Uwaga! Charade Maniacs to gra, która polega na szukaniu antagonistów ukrytych w grupie love interest. Jeśli nie chcecie psuć sobie zabawy z przechodzenia gry – proszę nie czytajcie dalej tego tekstu.
Ebana to postać, o której coś czułam, że będzie do szybkiego „odhaczenia”. Bardzo rzadko archetyp tsundere trafia w mój gust. Co potwierdziło się i w tym wypadku, bo chociaż ścieżka miała nawet interesujący problem, z dość mrocznym tłem, to jednak trzeba być masochistą, aby znosić ciągle wszystkie te krzyki, obrazy i emocjonalną niedojrzałość. Ba! Aby pomimo tego wszystkiego, jeszcze się w takim typie zakochać, a nie kazać mu się zamknąć, zacząć go unikać, czy polecić wziąć się w garść. W czym nie zrozummy się źle. To nie tak, że uważam, iż Ebana nie miał podstaw do takich zachowań. W końcu, w sytuacjach stresowych, włączają nam się te same mechanizmy obronne, co zwierzętom: atak, ucieczka albo udawanie martwego (= dysocjacja). Jego opryskliwość była więc psychologicznie wiarygodna. To, co jednak mi tu nie grało, to naiwne założenie, że ktoś tak głęboko straumatyzowany byłby w stanie pokonać swoje potwory za sprawą siły pierwszej, szczenięcej miłości… ale do rzeczy!
Ebanę poznajemy jeszcze zanim nasza bohaterka – Sena Hiyori – trafi do Arkadii. Pewnego dnia, w szkole, dziewczyna potrąci na korytarzu innego ucznia, a ten na jej przeprosiny zareaguje warknięciem. Ani to było miłe, ani potrzebne, ale na tym etapie, dziewczyna nie ma pojęcia, kim był ten zgryźliwy typ w okularach. Nieco później, w wyniku nieznanych okoliczności, Hiyori zostaje przeteleportowana i uwięziona we wnętrzu szalonego reality show. Musi odtąd grać w dramach, by kolekcjonować punkty. Jeśli się jej to uda i osiągnie wymagany próg, to będzie mogła wrócić do domu i do rodziny. Jeśli jednak jej wynik spadnie do zera lub za odmowę brania udziału w grze, to może spotkać ją kara np. utrata jakiejś ważnej funkcji życiowej, wspomnień, imienia albo nawet śmierć.
Hiyori nie jest jednak w tym koszmarze osamotniona. Poza nią w Arkadii zostaje uwięzione jeszcze 9 innych osób, 8 panów i jeden bohater, którego płeć nie jest do końca znana. Wśród tego grona znajdują się dorośli mężczyźni, 12-latek, jej przyjaciel z dzieciństwa… ale też Ebana, którego kojarzyła ze wcześniejszej sytuacji i który okazał się strasznie wredny dla całego tego towarzystwa. Z uporem maniaka powtarzał, że nikomu nie wolno ufać. Że w Arkadii przyjaźnie nie istnieją i że jedyną metodą na przetrwanie jest pilnowanie samego siebie. Tym pesymizmem i ciągłymi oskarżeniami dawał się innym we znaki, ale nie zmieniało to faktu, że w pewnym sensie miał racje. W ich ekipie rzeczywiście czaił się zdrajca. Albo nawet dwóch – Producent, który był master mindem, stojącym za całą tą intrygą, oraz Sponsor – jego wierny sojusznik i fanatyk.
