Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
Ścieżka, która ma dla wielu opinie jednej z najgorszych całej grze, ale ja się przy niej podejrzanie dobrze bawiłam. Głównie dlatego, że lubię, dla odświeżenia, zobaczyć w akcji prawdziwych antagonistów. A Ron właśnie do takich należy. I nie mówimy o typie, który po chwili zmieni się w księcia z bajki pod wpływem siły miłości i zaangażowania MC. Nope, ten zimny drań był wyrachowanym mordercą, kłamcą i socjopatą. Na dodatek doskonale o tym wiedział. Był więc trochę jak taki Yang, który podbił serca wielu fanów, właśnie za to samo – że pozostawał wierny takiej kontrowersyjnej kreacji postaci. Z czym nawet Yangowi udawało się czasami być OFC, kiedy na przykład kupował MC maskotki czy przepraszał ją, gdy się fochowała… Nasz Ronny boy takich momentów słabości nie ma. Dla niego liczy się tylko jego własna przyjemność, zabawa i zabicie czymś czasu. Jeśli zaś cel trzeba osiągnąć po trupach, to przecież tylko lepiej, bo traktował przemoc jako super rozrywkę.
No to której z naszych pań przypada w udziale taki rodzynek? Ano, na jej własne nieszczęście, Nanami. Dziewczyna decyduje się być z nim w parze, podczas poszukiwania zdrajcy, bo nie chce tego ciężaru zrzucać na innych. Ron jest leniwy, wiecznie śpi (nawet na zebraniach), nie potrafi zapamiętać niczyjego imienia i ciągle się ironicznie uśmiecha. Działał więc reszcie załogantów Norna na nerwy. W czym bodaj jedynie Otomaru uważał, że nie wyczuwa od niego złych intencji, co tylko oznaczało, że powinien popracować nad swoimi mocami espera…
Czemu jednak tak postępował? Aby nie ujawnić się niepotrzebnie i właśnie zniechęcać pozostałych do interakcji, bo tak naprawdę Ron od początku był na statku z polecenia Natsuhiko. Jego zadaniem było wykrycie piro – i hydromanty oraz porwanie Mikoto. Gdy zaś nic mu się z tego nie udało, to zawsze mógł pomóc w wymordowaniu esperów, bo dla rebeliantów powstrzymanie Resetu było ważniejsze niż jakieś tam moralne rozterki. A czemu ciągle spał i odczuwał zmęczenie? Przede wszystkim znajdował się pod wpływem systemów ochronnych Norna, które wykrywały, że facet nie ma żadnych mocy, więc otępiały jego zmysły jako naturalnego intruza. Warto też zauważyć, że Rona męczyło używanie ulepszeń, jakie Natsuhiko wmontował w jego ciało – o czym więcej za chwilę.
Dlatego Ron trzyma się na uboczu, ale też Nanami go trochę bawi. Dziewczyna często mu grozi czy wymachuje swoim kunaiem, ale tak naprawdę nie jest w stanie mu nic zrobić. Facet widzi też, że nastolatka ma jakąś skomplikowaną przeszłość z Akito, o której żadne z nich nie chce opowiadać, a mimo to nie raz, nie dwa, jest z powodu słów chłopaka bardzo przygnębiona. Wreszcie jego prawdziwe zainteresowanie wzbudza ostrzeżenie, że Nanami mogłaby mu odebrać coś cennego, dzięki swoim mocom, nawet jeśli nie byłaby w stanie pokonać go w walce. Dla Rona staje się to wręcz jak wyzwanie, aby odkrył, jakoż to ciekawą zdolność skrywa nastolatka. (I co niby wartościowego mogłaby mu zabrać, bo w swojej zblazowanej egzystencji nie bał się nawet śmierci). Szczególnie w momencie, gdy MC stała się wobec niego aż tak podejrzliwa. (Nanami wyczuwała od Rona też ten sam morderczy vibe, który bił od jej ziomków, bo pochodziła z klanu shinobi). A że jak twierdził – nie potrafił rozmawiać z kobietami – to postanowił poznać prawdę na swój własny, unikalny sposób.
