Pierwszy fandisk do Amnesii, który przenosi nas do wydarzeń zaraz po szczęśliwych zakończeniach. Wyczekiwana kontynuacja przygód o dziewczynie, która utraciła wszystkie wspomnienia i wędruje po alternatywnych rzeczywistościach…
- Tytuł: Amnesia: Later
- Oryginalny tytuł: アムネシア レイター
- Data wydania: JP: 2012-03-15 / EN: 2022-09-20
- Developer: Design Factory Co., Ltd. & Otomate
- Wydawca: Idea Factory Co., Ltd. & Gloczus, Inc.
- Pełen dźwięk: japoński (Steam & Switch), brak (iOS / Android)
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: Amnesia: Memories (główna gra), Amnesia: Crowd (fandisk), Amnesia World (sequel)
Bohaterowie
Główna postać:
Imię: Bohaterka 19-letnia uczennica i pracownica kawiarni. W skutek wypadku cierpi na amnezję i podróżuje po alternatywnych światach, by odzyskać wspomnienia. |
Ścieżki/Love Interest:
Shin (Kier) Młodszy o rok, nieco zadziorny, przyjaciel bohaterki z dzieciństwa, który darzy ją nieodwzajemnionym uczuciem. <<RECENZJA>> | |
Ikki (Pik) Student, który posiada własny fanklub. Zawsze jest otoczony przez tłumy wielbicielek. <<RECENZJA>> | |
Kento (Trefl) Nieco wycofany i niezręczny w sytuacjach społecznych student o analitycznym umyślę. <<RECENZJA>> | |
Touma (Karo) Drugi z przyjaciół bohaterki z dzieciństwa, który jest dla niej niczym starszy brat i wzór do naśladowania. <<RECENZJA>> | |
Ukyo (Joker) Tajemniczy typ, który zdaje się obserwować bohaterkę, ale nie sposób określić, czy jest wrogiem, czy przyjacielem. <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Touma ⊳ Ukyo ⊳ Ikki ⊳ Kento ⊳ Shin (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Amnesia: Later to pierwszy z fandisków do kultowej gry otome Amnesia: Memories, która chyba była jedną z najstarszych produkcji od Otomate rozpowszechnionych na Zachodzie. Fandisk ukazał się pierwotnie w 2012 roku, ale recenzowana przeze mnie wersja pochodzi z dwupaku wydanego na Switcha w 2022 (czyli dokładnie 10 lat później) i do którego dorzucono też drugi fandisk, czyli Amnesia: Crowd. (Bogowie, jak ten czas leci…). Przechodziłam go jednak w przeszłości niezależnie i wiem, że wciąż można go gdzieniegdzie tak kupić. Pozwoliłam więc sobie rozbić obie recenzje i tekst na temat tego drugiego znajdziecie TUTAJ. Niemniej – czy nam się to podoba, czy nie – na pewne rzeczy w ocenianiu fabuły, zachowaniu bohaterów, czy konstrukcji protagonistki musimy wziąć poprawkę przez pryzmat czasu.
Koślawa oprawa wizualna, toporny interfejs, krótkie historyjki zamiast porządnej fabuły… to wszystko grzeszki wynikające z pewnej metodologii, którą wówczas stosowano przy tworzeniu tytułów uważanych „jedynie za dojące kasę dodatki”. Niby wersja switchowa starała się sporo takich koszmarków zniwelować, ale uczulam, że aby dobrze bawić się przy fandisku, musicie się nastawić na mocny retro style i przymknąć oko na pewne dziwactwa. (Dla przykładu: ciągle powracający motyw, że ktoś naszą bohaterkę próbuję zaczepić i gdzieś zaciągnąć, a love interest musi ją przed tym obronić, co uznalibyśmy obecnie za dość creepne i cringowe. A zwłaszcza pasywną reakcję protagonistki, która jest bezwolną „damą w opałach” w większości sytuacji).
Ale cóż poradzić? Gra jest po prostu tak wiekowa, że mogłaby stać w gablocie otomkowego muzeum, a niektóre ścieżki czy motywy zestarzały się gorzej, a inne lepiej. Niemniej i tak ucieszyłam się, że znalazła się w mojej kolekcji, bo to pierwsze, w pełni angielskie wydanie. A czego właściwie możemy się pod tym fandisku spodziewać?
