Uwaga: Gra Norn9 zawierała niestety wiele niedopowiedzeń. Być może z tego powodu twórcy zdecydowali się zamieścić w fandisku „Last Era” cztery rozdziały opowiedziane z perspektywy love interest. Pozwoliłam sobie więc dokonać małej aktualizacji i uzupełnić pewne fabularne luki na potrzeby recenzji. Nie będę jednak wrzucać tutaj spoilerów na temat dalszych losów bohaterów.
Senri Ichinose jest jednym z trzech bohaterów do wyboru w grupie docelowej Koharu i młodszym bratem Akito Shukuriego – chociaż nie zostaje to powiedziane wprost w tej ścieżce, ale łatwo można się tego domyślić. Na dodatek to bardzo pesymistyczny nastolatek, który ciągle chowa się w swoim pokoju i izoluje od innych ze względu na to, jak był traktowany w przeszłości. Dodatkowo, podczas gdy inni się o niego martwią, Senri uważa, że jest to zupełnie niepotrzebne – a nawet nielogiczne, ponieważ kiedy dotrą do celu, ich drogi się rozejdą i prawdopodobnie staną się wrogami, a w takim przypadku lepiej było po prostu w ogóle nie nawiązywać żadnych więzi.
Stąd początkowo, gdy już trafia na statek i poznaje resztę esperów, Koharu nie wie, co o nim myśleć. Zgodnie z ideą Kakeru, aby podzielić się na grupy po ataku, zostaje jego „partnerką”, ale to nie oznacza, że chłopak jest wobec niej bardziej życzliwy czy skory do budowania przyjaźni. Choć muszę przyznać dziewczynie, że na otwarcie tej ścieżki, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Padło z jej ust kilka sensownych spostrzeżeń, takich jak to, że metody wybrane przez Akito i Kakeru, polegające na „motywowaniu” Senriego bardziej przypominały zwykłe dręczenie. Podobnie jak to, że ktoś tak silnie straumatyzowany potrzebuje więcej czasu i cierpliwości. A tego nasza protagonistka miała pod dodatkiem, bo skoro sama zawsze czuła się niepotrzebna, to postanowiła włożyć całe serce i zaangażowanie w to, by trochę rozchmurzyć smutnego nastolatka.
A okazja do zrealizowania tego planu pojawia się szybko. Pewnego dnia Koharu wraca do swojego pokoju po skończeniu obowiązków i widzi Senriego biegnącą w jej stronę ze wszystkich sił. Chłopak wygląda na wykończonego i przerażonego, jakby ukończył maraton. Okazuje się, że Toya i Kakeru go szukają, a on po prostu nie ma energii, aby dalej znosić ich prześladowanie. Koharu postanawia więc ukryć chłopaka w swoim pokoju, żeby trochę odpoczął, ale nie zamierza nikogo z jego powodu okłamywać. Kiedy Kakeru pojawia się u jej progu, to mówi mu wprost, że tak, Senri u niej jest, ale mają mu dać spokój, bo teraz odpoczywa. (W czym dorzucę w tym miejscu małe sprostowanie: to nie tak, że panowie faktycznie wyżywali się na mniejszym i słabszym koledze. Odkąd Akito zdradził Kakeru, że Senri jest jego bratem, to chłopak naprawdę chciał jakoś rodzeństwu pomóc… a taki miał po prostu styl. Wiecie, boys being boys. Przez zabawę, siłowanie się i droczenie, Senri miał według nich wyrobić sobie kondycje i pewność siebie).
W każdym razie Koharu wybiera drogę otwartej dłoni, a nie zaciśniętej pieści. Aby przerażonego kolegę, niczym jakieś zwierzątko, nieco oswoić, postanawia przynieść mu jedzenie. Senri lubi słodycze, dlatego z pomocą Akito, dziewczyna przygotowuje dla niego przekąski z brzoskwiń i dosłownie wkupuje się jedzeniem w jego łaski. Dlatego też, zadowolona z dobrze wykonanego zadania, w pewnym momencie Koharu zasypia, wtulona w plecy Senriego, co dla nastolatka jest dziwnym, ale nie nieprzyjemnym doświadczeniem. Odkrywa bowiem wtedy, że MC jest ciepła, miła, a jej obecność… naprawdę kojąca.
