Geordo Stuart to trzeci w kolejce do tronu przedstawiciel rodziny królewskiej w Sorcier. Jest inteligentnym, wygadanym, silnym i zawsze uśmiechniętym młodym człowiekiem, który wydaje się opanowywać do mistrzowskiego poziomu wszystko, za co się tylko zabierze. Mężczyzna ten ma jednak pewien sekret. Tak naprawdę… to typowy „hinedere”, czyli bohater, który za uprzejmością skrywa swoją prawdziwą naturę. Geordo potrafi być bowiem niesamowicie okrutny, zazdrosny, a nade wszystko… znudzony.
Akcja My Next Life as a Villainess: All Routes Lead to Doom! ~Pirates of the Disturbance~ dzieje się w momencie, gdy Catarina i Geordo są już od dawna narzeczeństwem i ktoś, kto nie zna realiów tego uniwersum, mógłby pomyśleć, że nasza MC ma w takim razie przerąbane. I tak faktycznie jest, gdybyśmy podążali za oryginalną linią czasową, odkąd jednak Catarina odrodziła się w świecie gry otome i wpłynęła na otaczającą ją rzeczywistość, to zdołała w sobie szczerze rozkochać Geordo i to do tego stopnia, że zmienił od dla niej wiele swoich przyzwyczajeń i zachowań. Dziewczyna nie jest jednak tego świadoma, nawet gdy dla całego Sorcier pozostaje jasne, że złotowłosy książe wprost szaleje za swoją przygłupawą narzeczoną.
Gdy szlachcice lądują na statku Quid w celu reprezentowania ojczyzny, Geordo jest początkowo niezadowolony, że „cały tydzień” nie będzie mógł widzieć ukochanej. Potem jednak, gdy odkrywa, że ród Claes także dostał zaproszenie na pokład, to przykleja się do dziewczyny przy każdej możliwej okazji. Chętnie towarzyszy jej na balu, gdzie odpędza od niej wszystkich potencjalnych zalotników i wspomina ich pierwsze, wspólne lekcje tańca. Przy stole z przyjemnością serwuje jej jedzenie. W basenie nie ma nic przeciwko jej dziwacznym pomysłom, by walczyć na pistolety wodne, a w ogóle to najchętniej wykopałby wszystkich i został z MC sam na sam. Ogólnie więc zachowuje się tak jak w anime czy powieściach. Cały czas próbuje dziewczynę uwodzić, prawi jej komplementy, powtarza, że nigdy nie zerwie zaręczyn, a także próbuje ją dotykać, gdy wie, że ujdzie mu to płazem (= Keith tego nie widzi).
A co na to Bakarina? Zgodnie ze swoim przezwiskiem dalej uparcie twierdzi, że Geordo pewnie kocha Marię, bo tak było w fabule gry z jej poprzedniego życia. A że gada czasami jak połamany, to nic dziwnego, bo jest przecież love interest w grze otome. Nie traktuje więc jego wypowiedzi na poważnie, ale jak coś, co wypluwa się niego defualtowo XD.
Akcja między postaciami nabiera tempa, gdy wychodzi na jaw, że statek został zaatakowany przez piratów, a wszyscy szlachcice trafiają do niewoli. Geordo widzi, jak jego ukochana jest przygnębiona, bo martwi się o brata. Wcześniej Keith z jakiegoś tajemniczego powodu źle się poczuł i trafił do medyków. Nie byli więc pewni, co się z nim stało, odkąd zostali rozdzieleni ani co planują antagoniści. Bohaterowie wpadają więc na plan, by Catarina symulowała chorobę, dzięki czemu będzie musiała udać się do pokładowego szpitala. Niestety, jest w tym tak beznadziejna i teatralna, że szybko potrzebują planu B. Wtedy Geordo każe jej po prostu być cicho, bierze ją w ramiona i zanosi do lekarza, niczym pannę młodą przez próg domu. Jest to zarazem pierwszy moment, kiedy Catarina jest jego bliskością nieco zakłopotana. (Planuje się nawet roztyć, aby Geordo jej już nigdy nie dał rady podnieść, ale ten obiecuje, że zacznie po prostu więcej ćwiczyć – więc wyzwanie zaakceptowane! XD).
