A crazy dragon who’s more silly than scary, a prickly clown who won’t make you laugh, a mysterious conductor who doesn’t want to use water magic, an acrobat who doesn’t know how to entertain, a drunkard fur ball, an unmotivated leader, and an amateur producer who just joined. Can you help this dysfunctional troupe create their greatest performance? (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: Radiant Tale ~Fanfare!~ (ラディアンテイル ~ファンファーレ!~ )
- Developer: Design Factory Co., Ltd. & Otomate
- Wydawca: Idea Factory Co., Ltd., Aksys Games
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: Radiant Tale (bazowa gra)
Linki
Bohaterowie
Główna postać:
Tifalia Ex-producentka grupy cyrkowej, pracująca w lokalnej gospodzie w stolicy Artheir. |
Ścieżki / dostępni love interest:
Zafora (After Story) Były klaun i nowy Strażnik Cultury, który przejął władzę po swoim okrytnym stryju. <<RECENZJA>> | |
Paschalia (After Story) Interpretator, który pomaga w zachowaniu dobrych relacji między ludźmi i duchami. <<RECENZJA>> | |
Ion (After Story) Ochroniarz księcia Colivusa i były gladiator, który uwolnił się od magicznej klątwy. <<RECENZJA>> | |
Radie (After Story) Ziemny Fey, który jest najbliższym przyjacelem bohaterki. Potrafi zmieniać się w człowieka. <<RECENZJA>> | |
Vilio (After Story) Bohater, który uratował królestwo przed plagą potworów i smok o wyjątkowej mocy. <<RECENZJA>> | |
Jinnia (If Story) Ekscentryczny szlachcic i były przywódca grupy CIRCUS, któremu MC pomaga jako sekretarka. <<RECENZJA>> | |
Liyan (If Story) Fey o postaci wilka, który prowadzi sieć restauracji Cheers i kocha się w MC bez wzajemności. <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Liyan ⊳ Jinnia ⊳ Paschalia ⊳ Vilio ⊳ Ion ⊳ Zafora ⊳ Radie (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
Minęło trochę czasu, a my powracamy do przygód Tifalii i jej przyjaciół. Chociaż CIRCUS oficjalnie już nie istnieje, to więź protagonistów pozostała silna. Siadałam zatem do fandisku z wyraźnym zainteresowaniem, bo jednak miałam poczucie, że wiele z wątków z podstawowej gry wymagało jakiegoś domknięcia. Bardzo też interesowało mnie, co nowego scenarzyści wymyślili, bo dotarły do mnie plotki o przynajmniej dwóch nowych love interest. W czym nie będę ukrywać. Nie byłam fanem gry głównej. Uważałam ją za dość niedorobioną, ale lekką historyjkę dla raczej młodszych odbiorców. Może dlatego tym większe robiłam sobie nadzieję, że fandisk będzie czymś w rodzaju patcha? A czy się udało? Zaraz się przekonacie.
Zacznijmy jednak od części nazwanej AFTER STORY, czyli prawdopodobnie tej, która najbardziej interesuje fanów. Jest to nic innego jak dodatkowe 4 rozdziały poświęcone każdemu z panów z głównej piątki, które kontynuują opowieść o losach pary po happy endingu. Możecie zatem je kończyć w dowolnej kolejności. W skrócie: Vilio, Zafora, Ion, Paschalia oraz Radie doczekują się przedłużenia swojej opowieści, a także mierzą z nowymi problemami. Nie każdy miał także finalnie okazje zawrzeć związek małżeński z Tifalią, co teraz zostaje przez scenarzystów naprawione. (Choć do niektórych małżeństw – ku mojemu zdziwieniu – doszło offscreenowo).
A czy mi się te historie chociaż podobały? Cóż… Zapraszam do recenzji poszczególnych wątków poniżej. Nie chcę bowiem niepotrzebnie spoilerować i powiem tylko, że były cholernie nierówne. Od takich absolutnie rozczarowujących, które wzbudziły moje szczere zdziwienie, że chyba ktoś z pisarzy nie wiedział, o co w fandiskach chodzi, po takie dość urocze i doskonale pasujące do postaci. Niestety jednak przeważały te złe.
