Kazama zawsze był jedną z moich ulubionych postaci w „Hakuoki” i jednym z pierwszych antagonistów w grach otome, jakich w ogóle poznałam. Uwielbiałam jego głos, jego design, jego rywalizacje z Hijikatą i to, jakie przerażenie wywoływał, gdy tylko pojawiał się na scenie. Niestety, nasz przystojny oni w wersji podstawowej gry dostał tylko coś w rodzaju miniromansu, co próbowano naprawić wiele lat później w odświeżonej edycji pt. „Kyoto Winds” & „Edo Blossom”, lecz pomimo tego, iż ścieżka Kazamy została znacznie wydłużona, to dalej odbiegała bardzo konstrukcją od historii pozostałych panów. Zamiast budować relacje z Chizuru, dzięki której oboje coś by z tego związku wyciągali/zyskali i stało się wreszcie logiczne, dlaczego w ogóle się w niej zakochał, Kazama pomagał po prostu wrócić MC do Shinsengumi, po tym jak oddzieliła się od przyjaciół po bitwie pod Toba-Fushimi. Bardzo, naprawdę bardzo liczyłam na to, że w fandisku, to wreszcie Chizuru zrobi coś, co sprawi, że uwierzę, iż była czymś więcej niż cennym materiałem genetycznym. Przypomnijmy, że pozostałych chłopaków albo wspierała w chorobie, albo w ich ambicjach, albo w poszukiwaniu człowieczeństwa, albo w byciu rasetsu… cokolwiek. A czy tak się stało? Czy dostałam wreszcie tak długo wyczekiwany dowód na to, że Chikage i Chizuru są dla siebie idealnymi partnerami? Przekonacie się zaraz po streszczeniu!
ROZDZIAŁ I: na podstawie tej scenki nie byłam pewna czy Kazama jest bardziej obłąkany niż myślałam, czy może przesadził z sake… W każdym razie Chizuru idzie na miasto z Inoue, aby kupić warzywa, bo nikt z kapitanów nie nadawał się do pomocy. Tradycyjnie, dziewczyna gubi się w tłumie i upuszcza taro (= japońskie warzywo korzenne), które niosła, więc musi je pozbierać. Nagle dostrzega czyjeś sandały i przestraszona myśli, że zagradza drogę jakiemuś wojownikowi… ale to tylko Kazama. Niezadowolony, że kobieta-oni klęczy w brudzie i szuka jedzenia na podłodze. Chizuru próbuje ignorować strach i dokończyć swoją pracę, kiedy zauważa, że jedno taro wylądowało pod nogami mężczyzny… Kazama je wtedy podnosi, a kiedy Chizuru grzecznie próbuje je odebrać od niego, to łapie ją za dłonie i mówi, że jej nie wypuści, póki nie odpowie na jego ważne pytanie. (Może krzyczeć o pomoc, ale zabije każdego, kto mu przeszkodzi). A o co lider oni Zachodu tak pilnie chce zapytać? Ano, o to czy dziewczyna umie dobrze gotować. Poważnie, Chikage?! XD MC postanawia nie być skromna, co bardzo cieszy Kazamę. Wyobraża sobie, jak fajnie będzie mieć 3 posiłki dziennie, ale wciąż będą potrzebowali służby do sprzątania i opieki nad dziedzicem rodu… To się nie dzieje naprawdę, nie…? Oczywiście, najpierw Chizuru będzie musiała nauczyć się tradycyjnej kuchni z Satsumy… Ale ten potok planów i marzeń przerywa powrót Inoue, więc oni się zmywa, by nie robić zamieszania.