A chociaż bohaterowie potwierdzają, że z Keithem wszystko dobrze, to sprawy i tak się komplikują. Piraci zabierają ich bowiem na wyspę, do rzekomo tajemniczego zleceniodawcy i mają tam czekać, zamknięci w jakiejś posiadłości, aż zostaną wykupieni. Tyle że wcześniej Geordo – dosłownie i w przenośni – dostaje pijany na ustach z wściekłości. Oto bowiem jego narzeczona, przez tyle lat obojętna na jego starania, filtruje sobie teraz (a przynajmniej w jego mniemaniu) z przywódcą piratów. Jasne, rozumiał, że kobieta nie była świadoma tego, że jej przyjacielska natura jest niekiedy opacznie odbierana – więc to nie tak, że chciała wzbudzić w nim zazdrość celowo, ale facet i tak miał dość tego, że ciągle przysparza mu nowych konkurentów.
Tak naprawdę ostatnią kroplą w czarze goryczy jest moment, w którym Catarina zgadza się spędzić z Silvą (liderem piratów Weiss) cały dzień w zamian za informacje o jego motywach. Niby robiła to dla dobra ekipy, a co więcej dysponowała wiedzą, o której Geordo nie miał pojęcia (chodzi o znajomość wydarzeń z gry, bo Catarina odkryła już, że przechodzi fabułę fandisku XD), ale dla młodego i szarganego potężnymi uczuciami mężczyzny nie miało to żadnego znaczenia. Poczuł się po prostu zdradzony. Jakby się tak w sumie zastanowić, to nawet jakby MC mu tłumaczyła, że w grze jej postać i przywódca piratów byli w sojuszu, to przecież Trzeci Książę uznałby to za bełkot szaleńca.
Tak czy inaczej, Geordo odrzuca maskę miłego chłopca, zamyka się z Catariną w pokoju i wyznaje, że nie ma w sercu tyle wyrozumiałości, by kiedykolwiek pozwolić jej odejść z jakimś facetem. (Well, to też nie do końca prawda, jak przekonamy się w innych ścieżkach, no ale do pirackiego kapitana miał szczególną awersję). A kiedy zaskoczona dziewczyna pyta, czy jakoś go uraziła i przeszkodziła mu w romansie z Marią, książę postanawia przerwać te idiotyczne założenia pocałunkiem, bo ma już chyba po prostu szczerze dość jej biadolenia. Co jeszcze nie byłoby takie „złe”, bo Catarina odkrywa ku swojemu zaskoczeniu, że nawet jej się to podoba. (Nie była zdziwiona tym, że Geordo bywa straszny i zimny, bo przecież znała go ze ścieżki „sadystycznego księcia”, ale pierwszy raz chyba do niej dotarło, że on jest też strasznie „hot”).
Niestety facet psuje całą tę scenę, gdy wycedza przez zęby, że ma dość bawienia się w przyjaźń z resztą ekipy i jeśli będzie musiał, to zrobi wszystko, by dziewczyna była jego. W czym do bohaterki dociera tylko (niepomna na niebezpieczeństwo i groźby), że Geordo udawał, iż lubi ich towarzyszy z dzieciństwa – a to najzwyczajniej łamie jej serce. Nie boi się perspektywy odmowy księciu, bo tego zagrożenia chyba nie ogarniała, ale zawsze myślała, że ich relacja i więź z resztą młodej szlachty była prawdziwa. Dlatego Catarina zalewa się łzami, Keith & Co. przybywają jej z odsieczą – dosłownie rozwalając drzwi – a parka nie ma już więcej okazji pogadać, bo MC będzie od tej pory narzeczonego unikać. Na szczęście, chociaż pozostali bohaterowie wszystko słyszeli, bo warowali przed wejściem do komnaty, to nie traktują wyznania Geordo na poważnie. Wiedzą, że naprawdę ich lubi, więc nie gniewają się o to, że się ich w przypływie złości „wyrzekł”. Mają mu jednak za złe, że zranił Catarinę.
Dalej następuje moment, gdy dziewczyny muszą sobie szczerze porozmawiać, tak od serca, i to pozwala poukładać Catarinie swoje uczucia. Sama nie była pewna, jak to się stało, ale uświadomiła sobie, że na przestrzeni lat zmieniła swoje nastawienie do księcia. Nie była jednak wciąż gotowa na konfrontacje, dlatego początkowo stara się unikać Geordo, ale potem i tak wpada w jego pułapkę, gdy facet udaje przygnębionego – po raz kolejny dając dowód swojej przebiegłości. Najzwyczajniej Catarina nie potrafiła go zignorować, gdy widziała jaki jest smutny. (Jak podsumował sam love interest, skoro ściganie nie działa, to trzeba udawać ofiarę…).