Ale ja ogólnie mam duży problem z tym dodatkiem, bo może Otomate trochę mnie rozbestwiło w innych swoich produkcjach, ale mam wrażenie, że w Radiant Tale ~Fanfare!~ pożałowano nam fluffu. Okej, okej, raz czy dwa, bohaterowie wymieniają buziaka, ale bardzo oszczędnie pokazano nam ich bliskość fizyczną. Raczej skupiono się na tej emocjonalnej, wzajemnym wspieraniu się i przyjaźni, co – naturalnie – również jest ładne, ale nie liczcie na przyprawiające o rumieńce scenki ani unoszące się w powietrzu serduszka. Wręcz przeciwnie, cała ta gra jest w moich oczach bardzo „grzeczna” i raczej skupiona na przyjaźni grupy. Co samo w sobie nie musi być wadą. Pasuje do bajkowego klimatu. Pamiętam jednak, jak poczyniano sobie w fandiskach do takiego Code: Realize czy Collar x Malice i po prostu widzę dużą różnicę.
Nawet CG, których przypada po 6 na postać (nie licząc tych w wersji chibi), przypominają raczej te, jakich spodziewałabym się po grze głównej, gdzie bohaterowie dopiero budują swoją relację, a nie są po kilku miesiącach związku/małżeństwa. Chyba tylko Paschalia był tutaj wyjątkiem, bo odkąd pokonał chorobę, to chciał czerpać z życia pełnymi garściami. Tymczasem cała reszta panów jest bardziej skupiona na prywatnych dylematach i antagonizmach ciągnących się za nimi aż od ich ojczyzny niż na młodej i atrakcyjnej pannie u swojego boku.
Dlatego – bez owijania w bawełnę — grę ratuje dla mnie głównie drugi rodzaj zawartości, a mianowicie IF STORY. W tej sekcji otrzymujemy nowe ścieżki dla Jinnii i Liyana, które dzieją się niejako po zakończeniu z common route, w którym to Tifalia została sekretarką, a wszystko w królestwie ułożyło się szczęśliwie. Nie ma więc takiej potrzeby skupiania się na CIRCUS czy chorobie Księcia, a w zamian za to dostajemy nowiutkich, świeżutkich i bardzo przylepnych love interest. Zarówno Jinnia, jak i Liyan mają bardzo solidne powody, aby być naszą MC zainteresowani. Znają przecież już jej odwagę, determinacje i pomysłowość. Wiedzą też, że można na dziewczynie polegać. Jedyne zatem, co im pozostaje, by w końcu Amor nie siedział bezczynnie, to zwrócić na siebie jakoś jej uwagę. I tak, w wątku swojego szefa, MC zorientuje się w pewnym momencie, że chociaż traktowała go jak koleżankę (i nawet pożyczała od niego kosmetyki), to Jinnia jest tak naprawdę cholernie przystojnym mężczyzną, którego jej brak doświadczenia i naiwność bawią. Z kolei w przypadku Liyana, Tifalia od zawsze uważała go za niepoważnego flirciarza, uganiającego się za wszystkim w spódnicy, by nieoczekiwanie odkryć… że tak naprawdę te nieudane teksty na podryw są kierowane tylko do niej. Na dodatek facet wzdycha do niej od lat. Co oznacza, że jej wizja pożeracza niewieścich serc od początku była błędna i zamiast groźnego wilka może mieć u boku posłusznego psiaka.
A skoro są to zupełnie nowe ścieżki, to mają bardziej wyrazisty plot od opowieści serwowanych w AFTER STORY i dwa zakończenia: dobre oraz neutralne. Ponownie też będziemy zbierali u panów wpływy, wybierając odpowiednie opcje, a także w wędrowali w Common Route po mapie, by najpierw daną opowieść odblokować. Ale, bez obaw! Nawet jak się pomylicie, to Radiant Tale ~Fanfare!~ nie zakłada tak naprawdę „nad endingów”. Po prostu, w najgorszym wypadku, pominiemy jakieś CG, ale klimat opowieści pozostaje zawsze optymistyczny.