ROZDZIAŁ II: po swojej wcześniejszej dziwacznej próbie rozmowy, Kazama chyba postanowił kontynuować natarcie i spróbować sił w sztuce uwodzenia. Harada, Heisuke i Shinpachi opuszczają siedzibę, bo idą kupić papier do naprawy shoji. (Naprawdę to zadanie wymagało aż połowy ekipy kapitanów?). Chizuru, jak to zwykle, sprząta i zamiata liście aż tu nagle, dosłownie znikąd, pojawia się Kazama. Mężczyzna jest niezadowolony, że dziewczyna dalej robi za służącą i wypiera się swojej prawdziwej natury… Mimo to prosi, by podała mu rękę (w sumie to rozkazuje) i wciska jej do dłoni eleganckie, drogie słodycze (które twierdzi, że dostał przypadkiem, potem jednak wygaduje się, że kłamał i kupił je specjalnie dla niej, bo są popularne wśród młodych kobiet w Kioto). Chizuru jest zachwycona, ale odrzuca jego ofertę, aby odejść z nim dobrowolnie i wspólnie poszukać Kodo. Skoro zaś kapitanowi wrócili, to Kazama też musi się ulotnić, choć nie jest pewien, czy dalsza próba „edukacji” i „namawiania” Chizuru, by dołączyła do sobie podobnych ma jakiś sens… Z drugiej strony podobała mu się jej wdzięczność, no i próbował ją skusić, sugerując, że wówczas mógłby jej kupować, co tylko by chciała… 😛
ROZDZIAŁ III: przeskakujemy aż do „Edo Blossom”. Akcja dzieje się po tym, jak Kazama i Chizuru ruszają razem w podróż, by dogonić Shinsengumi zmierzających do Edo. I powiem szczerze, że Chikage mi jeszcze nigdy tak bardzo nie przypominał love intersest z tegoż samego klanu oni z gry „Demon’s Bond” jak w tej scenie. (Unikam podawania imion, by nie spoilerować nikomu tamtego tytułu). Jest dalej po swojemu arogancki, ale też czeka na pochwały i słowa uznania jak mały chłopiec, co nadaje mu pewnego, niezręcznego uroku. Okazuje się też niebywale opiekuńczy. Gdy Chizuru burczy w brzuchu, to od razu organizuje im jedzenie – przynosi ryby z rzeki. Gdy zaczyna padać deszcz – oddaje jej swoje haori. Gdy muszą szukać schronienia – każe jej tylko czekać i siedzieć na pupci, aż sam znajdzie im bezpieczne miejsce. Stąd tak dobrze jak z Kazamą MC u Shinsengumi nigdy nie miała. Opowiada jej też o lisich procesjach ślubnych (to dość zabawne, gdy oni zastanawiają się, czy istnieją kitsune), które mają rzekomo miejsce przy takiej pogodzie jak ta, na którą trafili. Stąd Chizuru czuje się tak „zaopiekowana” i zrelaksowana, że ma nawet odwagę zapytać Chikage jak wyglądałby jego ślub i czy byłby huczny, bo przecież pochodzi z prestiżowego klanu, ten jednak zbywa ją uśmiechem i odpowiedzią, że nie musi się o to stresować i mogłaby po prostu być sobą. XD (Btw. w retrospekcjach Chizuru usprawiedliwiła też najbardziej pokazową próbę swojego porwania z „Kyoto Winds”, twierdząc, że Kazama musiał wiedzieć o zbliżającej się wojnie – dlatego chciał ją nawet przemocą zabrać od ludzi. Ot, taka ciekawostka).
ROZDZIAŁ IV: ma miejsce już po pokonaniu papcia Kodo. Chizuru i Kazama wracają do kliniki Yukimurów w Edo, aby przygotować się do dalszej drogi śladami Shinsengumi. Shiranui już ich poinformował o śmierci Harady i dziewczyna ma tej nocy koszmary. Śni jej się pierwsza rozmowa z Haradą, gdy dopiero co dołączyła do organizacji, a gdy się budzi, to odkrywa, że ma twarz całą we łzach. MC wychodzi na zewnątrz, by oczyścić umysł, a tam spotyka Kazamę, który najwidoczniej wrócił sprawdzić z gospody jak dziewczyna sobie radzi. Widząc jej smutek, mężczyzna ponownie pyta, czy jest pewna, że chce gonić za ludźmi, skoro prawdopodobnie usłyszy więcej smutnych wieści. Chizuru jednak szczerze mu odpowiada, że potrzebuje tego, aby potwierdzić, czego chce w przyszłości. Czy zaakceptuje fakt, że jest oni i ruszy dalej, czy wróci do życia, w którym udawała, że jest człowiekiem… Taka otwartość sprawia, że Chikage składa jej oficjalną przysięgę: uznaje ją za lidera klanu Yukimura i jako lider klanu Kazama obiecuje, że MC może liczyć na jego pełne wsparcie w tej misji. (Znowu przypominało mi to trochę rytuały z przedstawianiem się z „Demon’s Bond”).
