Can you trust someone who might be a traitor? A mysterious figure abducts Hiyori Sena, transporting her to a strange world with nine other abductees and welcomes them to a world called Arcadia. Everyone must act out „dramas” for a chance to escape, all whilst avoiding the trappings of a traitor. From the writer of Psychedelica of the Black Butterfly, Uta Amamiya, and the illustrator of Norn9, Teita, who’s hand will she take at the end? Originally released only in Japan, the eccentric cast returns to the stage on… (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: Charade Maniacs (シャレード マニアクス, シャレマニ, CharMani)
- Developer: Otomate & Idea Factory Co., Ltd.
- Wydawca: Idea Factory Co., Ltd.
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: brak
Bohaterowie
Główna postać:
Sena Hiyori Najstarsza siostra opiekująca się 4 rodzeństwa. Pogodna uczennica, która lubi gotowanie, słodkie rzeczy i obowiązki domowe. |
Ścieżki / dostępni love interest:
Uwaga! Praktycznie cały fun z tej gry polega na szukaniu zdrajców. Nie zalecam czytać recenzji poszczególnych ścieżek, jeśli nie ukończyliście Charade Maniacs osobiście, albo zepsujecie sobie zabawę.
Akase Kyouya Wysportowany, pogodny nastolatek, który uwielbia piłkę nożną i filmy o superbohaterach. Urodzony lider. <<RECENZJA>> | |
Banjou Tomose Należący do klubu aktorskiego przyjaciel Hiyori z dzieciństwa. Kocha ją bez wzjamności, ale zawsze trwa przy jej boku. <<RECENZJA>> | |
Chigasaki Mamoru Łagodny, wycofany mężczyzna, który absolutnie brzydzi się przemocą i uważa się za słabe ogniwo grupy. <<RECENZJA>> | |
Dazai Mei Kuudere, który niewiele mówi, ale gdy już otworzy usta, to zawsze ma cenne uwagi. Obecność Hiyori wprawia go w zakłopotanie. <<RECENZJA>> | |
Ebana Keito Uwielbiający gotowanie chłopak o bardzo wybuchowym temperamencie, który nienawidzi kobiet. W tym Hiyori. <<RECENZJA>> | |
Futami Ryouichi Absolwent tej samej szkoły, co bohaterka. Dzięki swojej charyzmie szybko zostaje dla grupy „starszym bratem”. <<RECENZJA>> | |
Gyoubu Souta Chłopak, który kocha gry, niczego nie potrafi traktować poważnie i wszędzie widzi zdrajców. Bohaterka uważa go za flirciarskiego dziwaka. <<RECENZJA>> | |
Haiji Takumi Tajemniczy, wycofany nastolatek o bardzo ubogiej wiedzy ogólnej, którego bohaterka traktuje jak młodszego brata i próbuje chronić. <<RECENZJA>> | |
Iochi Mizuki Najstarszy/a z bohaterów. Androgeniczna postać wyróżniająca się niebywałą inteligencją, poczuciem humoru i charyzmą. <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Gyoubu Souta ⊳ Haiji Takumi ⊳ Dazai Mei ⊳ Chigasaki Mamoru ⊳ Iochi Mizuki ⊳ Banjou Tomose ⊳ Akase Kyouya ⊳ Ebana Keito ⊳ Futami Ryouichi (ᗒᗣᗕ)՞
Ocena ścieżek według Japońskich fanów: Dazai Mei ⊳ Iochi Mizuki ⊳ Gyoubu Souta ⊳ Haiji Takumi ⊳ Futami Ryouichi ⊳ Akase Kyouya ⊳ Ebana Keito ⊳ Chigasaki Mamoru ⊳ Banjou Tomose (źródło: https://www.otomate.jp/charade_maniacs/vote/)
Nie wiesz od kogo zacząć i wolisz konkretne wskazówki? Polecam taką kolejność (podświetl tekst), by czerpać najwięcej zabawy z fabuły, ale licz się niestety ze spoilerami:
Iochi Mizuki ⊳ Akase Kyouya ⊳ Banjou Tomose ⊳ Futami Ryouichi ⊳ Ebana Keito ⊳ Chigasaki Mamoru ⊳ Dazai Mei ⊳ Gyoubu Souta ⊳ Haiji Takumi
Recenzja
