Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
Chyba jedna z najdziwniejszych ścieżek, jakie przechodziłam w grach otome, bo cała obracała się wokół poczucia winy, co nie jest zbyt zdrowym fundamentem do budowania relacji. Z drugiej strony lubię motyw „zakazanej miłości” – czy to w wyniku różnic klasowych, czy też innych przyczyn, więc robiłam sobie spore nadzieje. W końcu takie romanse, gdzie bohaterowie czują do siebie coś już we wstępie, wychodzą potem bardziej wiarygodnie. Nie potrzebne są żadne podwaliny, jednak z przykrością zauważam, że tym razem wyszło to scenarzystom tak se…
Ale skupmy się na konkretach! W odróżnieniu od reszty załogi Mikoto i Sakuya znali się od dziecka. Oboje pochodzili z wpływowych rodów, zostali esperami w młodym wieku i byli przyjaciółmi. W zasadzie to Mikoto opiekowała się w pewnym sensie Sakuyą, bo chłopak był bardzo chorowity, nikt go nie odwiedzał i cierpiał straszliwie z powodu astmy i samotności. Kiedy jednak udali się na swoją misję od Światowego Rządu, już jako młodzi dorośli, ich relacje są bardzo dziwne i napięte. Praktycznie ze sobą nie rozmawiają. Chyba że w otoczeniu innych. A nawet wtedy okazują sobie jedynie suche uprzejmości.
Dlaczego? Z powodu obietnicy złożonej dawno temu. Jeszcze za dzieciaka. Kiedy bowiem Sakuya obudził w sobie moce espera, okazało się, że może widzieć przyszłość, a wtedy dowiedział się, że gdy kogoś pokocha… to zginie w obronie swojej miłości. Podekscytowany tym faktem chłopak, nie przewidując konsekwencji, podzielił się swoją wizją z przyjaciółką. Tak naprawdę już wtedy był w niej zadurzony i chciał w ten sposób przekazać Mikoto, że w końcu będzie mógł być dla niej użyteczny. Ale nasza MC wpadła w panikę, rozpłakała się, wymusiła na Sakuyi obietnice, że ten nigdy i nikogo nie pokocha, a dzięki temu uniknie straszliwego losu. Co więcej, zaczęła się od niego dystansować, bo uznała, że tylko tak będzie mogła złagodzić jego ból i zmniejszyć ryzyko. Co miało być aktem łaski, ale Sakuya coraz bardziej gardził i był zmęczony okazywaną mu litością.
Mimo to, już na statku, kiedy Kakeru sugeruje swój plan chodzenia w parach, by zwiększyć szansę na znalezienie zdrajcy, Mikoto i Sakuya postanawiają pracować razem. Stąd pewnego dnia, po obiedzie, przyjaciele idą razem na dach, aby zbadać ślady po ostatnim ataku Natsuhiko. Chłopak próbuje zagaić rozmowę i nawiązuje do sytuacji z przeszłości, ale MC upiera się, że niczego nie pamięta, że to było dawno i by w ogóle skupił się na zadaniu, a nie na pierdołach. Czyli, tradycyjnie, przybiera swoją maskę tsundere księżniczki. W pewnym momencie, zaciekawiona wyrwą w ścianie, Mikoto podchodzi bliżej murów, ale wtedy Sakuya gwałtownie ją odciąga. To wprowadza już dziewczynę w szał, bo nie potrzebuje takiej ochrony i nie chce, by ktokolwiek ją dotykał, za co chłopak przeprasza i twierdzi, że pamięta o ich obietnicy… Ale dosłownie chwile później zrobi to samo, gdy pojawi się Itsuki i będzie namawiał MC, by została jego partnerką i olała Sakuyę. Zszokowana Mikoto, słysząc od przyjaciela z dzieciństwa groźbę, że ten „nikomu jej nie odda”, znowu go odpycha i ucieka, bo jest tym wszystkim wstrząśnięta i zdezorientowana. (Btw. Z fandisku dowiadujemy się, że to nie tak, iż Sakuya po prostu chciał Mikoto obłapiać czy nie traktował ją poważnie. Po prostu miał wizje, że jeśli dziewczyna zbliży się do murów, to coś złego się jej stanie, a Itsukiego… najzwyczajniej nie cierpiał).