ROZDZIAŁ V: Bohaterowie dalej próbują dogonić Shinsengumi. Tym razem kierują się do Aizu, ale spotykają po drodze Amagiriego, który informuje ich, że idą w złą stronę, bo oddziały ludzi znowu się przegrupowały i muszą ruszyć do Utsunomiya. Parka nocuje zatem w miejscu, które odstąpił im Amagiri. A przynajmniej próbują. Chizuru słyszy w nocy jakiś hałas, zauważa, że nie ma Kazamy w drugim pokoju, więc postanawia wyjść na zewnątrz. Po jakimś czasie znajduje Kazamę w trakcie treningu, w demonicznej formie. Mężczyzna opowiada jej historie swojego miecza, który powstał specjalnie do zabijania oni, ale poddał się woli swojego nowego właściciela. Oczywiście, planował użyć tego oręża przeciwko rasetsu, a MC wie, że nie będzie mogła go powstrzymać, więc nawet nie próbuje. Na pożegnanie prosi jednak, by mężczyzna nie ćwiczył do późna i zostawił sobie czas na odpoczynek, co Kazama komentuje słowami, iż wreszcie zachowuje się jak żona. Następnego dnia po prostu ruszają w dalszą drogę.
ROZDZIAŁ VI: Chizuru i Kazama muszą znaleźć statek, który zabierze ich do Ezo, bo utknęli w porcie w Sendai. W międzyczasie odwiedzają ich Amagiri i Shiranui ze złymi wieściami. Saitou zmarł w obronie Aizu, na polu bitwy, a Heisuke w starciu z imperialną armią, bo zamienił się w proch. Chizuru dziękuję demonom za pomoc i stara się nie płakać, ale znowu przez żałobę nie może potem spać, znowu idzie się przejść – tym razem na plaże i znowu znajduje ją Kazama… Mężczyzna prosi, by z nim usiadła, oparci o siebie plecami, i rozmawiają o ideałach Shinsengumi, o wojnie i stratach… Czyli to samo co zawsze. MC dalej nie chce porzucać swojego planu pogoni za przyjaciółmi, bo uważa, że zobaczenie ich końca to jej obowiązek, stąd prosi Kazamę o pomoc. A ten – naturalnie – się zgadza. Z nim u boku, dziewczyna powtarza sobie w duchu, że nie jest sama i nic jej nie grozi. (Bardzo bez pomysłu i wtórny ten rozdział, tak zupełnie szczerze… Prawie kopia z tego, co było wcześniej, włącznie z grą główną).
ROZDZIAŁ VII: Dalej siedzimy w Sendai, bo bohaterowie muszą przeczekać zimę, nim udadzą się do Ezo. Chizuru jest zaskoczona tym, jak surowa stała się pogoda, ale cieszy się, że dostała od Kazamy balsam do rąk. (Wcześniej oni negatywnie patrzył na fakt, że ma tak zniszczone dłonie od pracy… Cóż, trochę się u Shinsengumi z miotłą namachała). W każdym razie dziewczyna idzie się przejść i Kazama znajduje ją już na plaży. Ponieważ jest strasznie zimno, wręcza jej prezent, który specjalnie dla niej wybrał – tym razem jest do szal i tradycyjnie gadają o tym, jak to historię piszą zwycięzcy, jak Shinsengumi zostaną surowo ocenieni przez przyszłe pokolenia i jak muszą zobaczyć prawdę… Eeeh… Zaczęłam się bać, że jak zabraknie Hijikaty & Co. to im się skończą tematy do dyskusji. Z ciekawszych rzeczy Kazama cieszy się, że bez pytania wiedział, iż Chizuru będzie chciała zostać dłużej na plaży, bo to znaczy, że nauczył się wreszcie poprawnie odczytywać jej myśli, co wprawia go w podejrzanie dobry humor. Podobnie jak to, gdy MC nazywa go miłym. Co jednakże już próbuje wykorzystać i powiedzieć, że chce na kolacje wypić trzy butelki sake. Pomimo jego powarkiwania i niezadowolenia, Chizuru godzi się tylko na jedną, bo obiecała to podobno Amagiriemu… a oni przecież nie łamią raz danego słowa. 😉
