Uwaga: historie opowiedziane w Steam Prison ~Beyond the Steam~ są bezpośrednią kontynuacją Grand Endingu z gry podstawowej. Jego ukończenie jest więc potrzebne do zrozumienia fabuły. W skrócie: Cyrus nigdy nie straciła tam rodziców, nie została oskarżona czy skazana na wygnanie, dalej pracuje z Finem jako policjantka, a granice między Heights i Depths zatarły się po dojściu do władzy Yune i jego sojuszników. Wszystko więc jest teraz piękne, sprawiedliwe i różowe.
Jevite to jedna z dwóch nowych postaci, które miały być atrakcją tego nieoczekiwanego fandisku. Jego opowieść stanowi odrębną ścieżkę, ale też coś w rodzaju common route dla zakończeń Ulrika, Adage’a i Fina. Oto bowiem Cyrus zostaje poproszona przez Inesa (który jest teraz dowódcą policji), Saschena (który jest politykiem i bynajmniej nie prosi, ale żąda) oraz świętego Yune, aby stanęła na czele zwiadowczej ekspedycji, mającej zbadać świat za mgłą. Co miało nawet sens, bo mieszkańcy Depths i Heights nie wiedzieli nic o krainach i państwach, które potencjalnie przetrwały Wielki Potop. (Wbrew wcześniejszym założeniom). Na dodatek Cyrus taka oferta jest niebywale na rękę. Matka dręczy ją, aby znalazła sobie partię i zaczęła produkcje wnuków. Dziewczyna nie potrzebuje więc dodatkowej zachęty, aby mieć pretekst do ucieczki z domu.
Tym sposobem bohaterka kompletuje ekipę – Ulrik jest kierowcą buggy’ego (latającego pojazdu, którym będą przemierzać świat), Adage’a – ich drużynowym lekarzem, a Fin – dodatkowym zbrojnym, i razem wyruszają w nieznane. W czym ta wycieczka nie trwa długo, bo w zasadzie już chwilę później rozbijają się na pustyni. To tam, podczas obozowania i debatowania co dalej, odnajduje ich Drugi Król Jevite, który udaje początkowo zwykłego zwiadowcę. Nie wie bowiem, czy nie ma do czynienia ze skrytobójcami. Kiedy jednak przekonuje się, że obcy są faktycznie tymi, za których się podają, czyli badaczami z innego państwa, to proponuje im schronienie w Cainabel. Inaczej pewnie zginęliby na pustyni, bo jak się okazało, byli kompletnie nieprzygotowani na nadchodzącą burzę piaskową.
Cainabel najłatwiej opisać jako mix wszystkich stereotypów, jakie da się wrzucić na temat świata arabskiego – jeżdżą tam na wielbłądach, kochają ostre jedzenie, ciągle obawiają się assasynów… Tak czy inaczej, Jevite wprowadza Cyrus w ten nieznany, ale intrygujący świat, bo jest jej równie ciekawy, jak ona zdeterminowana, aby wypełnić powierzoną misję. Dlatego młody król chętnie zostaje przewodnikiem intrygującej kobiety. Zresztą od początku nie żałuje jej komplementów i nazywa „swoją ulubienicą”, czym mocno sobie grabi u pozostałych love interest. Cyrus nie jest jednak już tak naiwna w sprawach damsko-męskich, jak była kiedyś. Otóż okazuje się, że po tym, jak dwa lata temu zreformowano prawo i ludzie w Heights mogą sobie sami wybierać już partnerów… Cyrus zapisała się na seminaria z edukacji seksualnej i życia w rodzinie! XD Wie zatem już, skąd się biorą dzieci, o co chodzi w zalotach i czym chłopcy różnią się od dziewczynek. Brakuje jej tylko doświadczenia, bo na razie bazuje na teorii.
I co tu dużo ukrywać? W świecie, gdzie każda frakcja wspiera innego kandydata do tronu i Jevite zawsze musi się mieć na baczności, ktoś tak szczery i prawy jak Cyrus robi na nim wielkie wrażenie. Ta ścieżka jest jednak bardzo krótka, więc bohaterowie ograniczają się do okazjonalnego flirtu aż do sceny, w której to Drugi Król pada ofiarą zamachu. I na tym w zasadzie mogłaby się skończyć jego opowieść. Nikt bowiem, poza jakimś fanatycznym szamanem, nie kwapi się, aby go ratować, więc to Adage’a przystępuje do działania i przeprowadzając transfuzje krwi od Cyrus, ratuje życie młodego mężczyzny.
Po tych wydarzeniach Jevite jest obcym bardzo wdzięczny, ale znajduje się też w trudnej sytuacji. Wie, kto nasłał na niego zamachowca. Podejrzewa własną matkę. Drugą żonę niedawno zamordowanego króla. Postanawia się zatem z nią skonfrontować, ale wcześniej pyta Cyrus o radę. Jak ona by postąpiła? – co nie ma wielkiego znaczenia, bo i tak oleje sugestie dziewczyny.
