczy, postanawia zrobić z nich swój harem, aby wytrenować je na idealne kobiety. Co mnie absolutnie rozwaliło, bo nie spodziewałam się, że w tej grze znajdą się tak szalone motywy…
Ah, tak sobie właśnie uświadomiłam, że przez cały ten czas nie wspomniałam nawet szerzej o mocy rudowłosego, a był on przecież esperem. Cóż, może dlatego, że nie była zbyt interesująca. Masamune potrafił zobaczyć przeszłość wszystkiego, czego dotknął. Dzięki temu poznał też prawdziwe imię naszej MC, czyli nie to, które nadał jej szalony Yuiga, ale scenarzyści z jakiegoś powodu stwierdzili, że się z nami tym nie podzielą. Tak sobie więc myślę, że jego głównym zadaniem musiała być w takim wypadku „obsługa drzwi”. W jakim sensie? Ano takim, że jak wiemy z innych wątków, nim esperzy podejmowali decyzje o zresetowaniu świata, już po spotkaniu Aion, mogli wcześniej wejść do „pokoju przyszłości i przeszłości”. Zdolności profetyczne miał oczywiście Sakuya, więc to on musiał odpowiadać za pokazywanie potencjalnych konsekwencji, z kolei Masamune musiał być w tym układzie jego przeciwwagą. Mógł pokazać rzeczy, które pochodziły z wymazanych rzeczywistości. A aby te zdolności, w życiu codziennym, nie wchodziły mu w drogę, na wszelki wypadek nosił zawsze rękawiczkę.
W czym nie będę ukrywała, że nie polubiłam tej postaci. Ja rozumiem, że on wychował się na wyspie, wśród naukowców, więc był niejako zmanipulowany, aby wierzyć w sens resetowania świata oraz wyprawy esperów na Nornie, ale jednak imponują mi bohaterowie bardziej przenikliwi, a nie grzeczni żołnierze ślepo podążający za rozkazami przełożonych. Może dlatego nie znajdowałam w jego kreacji postaci niczego interesującego? Praktycznie na każdym polu przegrywam z innym z panów, bo nie był tak dobrym liderem jak Kakeru, nie potrafił pocieszać jak Otomaru, nie opiekował się tak dobrze jak Akito, nie był tak oddany jak Sakuya, wygadany jak Itsuki, zabawnie cyniczny jak Senri, tajemniczy jak Ron, czy waleczny jak Natsuhiko. Ba! Na inteligencje i emocjonalną dojrzałość, to przegrywał nawet z dzieciakiem Soratą. A kogo tak naprawdę interesuje „zwykły Ken”? Takich mamy przecież w rzeczywistości! W grach szukamy excitementu!
Co sprawiło suma summarum, że znalazł się na samym dnie mojego prywatnego rankingu, a ukończenie jego ścieżki stało się męczarnią pomimo obiecujących zapowiedzi, że to właśnie tutaj czeka mnie smakowity plot. A gdzie tam! Nawet ten kawałek ciasta przypadł w udziale innym kawalerom. Stąd wierzyłam, że w takim razie scenarzyści zaserwują nam chociaż jakiś większy konflikt, czy wewnętrzne rozdarcie, bo jakby nie było, facet musiał przeewaluować cały swój system wartości. Do tej pory, przez 24 lata, uważał, że stoi po słusznej stronie barykady. Nagle okazało się, że jednak nie, ale ponieważ zabrakło na to czasu, to motyw jego rozterek został kompletnie olany kosztem pokazania, że Koharu zatraca się w walce. Naprawdę liczyłam pod tym względem na jakąś większą dramę. Bo czy w końcu Masamune nie zostawił na wyspie bliskich? Przecież on się tam wychował! Za nikim nie tęsknił? Nikt go nie uczył? Nie będzie szukał? (= Fandisk pokazuje nam, że jak najbardziej!).
Tak czy inaczej, choć bardzo chciałam polubić Masamune, tak po ukończeniu jego wątku, byłam bardzo zawiedziona. Ogólnie czułam się trochę tak, jakby Koharu trafiły się wszystkie najgorsze opcje i żaden z panów tak naprawdę nie przekonywał mnie swoimi czynami czy charakterem do uwierzenia, że stanowi 100% dobrą partię dla mojej dziewczynki. Ten jeden typ, który był reklamowany jako ktoś opiekuńczy i moralnie w porządku, okazał się naiwniakiem i strasznym hipokrytą. Przestrzegał ją przed wszystkimi i wszystkim, a jako pierwszy stracił nad sobą kontrolę i zaprezentował z najgorszej strony, by potem dalej odgrywać ojca grupy, za co Sakuya słusznie rzucił mu pogardliwe spojrzenie. W czym jasne, poszedł żreć te ciasteczka na dach, próbował uniknąć z nią konfrontacji, ale mnie zniechęciło nie samo wydarzenie, ale jego zachowanie już po fakcie. A potem jeszcze to, że znowu – bez zgody MC – już po wydarzeniach na froncie, po prostu zdecydował za nią, że dziewczyna musi o wszystkim zapomnieć, bo tak będzie lepiej. Trudno więc mi było po tym zobaczyć w jego kreacji już cokolwiek atrakcyjnego. Szczerze? Myślę, że z niego byłaby w takim wypadku po prostu lepsza postać poboczna, bo ciężaru bycia jednym z love interest po prostu nie udźwignął. A tak, póki bytował sobie na drugim planie, to nawet darzyłam go sympatią, gdy pojawiał się w opowieściach innych panów i wnosił trochę humoru.
(Czy też mieliście wrażenie, że Mikoto i Sakuya skradli trochę całe show? Zwłaszcza ten ostatni, który zresztą, aby chyba jeszcze bardziej wetrzeć nam sól w rany, spotkał swój kanoniczny koniec?).