To pozwala im wreszcie się pogodzić, książę nawet przeprasza za to, że przekroczył granicę i narzucił się MC, a potem razem udają się na poszukiwanie drogi ucieczki z posiadłości. Bohaterowie przypominają sobie bowiem, że na statku było jakieś urządzenie do komunikacji. Mogliby więc przy jego pomocy wezwać pomoc, gdyby udało się im tam jakoś przekraść. (Swoją drogą, to zabawne jak przez te nastoletnie, hormonalne rozterki oni zapomnieli, że antagoniści mogą ich w każdej chwili sprzedać na targ niewolników XD).
A jak postanawiają, tak czynią! Nocą, przy pomocy magii, wymykają się ze swojego więzienia i dzielą na grupy, z których każda ma inne zadanie. Kiedy jednak Geordo i Catarinie prawie udaje się dostać do statku, to na ich drodze staje Silva i pomiędzy mężczyznami dochodzi do walki.
W smutnym zakończeniu pirat zabija przypadkowo Catarina, bo ta wbiegła mu pod ostrze, próbując jakoś pomóc księciu. W efekcie Geordo wpada w szał. Chociaż nie wolno mu używać mocy, jak każdemu przedstawicielowi rodziny królewskiej, to jest tak zaślepiony gniewem, że o tym zapomina. Albo mu już wszystko jedno. Dlatego cała wyspa staje nagle w płomieniach i możemy tylko się domyślić, że zamordował też Silva. Btw. Brawa dla pirata i jego ekipy, bo jak już poznacie jego ścieżkę, to odkryjecie, że on w takim wypadku absolutnie spartolił swoje zadanie… Nie zdziwiłabym się, gdyby Sorcier szukało potem długo zemsty.
W dobrym zakończeniu Catarina pomaga Geordo, korzystając ze swojej „ziemnej pulpy” (nie mam pojęcia, jak jej zaklęcie tłumaczono na polski… chodzi o te tworzenie maluteńkich kopczyków ziemi, czyli max jej umiejętności magicznych) i tym samym udaje się im dostać na statek, bo Silva jest zbyt zdezorientowany. Stamtąd nadają sygnał i pomoc przybywa podejrzanie szybko. Ogólnie w tej ścieżce niewiele wyjaśnia się z fabuły głównej, ale widać, że szlachta padła ofiarami jakiejś większej, politycznej intrygi i tak naprawdę nic im ze strony piratów nie zagrażało. Po prostu przypadkiem znaleźli się między młotem a kowadłem.
Nieco później, w zależności od tego, jak wiele punktów wpływu u Geordo nabiliśmy i już po powrocie do Sorcier, albo dochodzi do oficjalnego ślubu, albo para jest dalej narzeczeństwem, ale otwarcie okazują sobie czułość, np. dziewczyna pozwala księciu odpocząć w swoich objęciach, gdy ten jest zmęczony po spotkaniach. Wiadomo więc już, że Geordo został oficjalnym zwycięzcą w walce o serce naszej protagonistki o bardzo małym rozumku.
W jeszcze innym, alternatywnym zakończeniu, jeśli Catarina będzie ciągle unikać Geordo, a on uzna, że nie może dłużej zapewnić jej przez to bezpieczeństwa… to, niestety, odpali pełen tryb yandere i ogłuszy swoją narzeczoną, by zamknąć ją później we własnym zamku. Kuszona słodyczami i miłymi słowami, już po odzyskaniu przytomności, dziewczyna nie rozumiała, co Geordo miał na myśli, mówiąc, że nie może już więcej wrócić do rodzinnej posiadłości, oraz że teraz już na zawsze będzie jego. Ale przecież my – otomkowi wyjadacze – doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że Geordo był pewnie o krok od zamawiania w tle klatki dla psów na jakimś odpowiedniku sorcierowego Amazona. Jakby dobrze poszukał w ogłoszeniach, to znam pewnego, innego blond interest, który mógłby odstąpić mu jedną. Co prawda używaną, ale w dobrym stanie.
Ogólnie jednak, chociaż w tej ścieżce niewiele się działo pod względem fabuły głównej, to bardzo podobała mi się dynamika tej pary. Myślałam, że Geordo będzie nudniejszy, bo w anime był takim chodzącym steortypem, chociaż i tak zawsze uważałam go za kanonicznego love interst. Myślę sobie jednak, że nawet jeśli My Next Life as a Villainess: All Routes Lead to Doom! ~Pirates of the Disturbance~ nie jest częścią oficjalnej historii tegoż uniwersum, to doskonale oddano zachowanie i motywacje poszczególnych postaci. Szczerze? Polubiłam po grze księciunia dużo bardziej. Miejscami aż mu współczułam, bo chyba każdy w pewnym momencie miałby dość bycia ciągle ignorowanym i prowokowanym. Catarina absolutnie nie przestrzegała granic, jakich oczekiwano by od narzeczonej następcy tronu. Była więc dla Geordo nieustannym źródłem zmartwień, zazdrości i zakłopotania. Mimo to kochał ją równie mocno, jak w dzieciństwie, odkąd nadała sensu jego „nudnemu” istnieniu i pomogła odbudować więź z bratem czy znaleźć wreszcie przyjaciół.
