Uwaga! Charade Maniacs to gra, która polega na szukaniu antagonistów ukrytych w grupie love interest. Jeśli nie chcecie psuć sobie zabawy z przechodzenia gry – proszę nie czytajcie dalej tego tekstu.
Haiji to postać, którą od początku podejrzewałam o wszystko, co najgorsze. Długo więc zastanawiałam się, czy przechodzić jego ścieżkę. Z jednej strony wiedziałam, że jeśli to zrobię i potwierdzę swoje przypuszczenia, to cała zabawa z szukaniem zdrajcy będzie już dla mnie mocno spalona. Z drugiej nie potrafiłam dłużej powstrzymywać ciekawości. Padło więc na to, że dobra… walić siłę woli. Czas zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi! Tyle że wtedy, z niemałą przykrością odkryłam, że ukończenie jego opowieści przy jednym podejściu jest najzwyczajniej niemożliwe. Postać Haijiego powiązana jest z True Endingiem, najpierw więc i tak musiałam się przemęczyć z historiami pozostałych, przed poznaniem smakowitej prawdy… W efekcie żałowałam swojej decyzji. Sporo sobie z Charade Maniacs zespoilerowałam, a nic nie zyskałam. Czas jednak zrecenzować moje odczucia z odbioru gry, pomimo popełnionego błędu.
Haijiego poznajemy dopiero w Arkadii. To znaczy po tym, jak nasza główna bohaterka, Sena Hiyori, ląduje w tajemniczym, alternatywnym świecie i jest zmuszona brać udział w różnych dramach dla mieszkańców tegoż uniwersum. Jeśli zbierze dużo punktów, to będzie mogła wypowiedzieć życzenie i wrócić do domu, ale jeśli je straci… to czeka ją Dead End. W czym Hiyori bardzo szybko odkrywa, że nie da rady sprostać niektórym ze scenek. Nie chodzi tylko o te romantyczne, ale przede wszystkim drastyczne. Bo chociaż obrażenia otrzymywane na planie dram wiążą się z fizycznym bólem, to jednak potem są w jakiś magiczny sposób usuwane.
Mimo to, gdy bohaterka ma odegrać odcinek dramy, w której grupa agresywnych nastolatków znęca się nad innym chłopcem, to ma ogromne opory. Przede wszystkim dlatego, że odkąd dowiedziała się, że Haiji ma tylko 12 lat, pomimo iż posturą fizyczną wyglądał na kogoś dużo starszego, to zaczęła o nim myśleć jak o swoim bracie. A skoro w prawdziwym świecie była odpowiedzialną, starszą siostrą to nie wyobraziła sobie skrzywdzić dziecko. Nawet w ramach aktorstwa czy uratowania własnej skóry. To dlatego Hiyori odmawia wyrzucenia Haijiego przez okno, a on, zszokowany, dziękuję jej za tę decyzję, twierdząc, że to pierwszy raz, gdy ktoś okazał mu taką życzliwość. Niestety, nie obchodzi się bez przykrych konsekwencji. Ponieważ bohaterka zasabotowała odcinek to utrata punktów byłaby za małą karą. W efekcie twórcy Other World Stream zabierają jej głos, co mimowolnie utrudnia jej też przecież walkę o swoją wolność…
Cała ta sytuacja jest dla wszystkich bardzo przygnębiająca, ale Hiyori uparcie twierdzi, że nie podjęłaby innej decyzji, nawet gdyby dostała kolejną szansę. Lubi Haijiego, a i on zaczyna okazywać jej coraz większe zainteresowanie i sympatie. Nazywa swoją dużą siostrzyczką, szuka z nią kontaktu fizycznego (co jest dość krępujące, bo jednak nie przypomina umizgów dziecka). Chętnie się z nią bawi, chodzi na lody czy czegoś od niej uczy np. znaczenie różnych kanji, bo okazuje się, że chłopak ma problemy z czytaniem skomplikowanych znaków. W końcu nie przerabiał ich jeszcze w szkole.