Gdy zrobiłam sobie jakiś czas temu przerwę od bloga, ponad roczną, to pierwszy raz w życiu poczułam wypalenie tematem gier otome. W coś tam niby grałam, ale nie z takim zaangażowaniem jak wcześniej. I tak jak „Hakuoki” przed wieloma latami, było dla mnie punktem zapalnym, które sprawiło, że w ogóle zainteresowałam się gatunkiem powieści wizualnych, tak śmiało mogę powiedzieć, że „Charade Maniacs” było pierwsza grą od dawna, od której nie mogłam się oderwać przez wiele, wiele, WIELE godzin… Jasne, nie wszystko było w niej idealne… Jasne, wiele rzeczy dało się napisać lepiej… Jasne po raz trzeci, mam swoje własne powody do narzekania… ALE! Maniacy szarad – przepraszam, nie mogłam się powstrzymać – przypomnieli mi dobitnie, za co kiedyś pokochałam gatunek otome i będą na pewno ważnym tytułem na mojej prywatnej liście ulubionych gier. W każdym razie to tyle tytułem wstępu, bo przecież przyszliście tu po recenzję. Postaram się więc wypunktować dla Was szczerze wszystkie wady i zalety tej nietypowej gry, mając na uwadze, by nie załączyć żadnego spoileru.
„Charade Maniacs” przenosi nas do nie tak dalekiej przyszłości, gdzie ludzkość jest jednakże znacznie bardziej zaawansowana technologicznie. Praktycznie każdy ma przy sobie coś w rodzaju skomplikowanych smart watchy – tutaj nazywanych bangle i wyglądających jak bransoletki, co w sumie nie różni się wiele od tego, jak wszyscy współcześnie dźwigamy telefony komórkowe, które już od dawna nie są tylko urządzeniem do komunikacji na odległość. Sena Hiyori (imię potencjalnie do zmiany, ale wtedy nie usłyszymy, jak czytają je seiyuu) jest 17-letnią uczennicą o bardzo optymistycznym nastawieniu. To, co dodatkowo wyróżnia ją od reszty rówieśników, to także ogromna odpowiedzialność, bo dziewczyna jest najstarszą siostrą czwórki rozrabiaków, których zapracowana matka często zostawia jej pod opieką. Może dlatego jest też taka cierpliwa i poukładana?
W każdym razie, pewnego pechowego dnia, gdy wracała ze szkoły ze swoim przyjacielem, dziewczyna została porwana przez jakiegoś zamaskowanego typa. Niewiele zresztą z tego wydarzenia pamięta, bo niedługo potem obudziła się w dziwnym miejscu. Hiyori odkrywa, że została uwięziona w mieście, które częściowo przypomina jej rodzinne okolicę, ale jest tak naprawdę czymś w rodzaju ogromnego planu filmowego. To tutaj będą kręcone różne dramy z udziałem pozostałych uwięzionych. Ale po co?
Ano, w Arkadii, czyli miejscu, w którym się znalazła, nic nie liczy się bardziej od rozrywki. Hiyori i dziewięciu innych uczestników tej przymusowej zabawy, nazywanej „Other World Stream”, musi odgrywać scenki z dram. Jeśli zrobią to poprawnie i w emocjonujący sposób, to oglądający show Arkadianie dadzą im punkty, które uczestnicy będą mogli wymienić na nagrody np. dodatkowe wyposażenie w ich nowym domu, spełnienie marzeń… a może nawet zdołają wykupić sobie wolność. Jeśli jednak nie wykażą się jako aktorzy, nie będą trzymać narzuconego scenariusza albo po prostu odmówią wykonania polecenia, to będą tracić punkty albo spotka ich kara. A co w tym takiego strasznego? Cóż, Dyrektor, czyli gospodarz show, ma władzę pozwalającą mu odbierać uczestnikom różne „funkcje”, np. sprawić, że oślepną, stracą swój głos, zdolność chodzenia, płeć, imię, a nawet wspomnienia… Najbardziej pechowych, tych których suma punktów spadnie poniżej 0, albo którzy złamią zasady i np. spróbują uszkodzić technologię należącą do twórców show, czeka śmierć. I to natychmiastowa.