Po tych wydarzeniach MC dołącza do Koharu i Nanami na wspólne girls party, a Sakuya komentuje to z radością, bo cieszy go, że Mikoto ma wreszcie przyjaciółki. Niestety ich spotkanie kończy się tragicznie, bo dziewczyna traci przytomność. Mikoto budzi się dopiero po jakimś czasie i widzi Sakuyę u swojego boku. Dowiaduje się wówczas, że przyczyną omdlenia mogło być zatrucie pokarmowe, ale MC nie bierze tego jeszcze wówczas na poważnie. W końcu wypadki się zdarzają, chociaż z drugiej strony pamięta o obecności zdrajcy. Całkiem więc możliwe, że ktoś na statku jej zagrażał. W międzyczasie, w ramach kary, Sakuya zabiera też Mikoto cukierki, które dostała od dziewczyn i zrzuca je ze szczytu dachu. Dlaczego? Bo znowu miał wizję, a czasem pozbycie się jednego elementu, czy jego modyfikacja, mogą sprawić, że losy potoczą się inaczej niż ujrzał dzięki mocy. Stąd właśnie decyzja o wywaleniu słodyczy. (A mnie irytowało, czemu on po prostu nie mógł jej o tym powiedzieć?).
Ale to nie koniec ich kłopotów. Gdy parka patroluje trzecie piętro, do ich uszu dochodzi odgłos wystrzału i wtedy orientują się, że spada na nich drzewo. W ostatniej chwili Sakuyi udaje się ochronić Mikoto, ale przypłaca to zranieniem, czego dziewczyna nie może sobie wybaczyć. Widząc go zalanego krwią, nie potrafi tego dłużej znieść i ucieka, a to sprawia, że jakiś tajemniczy mężczyzna daje jej w łeb, wiązuje i ukrywa gdzieś w ciemności, co dla MC jest absolutnie przerażające. Wreszcie pozwala sobie na płacz, wspominanie przeszłości i strach. Od dalszego cierpienia uwalnia ją jednak Sakuya, który odnalazł dziewczynę dzięki swoim mocom. A przynajmniej tak twierdzi potem, przesłuchiwany przez grupę. Zwłaszcza że nie ulega już dużej wątpliwościom, iż ktoś celowo chce się pozbyć dziewczyny, bo jej moc tworzenia barier jest w stanie ochronić cały statek.
Btw. Pewnie bije to z tego tekstu, ale nie jestem entuzjastą tej ścieżki. Za to absolutne brawa należą się Koharu, bo dla mnie była po prostu największym promyczkiem w każdej scenie. Byłam zachwycona jak ta niepozorna dziewczyna, samym wzrokiem, gromiła Kakeru i sprowadzała go do parteru, ilekroć ten nie był pomocny dla jej przyjaciółki. To akurat było czyste złoto. Niby Nanami robiła to samo wobec Otomaru, ale – powiedzmy sobie szczerze – Kakeru wydawał się trudniejszym przeciwnikiem od wiecznie uśmiechniętego telepaty. Wróćmy jednak do naszego streszczenia!
Aby urwać wzajemne oskarżanie się, Itsuki sugeruje, że to „siła miłości” pozwoliła Sakuyi odnaleźć bohaterkę i na pewno nie jest on zamieszany w żaden spisek. Niedługo potem zaś dostajemy tradycyjny rozdział, w którym Itsuki zamyka wszystkich w zbiorowym śnie i mają oni różne wizje. Np. Mikoto myśli, że jest Kopciuszkiem i ma znaleźć pantofelek, kiedy jednak trafia na Sakuyę, w roli księcia, chłopak jest przekonany, że to tylko jego marzenie senne i próbuje pocałować ukochaną… Przerażona MC znowu mu ucieka, bo nie chce być przyczyną jego śmierci, nie chce pozwolić mu się kochać, ale kiedy wpada w ramiona Itsukiego, udającego Sakuyę i przekonującego ją, że to tylko sen i może być szczera ze swoimi emocjami, wyznaje wreszcie, że kocha srebrnowłosego chłopaka.