A ja, powiem szczerze, że dziwiłam się reszcie ekipy, iż w zasadzie odpuścili sobie bardziej weryfikowanie tożsamości Haijiego, bo przecież on ich bez specjalnego wysiłku bezczelnie okłamywał… Jasne zdarzało mu się, że mówił jak dziecko, np. gdy pytał o znaczenie bajek, czy różnice między japońskim pojęciem miłości „koi” a „ai”, by nagle, nie z gruchy, ni z pietruchy, wyskoczyć z grubą filozofią daleko wykraczającą poza zdolności intelektualne 12-latka. Nie wspominał też nic na temat swojej rodziny, poza faktem, że ma niby siostrę. Nie bał się, nie czuł samotny, nie szukał drogi powrotu do domu i na niczym mu nie zależało. Ogólnie, przez większość czasu sprawiał wrażenie po prostu znudzonego. Nawet na planie. Stąd jedynie Hiyori potrafiła jakoś na moment przyciągnąć jego uwagę.
Wreszcie sytuacja z utratą głosu również rozwiązuje się w nieoczekiwany sposób. Haiji oznajmia Hiyori, że ma plan, więc mogą odegrać dramę jeszcze raz, co anuluje jej karę. W efekcie odgrywają scenkę w taki sposób, jakby bohaterka zrzuciła go z okna, ale tak naprawdę chłopak wyskakuje sam. Co pomaga dziewczynie odzyskać głos i tworzy między nimi pierwszy z wielu sekretów. Haiji prosi bowiem, aby nie opowiadała o tym, co naprawdę się wydarzyło pozostałym uczestnikom (po raz kolejny, nie wkładając wiele wysiłku w utrzymanie swojej maski). Nasza MC jest jednak średnio bystra i z radością na takie rozwiązanie przystaje. W końcu – jak rozumuje – dzieci lubią sekrety. Nie ma w tym więc nic nietypowego. No… jasne…
Życie w domu uwięzionych aktorów znowu się jednak komplikuje i dochodzi do konfrontacji. Mężczyźni zaczynają się nawzajem oskarżać, a to o bycie Producentem – czyli master mindem, odpowiedzialnym za ich uwięzienie, albo Sponsorem – czyli jego wiernym poplecznikiem. W końcu dochodzą do wniosku, że nie mogą z potencjalnymi zdrajcami żyć pod jednym dachem i poddają trzech najbardziej podejrzanych: Haijiego, Dazaia i Gyoubu „kwarantannie”. To znaczy, zmuszają ich do życia w innym miejscu, ciągle obserwują i uniemożliwiają swobodne poruszanie. A przynajmniej teoretycznie.
Nasza bohaterka jest jednak z takiego rozwiązania absolutnie niezadowolona. Twierdzi, że podziały w grupie niczemu nie służą i dalej odwiedza „przyjaciół”, pomimo jakie tego to może być nierozsądne i niebezpieczne. A to przynosi im posiłki, a to gra z nimi w szarady, a to odpoczywa z Haijim na specjalnej łączce w sektorze, o którym nikt nic nie wie, a który ma bardzo ładny widoczek… Jednocześnie dowiaduje się, że chłopaków łączy jakaś dziwna relacja, więc oskarżenia pod ich kątem nie są zupełnie niesłuszne. Dazai i Gyoubu zdają się wymagać od niej, aby coś sobie przypomniała, ale ona nie ma pojęcia, o co im chodzi. Z kolei Haiji zaczyna się zachowywać coraz dziwaczniej, dojrzalej, ale i zaborczo.
Pominę teraz masę scenek, które do niczego nie prowadzą poza tym, że Haiji na każdym kroku wprost udowadnia, że nie jest tym, za kogo początkowo się podawał i że ma wobec dziewczyny jakiś określony plan. Coraz częściej ględzi on na temat tego, że ludzie zapominają, że pozbywają się rzeczy, których nie potrzebują, że popełniają ciągle te same błędy… Wprost implikując, że nie jest człowiekiem. Ba! Stworzył odrębny cmentarz tylko dla przedmiotów np. stłuczonych kubków, zepsutych laptopów czy długopisów bez tuszu… Prawdziwym przełomem jest jednak sytuacja, w której wprost przyznaje, że nie ma 12 lat. W sumie to nie zna dokładnie swojego wieku, ale jest dużo starszy od bohaterki. Niby w wyniku dram stracił swoją osobowość, wygląd i imię. To dlatego nie można go znaleźć w starych odcinkach seriali, bo co jakiś czas dostaje zupełnie nową twarz. Bierze jednak udział w Other World Stream od bardzo dawna…
I nasza MC to, oczywiście, kupuje, pomimo tego, że Haiji dosłownie nazywa się AI i na każdym kroku udowadnia, że ma dostępy do funkcji, o których inni mogą tylko pomarzyć, np. zwykłą komendą potrafi wyłączać projekcje, ukrywające prawdziwy wygląd miejsc, zna każdy fragment na pamięć, a co najgorsze… potrafi odpalać dramy. To znaczy sprawiać, że dowolni bohaterowie, o dowolnym czasie, teleportują się nagle na plan i mają grać, co tam się Haijiemu żywnie podoba.