Podczas wspólnych zakupów w mieście na Nanami wpada jakiś przechodzień i coś na nią wylewa. Tą osobą jest, oczywiście, Setsu. Dziewczyna orientuje się, że została otruta, ale nie jest w stanie już nic z tym zrobić, bo traci przytomność. Ostatkiem sił próbuje jednak uciec. Nie tylko od potencjalnego sprawcy, ale też dochodzi do wniosku, że chce zwiać z Norna. Że ma dość rozkazów i najchętniej rzuciłaby wszystko w cholera. Po jakimś czasie budzi się jednak w dziwnej, odludnej chatce, w samej bieliźnie, gdzie towarzyszy jej tylko Ron. (Czy muszę mówić, że zabił poprzedniego mieszkańca?). Bohaterowie następnie trochę rozmawiają o moralności, życiu i śmierci, dobrze i złu. Nanami dalej bowiem twardo trzyma się swojego kodeksu, który dla Rona nie ma żadnego znaczenia, bo profesja zabójcy wyprała go z jakichkolwiek ludzkich odruchów. (I chyba miał zerowe przystosowanie społeczne, bo np. w ramach napoju na poczęstunek przyniósł MC sake…).
Gdy dziewczyna próbuje uciec, to po prostu przyszpila ją do łóżka, nazywa uroczą i całuje, co tak naprawdę miało być sposobem, aby sprowokować MC do użycia mocy. Zgodnie jednak ze swoim postanowieniem, Nanami nie robi tego nawet w sytuacji zagrożenia, co Ron komentuje jako bezsensowne. Dla niego zdolności esperów były jak pistolety czy inne narzędzia. Same w sobie nie prowadziły do dobra czy zła, bo znaczenie miało tylko ich użycie. Pozwala jednak Nanami wreszcie wymknąć, a ta nawet go uderzyła i strąciła mu okulary. Potem jednak, chyba już ze zwykłej bezsilności i strachu, po prostu się rozpłakała, więc ku mojemu zdziwieniu Ron otarł jej łzy, wciągnął znowu do łóżka i… tak sobie zasnęli. Poważnie, jaka niby kobieta pozwoliłaby się po czymś takim dotknąć podobnemu creepowi? A może bała się zareagować gwałtowniej?
Kiedy jednak wracają na statek, MC nie żywi już wobec Rona żadnej urazy, chociaż wie doskonale, że dopuścił się mordu, że ją porwał i że stanowi zagrożenie. Chwyta go nawet za rękę, by szli wspólnie, bo mężczyzna twierdzi, że łatwo się gubi w tłumie. No dobra… czas na kolejną umysłową gimnastykę. Dlaczego się na to zgodziła poza faktem, że scenarzyści musieli jakoś popchnąć romans? Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to osobowość Nanami, która całe życie była ofiarą. Wiemy z innych ścieżek, że ojciec stosował wobec niej przemoc i w swojej głowie to znormalizowała. Dlatego pozwalała się też wyzywać Akito – uważała po prostu, że na to zasługuje. Może więc z tego samego powodu, tak szybko zapomniała Ronowi, że dopuścił się wobec niej czegoś obrzydliwego? Co nie znaczy, że uważam to za zdrowe. Po prostu próbuję zrozumieć zachowanie postaci.