Tyle że prawdziwy Sakuya widzi to inaczej. Nie wie, że Itsuki go tylko udawał i myśli, że przyjaciółka zdradziła go „z tym palantem”. Jest więc bardzo wzburzony. Co jest o tyle zabawne, że on się zasadniczo sfochował o to, co wydarzyło się w… marzeniach? Fantazjach? Przecież, nie miał pewności, że Mikoto, tak samo jak on, domyśliła się, że to zbiorowa wizja. (W czym i tak dziwi mnie, że nawet z tą świadomością i wiedząc, że Itsuki go obserwuje, próbował w swoim śnie zabawić się z Mikoto… ktoś tutaj lubi podglądanie, hm?). A nawet gdyby Mikoto wiedziała, że Itsuki sobie tylko z nimi pogrywa i faktycznie marzyła o jakimś gościu, to na wszystkich bogów, Sakuya, to nie jest zdrada. Nie jesteście nawet w związku 😛 To jest trochę tak, jakby obrazić się, że ktoś wzdycha do cyfrowych bishów, chociaż ma partnera. Zdrowy dorosły potrafi postawić granicę między fantazją a rzeczywistością i nie czuć się wobec niej gorszy…
…a jak zareaguje nastolatek? Na następny dzień Sakuya odgrywa się więc nieco na ukochanej, zmuszając ją, by zmieniła mu bandaże zamiast Toyi, bo jego rany były przecież jej odpowiedzialnością. Wkrótce też nie wytrzymuje tej bliskości, rzuca się na Mikoto, rozrywa jej ubranie i zaczyna płakać. Sakuya nigdy nie bał się bowiem perspektywy śmierci. Ma jednak już dość tego stanu zawieszenia i faktu, że nie może po prostu zrealizować swojego największego pragnienia, bo MC zawsze do odtrąci. Niby po to, żeby go chronić. (W fandisku zaś, na obronę Sakuyi w tej scence, dostajemy sprostowanie, że on chciał, by dziewczyna go potem znienawidziła… Może wtedy łatwiej byłoby im się nawzajem unikać. No, spoko, dude, a co jakbyś ją nabawił traumy i np. nie potrafiłaby odtąd zaufać żadnemu facetowi? ).
Co ciekawe z tego impasu wyrwą ich o dziwo osoby postronne. Mikoto znowu ma „zbiorowy sen” i tym razem przyjaciele postanawiają z nią szczerze pogadać. A czemu wybrali taką formę? Aby nikt ich nie podsłuchiwał. Heishi porusza temat przyszłości Sakuyi i pyta Mikoto, czy ten los się nie zmieni, dopóki Sakuya nie zakocha się w nikim? MC nie potrafi odpowiedzieć, bo nie jest pewna. To on złożył obietnicę, więc najwidoczniej tak rozumiał wizję, ale całkiem możliwe, że nie przemyślał wszystkiego, bo chciał po prostu ją wówczas pocieszyć. Mikoto zaczyna rozumieć, że to ona jest przyczyną cierpienia i nieszczęścia swojego najbliższego przyjaciela. A wówczas ekipa deklaruje, że muszą opracować wspólny plan uratowania Sakuyi i MC nie musi dłużej udawać, że nie potrzebuje ich pomocy. Jasne, była bardzo dumną osobą, ale tym razem sama widziała, że sytuacja ją przerasta.
Po tym wszystkim MC jest pełna nadziei. Pędzi na spotkanie z Sakuyą, na dachu, gdzie ten przebywał, by oczyścić myśli po swoim wcześniejszym, „niegodnym” zachowaniu, ale Mikoto ma to gdzieś. Nie chce przeprosin. Łapie go za rękę, przytula i wyznaje własne uczucia. Że najbardziej na świecie zależy jej na tym, by znaleźli razem sposób, aby Sakuya żył. Nie potrzebuje jego ofiary, ale chce znaleźć radość u jego boku. I tą właśnie scenę nazwałabym wątkiem kulminacyjnym całej ścieżki, bo potem jest aż przerażająco „sucho”. Przyjaciele znowu spotykają się w snach, Sakuya pozwala panom i Mikoto zobaczyć wizję swojej śmierci (z czego wykluczają Nanami i Koharu, bo to byłoby dla nich zbyt drastyczne… Taaa…), a potem wspólnie odkrywają, że w tle było słychać wystrzał. Oznacza to zatem, że przyczyną śmierci Sakuyi może być broń palna, dlatego należy jej unikać za wszelką cenę. No fajnie, to ja mam takie same wnioski i bez burzy mózgów ze znajomymi.