W złym zakończeniu Jevite spotyka się nocą z matką i zmusza ją do przyznania się do winy. Nie tylko, że wysłała na niego zabójcę i chciała zrzucić winę na Pierwszego Króla Jereme’a, ale że zamordowała również w przeszłości swego męża. Pokazuje jej też urąbaną rękę sługi na dowód, że ma już wszystkie informacje od torturowanego wcześniej pomocnika. Chce od niej tylko oficjalnego potwierdzenia, ale kobieta wpada w szał. Nazywa Jevite niewdzięcznym głupcem, a rozmowa zmienia się w szarpaninę. Jevite rano matkę mieczem, a potem ją dusi, ta zaś wbija mu nóż w bebechy… W efekcie oboje odchodzą z tego świata i wykrawający się we własnych komnatach Jevite (bo jakoś się tam doczołgał) żałuje tylko, że nie pogada już nigdy z Cyrus…
W dobrym zakończeniu jest dość podobnie, ale tym razem Jevite nie przychodzi na konfrontacje sam, ale jego brat słucha wszystkiego zza zasłony. Gdy kobieta ostatecznie przyznaje się do winy, to Jevite i tak ją zabija, oznajmiając, że okazał jej tym samym łaskę, bo nie będzie poddawana procesowi, ani pozbawiona godności. W efekcie Jereme skazuje brata na banicję… i pracę ambasadora jednocześnie… bo niby dopuścił się morderstwa… że co? Nieważne! Summa summarum Jevite ma wrócić z ekipą do Heights, poznać ich kulturę i wysyłać do Cainabel wszystkie zdobyte informacje. Taka sobie więc to była kara, zważywszy, że Jevite i tak miał już dość ojczyzny i planował jak się wykręcić z tego całego politykowania.
Co jednak ważniejsze, gdy Cyrus dowiaduje się, że Jevite jej jednak nie posłuchał, jest trochę rozczarowana, ale nie ma żalu. Mężczyzna tłumaczy jej wówczas, że jego zawsze radosna i przyjazna postawa jest tylko fasadą. Że tak naprawdę jest bardzo zimnym i kalkulującym człowiekiem. Nie chciał jej tym do siebie zrazić, ale woli, aby kobieta znała prawdę, nim cokolwiek zrobią dalej z ich relacją. Byli bowiem sobą już mocno zainteresowani i chcieli spotkać się ponownie w Heights. Zwłaszcza że Jevite miał poważne plany, by „uczynić Cyrus swoją”, a gdyby mógł to by ją nawet „porwał”.
I faktycznie, dochodzimy do sytuacji z epilogu, gdy bohaterowie spotykają się na randkach w Heights, Jevite jest ambasadorem, poznaje nawet rodziców Cyrus i robi na nich dobre wrażenie… aż pewnego dnia znika. MC odkrywa wówczas, że Jevite znudził się już Heights i planuje przenieść się do Depths, aby poznać tamtejsze zwyczaje. Nie zamierzał jej jednak o swojej przeprowadzce mówić, bo „był wolnym wiatrem” i nie chciał ingerować w jej życie. W skrócie: absolutne, niepoważne pieprzenie kogoś, kto nie traktuje partnera z szacunkiem. I co robi Cyrus? No przecież, że idzie za nim! Rzuca pracę w policji – którą, przypomnijmy, kochała – i chociaż Jevite potraktował ją protekcjonalnie, to dogania go przy windzie i zmienia pod jego model całe swoje życie.
Przechodząc do podsumowania, ta ścieżka nie byłaby taka zła, gdyby nie zakończenie. Jevite nawet mnie pozytywnie zaskoczył. Poważnie, uwierzyłam, że jest takim beztroskim, nieodpowiedzialnym młodszym braciszkiem, a okazało się, że to naprawdę niebezpieczny typ. Wcale nie odstający okrucieństwem od swojej kombinującej matki. Trudno mi jednak było pałać do niego sympatią po tym koszmarnym zakończeniu, które wydaje się wręcz podręcznikową zagrywką w patologicznych związkach. Wiecie, takich gdzie kobieta celowo degraduje swoją pozycję, odrzuca marzenia zawodowe, cele, ambicje, często przyjaźnie i hobby, aby jej misiaczek mógł się realizować i nie był niczym „ograniczany”. Dlatego ja tam podziękuję twórcom za takie love story, bo chociaż to tylko fikcja, nie przekonali mnie, że relacja Cyrus i Jevita była cokolwiek warta. Ba! On jej zasadniczo nawet w sumie nigdy nie podziękował za to, że oddała mu krew! To, że wyznał jej miłość, to przecież żadna rekompensata!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą część przygody w Cainabel. Jak widzicie, naprawdę niewiele się tu działo. Zasadniczo to ograniczamy się do kilku wypadów na miasto, żeby pozwiedzać, i jednego zamachu, żeby coś się poantagonizowało. Pozostaje więc pytanie, czy my w ogóle potrzebowaliśmy nowego love interest? Na dodatek takie trochę agresywniejszej wersji Eltcreeda? Moim zdaniem niekoniecznie.