Ano, nasza przygoda z Amnesia: Later zaczyna się od prologu – NEW WORLD, który pełni funkcję czegoś w rodzaju common route. Postaci są w eleganckich yukatach i idą razem pooglądać świetliki po robocie. Mamy więc Ikkiego, Shina, Toumę, Kento czy Ukyo, ale też Wakę, Rikę, Sawę oraz Mine. W czym MC, wedle naszego uznania, może spędzić nieco czasu z dowolną z tych postaci, co potem odblokuje nam dodatkowe ścieżki stanowiące „główną treść” tegoż fandisku. Ale co właściwie nad tą rzeczką robimy? Zależy… Bohaterowie w większości wypadków po prostu odłączają się od grupy, a potem coś im się przytrafia, np. z Toumą protagonistka zakrada się nocą do szkoły, z Shinem spaceruje tak długo w getta, że aż jej stopy puchną i chłopak musi się nią potem zaopiekować, z Ikkim i Kento przyjeżdżają na miejsce autem, a potem szukają robaków w lesie itd. Ogólnie, historyjki są strasznie krótkie, pozwalają nam zobaczyć bohaterów w nowych ubrankach i odblokować specjale CG.
(O jakości oprawy wizualnej wypowiadać się nie będę, bo jednym może się podobać, innym nie. Jeszcze inni pewnie słyszeli o związanych z ilustratorką „Amnesii” kontrowersjach. Mnie zaś jakoś nigdy ta dziwna stylistyka nie zachwycała, ale nie mam też do niej uprzedzeń, więc nic sensownego bym tym temacie nie napisała i pozostawiam ocenę Wam, drodzy czytelnicy i czytelniczki!).
Zaraz potem czekają na nas historię zatytułowane jako AFTER STORY, czyli bezpośrednia kontynuacja akcji po happy endingach z gry podstawowej. Niezbyt długa, bo każda ścieżka zajmuje max. 2 godziny, ale znowu mamy tutaj całkiem sporo słodziastych ilustracji do zebrania. Można też powiedzieć, że każdy z pięciu panów dostał wreszcie pełnoprawny epilog, które osobiście dzielę na bardzo fajne, bo wnoszą trochę do poprzedniej historii lub łatają dziury, poprawne, oraz rozczarowujące. Po szczegóły zapraszam do linków, pod którymi znajdziecie streszczenia i moją opinię na temat każdego z nich. Niestety, w większości wypadków miałam wrażenie, że twórcom najzwyczajniej zabrakło pomysłu, co mogłoby się w sumie dalej z bohaterami dziać. Często więc wałkują motywy, które już były omawiane poprzednio – ten problem dotyczy ścieżek Shina czy Ikkiego, albo po prostu fillerują – patrz opowieść Kento. Jedynie historię Toumy i Ukyo uważałam za interesujące i potrzebne, ale powiedzmy sobie jasno, że był ku temu powód. Obaj panowie byli dość kontrowersyjnymi love interest i najzwyczajniej w ich sprawie potrzebny był jeszcze jakiś moment odkupienia. Dodatkowe sprostowania. Jeśli więc miałabym być brutalnie szczera, to chyba tylko dla tych dwóch historii warto w ogóle po Amnesia: Later sięgać, jeśli nie jesteście jakimiś ultra fanami serii.
Kolejnym, dość zaskakującym scenariuszem jest coś w rodzaju ścieżki Oriona. Akcja tej opowieści dzieje się po epilogu Ukyo i pokazuję poszukiwania bohaterki, by odnaleźć i odzyskać to, co wydaje się jej, że straciła i przez co „czuje się samotna”. Odpowiedzią okazuje się, oczywiście, jej amnezja, oraz pracujący w okolicznej kwiaciarni dzieciak. Jeśli więc ktoś stęsknił się za naszą wróżką-strażnikiem, to tutaj możemy odbudować jego relacje z protagonistką, a nawet nadać przyjacielowi nowe, ludzkie imię. Ja fanem Oriona jakoś nigdy nie byłam. Drażnił mnie w grze podstawowej. Przyznaję jednak, że tutaj zarówno ilustracje, jak i jego reunion z MC wyszły nawet słodko. Potrafię więc sobie wyobrazić, że kogoś ucieszy, iż paczka jest znowu w komplecie. Nawet jeśli sam wróżek jako przyjaciel nie powala.