Wydawałoby się zatem, że to nie tak potworny los. Że wystarczy grzecznie współpracować i ciułać punkty aż osiągnie się ich dość, aby wrócić do domu. Niestety, tematyka dram z każdym kolejnym odcinkiem robi się coraz bardziej drastyczna, a chociaż obrażenia otrzymywane w trakcie grania, leczą się automatycznie, gdy tylko aktorzy skończą scenę, to jednak ból, emocje i wspomnienia po tych traumatycznych wydarzeniach zostają z nimi na zawsze. Wyobraźcie sobie np. że ktoś miałby wam odciąć głowę… Albo że sami macie kogoś wypchnąć za okno… Do tego dochodzi jeszcze strach przed karami, tęsknota za domem i rodziną, a w przypadku Hiyori przymus grania niekomfortowych scenek w dramach romantycznych. Chociaż uspokoję od razu, że granica dobrego smaku nie została przez twórców nigdy przekroczona, więc jeśli ktoś jest wrażliwy na takie kwestie, to nie musi się obawiać. Przynajmniej tego naszej nastolatce oszczędzono. Co nie znaczy, że „Charade Maniacs” nie implikuje takiego, potencjalnego zagrożenia, by tam bardziej uświadomić odbiorcom, w jak parszywej sytuacji znaleźli się wszyscy bohaterowie.
Jak jednak wspominałam, Hiyori nie jest w swojej rozpaczliwej sytuacji sama. Towarzyszy jej jeszcze 8 panów i 1 postać, której płeć nie jest nam znana. Zamiast jednak stanowić zgrany zespół i pocieszać się wzajemnie, dość szybko dochodzi w ich paczce do wielu nieporozumień. Przede wszystkim dlatego, że Dyrektor uprzedza uwięzionych, iż w ich szeregach skrywa się… Producent. Antagonista udający jednego z nich, ale który tak naprawdę nadzoruje całe „Other World Stream”. Co teoretycznie otwiera przed nimi dodatkową opcję uwolnienia: jeśli odgadną tożsamość zdrajcy, wszyscy będą mogli wrócić do domu, ale jeśli się pomylą… to czeka ich śmierć. Próba rzucenia oskarżenia jest zatem tylko jedna, podejrzanych sporo, a możliwe, że Producent, to wcale nie jedyna persona powiązana jakoś z Arkadią. Nie zmienia to faktu, że wiedząc o istnieniu w swoich szeregach sadysty, który skazuje ich na cierpienie i obserwuje to z ukrycia, trudno potem grzecznie z kolegami usiąść do wspólnej kolacji i udawać, że atmosfera w domu jest spoko…
Uff! To tyle tytułem wstępu do fabuły. Czas przyjrzeć się bliżej ekipie. Love Interest mamy tu w zasadzie 9, bo możemy nawiązać bliższą relację z każdym z uwięzionych (i tak, również z antagonistą). Niestety, tylko dwóch z nich ma więcej niż jedno zakończenie. Czyli tak naprawdę w przypadku 7 postaci idziemy po jednej, z góry wytoczonej ścieżce, nawet jeśli wybieramy różne opcje w odpowiedziach. Myślę sobie jednak, że miała to być forma zmyłki. Teoretycznie bowiem nie ma tu z góry narzuconej kolejności przechodzenia wątków. Możemy zacząć poznawać historię dowolnego z love interest, ale niektórzy mają zablokowane fragmenty „flow charta”, póki nie odkryjemy czegoś wcześniej. Główną zabawę w „Charade Maniacs” oparto więc zasadniczo na tym, że przechodząc ścieżki, cały czas szukamy zdrajcy, niczym w grze w „Mafię” czy „Wielkołaka”, a kończąc każdy z wątków, dostajemy wskazówki na inny temat, który potem w True Endingu złożą się w logiczną całość. No dobra, niby mamy swobodę… ale jednak zalecam jako taką ostrożność. Niektóre postacie ujawniają więcej od pozostałych, a nie chcemy przecież zbyt szybko rzucić się na danie główne, gdy nie dotknęliśmy nawet czekadełka.