Moją teorię potwierdzałby fakt, że w kolejnej rozmowie Ron sam zauważa, iż Nanami musiała się w życiu spotkać z okrutnym traktowaniem. To dlatego jest trochę jak zwierzątko, które ciągle szczerzy zęby, ale boi się zaatakować. Na dodatek nie musiał już przed nią ukrywać swojej prawdziwej natury, bo doskonale się na nim poznała… i nic z tym nie robiła. (Ba! Jak dowiadujemy się z fandisku nawet trochę się z jej sytuacją identyfikował, bo za młodu też bezsprzecznie wykonywał rozkazy). A skoro wszyscy pozostali uznali, że Nanami jako jedyna osoba na statku dogaduje się jakoś z Ronem, to zaczęli się nią wysługiwać i posyłać ją do mężczyzny z każdą pierdołą, którą sami nie chcieli się zająć, aby nie mieć z nim do czynienia. Z tego powodu, pewnego dnia, Nanami musi nawet zbudzić Rona na posiłek, a ten po prostu wciąga ją do swojego łóżka i zmusza, by tak z nim chwile poleżała. Mówi jej również wtedy, że nosi okulary, bo tak kazał mu przyjaciel. (Jak można się domyślić – Natsuhiko). Ten sam człowiek zrobił dla niego sztuczne oko, bo tak naprawdę Ron jest prawie ślepy i właśnie dlatego nie może zapamiętać niczyjego imienia. Ledwo widzi twarze. By jednak dostać drugie oko, musi najpierw wypełnić kontrakt, co Nanami uważa za okrutne. W końcu prawdziwy przyjaciel nie stosowałby podobnego szantażu. Odbywają jednak wówczas pierwszą, normalną rozmowę, a Ron nawet jest z nią w miarę szczery. (Aktualizacja: A przynajmniej tak mi się wydawało, ale w fandisku jednak wyszło na to, że jasne, ledwo widział twarze, ale miał wyrąbane na zapamiętywanie imion, bo i tak widział w esperach chodzące trupy, więc nie zamierzał się kłopotać. Zresztą, on ogólnie miał wylane na wszystko. Nawet poleceń i monologów Natsuhiko nie chciało mu się słychać. Z kolei imię naszej MC zapamiętał tylko dlatego, bo 1) znał je z akt oraz 2) Koharu go przekonała, żeby spróbował sprawić tym przyjemność partnerce i sprawdził, jak nastolatka na to zareaguje…).
Niestety, niedługo potem, Nanami potwierdza, że Ron to zdrajca, bo próbuje uprowadzić Mikoto. W zamian za to, by tego nie robił, obiecuje użyczać mu odtąd swojej mocy na zawołanie. Dlatego wymazuje wspomnienia przyjaciółki i godzi się być narzędziem. Nie zmienia to jednak faktu, że jest już wtedy w jego sidłach, bo tak samo go nienawidzi, gardzi nim, brzydzi się… co wspomina jego ciepło i jednak szuka towarzystwa. Zdradza mu także słabości swojej mocy, co on sam komentuje jako głupie, bo przecież mogłaby się wówczas przed nim obronić, ale dalej uparcie odmawiała krzywdzenia innych. (Cóż, skrzywdziłaś Mikoto, ale widać Rona nie chciałaś, bo tkwiłaś już po uszy w emocjonalnym szambie… heh… Nie potrafię jednak być na moją dziewczynkę złą). Zresztą Nanami naiwnie motywuje to tym, że chce przekonać Rona do oddania się w ręce władz. Co pokazuje, jakim strasznym dzieckiem jeszcze w rzeczywistości była.
O dziwo, w sekwencji zbiorowego snu, która powtarza się we wszystkich ścieżkach, Ron jest trochę podirytowany, gdy zauważa, że Nanami nie broni się przed Akito. Znowu pozwala mu się wyzywać i po prostu przyjmuje na siebie cały jego gniew… dlatego strzela do iluzji, aby ją zniszczyć. Niedługo potem parka uwalnia się spod wpływu snu, a co zatem idzie, mocy Itsukiego i Ron po raz kolejny przekonuje Nanami, że powinna go zgładzić. Był wrogiem Świata, jej samej i wszystkich esperów, ale dziewczyna odmawia. Zamiast tego znowu prosi Rona, by się opamiętał. Zmienił swoje postępowanie… co kończy się namiętnymi pocałunkami. I chyba dobrze dla dziewczyny, że Ron odebrał nagle rozkaz od Natsuhiko, bo facet po prostu, by ją wtedy bez skrupułów wykorzystał. Tak bardzo była w niego wpatrzona, że robiła bez sprzeciwu wszystko, co jej kazał. (A że już wówczas chodziło mu po głowie to, by przetestować jej postanowienie i zmusić do użycia mocy, to nawet było mu to wszystko na rękę. Ostatecznie, gdyby Nanami miała go nawet znienawidzić albo miałby się stać dla niej nowym źródłem poczucia winy, to liczył na to, że będzie miał na nią większy wpływ niż Akito).