W czym obie historię – i Jinnii, i Liyana – naprawdę mi się podobały i jak zobaczycie sobie po mojej ocenie na dole, zupełnie słusznie zajęły tak wysokie pozycje w rankingu. Ba! Liyan zdetronizował dla mnie wszystkich love interest i pozostanie w moich oczach kanonicznym wyborem, bo po tym, czego się o nim dowiedziałam, nie wyobrażam sobie Tifalii z innym gościem. Znacznie lepiej przedstawiał wątek i problemy romansu z Fey od Radiego, a na dodatek nie dominował protagonistki na żadnym polu, jak to było w przypadku Vilio. Gdy dla odmianny Jinnia, chociaż robił wszystko, co w jego mocy, aby sprawiać pozory kogoś płytkiego i zbyt dekadenckiego, okazał się kawalerem o wielu warstwach, których pokonywanie było dla Tifalii bolesne, jak obieranie cebuli. W finalne jednak było warto!
To jednak niecała zawartość fandisku. Gra oferuje nam także coś w rodzaju dwóch dodatkowych endingów dla postaci z dalszego planu. Nie są to jednak pełnoprawne ścieżki, a tylko zlepek krótkich scenek z ich udziałem opatrzonych odrębnymi ilustracjami.
Pierwsza historia koncentruje się na postaci Alesta, czyli przyjaciela Jinnii, który szuka pomocy Tifalii, aby jeszcze raz zorganizować występ całej trupy i dać Księciu jakąś wyrąbistą rolę w przedstawieniu. Całość jest dość krótka i ma tylko dwa CG. Implikuje jednak, że nasz blond megane-kun jest zainteresowany bohaterką nie tylko na polu zawodowym i może nawet mogłoby między nimi coś w przyszłości zaiskrzyć. (Chociaż nie jestem pewna, czy on byłby w stanie kochać kogokolwiek tak bardzo, jak swojego księciunia. Raczej nie… XD).
Drugie z zakończeń należy do Colivusa. Król Vigonia prosi MC, by ta jeszcze raz wystąpiła z przyjaciółmi przy okazji ceremonii Księcia, co – oczywiście – jest dla bohaterki cudowną propozycją, bo tęskniła za wspólnymi przygodami. Następca tronu nie chce jednak, by wszystko spoczywało na jej ramionach, więc proponuje swoją pomoc. W efekcie również ma wystąpić na scenie, a Tifalia pomaga mu się przygotować. W tym scenariuszu Colivus jest dalej w swojej „dziecięcej formie”, ale wszystko wskazuje na to, że jest zauroczony Tifalią, wdzięczny za to, że go uratowała i wręcz zdeterminowany, by odzyskać dorosłą postać. Dlaczego? Bo chce uświadomić bohaterce, że w istocie jest starszy od niej. Póki co jednak MC widzi w nim tylko uroczego, ciężko pracującego chłopca. A trochę szkoda. Byłam pewna, że w fandisku Colivus dostanie swoją własną opowieść. Niestety nie doczekaliśmy się, choć z pewnością byłby z niego naprawdę ciekawy love interest. Z solidnymi podstawami, by faktycznie czuć do dziewczyny miętę!
Wreszcie, w sekcji INTERLUDE, dostajemy też dodatkowe, krótkie opowieści, których akcja umiejscowiona jest między różnymi rozdziałami z gry podstawowej oraz fandisku, gdy paczka podróżowała jeszcze wspólnie jako CIRCUS lub gdy bohaterowie są oficjalnie parą. Kolejne historyjki odblokowują się wraz z tym, jak kończymy inne wątki. Nie mają też CG ani nie zdradzają niczego kluczowego dla fabuły. W czym w sumie naliczyłam 11 takich opowieści, a ukończenie jednej zajmowało mi maksymalnie 3 minuty. A co o nich myślę? Że to były dość nudnawe fillery. W sumie jedynie dwa mi się podobały: 1) gdy Vilio, Liyan, Radie i Phiro dyskutowali na temat tego jakim woleli by być Fey oraz 2), gdy Zafora pracował jako kelner, by pomóc Spirei, a ta postanowiła go odtąd rozpieszczać jak syna. Pozostałych równie dobrze mogło by nie być, bo ani nie były zabawne, ani niczego nie wnosiły do historii czy naszego postrzegania postaci.