Hiyori odmawia jednak oskarżania kogokolwiek. Nie chce popadać w paranoje. Na dodatek wierzy, że tylko zbierając punkty i współpracując, uda się im ocalić wszystkich. A taka postawa nie jest bynajmniej ciepło przyjmowana przez Ebanę. Raz po raz nazywa naszą bohaterkę naiwną idiotką i nawet gdy trafiają do tej samej grupy, odpowiedzialnej za przygotowywanie posiłków, to jego nastawienie do reszty ekipy wcale się nie poprawia. Niby jest przezywany przez nich pieszczotliwie „mamuśką”, bo ciągle pojękuje, że powinni więcej sprzątać, dbać o zdrowie i przygotowuje dla nich wszystkie posiłki (nawet desery), to nie zmienia to jednak faktu, że cały czas stara się od reszty separować i stawiać wyraźną granicę.
Co więcej, dla Hiyori jest szczególnie nieprzyjemny, bo jak szybko wyznaje… po prostu nienawidzi kobiet. Uważa, że są chaotyczne, że ulegają emocjom z byle powodu i wtedy wyżywają się na otoczeniu, że nie potrafią o siebie samodzielnie zadbać, a nade wszystko nie cierpi ich fizycznej bliskości. To dlatego nie wyobraża sobie, by Hiyori mogła go chociaż dotknąć, czy nawet usiąść obok na kanapie, bo zaraz by ją odepchnął, nawyzywał i obwarczał.
Dla Hiyori taka sytuacja jest trudna do zniesienia, bo przecież nic nie może poradzić na swoją płeć, też ma wiele stresów w związku z uwięzieniem, no i najzwyczajniej nie potrafi pogodzić się z tym, że ktoś o tak dobrej naturze, jak Ebana (bo przecież widzi, z jaką troską przygotowuje ich posiłki) nie potrafi jej zaakceptować. To dlatego, pewnego deszczowego dnia, pomimo iż chłopak demonstracyjnie ją ignoruje, to narzuca mu się do tego stopnia, że nastolatek nie ma wyjścia i musi z nią porozmawiać i nawet schronić się pod jej parasolem. To wtedy dziewczyna poznaje przy okazji pewien sekret, kiedy Ebana próbuje ją nastraszyć. Tak naprawdę… to nie był jego pierwszy udział w reality show. Wrócił do gry, bo gdy był tu po raz ostatni, to utracił rękę za odmowę odegrania scenki w dramie. Stąd miał nadzieje, że przy drugim podejściu, będzie mógł wykorzystać punkty i się wyleczyć, bo nie chciał do końca życia nosić protezy.
Ta nieoczekiwana szczerość przynosi jednak inny efekt od zamierzonego. Hiyori uznaje, że w takim razie tym bardziej może chłopakowi zaufać, bo skoro był dawnym aktorem, to wyklucza go z grona podejrzanych o bycie Producentem czy Sponsorem. Poza tym wiedza kulinarna Ebany coraz bardziej jej imponuje i chce się po prostu więcej od niego nauczyć. Nie jest to jednak łatwe, bo parka kłóci się praktycznie cały czas, przy każdej możliwej okazji. Ebana niejednokrotnie próbuje przepędzić ją z kuchni. Nie chce by mu w niczym pomagała. Nie chce jej niczego pokazywać… ale jak przychodzi co do czego, to pomimo tych ciągłych wrzasków, to jednak przygotowuje dla niej jedzenie i zawsze dba, by zostało coś dla niej na kolacje w lodówce.
Mnie jednakże bardzo męczyło to, że praktycznie całe towarzystwo zaczęło w tej ścieżce robić za adwokatów diabła. To znaczy, gdy tylko nastolatki rzucały się sobie do gardła, to pozostali komentowali to jako urocze, bo przecież to taka szczenięca miłość… kto się czubi, ten się lubi… że niby Ebana tak okazuje sympatie, w stylu ciągnięcia dziewczynek za warkoczyk itd. Heh… ciężko się tego słuchało, bo niby wszyscy wiedzieliśmy, że właśnie do takiego rozwiązania akcja zmierza, ale bohaterowie byli w swoich komentarzach męczący. Nawet Mizuki, który niby z jednej strony podejrzewał Ebane i ciągnął Hiyori za język, aby dowiedzieć się o chłopaku czegoś więcej, a z drugiej strony zachowywał, jakby próbował ich ze sobą zeswatać.