Jakiś czas później Kakeru łapie przeziębienie, więc Senri ma trochę spokoju. Dalej jednak nie może ukrywać się w swoim domku, bo nie ma drzwi – chłopaki je zniszczyli w prologu, a na dodatek ktoś musi wykonać za chorującego pracę. Niezrażona niczym MC namawia Senriego, aby chociaż spróbowali podlać rośliny, ale ten, po wejściu na dach po schodach, twierdzi, że już pada z wyczerpania i nie da rady zrobić nic więcej. Tym większe jest jego zaskoczenie, gdy Koharu wcale się o to nie obraża, ani z niego nie szydzi, ale prosi go, by w takim razie sobie odpoczął, a ona zajmie się w tym czasie podlewaniem… I chyba odezwała się męska duma, bo Senri używa wówczas po raz pierwszy swoich mocy kontroli wody, podlewa całe pole, a potem zbiera litanie pochwał od zachwyconej Koharu. Jego zdolność jest w oczach różowowłosej nie tylko piękna, ale i potężna oraz pożyteczna. Coś, o czym sama mogła tylko pomarzyć.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że jako dzieciak, Senri naprawdę nie miał łatwego życia. Był zasadniczo zakładnikiem swojej wioski, bo miejscowi wybrali ziemię, którą z trudem dało się uprawiać. Dlatego Senri musiał non stop używać swoich mocy z ich powodu, a że nie miał fizycznej krzepy, to niewiele mógł w sumie zdziałać i ciągle spotykał się z krytyką. Ba! Ziomeczki posunęły się nawet do tego, że naznaczyły jego twarz tatuażem, by w razie ucieczki dało się ich espera łatwo znaleźć. Stąd, co jest wyjątkowo smutne, Senri nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś może go chwalić. Tak po ludzki i szczerze. Miał też ogromne problemy z zaufaniem. Czy jednak można mu się dziwić przy takim backstory?
Niemniej to nie koniec pozytywnego wpływu Koharu na życie doświadczonego przez los chłopaka! Wkrótce dziewczyna ma nowy pomysł. Namawia Senriego, aby naprawili jego drzwi i oferuje pomoc. W końcu odpoczywanie w pokoju, którego nie da się zamknąć, jest bardzo niekomfortowe. A jak postanowili, tak robią, i dzieciaki same przystępują do pracy, nie prosząc już nikogo o zgodę. Przy okazji MC chwali chłopaka za to, jakie ma zręczne palce, a ten odpowiada, że to dlatego, że wcześniej zajmował się stolarką. Koharu jest niezwykle podekscytowana, gdy słyszy, że partner może dla niej zrobić królika z drewna – co staje się czymś w rodzaju obietnicy, chociaż rumieniący się Senri twierdzi, że może nie mieć na to czasu. Koniec końców drzwi okazują się, niestety, w gorszym stanie, niż parka podejrzewała. Metalowe okucia zostały zdeformowane, stąd Koharu sugeruje, by ponownie poprosili Akito o pomoc, bo chłopak jest super silny. W czym z początku Akito się waha, bo boi się, że Senri wróci do swojego stanu hikikomori, ale wreszcie ulega argumentom. Głównie dlatego, że młodszy brat go o coś poprosił… A chociaż nie może ujawnić swojej prawdziwej motywacji, to Heishi mocami telepaty widzi, jaki Akito jest szczęśliwy.
Od tej pory Senri jest już w sumie zauroczony Koharu. Robi się o nią zazdrosny, gdy Toya dotyka jej głowy. Nie podoba mu się, że chwali chłopaków i chciałby mieć ją tylko na wyłączność. Naprawdę lubi spędzać z nią czas, chociaż wciąż ma problemy, by przyznawać się do tego wprost, aż dochodzi w sumie do „sprzeczki”. Chociaż nie jestem pewna, czy to najlepsze słowo. Senri obraża się po prostu na MC za to, gdy odkrywa, że ona „lubi wszystkich”, co interpretuje w swojej głowie, jako wyznanie, że nie jest dla niej nikim wyjątkowym. Dlatego zaczyna dziewczyny unikać, a ta bardzo źle to wszystko znosi, bo sama także zaczęła czuć do ponurego chłopaka coś więcej.