W czym love interest reprezentują naprawdę przeróżne archetypy! Mamy tutaj: 1) Ebanę, nienawidzącego kobiet tsundere, który uwielbia gotować; 2) Tomose, czyli należącego do klubu aktorskiego przyjaciela Hiyori z dzieciństwa, który jest w niej zakochany bez wzajemności; 3) Chigasakiego – przepraszającego za wszystko i delikatnego młodzieńca o bardzo czułym słuchu; 4) Gyoubu – kochającego gry nastolatka, który niczego nie potrafi traktować poważnie; 5) Futamiego – mężczyznę, który chce zbierać punkty niekoniecznie na swoje uwolnienie; 6) Haijiego – uwięzionego w ciele młodego mężczyzny 12-latka; 7) Akase – wysportowanego, samozwańczego lidera, który nie chce nikogo podejrzewać; 8) Mizukiego – postać o nieokreślonej jednoznacznie płci, która lubi sobie z tego powodu stroić żarty z innych i wprowadzać ich w zakłopotanie; oraz 9) Dazaia – wycofanego kuudere, który rzadko kiedy mówi co w ogóle myśli, a sama obecność Hiyori potrafi przyprawić go o rumieńce.
No to kto zdradził i odpowiada za uwięzienie naszej bohaterki? Tego Wam, oczywiście, nie powiem. Zaznaczę jeszcze tylko, że mechanika gry opiera się na prostym flow charcie. Początkowo przechodzimy prolog, potem common route, które następnie dzieli się na trzy grupy zadaniowe: sprzątającą, gotującą i zbierającą informacje (po 3 love interest w każdej) i dopiero wtedy przechodzimy do ścieżki wybranego bohatera. Więc tak, jest tutaj dość sporo powtarzania. Zwłaszcza że w pewnym momencie pojawia się jeszcze osobna, wspólna ścieżka nazywana „kwarantanną”, ale nie będę na jej temat pisać nic więcej.
Od dawna wiecie jednakże, jeśli śledzicie tego bloga, że bardzo lubię flow charty i tutaj nie ma wyjątku od tej reguły. Jedyne, na co mogę mimo to ponarzekać to fakt, że aby go odpalić musimy najpierw cofnąć się do menu głównego, potem do dodatków i dopiero wtedy możemy przeskoczyć do wybranej sceny. Czemu tak istotna funkcja nie jest dostępna z panelu głównego, ja się pytam? Było to strasznie upierdliwe… Podobnie jak to, że flow charta nie dało się przybliżyć, ani oddalić, więc czasami trochę się naprzewijałam nim znalazłam fragment, który mnie interesował. Niby z pomocą przychodzą jeszcze opcje „skip all” i „skip read”, ale wiecie…
A skoro już zaczęłam narzekać, to przyczepie się jeszcze jednej rzeczy. O ile muzyka w „Charade Maniacs”, moim skromnym zdaniem, super budowała klimat, o tyle nie mogę tego samego powiedzieć o CG. Czasami miałam wrażenie, jakby odpowiadały za nie różne osoby. Jedyne były wyraziste, pełne światła i cieni, z ciekawą perspektywą… A inne bardzo biedackie, o wypaczonych proporcjach ciał, albo przedstawiały coś bardzo dziwnego np. tylko rękę love interest. Co przy założeniu, że na jedną postać przypadało 10 obrazków, stanowiło straszną stratę miejsca. Wiem też, że niektórym odbiorcom nie podobało się, że w tym zestawieniu zabrakło też, typowych dla otome, CG z pocałunkiem, ale mnie prywatnie to absolutnie nie robiło. Trudno mi jednak było czasami uwierzyć, że za te najgorsze z nich odpowiadała ilustratorka mojego kochanego „Nightshade”. Dziwne… Dobrze chociaż, że spirity postaci były bez zarzutów. Zwłaszcza że każdemu z panów trafiły się jeszcze wersje w „ubraniach cywilnych”, a nie tylko szkolnych mundurkach.