Konkretny dodatek to już dla mnie absolutny kosmos, który nie wiem, po jaką cholerę został dodany. Mowa tutaj o WAKA’S WORLD, gdzie zyskujemy okazje do… no właśnie, do czego? Powiedzieć „romansu” to za dużo, bo historie są zbyt krótkie. Lepszego poznania? Zobaczenia szefa z innej strony? W każdym razie, jak już nazwa wskazuje, fabuła tych 4 scenariuszy kręci się wokół Waki, menadżera kawiarni, który w każdym z uniwersów (kier, karo, trefl czy pik) miał nieco inną osobowość (milczka, wojskowego, agenta specjalnego i uwodziciela) i teraz MC może z każdą z nich trochę poflirtować. A akcja wygląda praktycznie zawsze tak samo: MC gdzieś z Waką wychodzi, zadaje mu parę pytań osobistych, on odprowadza ją do domu i czasem wyjawia powód, dlaczego ją zatrudnił, po czym opowieść się kończy implikacją, że mu się nasza bohaterka wyjątkowo podoba. Okazuje się zresztą, że Waka jest przed trzydziestką. Nie ma partnerki i bardzo szanuje naszą MC. Ba! Gostek jest nawet wyższy od Kento, więc to chyba jakiś potwór. Nie wiem, co mu tam mamusia do ryżu w młodości dosypywała… Mnie jednak ta postać absolutnie nigdy nie interesowała i nie stanowiła dla mnie ciekawego materiału na love interest. To ja już wolałabym wątek romantyczny z Riką… Wiecie, od rywalizowania do miłości. Coś w ten deseń. O dziwo jednak, Waka wydaje się mieć całkiem sporo fanów (jak widzę na zagranicznych blogach), więc może się mylę i jestem w mniejszości? Ah, no i na dokładkę, jak już przewałkujemy te wszystkie 4 mini-zakończenia, to dostaniemy CG, na którym Waka wygląda nagle jak rasowy bish.
Fabularna zawartość numer 4 to kolejny zapychacz o nazwie GIRL’S PARTY. Spodziewałam się czegoś w rodzaju wieczorku w piżamach i plotkowania o chłopakach… A dostałam 3 scenki, w których trakcie panie (MC, Rika, Mine i Sawa) faktycznie gadają o love interest, ale wymieniają się faktami na ich temat, jakby pracowały w urzędzie. Dowiadujemy się więc jaką mają grupę krwi, ile wzrostu, jaki znak zodiaku i jakie sporty uprawiał dany bohater (Ikki, Shin, Waka, Ukyo lub Touma), ale nic ponadto. Na koniec zaś w galerii pojawia się podsumowanie tej rozmowy w formie karty profilowej, którą równie dobrze moglibyśmy przeczytać, zamiast udawać, że dziewczęta prowadziły jakiś pseudo dialog. Naprawdę ucieszyłabym się na babskie pogaduchy. Coś w stylu tego, jak panie z „Collar x Malice” spotykały się przy piwie, by nieco ponarzekać na pracę. Niestety, tutaj dostaliśmy jakieś spotkania z rachmistrzami w trakcie spisu powszechnego…
I to by było na tyle, jeśli chodzi o fabułę. Pochylmy się więc teraz nad kwestią exstrasów: tradycyjnie, dostajemy galerie, krótkie filmiki z openingów i endingów, możliwość odsłuchania muzyki z gry i wspomniane profile – wszystko z poziomu zakładki Albumu. Z czego niektóre CG mają jakby dodatkowe punkty, po których kliknięciu odpalą się przemyślenia love interest na temat danej sceny czy sytuacji. Niby nic specjalnego, ale kiedyś Otomate lubiło dodawać to do gier. Zabrakło z kolei mini gier, słownika, czy PoVów chłopaków. Najwięcej, na co możemy liczyć, to coś w rodzaju „kart postaci” love interest, gdzie jeszcze raz możemy przejrzeć dane na ich temat. (Np. dowiedzieć się, że Ukyo lubi kolekcjonować nietypową bieliznę).