Bohaterowie wreszcie docierają do celu swojej wyprawy. Tam Aion tłumaczy im tradycyjnie prawdziwe założenie misji, genezę mocy esperów, a także prosi o podjęcie decyzji, czy chcą dokonać resetu, czy nie. Dla Mikoto sprawa jest w sumie od początku jasna. Zresetowanie świata oznacza, że ludzkość straci dostęp do obecnej technologii, czyli broni palnej, a to właśnie mogło ocalić jej ukochanego. Niestety wszystko się komplikuje, kiedy na scenie pojawia się Natsuhiko i próbuje zabić esperów. Dlaczego? Bo nie zgadzał się w ideą resetu i wolał nawet poświęcić nastolatków, niż pozwolić by ten przeklęty – w jego oczach – cykl się powtórzył. Facet strzela zatem do dzieciaków, Mikoto osłania ich swoimi barierami, a Sakuya podpowiada jej, aby poczekała, bo jak fanatykowi skończy się magazynek, to będą mogli kontratakować. I tak właśnie się dzieje. Tworząc malutką barierę w lufie, a potem nagle ją powiększając, Mikoto rozwala pistolet i rani Natsuhiko na tyle, że ten pada na ziemię. Może więc tylko bezradnie wołać do Rona o pomoc i domagać się, by ten w jego imieniu pozabijał dzieciaki, tyle że tym razem jego kumpel ma go gdzieś, bo dogadał się jakoś zakulisowo z Itsukim, a poza tym zobaczył przyszłość przez specjalne drzwi w bazie Aion i wie, że przegrali. To dlatego zsyła na Natsuhiko sen i w sumie więzi go w świecie, gdzie ten osiągnął dokładnie, to co chciał. Aż nietypowo miły gest z jego strony…
Summa summarum dochodzi do resetu, świat znowu jest bezpieczny, ale bardziej zacofany, a Sakuya i Mikoto mogą zacząć snuć plany o wspólnej przyszłości. Z czego najbardziej kusząca wydawała im się po prostu możliwość swobodnego podróżowania, bo chcieli jeszcze wiele zobaczyć. Co zaś się tyczy pozostałych, to także odzyskali wolność, nie byli nikomu potrzebni i mogli zasadniczo robić, co chcieli. No to zaczynają od tego, co najważniejsze do nastolatków, w których buzują hormony! Zaraz po scenie z wyznaniem w kościele, Sakuya zaprasza Mikoto do swojego pokoju, aby spędzili razem noc. Bo jakby nie patrzeć, to chyba czuł, że dość się już naczekał…
W tragicznym zakończeniu Mikoto nie udaje się ochronić Sakuyi i zostaje on postrzelony. (Chociaż nie bardzo wiemy w jakich okolicznościach, bo dostajemy scenką trochę po ryju, bez żadnego wprowadzenie czy kontekstu – dopiero z fandisku domyślam się, że załatwił go Natsuhiko). Umierając, chłopak wspomina jeszcze swoje dzieciństwo z Mikoto, czas spędzony na statku i plany, jakie mieli, a których nigdy już nie zrealizują. Sakuya jest jednak, pomimo wszystkiego, szczęśliwy. Ocalił Mikoto tak, jak zawsze chciał. W czym przyznaję, że wykazał się niebywale szlachetną postawą, bo wiedział, że dziewczyna kiedyś przepracuje żałobę, przestanie płakać, czas wyleczy rany i może nawet znajdzie nową miłość… ale to mu nie przeszkadzało, bo wolał, żeby po prostu miała wokół siebie przyjaciół, wsparcie i by odzyskała radość z życia. Nawet kosztem zapomnienia o nim. Co chyba scenarzystom było na rękę, bo tak nam reklamowali Itsukiego w tej ścieżce, że dosłownie Sakuya musiał walczyć o przetrwanie w jego cieniu…