I tym sposobem dochodzimy do powtarzającego się w każdym wątku snu. Koharu jest w tym dziwnym uniwersum, stworzonym przez Kagamiego, królewną Śnieżką, ale zamiast krasnoludków towarzyszy jej jeden kurczak – Senri. Dziewczyna jest więc przerażona i zagubiona, bo Kagami pozbawił ją zdolności mowy. Nie wie, jak ma się w takim razie komunikować, a jej smutek porusza Senriego na tyle, że chyba żałuje swojego wcześniejszego zachowania. Następnie parka musi uciekać, bo nachodzą ich kolejno Kakeru i Toya, każdy w swojej zmienionej formie, i każdy próbuje MC gdzieś zabrać albo uwieść, ale ona stawia im opór. To uświadamia wreszcie Senriemu, że się mylił. Że to nie tak, iż Koharu „lubi wszystkich” i faktycznie traktowała go wyjątkowo. Ze smutnego… kurczaka zmienia się w pięknego łabędzia, a w zasadzie to w siebie, ale w wersje ludzką i ze skrzydłami. Co umożliwia mu zabranie ukochanej w przestworza i wyznanie jej miłości pośród chmur, ale gdy sen się kończy, Senri jest przekonany, że wszystko działo się tylko w jego głowie.
No… w pewnym sensie. Senri nie jest już obrażony, ale zainspirowany wydarzeniami z nocy, chce sprawdzić, czy marzenia mogą stać się rzeczywistością. Prosi MC, by ta powiedziała, co do niego czuje, ale Koharu jest jeszcze zbyt zawstydzona. Wreszcie całuje ją też „w realu”, na dachu, aby jej uświadomić, że jest dla niego kimś wyjątkowym i dać jej „materiał” do przemyślenia własnych emocji.
I do tego momentu ścieżka była nawet spoko, chociaż i tak podobała mi się coraz mniej i mniej, bo chyba nie do końca przemawiały do mnie te rozterki miłosne. Ja rozumiem, że chciano nam pokazać, iż zarówno Senri, jak i Koharu mają ogromne problemy z komunikacją, ale to po prostu nie była moja bajka.
W każdym razie czas na najgorszy fragment. Pewnego dnia Heishi namawia paczkę esperów, by zrobili sobie imprezę podczas przystanku w mieście, na którą wybierają się wszyscy poza Koharu. Dlaczego? Bo ta chce mieć czas, aby poukładać swoje uczucia. W czym – o dziwo – Senri nie ma podobnych dylematów i po prostu dołącza do ekipy, chyba po raz pierwszy w życiu fajnie bawiąc się w ich towarzystwie. (Bodaj jeden Ron był zniecierpliwiony, bo chciał z Itsukim chlać, a z dzieciakami nie bardzo się dało). W pewnym momencie ekipa jednak długo nie wraca, więc MC idzie sprawdzić, co się z nimi stało, a wtedy dosłownie zza krzaka wyskakuje jej dawny opiekun – Pan Wędrowiec aka Yuiga Shirou. Dziwak coś ględzi o tym, jak pięknie wyrosła, jak nikomu nie może mówić o ich rendez-vous i jaki Światowy Rząd jest podły.
Potem ten palant odwiedza ją ponownie i mówi, że w okolicy toczy się wojna, dlatego dziewczyna musi się tam udać razem z nim. Na miejscu Yuiga tak długo miesza jej w głowie, że musi obronić mieszkańców, aż Koharu wreszcie się przełamuje i straszy napastników swoim ogniem. Nie wie jeszcze wtedy, kim są atakujący żołnierze, ani ludzie, których obroniła. Ku swojemu zdziwieniu, pierwszy raz w życiu, dostaje też od kogoś podziękowania, bo mieszkańcy wioski są jej wdzięczni. A przynajmniej tak się jej wówczas wydaje. Potem jednak odbiera telepatyczny przekaz od Heishiego, który powiedział jej, że wszyscy wrócili na statek, więc Koharu dołącza do przyjaciół.