Niedługo potem Natsuhiko atakuje Norna i Ron wraca do sojuszników. W złym zakończeniu dziewczyna prosi ukochanego, by zabrał ją ze sobą, co jest chyba najbardziej dołującym finałem w całej grze. I nie najlepiej świadczy to o Natsuhiko, który się na to zgodził, ale jak wiemy, on w swojej misji był absolutnie fanatyczny, dlatego dał się przekonać, że Nanami jest nieszkodliwa, a nawet przydatna. Jak? Ron kazał MC pocałować kumpla, a ta poważnie była gotowa to zrobić. Dlatego ostatecznie mogła polecieć z nimi. Innymi słowy, Ron zamienia odtąd nastolatkę w swoją zabawkę. Wykorzystuje jej umiejętności do pozbywania wspomnień innych, wyprowadza jak zwierzątko z zamkniętymi oczami i nawet oznajmia, że jak mu się niedługo znudzi, to się jej pozbędzie. Nanami ciągle jednak błaga go, by tego nie robił, a pozostanie posłuszna. Widać zatem jak bardzo on nie potrafił się zmienić oraz jakiemu straszliwemu praniu mózgu została poddana nasza MC. Co zaczęło się prawdopodobnie jeszcze w jej klanie. Bo to przecież tam wyszkolono ją na użyteczne narzędzie.
Czy w takim wypadku dla tej dziwacznej pary w ogóle możliwe jest dobre zakończenie? Tak, ale droga, która do tego prowadzi, jest bardzo kręta i nietypowa. Dzieciaki docierają jakoś, na zepsutym Nornie, do wyspy naukowców i poznają prawdę o Resecie. Ron pojawia się na miejscu i jakimś cudem kradnie moc sterowania ogniem od Koharu… (Gra nam tego zasadniczo nigdy nie wyjaśnia, dopiero w fandisku dowiadujemy się, że Setsu przejął komunikaty nadawane alfabetem morsa i wykradł odpowiednie dane od wyspiarzy. Stąd panowie mieli instrukcje jak to zrobić. A chociaż Ron nie był esperem, to jego tężyzna fizyczna pozwoliła mu przetrwać proces adaptacji, który dla normalnego człowieka zakończyłby się śmiercią). W każdym razie, zobaczywszy Nanami, po raz kolejny mówi jej, że dziewczyna powinna już wiedzieć, jak ochronić przyjaciółkę. Nie ma nic złego w tym, by używać swojej siły przeciwko złym ludziom. Niedługo potem jednak znowu znika i spotyka się z gniewem Natsuhiko. W końcu miał zabić Mikoto, zrobić cokolwiek, co obejmował ich kontrakt, a tymczasem Aion miała się świetnie, Reset dalej był możliwy i wszyscy esperzy dychali.