A to nas prowadzi do kilku smutnych zakończeń. Przerażona bohaterka może wreszcie postanowić się sprzeciwić temu wszystkiemu i spróbować rzuć oskarżenie. Tj. w Other World Stream był dodatkowy warunek, że jeśli komuś uda się odgadnąć kim jest Producent, to wszyscy zostaną uwolnieni. Jeśli jednak oskarżający się pomyli, to wszyscy zginą. Niczym w jakiejś makabrycznej wersji Cluedo. No i cóż powiedzieć? Oskarżony o bycie Producentem, Haiji zaprzecza, a to wszystkich skazuje na niebyt… Poza MC, która ma okazje jeszcze przeprosić, a wtedy zostanie czymś w rodzaju jego zabawki w wirtualnym świecie na zawsze.
MC może się też z oskarżeń w ostatniej chwili wycofać i nie potrafić podjąć decyzji, a wtedy wpadniemy w niekończącą się pętlę dialogów, zmuszającą nas, byśmy się na coś zdecydowali.
Możemy też od początku współpracować z Haijim, nie oskarżać go, zaakceptować jego „uczucie”, a wtedy zgodnie z obietnicą, da on bohaterce wszystko, o czym ona sobie tylko zamarzy. Może dla niej generować dowolne jedzenie, ubrania, scenki do odgrywania z dram… Ważne, tylko by go nie opuszczała, bo miał dość samotności, a on sobie mógł na niej eksperymentować, czym naprawdę jest miłość, bo chciał się tego nauczyć. No i dowiadujemy się przy okazji, że coś dziwnego dzieje się z pamięcią Hiyori, bo ona najzwyczajniej w świecie odpływała w stagnacje i obłęd… Co było bardzo mroczne.
I tak w skrócie wygląda standardowa ścieżka. Przejdźmy jednak do True Endingu, na który zdecydowanie bardziej czekałam! Wiele rzeczy toczy się tu bardzo podobnym torem, z tą różnicą, że bohaterka do samego końca obstaje przy tym, że chce poznać prawdę. Jest więc znacznie oporniejsza na „urabianie” przez Haijiego i nie kupuje tak łatwo tego, że jest on niby jednym z dawnych uczestników. Zresztą bardzo wiele rzeczy przestaje iść po myśli chłopaka, bo pozostali panowie okazują się tutaj dużo bardziej zaradni. Dazai broni MC przed praniem mózgu i nie pozwala się tak szybko wmanewrować w oskarżenie o bycie antagonistą. Gyoubu odnajduje ukryty pokój, który okazuje się pomieszczeniem kontrolnym i udaje mu się włamać do logów. Akase i Mizuki skutecznie kontaktują się z Investigation Bureau, a agencja natychmiast przystępuje do próby zhakowania oraz zamknięcia Other World Stream. Co zaś się tyczy sabotującej działalności Sponsorów… to chłopaki średnio się popisali, bo antagonista był zdany tylko na siebie.
W międzyczasie, nim systemy absolutnie umierają, Haiji i Hiyori spędzają wspólnie czas na ukrytym cmentarzysku, gdzie chłopak trzymał rzeczy, o których zapomniano. Czyli masa przedmiotów, która straciła swoją użyteczność i została przez ludzi po prostu porzucona. Co jest chyba kolejnym z największych tropów, że nasz niebieskowłosy melancholik nie jest w rzeczywistości człowiekiem. Więcej na ten temat dowiadujemy się jednak dopiero, gdy Dazai odnajduje parkę na cmentarzysku, a technologia do generowania wirtualnej rzeczywistości zaczyna szwankować.