Wreszcie, ku obawom Hiyori, faktycznie docierają do momentu, w którym zostają zmuszeni do odegranie scenki romantycznej. Tego wymaga scenariusz dramy, ale Ebana woli już nawet zostać ukarany niż wziąć udział w czymś podobnym. Jedynie łypie na Hiyori z obrzydzeniem, gdy ta wyznaje odczytane z ekranu uczucia, a potem, już po wszystkim, wyskakuje na nią z pyskiem, że pewnie kłamanie w sprawach uczuć to dla niej chleb powszedni, tak jak dla każdej, innej kobiety. Że nawet z Tomose się pocałowała (w zasadzie – to on zmusił ją do tego sam, jeszcze w common route) i pewnie nie będzie miała żadnych oporów, by dawać się w ten sposób molestować chłopakom… Szczerze? Ja bym go miała już po tym serdecznie dość…
…Ale Hiyori ma typową dla bohaterek otome moc wybaczania. Zamiast tego jeszcze namolniej nachodzi Ebane, dalej się z nim sprzecza, dalej wprasza mu się do kuchni, ale przy okazji dowiaduje się na jego temat kilku faktów. Przede wszystkim odkrywa, że ma on jeszcze dwie siostry, które uważa za rozpuszczone bałaganiary. To dlatego po pokoju bohaterki spodziewał się tego samego i zdziwił się cholernie, że nie zastał tam śmietnika. A skoro on sam się wkurzał za to, że nazywany jest przez chłopaków „mamą”, to dziewczyna prosi, by jej również nie oceniał przez pryzmat swoich sióstr. Że skoro już ma ją za coś nie lubić, to za jej indywidualne cechy, a nie z czapy wymyślone uprzedzenia.
No i w takim kulejącym tempie rozwija nam się ta relacja… Kiedy Hiyori pewnego dnia choruje, to Ebana, pomimo całej niechęci do kobiet, przynosi jej jedzonko i sprawdza, czy niczego nie potrzebuje. Btw. czy nie było powiedziane, że ich stan fizyczny jest w Arkadii monitorowany i nic nie może się im stać? Jakim cudem Hiyori się zatem przeziębiła? Cóż… nieważne… W każdym razie takie odwiedziny sprawiają, że facet otwiera się coraz bardziej. Już nie jest aż tak zgryźliwy i obecność bohaterki nie przeszkadza mu aż tak bardzo. Zaczyna nawet powolutku zdradzać jej informacje na swój temat np. jaka jest jego ulubiona potrawa, gdzie mieszka, skąd wzięło się jego hobby itd. Nie ma też aż takich oporów, aby wziąć udział we wspólnej dramie, choć dalej odmawia kontaktu fizycznego i to Hiyori musi zaimprowizować i nagle go objąć, bo inaczej nie wywiązaliby się ze scenariusza.