ROZDZIAŁ VIII: czyli epilog, na który najbardziej ostrzyłam zęby. Jest rok 1987. Od pięciu lat Chizuru jest żoną Chikage i mieszka z jego klanem w Satsumie. Ze spokojem szyje sobie jakieś ubrania w rodowej rezydencji. (Rozumiem, że dla ich dziecka? Ale w sumie nie było powiedziane wprost, ile tej progenitury się doczekali…). W każdym razie nagle kobieta wyczuwa obecność swojego męża i cieszy się, że potrafi go rozpoznać bez patrzenia, kto wszedł do pokoju. Parka idzie się zatem przejść na plaże i Chikage ma dla niej niezbyt optymistyczne wieści. Wszystko wskazuje na to, że szykuje się kolejna wojna. Samurajowie z Satsuma są wściekli, że pozbawia się ich kolejno wszystkich przywilejów wojowników – w tym prawa do noszenia miecza. Istnieje więc spora szansa, że niedługo się zbuntują… a byli sojusznicy szogunatu, w tym Aizu, którzy zostali ułaskawieni, mogą uznać, że wojenna chwała to super sposób na oczyszczenie swojego nazwiska za bycie wcześniej po niewłaściwej stronie konfliktu. Nawykła już do życia jako oni Chizuru nie potrafi zrozumieć, dlaczego ludzie ciągle powtarzają te same błędy. Jest jednak w zupełności pewna, że Chikage ich ochroni, że teraz klan jest dla niej najważniejszy i że temat Shinsengumi ma już dawno za sobą… Mężczyzna wie, że najlepiej będzie dla nich poszukać po prostu nowej kryjówki, ale śmiałość żony w wyrażaniu swoich pełnych zaufania i miłości uczuć zachęca go do tego, by wziąć ją w ramiona, pocałować i odnowić wszystkie przysięgi. A ponieważ oni zawsze dotrzymują swoich słów, to obiecują sobie wierność na wieki.
PODUMOWANIE: Jak wspominałam, czekałam na Chikage najbardziej z tej całej paczki love interest w fandisku… i jestem trochę rozczarowana, że zamiast opowieści o oni jego ścieżkę zdominowali panowie z Shinsengumi. Czy to we wspomnieniach, czy w ciągłym powtarzaniu przez Chizuru tego samego, że musi ich gonić i że przeżywa żałobę itd. Na dodatek – ze względu na skomplikowane relacje parki w „Kyoto Winds” i obietnice Chikage z „Edo Blossom” dało się zauważyć pomiędzy nimi dziwny dystans. W sensie, na początku, w dwóch pierwszych rozdziałach oni próbował jeszcze trochę flirtować i przełamywać granicę między nimi, ale potem zrobiło się już tylko refleksyjnie i melancholijnie… Aż do epilogu musieliśmy poczekać, aby w ogóle okazali sobie czułość. Na dodatek dostaliśmy jeszcze ten dziwny przeskok czasowy o 5 lat, bez pokazania graczom w zasadzie niczego o oni z Satsumy! A na to w sumie liczyłam najbardziej. Że dowiem się więcej o Sen, Amagirim, Shiranuim i najbliższym otoczeniu Kazamy. Zamiast tego – tradycyjnie – słuchałam ciągle tych samych śpiewek o waleczności Hijikaty & Co.
Jako fan postaci jestem więc niezbyt zadowolona, choć i tak tyle dobrego z tego wszystkiego, że poznaliśmy Chikage z trochę innej strony. Gdy się popisywał przez Chizuru, miałam trochę wrażenie, że on po prostu nie potrafi postępować z kobietami. To dlatego był też taki potulny i skołowany w obecności Sen. Co nie było w sumie niczym dziwnym, bo płeć piękna wśród demonów uchodziła za rzadkość. Gdzie więc się niby mieli nauczyć, że warczenie, wydawanie poleceń i groźby to nie najszybsza droga do serca ukochanej? Wciąż… CG były ładne, seiyuu odwalił świetną pracę, a dodatkowych scenek z moją ulubioną parką nigdy dość. Pozostaje mi zatem nie narzekać i brać, co dali, chociaż liczyłam na dużo, dużo więcej. (I gdzie są te słynne, fanserwisowe roznegliżowane CG, które dodali każdemu love interest w Hakuōki Shinkai: Ginsei no Shō ja się pytam?! Kazama, wyskakuj z kimona! Co, mamy kolejne 5 lat patrzeć jak się z Chizuru trzymacie za rączki?! Tak to ty byś się tych dziedziców nigdy nie doczekał… Btw. dopiero ładując obrazki na stronę, zauważyłam, że facet ma aż trzy CG, gdzie coś Chizuru wręcza… Od podarunków – do serca, jak mawiają).