Wśród licznych rupieci MC natrafia jednak na starą bransoletkę do komunikacji, która pozwala jej odzyskać wspomnienia. Poprzez transferowanie danych do własnego urządzenia, przypomina sobie wreszcie, kim był Dazai. Następnie razem udają się na spotkanie z resztą uwięzionych, by podsumować, czego dowiedzieli się do tej pory. Bohaterka bardzo prosi pozostałych, aby nikogo nie oskarżać o bycie Producentem, ale żeby na spokojnie przeanalizowali wszystkie informacje. Akase i Mizuki ujawniają zatem, co tak naprawdę dzieje się z ciałami osób zamkniętych w Arkadii. Że w rzeczywistości są pogrążeni w czymś w rodzaju śpiączki, w szpitalu należącym do Investigation Bureau. Co więcej, wszystkie wspomnienia na ich temat, czy to z umysłów ich rodzin, czy przyjaciół, zostały wykasowane, bo wychodzi na to, że bangle można hakować i wykorzystać w taki sposób.
W bazie odkrytej przez Gyoubu, wszyscy uczestnicy gry, oglądają materiały video i potwierdzają to, co pewnie większość z nas już zaczęła podejrzewać do tej pory. W rzeczywistości bohaterowie byli tylko awatarami przeniesionymi do Arkadii… która została stworzona przez Haijiego. W jaki sposób? Ano był on pierwotnie AI, którą babcia Hiyori uczyła schematów zachowań. Rolą Astera – pierwotne imię Haijiego – miała być pomoc naukowcom, którzy znajdowali się w bazie na Księżycu w ramach Projektu Morfeusza. Niestety, w wyniku wypadku, który uniemożliwił naukowcom powrót do domu, musieli oni podjąć ciężką decyzję. Wiedzieli, że zostało im tylko kilka dni życia. Poprosili więc Astera, by dał im delikatną śmierć, wykorzystując do tego komory do kriogenizacji, a dodatkowo, by pozbawił ich bliskich wspomnień na ich temat, żeby oszczędzić im bólu. Aster, naturalnie, wypełnił to polecenie, ale potem kilka rzeczy się pokomplikowało.
Po pierwsze okazało się, że jeden z naukowców jednak uciekł, wykorzystując kapsuły ratunkowe i zostawiając swoich kolegów na pewną śmierć. To on później został pierwszym Sponsorem, bardzo podejrzanym typem, i całkiem możliwe, że maczał palce w także innych, brudnych interesach powiązanych z Projektem Morfeusza. Po drugie, aby zmusić Astera do zabicia swoich twórców, usunięto mu program narzucający AI moralność. Czyli tak naprawdę nie potrafił on odróżniać dobra od zła, a w związku z tym nie bardzo ogarniał pojęcie morderstwa jako takiego. W końcu sam nie był żywą istotą. Po trzecie, już po wykonaniu polecenia… Aster był bardzo samotny. Nie zostali żadni naukowcy, jakich mógłby wspierać, praktycznie nikt nie pamiętał o jego istnieniu – poza tamtym dziwacznym typem, który zbudował wokół AI coś w rodzaju sekty, ani nie istniała żadna nadzieja, że ktoś po niego wróci.
Stąd, dla zabicia czasu i wykorzystując więc różne źródła wiedzy – w tym książki i dramy – Aster uczył się sam, ale takie czyste dane, niepoddawane żadnej interpretacji, często nie były przez niego rozumiane. Później próbował w jakiś sposób poradzić sobie z samotnością i zaczął eksperymentować na zwierzętach zostawionych na Księżycu, dodając im nowe funkcje, w tym krzyżując je ze sobą, mutując, i ulepszając je o ludzkie DNA. Co, jak łatwo można było odgadnąć, doprowadziło do narodzin Arkadian, chociaż te proste formy życia były za prymitywne, aby przeskoczyć pewien poziom. Jasne, Aster próbował je uczyć. W tym poprzez pokazywanie im dram, ale prędzej czy później odbijał się od ściany.