Dalsza część fabuły robi się coraz dziwniejsza. Dowiadujemy się, że w okolicy dochodzi do jakichś potyczek i młodociani załoganci postanawiają się tą sprawą zainteresować. (A dokładniej to wysłannik Światowego Rządu, krewniak Masamune, zmusza ich, by pomogli armii w przywróceniu pokoju – ale to sprostowanie jest dostępne tylko w fandisku). W pewnym momencie Koharu rozpoznaje w tłumie typa, który wydawał się jej jednym z mieszkańców uratowanej wcześniej wioski. Odkrywa wówczas, że tak naprawdę nie był on niewinną ofiarą, a jakimś terrorystą i teraz też miał przy sobie ładunki wybuchowe. Co więcej, wychodzi na to, że omyłkowo poparła w konflikcie złą stronę i to wszystko zaczyna jej mieszać w głowie. MC jest przerażona i przygnębiona. Senri nie bardzo potrafi ją pocieszyć i zostawia ją w jakimś zaułku, aby udać się po pomoc do Masamune… A wtedy – znowu znikąd – pojawia się Yuiga Shirou, obejmuje dziewczynę i mówi, że musi do niego dołączyć, bo tylko dla niego jednego, na całym świecie, miała jakąś wartość. A Koharu się Z JAKIEGOŚ powodu z nim zgadza i odchodzi.
Od tej pory przyjaciele muszą kombinować, jak ją uratować i wyrwać z rąk szaleńca. Senri jest zdeterminowany, aby użyć swoich mocy wody i powstrzymać Koharu przed spaleniem kolejnych miast, bo to w żadnym razie nie przybliży ich do światowego pokoju, a jedynie zniszczy serce dziewczyny. Niestety, ze względu na swoją słabą kondycję, chłopina nie ma dostatecznych zdolności. Z pomocą przychodzi mu więc Akito, który wyznaje, że z jakiegoś powodu również potrafi sterować wodą i chętnie odda Senriemu swoją połowę zdolności, jeśli ten udowodni mu, że naprawdę nie podda się przed uratowaniem ukochanej. Ba! W całej tej akcji pomaga też Natsuhiko, który do tej pory był przedstawiany jako absolutny fanatyk i wariat. Skąd on się tam w ogóle wziął? Bo dogadał się z Aion, a Yuiga Shirou był jego wrogiem numer uno. Dlatego był gotowy nawet dogadać się z esperami, byleby tylko jakoś rozwiązać ten problem. A że Senri potrzebował transportu, a rebelianci mieli statek… no to zabrali dodatkowych pasażerów, aby dostarczyć ich na front. (Oraz stamtąd ewakuować, gdy już musieli uciekać).
Ostatecznie więc dochodzi do konfrontacji Koharu i Senriego. Dziewczyna próbuje go przepędzić, ale chłopak gasi każdy płomień w zarodku, chociaż kosztuje to go masę wysiłku. Dlatego, zmartwiona, Koharu błaga go, aby przestał, ale wtedy Senri po prostu do niej podchodzi i ją obejmuje. Nic go też już nie onieśmiela, ani nie powstrzymuje. Wprost wyznaje, że ją kocha i prosi, żeby z nim wróciła, bo jeśli tego nie zrobi, przeklnie ją klątwą, aby nigdy, przenigdy nie opuściła jego boku. Hmmm… dla mnie faktycznie to mogłaby być przerażająca perspektywa, ale Koharu uśmiecha się i mówi, że została już przeklęta tą klątwą, bo nie chce Senriego nigdy więcej opuszczać. A skoro już sobie wszystko wyjaśnili, młodzi wracają na statek cali i zdrowi.