Ogólnie, jeśli chodzi o elementy stricte skierowane do fanów, to „Charade Maniacs” wypada tutaj dość skąpo. W dodatkach mamy co prawda galerię, możliwość zobaczenia filmików, słownik i wspomnianego już flow charta, ale zabrakło jakiś innych pierdół, które Otomate często nam funduje np. rozmów z bohaterami, ich biosów, czy mini gierek. Dostajemy co prawda bonusowe scenki z perspektywą love interest na pewne wydarzenia w grze, ale tak dobrze ukryto je w menu, że o mało ich w ogóle nie przegapiłam! (Ogólnie przypada jedna na postać: niektóre faktycznie trochę rozjaśniają, co tam chłopaczkowi chodziło po głowie, gdy zachowywał się tak, a nie inaczej, gdy inne to po prostu filllery…).
Mam też mieszane uczucia, jeśli chodzi o postać Hiyori. Z jednej strony rozumiem, że to było pod wieloma względami jeszcze dziecko… Ale chyba trochę odwykłam od tak biernych bohaterek. Nie mogę więc nazwać jej niewiarygodną, bo nie wiem, jak powinna zachować się nastolatka, uprowadzona z domu, zamknięta w jakimś strasznym, brutalnym miejscu i otoczona tylko facetami (na dodatek często starszymi), ale jej ufność i dobroduszność potrafiły działać na nerwy. Chyba tylko w 3-4 ścieżkach naprawdę potrafiła przejąć inicjatywę i zawalczyć o bezpieczeństwo nie tylko swoje, ale i love interest. Przez większość czasu była jednak jak ten dmuchawiec na wietrze, pozbawiony własnej woli i niemiłosiernie wolno kojarzyła fakty. Może dlatego miałam czasami problem z uwierzeniem nie tyle w jej decyzję (wiecie, mógł ją przecież paraliżować strach, albo to, że trudno podważyć zdanie starszych i silniejszych), ale po prostu nie jawiła mi się jako… hmm… hmm… atrakcyjna kandydatka dla kogokolwiek? Poważnie, często zastanawiałam się, co tak naprawdę zobaczyli w niej panowie, aby się zakochać? Poza tym, że była zasadniczo miła, grzeczna i empatyczna? Ale podobno, w ekstremalnych warunkach, w człowieku włącza się naturalna potrzeba prokreacji. Zrzućmy więc ich motywacje na czystą biologię. W końcu fizycznej urody jej nikt nie odmówi.
A chociaż sama protagonistka może miejscami irytować, to już nie potrafię powiedzieć złego słowa o love interest czy o fabule. Zauważyłam, że kilku popularnych, zagranicznych recenzentów zarzuciło „Charade Maniacs”, że fabuła jest przeładowana informacjami, a niektóre rzeczy są w niej nielogiczne… Ale nie potrafię się z tym zgodzić. Jeśli będziecie przechodzić wszystko na spokojnie i skupicie się na fragmentach układanki, to naprawdę nie zostało tam wiele niedomówień, a ewentualne niejasności stanowiły super materiał pod fandisck, chociaż to nie tak, że są niezbędne. Spoko, przyznaję, może nie każda ścieżka była tak samo dopieszczona pod kątem opowieści romantycznej, ale nawet wtedy dostarczała masę ciekawych tropów czy na temat Arkadian, Other World Stream, Producenta czy wreszcie osób zamieszanych w jakiś sposób w uwięzienie. Pierwszy raz zatem, od baaardzo dawna, nie miałam tak, że jakaś ścieżka mnie nudziła. Może nie każdy z panów to dla mnie dobry materiał na love interest, ale nie odmówię tej grze nigdy tego, że nie potrafiła rozbudzić emocji. Co przy aż 9 osobnych wątkach jest niemałym wyzwaniem!