Co nieubłaganie doprowadziło do obsesji Astera na punkcie pamięci i pchnięcia go do zorganizowania pierwszego Other World Stream, przy wsparciu Sponsorów. To oni załatwili mu uczestników… prawdopodobnie mając interes w tym, by testować tak niebezpieczną technologię. W czym do tego niezbyt chlubnego grona dołączyła nawet matka Hiyori, próbująca dzięki temu zrozumieć, dlaczego sama ma dziury w pamięci. Czemu? Bo przypominam, że życzeniem babci Seny było to, aby wszyscy o niej zapomnieli i nie odczuwali przez to bólu… Aha, no tak. To niby lepsze niż przepracowanie żałoby… Z drugiej strony nie będę się czepiać histerycznej reakcji kobiety, która wiedziała, że nigdy nie wróci do domu, nie zobaczy swojego dziecka, a jej życiowa misja okazała się porażką.
W każdym razie Aster prowadził z uczestnikami grę, wpływając na ich awatary przy pomocy bangle. Oczywiście, nie miał wpływu absolutnego, ale i tak potrafił skazywać na śmierć czy odbierać różne funkcje, czy sprawności. Dzięki temu sam się uczył, bo mógł obserwować reakcje ludzi, a trudno oczekiwać od AI wyrzutów sumienia. Co nie zmienia faktu, że gdy poznał Dazaia, to koncepcja ich pojedynku wydawała mu się bardzo kusząca. Przede wszystkim dostarczała jakiejś rozrywki, po drugie – Dazai mógł zawsze zostać niesprawiedliwie oskarżony, bo AI wciąż mogła interweniować w dramy, a po trzecie – poznał Hiyori, jakby nie było, to wnuczkę swojej „matki”.
Początkowo Haiji faktycznie zamierzał po prostu oszukać Dazaia i przeciągnąć bohaterkę na swoją stronę. Mieć ją tylko dla siebie i dzięki temu pokonać samotność. Kiedy jednak odkrył prawdę o losie naukowców, tzn. że prawdopodobnie przyczynił się do wypadku w projekcie przez błąd w kalkulacjach, a także został rozpoznany jako prawdziwy Producent, stojący za „Other World Stream”, to stracił wolę do dalszej konfrontacji. Zresztą, na ich oczach, cały wirtualny świat i tak się rozpadał, bo IB już było na etapie ewakuowania uczestników do świata fizycznego. Haiji był więc absolutnie pogodzony z takim rozwiązaniem, a pozostali bohaterowie mieli w tej kwestii bardzo mieszane uczucia. Niektórzy uważali, że AI trzeba koniecznie zniszczyć, bo jednak swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami skazała, cholera wie jak wielu, uczestników dram na śmierć, śpiączkę lub zapomnienie. Innym było żal Arkadian, bo nie było wiadomo co się z nimi stanie, gdy agencja całkowicie przejmie kontrolę nad sytuacją. Wreszcie, byli też tacy, którzy widzieli w Arkadii ogromny potencjał i uważali odwrócenie się od dokonań naukowców za fatalny błąd…
W czym Hiyori ma tak naprawdę dwa wyjścia i zacznę od tego… Hm… Smutniejszego? Dziewczyna decyduje, że faktycznie nie może pozwolić, by Aster istniał. Był zbyt niebezpieczny, nawet jeśli pękało jej od tego serce, bo potrafiła zrozumieć, że nie działał z niecnych pobudek. Faktycznie był trochę jak dziecko, które wyrywa pajączkom nogi, nie zdając sobie sprawy z makabryczności tego czynu… Mimo to bohaterka podejmuje trudną decyzję, a AI zostaje zniszczone na jej oczach. W czym Haiji nie ma jej tego za złe. Uśmiecha się do samego koca, a nawet przeprasza…
Po tych wydarzeniach bohaterowie, jeden po drugim, budzą się w świecie fizycznym i umawiają po jakimś czasie na spotkanie. Taki konwent dla ocalałych. Dazai i Tomose rywalizują odtąd o względy Hiyori. Wszyscy zresztą chodzą do tej samej szkoły – w tym Gyoubu i Ebana. Chigasaki dołącza do Investigation Bureau, aby wspomóc agencję swoją wiedzą. Sponsorzy dalej działają i bynajmniej nie postawili kropki nad „i”… Więc ogólnie niby wszystko wraca do normalności, a jednak czegoś im brak. Hiyori nie potrafi zrozumieć, dlaczego, ilekroć patrzy na księżyc, to odczuwa tak przejmujący smutek. Zupełnie jakby przechodziła żałobę.