Co gorsza, nie był też w stanie wygrać na kreacje postaci i czas antenowy z Mikoto! W jakim sensie? Ano takim, że gdyby pozbawić go jego miłości do naszej tsundere księżniczki… to nie zostawało już nic. Jasne, był spokojny i trochę słabowity. Ale gdzie jest jego prawdziwy charakter? Gdzie jakieś pasje? Hobby? Silne opinie? Nada, Zero, Null. Ba! Nawet to całe gadanie Koharu i Nanami, że on „przy innych zachowuje się inaczej”, okazało się tylko pustą obietnicą, bo nigdy tego nie doświadczyliśmy. Ja naprawdę chętnie poznałabym Sakuyę z innej strony niż tylko ślicznego chłopca, który wzdycha do nieosiągalnej koleżanki. W końcu jego moce też były ciekawe. A co z zainteresowaniem zagadkami? Dlaczego w całym tym roucie zadał tylko jedną? (Nie licząc tej z prologu?). Dlaczego nie wrócono do wątku jego słabego zdrowia? Myślałam, że skoro chłopak ma tak zaawansowaną astmę, to właśnie w jego przypadku zobaczymy słynną scenę z opiekowaniem się chorym, ale nawet ten kawałek tortu przypadł w udziale Kakeru… Heh…
Nie to żeby jakoś specjalnie zależało mi na tym wyświechtanym motywie – po prostu chciałam podać go jako przykład. Mogę zresztą podać następny. Prawie wszyscy na statku są uwikłani w jakeś dodatkowe relacje np. Otomaru, Nanami i Itsuki grają razem w karty, a Senri unika dręczenia przez Kakeru i Akito… A Sakuya? No właśnie. On nawet nie wchodził zbytnio z innymi postaciami w interakcje. (Dopiero w fandisku pokazano, że jednak się z kimś kumplował… ale poważnie, musiałam czekać aż na dodatek?). Zupełnie jakby nie był częścią ich ekipy. W czym, na jego obronę, dodam jednak tyle, że w innych ścieżkach, np. Itsukiego, gdzie robi bardziej za opiekuna czy figurę brata, wypada znacznie lepiej…
Widzę też w tym wszystkim sporą niekonsekwencję. Dla przykładu absolutnie nie rozumiałam, dlaczego Mikoto wbiła sobie do głowy, że póki Sakuya nie wyzna jej miłości, to wszystko będzie okej? Przecież nic w wizji nie wskazywało na taki warunek, a on ją de facto od zawsze kochał, można więc było spokojnie założyć, że klątwa się już spełniała. Innymi słowy, byli na torze do tragicznego przeznaczenia od samego początku. Stąd, gdyby MC absolutnie chciała go pozbawić możliwości nawiązania uczuciowej relacji z kimkolwiek, to pewnie musiałaby go, niczym jakiś yandere, trzymać w klatce. Inaczej, w każdej chwili, równie dobrze mógłby zarywać do Nanami czy Kakeru.
A przechodząc do podsumowania, to nie będę ukrywać, że nie trafiła do mnie ta ścieżka. Może nie jest na samym dole rankingu, bo jednak samo założenie fabularne nawet potrafiło zaciekawić, ale i tak dostałam tutaj dużo mniej, niż sobie wyobrażałam. Co więcej, nawet w uzupełniających rozdziałach w fandisku, widać, że twórcy strasznie się męczyli, bo nie wprowadzili za wiele nowego contentu. Jedyne co zostało tam sprostowane, to sposób, w jaki Sakuya dowiedział się, gdzie przetrzymywana jest Mikoto – faktycznie użył swoich mocy, które zostały na moment wzmocnione przez Aine. Niestety, to kolejna z postaci, obok Toyi, która znacznie bardziej podoba mi się jako postać poboczna. Wtedy mam nawet do niego sporo sympatii. Rola love interest okazała się jednak dla Sakuyi nietrafiona.