Wreszcie te jego mury obronne kruszą się do tego stopnia, że mamy okazje poznać jego backstory. Ale nie dzieje się to szybciej, póki sam, również w dziwnych okolicznościach, nie ląduje przykuty do łóżka, lecz dla odmiany to tym razem Hiyori otacza go opieką. (Może antagonista celowo im to zaserwował, bo chciał coś sprawdzić? Nie wiem…). Tak czy inaczej okazuje się, że zdolności kulinarne nastolatka były niejako efektem ubocznym trudnej sytuacji rodzinnej. Jego rodzice ciągle się ze sobą sprzeczali i nie chcieli wspólnie spędzać czasu. Chłopiec zauważył jednak, że kiedy wykonywał dla rodziny ich ulubione potrawy, to tylko wtedy udawało się ich wszystkich zgromadzić razem przy stole. Niestety, nie powstrzymało to rozwodu i jego rodzina się rozpadła. Kobieta zabrała obie córki i się wyprowadziła, a Ebane został z ojcem, nie szczędząc przy tym gorzkich słów, bo czuł się porzucony. Najgorsze miało jednak dopiero w jego życiu nadejść. Ojciec związał się bowiem z nową dziewczyną, a ta, nieskrępowana obecnością nastolatka, okazywała nowemu partnerowi wiele czułości. W końcu jednak przerzuciła swoją uwagę na młodszego mężczyznę i kiedy ojca nie było w domu, to pocałowała Ebane, co dla niego było nie tylko obrzydliwe, ale i szalenie traumatyczne. Po tych wydarzeniach wyprowadził się i zaczął nienawidzić kobiet. Nie potrafił najzwyczajniej pogodzić się z tym, co zaszło (że wykorzystano jego bezbronność podczas snu) i został głęboko zraniony…
Hiyori jest później dotkliwie poruszona tą historią i nagle zachowanie chłopaka staje się dla niej jasne. Był po prostu aż tak emocjonalnie poturbowany. Nic zatem dziwnego, że agresją próbował się bronić przed ponownym skrzywdzeniem. Niemniej teraz nie ma oporów, by chwycić MC za dłoń i zasnąć, a Hiyori wyjawia mu wówczas swoje uczucia, nawet nie podejrzewając, że Ebane jeszcze nie drzemał i wszystko usłyszał…
Tymczasem, kilka dni później, nawet przyciśnięty przez pozostałych graczy, Ebane nie chce wyjaśnić, dlaczego nie zamierza wziąć udziału w dramie, w wyniku której stracił kiedyś rękę. Jego tożsamość, jako byłego uczestnika, zostaje bowiem wyjawiona wszystkim przez Haijiego, który dowiedział się od Mizukiego, który potwierdził to u Hiyori… No, nieważne! Sekret nie jest już sekretem, a zasady mówią, że można anulować karę, jeśli tylko naprawi się swój błąd i będzie współpracować z Dyrektorem. Jego zachowanie wydaje się zatem innym nielogiczne, bo skoro Ebane wrócił dokładnie w tym celu, aby pozbyć się protezy, to dlaczego niczego nie uczynił w tym kierunku? Na dodatek sprawy nie ułatwia fakt, że gdy Hiyori pomagała Ebane w czyszczeniu sztucznej ręki to znalazła na niej logo programu… co samo w sobie było cholernie podejrzane, ale chłopak wydawał się tym odkryciem szczerze zdziwiony, więc trudno było uwierzyć, że współpracował jakoś z antagonistami.
Tak czy inaczej, sytuacja w domu robi się na tyle napięta, że Dyrektor postanawia interweniować i wymusić na Ebane nową grę. Ma on wziąć udział w starej scence, tej samej, która kiedyś go pogrążyła, ale na nowych warunkach. Jeśli tym razem ją odegra, to odzyska rękę, a nawet dostanie nagrodę bonusową. Jeśli jednak tego nie zrobi, to kara będzie znacznie surowsza… I, jak można było łatwo odgadnąć, scenka ta polega na tym, że musi pocałować projekcje kobiety, z którą niby bierze udział w romantycznej dramie. Ebane jest więc przez tę sytuację całkowicie sparaliżowany i obserwujący wszystko towarzyszę, wiedzą już, że nie przełamie on swojego oporu… Ale wtedy z pomocą przychodzi Hiyori. Wykorzystując funkcje „dołącz” przeteleportowuje się na plan. Zasady mówią bowiem, że każdy z graczy może zaproponować improwizacje i tym samym wnieść coś nowego do scenariusza. To dlatego dziewczyna udaje rywalkę o względy Ebane i mówi, że jeśli chce ją pocałować, to nie ma nic przeciwko… A ten czyni to z radością, bo „jest jedyną kobietą, którą pragnie dotykać”. Takie rozwiązanie zapewnia im zwycięstwo, Dyrektor jest oczarowany, Arkadnianie się cieszą i pozostaje tylko jeden problem…