W drugim zakończeniu, które nazwijmy pozytywnym, większość rzeczy toczy się tym samym torem z taką różnicą, że Hiyori zabiera Haijiego z sobą. Ratuje go przed skasowaniem, prosząc, aby przeniósł się do ciała Palto, czyli zabawkowego psa. Od tej pory, chociaż w innych formach, są ze sobą ciągle razem. Śpią, jedzą, oglądają dramy… Ba! Aster chce się z nią nawet kąpać, odkąd odkrył, że jego materiały są wodoodporne, ale dziewczyna pewnych granic jednak nie przekracza. Trudno jednak do końca określić łączącą ich relacje. Z pewnością jest to forma miłości, bo nawet Tomose i Dazai przyznają, że są o tego cholernego, zabawkowego psa absolutnie zazdrośni… W drugiej strony trudno mówić o romansie w sensie stricto. Co pocieszające Aster zyskuje także szansę, aby odkupić swoje winy. Współpracując z IB oraz, wykonując polecenia Hiyori, udowodnił, że nie jest niebezpieczny, że może pomóc im odzyskać utracone dane poprzednich uczestników, a także wie sporo na temat Projektu Morfeusz.
Uff! No dobra! To tyle, jeśli chodzi o finalną historię. Muszę przyznać, że dość szybko domyśliłam się, że Haiji jest AI, a gdy Gyoubu na ten temat niefortunnie zażartował, to tylko otrzymałam 100% potwierdzenie. Kogoś mogłoby w takim razie zastanowić, jakim cudem był fizyczny? Czy to ciało jakiegoś droida? W żadnym razie. W grze mowa bowiem o technologii, która pozwalała na projekcje nakładać wrażenia dotykowe. Taki VR, ze wszystkimi, dostępnymi bodźcami zmysłowymi. Coś, o czym marzą obecnie gracze…
Jako postać podobał mi się jednak bardzo i wcale nie przeszkadzały mi tego jego infantylne zachowania, gdy udawał dzieciaka. Tak naprawdę bawiło mnie, że jego dialogi faktycznie przypominały skrypt, bo często zadawał pytanie, potem jeszcze kilka potwierdzających, a potem podejmował akcje albo wypalał „wakaranai” – „nie rozumiem” albo „nie wiem, co zrobić”. W myślach więc kpiłam sobie i mówiłam wtedy „if… if else… if else… return” lub „undefined data”. Rozpaczliwie pragną także zastąpić czymś wartość „null” w swoim pojmowaniu miłości. XD Jeśli więc kiedykolwiek będziecie przechodzili „Charade Maniacs” ponownie, to zwróćcie uwagę na ten fakt, dla czystej zabawy.
Fajnie również, że w tym „szczęśliwym” finale każdego z bohaterów spotkał zasadniczo pozytywny los. Wrócili do domu, „Other World Stream” upadło, sporo z nich odnalazło swoją ścieżkę zawodową… ale zagrożenie gdzieś tam pozostało. Co otwierało furtkę do ciekawej kontynuacji. Aster w ciele Palto był absolutnie uroczy. Aż szkoda, że widzieliśmy go tak krótko. Było to jednak zdecydowanie moje ulubione CG. A czy popieram decyzję bohaterki? Nie wiem… Mam wrażenie, że przy tak zaawansowanej sztucznej inteligencji skasowanie go bez rozprawy sądowej i tak nie byłoby właściwe. A nawet wtedy, biorąc poprawkę na to, że nie odpowiadał w 100% za swoje czyny, bo przecież nie usunął sobie dobrowolnie „moralności”, to nie skazalibyśmy nikogo na karę śmierci. Myślę zatem, że to problem bardziej skomplikowany. Nie chce przez to powiedzieć, że absolutnie go usprawiedliwiam i że ofiarom nie należała się rekompensata. Nie potrafię chyba jednak postrzegać tego problemu tak czarno-biało. AI o jego zaawansowaniu spokojnie możemy już traktować jak „osobę”. Myślę więc sobie po prostu, że tak jak każdemu przysługiwały mu jakieś prawa do obrony… a wtedy też do resocjalizacji?