Co w sumie kończy naszą opowieść trochę bez wyrazistego epilogu. Dlaczego? Bo Aion już nie istnieje, gdy ekipa dociera na wyspę, więc nie dokonują wyboru i nie dochodzi do żadnego resetu. Zamiast tego poświęcają swoje życie, by walczyć z narastającą przemocą, ale niewiele więcej wiemy na ich temat. Gdzie żyli, jak żyli, jak sobie radzili pozostali… Ot, po prostu musimy czekać na fandisk, aby dowiedzieć się czegokolwiek więcej. Poza faktem, że Senri dalej dużo marudzi, chociaż trochę wydoroślał i przynajmniej starał się sprostać roli odpowiedzialnego partnera. (Wyrzeźbił dla niej nawet te króliczki).
W tragicznym zakończeniu Koharu zdołała dotrzeć do celu i podpalić miasto. Senri przybywa wkrótce potem i obwinia się, że nie zdążył jej powstrzymać… Może trzeba było szybciej zbierać dupsko, a mniej użerać się z kolegami? Nie wiem. W każdym razie chłopak prosi Koharu, aby z nim wróciła, ale ta odmawia. Następnie pojawia się walnięty Yuiga, który zaprasza Senriego, aby do nich dołączył. A skoro Senriemu wydawało się, że nie może opuścić Koharu, to uznaje, że nie ma innego wyjścia i tym sposobem oboje lądują… w klatce. Otoczeni przez żołnierzy Yuigi i prawdopodobnie dalej wykorzystywani jako narzędzia. No świetna misja ratunkowa. Nie powiem.
Eh, mam maaasę problemów z tą ścieżką. Głównie dlatego, że tak wiele mi obiecywała, a tak bardzo rozczarowała. Na początku myślałam, że będzie to opowieść o tym, jak Senri odnajduje w sobie odwagę, ale wszystko działo się tutaj tak pośpiesznie, chaotycznie i niespójnie, że w sumie nie wiem, kiedy doszło do tej ewolucji postaci. Nagle bowiem, z kompletnego introwertyka, Senri zaczął zachowywać się jak ktoś, kto jest gotowy przejąć w ich związku inicjatywę, a nawet stawiać jakieś żądania. Niby o to chodziło. Miał wyjść ze skorupy, ale nie przekonała mnie droga, która do tego prowadziła. Może dlatego, że ja nie wierzę w „leczniczą siłę miłości”? Jeśli Senri ni chciał zmienić się dla siebie, to Koharu nie byłaby wystarczającym motywatorem… No ale to gra otome, a nie prawdziwe życie. Nie mam więc, co oczekiwać cudów.
A może przyczyna leży gdzie indziej? Może ja po prostu nie jestem w stanie zobaczyć w Senrim materiału na love interest? Ani bowiem nie przyciągała mnie jego pesymistyczna aura, ani projekt postaci, ani wreszcie archetyp, bo to chyba jeden z moich najbardziej nielubianych rodzajów postaci. Co jest o tyle ciekawe, że znam sporo innych, cyfrowych hikikomori, którym udało się skraść mi serce… ale tutaj efekt był wprost odwrotny. To pierwsza ścieżka, przy której się męczyłam. Ale też nie od początku, a raczej bliżej końca. Gdy już pojawił się Yuiga. Nagle bowiem wszystko jakby się w tej fabule posypało… Antagonista wyłazi nagle z fabularnej nicości, Natsuhiko wypełza za nim jak karaluch 2#, chłopaki nie pozwalają Nanami i Mikoto szukać zaginionej Koharu, bo to jakiś męski obowiązek… Czy cholera wie, co… Więc mają siedzieć cicho i obserwować, jak oni prowadzą operacje ratunkową… No chaos i śmiech na sali.
Myślę sobie również, że w grze podstawowej niedostatecznie zaakcentowało z czego tak naprawdę wynikał stan Senriego. Jego poczucie mniejszości względem kolegów ani ogólna niechęć do ludzi. Tak naprawę, aby go zrozumieć, musimy sobie poskładać info z kilku pozostałych ścieżek i jeszcze fandisku. Dopiero wtedy możemy jakoś zrozumieć, jak bardzo ten chłopak cierpiał i jako był samotny. Nie jestem jednak przekonana, czy w finale Senri zdołał polubić siebie, czy tylko udało mu się zdobyć Koharu i uważał ją za remedium na całe zło tego świata.