Nagrodą dla parki okazuje się możliwość powrotu do domu. Razem. Co prawda zostawią wtedy swoich towarzyszy, ale ci zdecydowanie wspierają ich w tym, żeby się nie wahali i ocalili chociaż siebie. Mnie jednak trochę to obrzydziło, bo przecież wśród zebranych był Tomose. Nie tylko Hiyori złamała mu serce, bo przecież kochał się w niej od dawna, ale teraz, bez oporów, porzucała swojego przyjaciela z dzieciństwa, aby uciec z Arkadii z nowym ukochanym. Niby mieli błogosławieństwo reszty, ale trochę mnie to moralnie gryzło. Pomijając kwestie znalezienia sobie chłopaka, bo do tego MC miała absolutne prawo, to nie wyobrażam sobie, bym miała kiedykolwiek tak postąpić z nikim, kogo nazywam swoim przyjacielem. Znajomym? Jasne… Ale człowiekiem, którego uważam za brata? Hell no… Przecież równie dobrze to pozostali mogli tam utknąć na pewną śmierć…
Jakiś czas później, już w świecie rzeczywistym, dowiadujemy się, że zakochani nie od razu żyli sobie razem. Przez długi czas Hiyori chodziła sama do szkoły, zastanawiając się, co się stało z Ebane, aż pewnego razu, wychodząc z klasy, po prostu na niego wpadła. Chłopak wyjaśnił wówczas, że długo był przetrzymywany i przesłuchiwany w sprawie Arkadii przez Information Managment Bureau (Biuro Zarządzania Informacją). Teraz jednak, gdy już się od niego odczepili, nic nie stoi na przeszkodzie, aby byli znowu razem… Hiyori poznaje rodzinę Ebany, jego siostry i matkę (z którymi chłopak się godzi), a potem sama przedstawia go swojemu rodzeństwu. Offscreenowo dowiadujemy się, że Tomose i reszta też jakoś uwolnili się z Arkadii i Ebane jest o niego lekko zazdrosny, by nie powiedzieć, że czuje się przy nim po prostu niezręcznie… Dostajemy jednak taki w miarę przewidywalny happy ending.
Nie wiem… No, niby fajnie, że poruszono trudny temat, ale rozwiązanie było już bardzo bajkowe. Wiecie, pocałunek miłości pięknej księżniczki przegnał wszystkie demony. Po co komu terapie i psychologowie? Na dodatek miałam problem z tym, jak ciągle Ebana wydzierał się na Hiyori… A to za to, że siedziała sobie w nocy w salonie (bo ktoś może jej coś zrobić), a to za to, że nie zamknęła drzwi do łazienki, gdzie tylko suszyła włosy, a to za to, że nie potrafiła ugotować czegoś tak perfekcyjnie, jak on sobie wymarzył… Stąd o ile rozumiem, dlaczego on się mógł w niej zadurzyć. Była dla niego nieziemsko cierpliwa i ciepła, o tyle trudno zrozumieć mi perspektywę Hiyori. Wiecie, taka trochę odwrotność tego, co miałam przy ścieżce Mizukiego. Żeby jeszcze ten gostek był określany jako nieludzko przystojny, silny albo bystry… Ale nie. Ot chłopina, który robił całkiem spoko ciastka, ale przez większość czasu po prostu sprzeczał się ze wszystkimi o wszystko. Poczucie humoru miał żadne. Do uratowania ekipy się nie przykładał. Pogadać się na żaden temat z nim długo nie dało… Cóż, widać dla niektórych taka kombinacja cech jest atrakcyjna, ale ja jakoś nie bardzo potrafię się z tym identyfikować. Mimo to, to wciąż solidnie napisana ścieżka. Pewnie znajdzie swoich fanów. Ja się jednak do tego klubu nie zapiszę.