Mam więc przykre, choć niekoniecznie prawdziwe (weźcie na to poprawkę), wrażenie, że niektórzy recenzenci mogli pewnych rzeczy… nie zrozumieć? Na to wskazywałyby niektóre z argumentów, które przytaczają w swoich tekstach. Zupełnie jakby im umknęło, że odpowiedź na to czy tamto na co utyskują, była de facto w grze. Po prostu ją przeoczyli. Być może wynika to z tego, że teksty sponsorowane pisze się w pośpiechu, a wtedy ukończenie gry może przypominać maraton lub przykry obowiązek? Jeśli tak, to trochę szkoda, bo wygeneruje to niepotrzebne uprzedzenia do tytułu, który na to nie zasługuje… Ale to moja taka osobna teoria spiskowa. Jeśli spojrzy się na ocenę i przyjęcie tej gry w Japonii, to okazuje się, że spokojnie podbiła serca graczek.
Przechodząc więc do podsumowania, „Charade Maniacs” to dla mnie trochę taki eksperyment… Zupełnie jakby twórcy zobaczyli „Danganronpę” i powiedzieli sobie, hej, a gdybyśmy tak z kultowej wręcz produkcji w stylu „weź udział w grze o przetrwanie” zrobili tytuł otome? Czy w tak paranoidalnym środowisku, gdzie każdy oskarża każdego, da się w ogóle stworzyć romans? Ba! Zatrudnili nawet seiyuu – Ogatę Negumi, która gra chyba najbardziej ikoniczną postać dla wspomnianej serii, to jest Komaedę Nagito. Nikt mi więc nie powie, że to nie był ukłon w stronę fanów thillerowych visual novel. Co więcej, uważni odbiorcy, znajdą także w „Charade Maniacs” całe masę nawiązań do innych, flagowych dzieł z gatunku science fiction, szczególnie do twórczości Philipa K. Dicka, ale nie chcę tutaj rzucać nazwami, bo obiecałam Wam zero spoilerów.
Ze swojej strony mogę Wam ten tytuł tylko absolutnie polecić. Zignorujcie moje psioczenie, bierną MC i nie najwygodniejszego flow charta… Zamknijcie się na wszystkie podpowiedzi i zdajcie na instynkt. Gwarantuję, że wtedy Wasz odbiór „Charade Maniacs” będzie najlepszy. Bo czy potraficie czytać między słowami? Czy poprawnie wytypujecie zdrajcę? A może zaufacie najgorszej z możliwych osób i spotkacie się z brutalnym dead endingiem? Ja, przyznaję z pewnym zażenowaniem, że dałam się tym czarującym kłamcom parokrotnie wyprowadzić w pole. Dawno jednak nie bawiłam się tak dobrze, więc nawet wymienione w poprzednich akapitach mankamenty nie miały ostatecznie żadnego znaczenia.
To zresztą jeden z nielicznych tytułów, gdzie faktycznie czekam na Fandisk, bo całe uniwersum, pomysł na antagonizm i wreszcie zabawa w „prawdę” i „fałsz” wyjątkowo przypadły mi do gustu. Mam też wrażenie, że dzięki kontynuacji lub dodatkowi naprawiono by również problem z ograniczoną ilością „fluffu”. Wiecie, przy takiej ilości kawalerów, sceny z kwiatkami i motylkami musiały ustąpić tym bardziej tajemniczym i dramatycznym, a choć osobiście wolę takie proporcję, to mówię to raczej w trosce o oczekiwania fanów, którzy chcieliby spędzić z ulubionymi postaciami więcej czasu.
Lubicie Danganronpę? Tęsknicie za kontynuacją Zero Escape: The Nonary Games? Od początku wiedzieliście kim są cyloni w „Battlestar Gatakticę”? W takim razie „Charade Maniacs” to gra stworzona właśnie dla Was! Futurystyczną maskaradę… czy tam szaradę… czas zacząć!