Pod kątem technicznym gra udostępnia nam opcje przeskoczenia do konkretnego rozdziału (zamiast flow charta). Mamy też skip mode, ale niestety nie możemy przejść od razu do następnej odpowiedzi. Może dlatego, że zwykle wybory ograniczały się do opcji A albo B? Na dodatek same rozdziały były bardzo krótkie? Twórcy wyszli więc pewnie z założenia, że takie rozwiązania się po prostu nie opłacają, bo skoro grę można przeklikać tak szybko, to po co niepotrzebnie komplikować interfejs?
W sekcji EXTRA także bez szału, bo ponownie uszczęśliwiono nas 1) słownikiem, który powtarza wpisy z gry głównej; 2) galerią (po 6 CG dla głównych love interest, po 7 dla Liyana oraz Jinnii, 7 wspólnych i 5 w wersji chibi); 3) muzyką (skąd możemy sobie odsłuchać każdego kawałka z tła); oraz 4) filmikami z otwarcia i zakończeń z listą płac. Niestety, nie dodano żadnych kart z biosami, wywiadów czy innych atrakcji w postaci minigierek czy czegokolwiek. Co jak na fandisk prezentowało się dość blado.
Ogólnie zatem, przechodząc do podsumowania, fandisk najbardziej zaskoczył mnie tym, jaki jest ubogi w content. Poważnie, mam wrażenie, jakby czegoś w nim zabrakło, wycięto albo nie wyrobiono się w terminie. Ba! Radiant Tale ~Fanfare!~ aż krzyczy o dodatkową ścieżkę albo więcej czasu antenowego dla naszych głównych par. Tymczasem byłam aż zdziwiona, że do ukończenia niektórych wątków potrzebowałam tylko 1,5 h – jeśli nie mniej. W istocie więc przebiegłam przez całość w tempie ekspresowym i to chyba pierwszy dodatek od dawna, przy którym nie miałam postojów. Bo po prostu się nie dało! Moja przerwa na kawę trwała niekiedy dłużej niż całe ścieżki, które odpalałam sobie przy okazji…
Z przykrością więc stwierdzam, że trafi on jedynie go zagorzałych fanów albo ludzi, którzy mają manie natręctw i muszą ukończyć daną serię, choćby się waliło i paliło – czyli takich jak ja. Jeśli jednak gra podstawowa była dla was „nijaka” albo w ogóle nie przypadła do gustu, to obawiam się, że po fandisku nie polubicie żadnej z postaci bardziej. No, może poza nowymi love interest, którzy są znacznie ciekawsi od klasycznej obsady. Ale to chyba nie jest dobry znak, co? Nie po to przecież kupuje się fandiski. Tymczasem to właśnie moja smutna konkluzja. Że Radiant Tale ~Fanfare!~ ratują w sumie Jinnia i Liyan, którzy jak dla mnie mogliby mieć własną grę, bo z głównej piątki są lepsi przyjaciele niż love interest. Za mało było tutaj fluffu, interakcje parek wydawały się strasznie wymuszone, pozbawione pasji i wcisniętę losowo pomiędzy kolejne, często nic nie wnoszące sekwencje wydarzeń, albo zbyt bardzo skupiano się na randomach, bo kogo obchodzi taka Luna czy wiewiór Phiro? No właśnie…
Tymczasem na kolejną część raczej nie ma co liczyć. Polujcie więc na fandisk tylko na wyprzedażach, ale to nie tak, że jakoś bardzo go potrzebujecie. Ba! Nawet tak podstawowe rzeczy, jak to, co się stało z Paschalią i Vilio w wątkach innych panów nie zostało w żaden sposób nakreślone i ich losy pozostają zagadką… Dlatego, nie będę ukrywać, dostałam znacznie mniej niż miałam nadzieję. A może po prostu zbyt wysoko ustawiłam poprzeczkę? W czym to nie tak, że produkcja zawodzi na całej linii. CG są naprawdę bardzo ładne, bajkowy klimat pozostał i dalej można się przyjemnie z tą serią pożegnać. Ja jednak odczuwam żal do scenarzystów, że nie stanęli na wysokości zadania. A skoro już nie mieli żadnych pomysłów, to mogli mi chociaż dać więcej Jinnii, Liyana i Colivusa… Nie wiem. Olać kontynuacje i wypuścić Radiant Tale – skład B?