Ogólnie jednak trochę męczyłam ten fandisk, chociaż jest bardzo krótki. Głównie dlatego, że przechodziłam go kiedyś w przeszłości, ale zapamiętałam go inaczej. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że faktycznie zestarzał się tak sobie. Tak naprawdę bawiłam się dobrze tylko przy trzech ścieżkach z „Later”, a cała reszta była dla mnie zapychaczami, chociaż – ku mojemu zaskoczeniu – tym razem na prowadzenie wyszli bohaterowie, których poprzednio umieściłam na samym dole rankingu. Co więcej, nawet żal mi było Riki i chyba kupuje te jej całe „gorzkie żale”. W niektórych ścieżkach to nawet kibicowałam kobiecie, aby po prostu się z Ikkim zeszła i zamknęła ten fanklub w cholerę. Wyliczając bowiem jej nieodwzajemnioną miłość do naszego narcyza, która pchała ją niekiedy w objęcia obłędu, to była z niej nawet spoko babka. Zaradna, opiekuńcza i oddana przyjaciołom. O wiele bardziej mi się przez to podobała od Sawy czy Mine, które miały tutaj bardzo niedojrzałe i szkodliwe reakcje. Np. wpieprzały się i wypytywały o związek MC nawet wtedy, gdy nie powinny. Wyrażały też swoje opinie, nawet gdy nikt o to nie prosił. Zrozumiałam więc nieoczekiwanie, dlaczego Shin, Touma i Kento byli zawsze dla nich tacy zimni… Te baby też mi tym razem wyjątkowo działały na nerwy.
Jeśli chodzi o MC, to chociaż nie ma już w głowie Oriona, to niestety jego miejsce nie zostało w żaden sposób wypełnione i w czaszce bohaterki hula tylko wiatr. Przez większość fabuły jest tym samym pasywnym, milczącym i niezbyt interesującym manekinem, który idealnie będzie nadawał się do self insertu, ale samodzielnie fabuły nie udźwignie. Dalej dość trudno ją polubić, bo jest cholernie pruderyjna, dziecięca i nijaka. Ba! Niby odzyskała głos, ale wciąż nie ma do powiedzenia nic sensownego. Biorę jednak poprawkę na to – i tak sobie ją usprawiedliwiam – że jednak padła ofiarą wypadku i amnezji (co jest dość poważne z medycznego punktu widzenia), więc może po prostu potrzebowała jeszcze trochę czas, aby dojść do siebie… Heh… Kogo ja oszukuje? Wszyscy wiemy, że tak po prostu projektowano wówczas bohaterki gier otome. Pozwólcie mi jednak żyć w wyparciu.
Podsumowując swój wywód, cieszę się, że kupiłam ten fandisk jako dwupak, bo gdyby była to samodzielna gra, ale w pełnej cenie, to czułabym się pewnie nieco oszukana. Tutaj jednak nie towarzyszyło mi poczucie rozczarowania, bo dostałam to, na co czekałam (czyli kontynuacje) oraz sporo badziewa (Waka World, Orion, Babskie Party – o których szybko zapomnę). Sumarycznie jednak nie było tak źle, chociaż tytuł ten polecam raczej hardcorowym fanom „Amnesia: Memories”. Albo tym, którym pewne wady przyćmi nostalgia.
Trochę szkoda, że nie wydłużono ścieżek chłopaków, (np. kosztem nierozdrabiania się na historyjki postaci pobocznych), albo że po prostu nie wprowadzono nowego love interest (jak to się dzieje w nowszych fandiskach tego studia), ale co zrobić? Gdyby to był Waka, to i tak bym marudziła. Nie sądzę też, by chciało im się wystarczająco gimnastykować, aby wymyślać nowe, pasujące do wcześniejszej, karcianej koncepcji uniwersum. Heh…
Nie zawieszajcie zatem poprzeczki oczekiwań na wysoko, a wtedy nie uderzycie o nią zębami i spokojnie uda wam się dokończyć całą rundę metaforycznego limbo.