Często przechodząc tę ścieżkę, miałam banana na twarzy, widząc jaki on jest wobec niej wyrozumiały i cierpliwy, jak z anielskim spokojem tłumaczy jej wszystko, czego nie rozumiała, ją jak broni – gdy pakowała się w kłopoty (nawet przed Keithem!), jak pozwala jej zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, a nie młoda dama – bo i tak był pewien, że ze swoimi zdolnościami spełni każdy jej kaprys. Na dodatek mało gier otome jest aż tak romantycznych. Jasne, te teksty à la „Prince Charming” bywały niekiedy przesadzone, co zauważyła sama bohaterka, ale i tak zaskoczyło mnie, jak „dotykalski” i czuły był ten love interest wobec swojego obiektu westchnień. Przecież on jej skradał całus za całusem, ilekroć tylko nic mu nie stało na drodze. Kiedy zaś Catarina wreszcie sobie uświadomiła, że nawet sam zapach księcia kojarzy jej się z bezpieczeństwem i domem, to już ogólnie stałam tam obok z transparentem „GeoCata forver!”.
Zwykle gdy dostaje opowieść, w której scenki romantyczne mają odwracać uwagę od braku fabuły, to psioczę jak cholera, ale tym razem po prostu się nie dało. Dokładnie czegoś takiego spodziewałam się po tytule, który reklamowany jest jako komedia romantyczna. Czyli dużej ilości śmiechu i wzruszeń. A scenarzyści dostarczyli mi ich w nadmiarze. Dlatego wybaczam im nawet to, że ta cała intryga z piratami nie miała w ścieżce Geordo żadnego sensu. Pojawili się, uprowadzili, zostali pokonani… Mniejsza z nimi! Ja tam chce więcej księcia i Bakariny! Ich scena poślubna była jedną ze słodszych, jakie widziałam w grach otome, podobnie jak wyznanie miłosne.
Zachwyciło mnie też to, że pomimo bycia „ukrytym yandere”, Geordo naprawdę szanował i lubił swoich przyjaciół, a także niczego Catarine nie narzucał. Zwykle postacie tego typu idą tą łatwiejszą drogą – czyli właśnie izolują MC, odcinają się od wszystkich i udają przed całym światem kogoś, kim nie są. Albo po prostu niszczą każdą przeszkodę czy konkurencje. Tymczasem Geordo naprawdę dostosował się do całej paczki, powstrzymał „mroczne” instynkty, a także przemodelował swoje modus operandi pod zwariowaną narzeczoną, która stała się jego kompasem moralnym. Wszystko byle tylko nigdy nie musieć jej powiedzieć „nie”. Szczerze? Naprawdę niewielu yandere tak robi. Reszta już dawno dałaby sobie na luz i postawiła na swoim, bo przecież wiedzą, co dla MC lepsze. Tutaj mam zaś nieodporne wrażenie, że Geordo sięgnięcie po takie środki uważałby za osobistą porażkę. Zwłaszcza że – w odróżnieniu od wielu postaci reprezentujących ten archetyp – on nie kochał się w „swoim wyobrażeniu Catariny”, ale naprawdę cenił ją jako osobę. Nie chciał więc niczego w niej zmieniać.
Co zabawne, jeszcze w poprzednim życiu, przechodząc grę Fortune Lover, Catarina zdołała ukończyć tylko ścieżkę „sadystycznego księcia”. Gdyby ta opowieść była jedyną, którą zobaczyłabym w całym My Next Life as a Villainess: All Routes Lead to Doom! ~Pirates of the Disturbance~ to też byłabym zadowolona. A może to po prostu moja słabość do jasnowłosych bishów? W każdym razie to nie tak, że uważał, iż cała reszta love interest jest do niczego. Przekonacie się zresztą o tym w dalszych recenzjach. Po prostu uważam, że historia Geordo dużo mi zrekompensowała.
A czy czegoś bym się przyczepiła? Chyba tylko tego co ciągle będzie się powtarzać, czyli celowego osłabienia magów z Sorcier, aby za szybko nie uporali się z wyzwaniami. W przeciwnym razie oni powinni rozwalić tych piratów w drobny mak i pewnie zatopić całą łajbę jeszcze w pierwszych rozdziałach…