Rebelianci znowu więc pojawiają się na wyspie, ale tym razem już w konkretnym celu. Ron używa mocy skradzionej od Koharu, aby sfajczyć Aion. Nie było to dokładnie to, czego Natsuhiko od niego chciał, ale wystarczyło, by pokrzyżować plany naukowców. Dodatkowo wyrywa sobie sztuczne oko, bo skoro nie wypełnił zadania, to oddał otrzymaną wcześniej zapłatę. Wreszcie odchodzi, by spotkać się z Nanami na pustyni. Dziewczyna tym razem już wie, co musi zrobić. Ron nigdy się nie zmieni, jeśli mu w tym nie pomoże… Ba! Grozi, że użyje mocy ognia, by wymordować wszystkich. Dlatego musi go powstrzymać, bo inaczej nigdy jej nie wybierze. A jak? Absolutnie nie siłą miłości, ale niszcząc jego wszystkie wspomnienia. Aby przestał być osobą, jaką się przez lata stał. Absolutnym potworem. Czego miał świadomość, bo prosił, by od niego uciekła, gdyby coś się w ich planie nie udało. Dlatego MC wymazuje wszystko o człowieku, o którym w zasadzie nic nie wiedziała, a którego twierdziła, że kocha. Ani gdzie się urodził. Ani wychował. Ani czy faktycznie się tak nazywał. Kim był i skąd się wzięło to jego okrucieństwo? Nanami obiecuje jednak, całując mężczyznę na pożegnanie, że zakocha się w nim ponownie.
W epilogu dowiadujemy się zatem, że faktycznie Nanami została z Ronem. Mieszkają wspólnie w jakiejś chatce i w sumie są szczęśliwi. W tym sensie, że facet jest w zasadzie „czystą kartą” i bez słowa sprzeciwu przyjmuje to, że dziewczyna jest jego partnerką. Przyjaciele ich odwiedzają z troski, choć sytuacja jest skomplikowana. Jakby nie było, to Ron chciał ich wszystkich zabić. Dlatego parka jest nieoficjalnie wciąż obserwowana przez naukowców. Może i „aktualna wersja” Rona nie stanowiła zagrożenia, ale ta poprzednia przyprawiała wszystkich o dreszczy. Czy jednak istniała 100% pewność, że niczego sobie nie przypomni? Czy Nanami była przy nim bezpieczna? Cokolwiek by sobie jednak na ten temat nie myśleli, dla MC nie miało to żadnego znaczenia. Planowała odwiedzić z Ronem Natsuhiko, bo jej ukochany tracił wzrok. A co sobie inni myśleli o tej relacji, było jej zupełnie obojętne.
I teraz przechodząc do jakiejś konkluzji, to nie była dla mnie prosta ścieżka, ale chyba nie miała taka być w założeniu twórców… Ron to potwór, ale poznawanie tej historii bardzo mnie wciągnęło. Chyba głównie dlatego, jak mnie to wszystko szokowało? Wiecie, to że on faktycznie nie miał żadnych skrupułów? Od początku do końca jawnie mówił o tym, że Nanami nic dla niego nie znaczy, a ona popadała w coraz większą obsesję. Nawet Natsuhiko – niby jego kumpel – uważał Rona za niebezpiecznego mordercę i dziwaka. Tymczasem ta biedna dziewuszka została mu dosłownie sprezentowana na tacy. A gdybym znowu miała odwołać się do porównania z Yangiem, to w przypadku Nanami, podobnie jak z Lilii, też doszło z jej strony do jakiegoś załamania psychicznego. Obie dziewczyny w pewnym stopniu zatraciły swój światopogląd i padły ofiarą syndromu sztokholmskiego. Z tą tylko różnicą, że tutaj scenarzyści uznali, że taki romans nie miałby racji bytu i Ron, dosłownie, musi „zniknąć”, gdy tymczasem Yang, jakby się tak zastanowić, żadnej transformacji nie przechodzi. Lilii ma więc, ku naszej przyjemności, po prostu nie równo pod sufitem.
Pokrętna, niepokojąca, ale też trudna do przewidzenia ścieżka. Myślałam, że Ron mnie w ogóle nie zainteresuje, bo nie podobał mi się projekt jego postaci, ale mimowolnie chciałam się szybko dowiedzieć, jak to wszystko się skończy. Jeśli jednak miałabym obiektywnie wybrać najlepszego partnera dla mojej shinobi księżniczki, to zdecydowanie byłby to Otomaru albo Akito. Przede wszystkim dlatego, że u ich boku naprawdę mogła być szczęśliwa, a tutaj zgarnęła tylko z fabularnego stołu jakieś okruchy…