Kiedy zapowiedziano reboot „Hakuoki” i zobaczyłam projekt Sakamoto, nie byłam wcale zadowolona, że taka postać pojawi się w serii. Zastanawiałam się, jak miałby funkcjonować w fabule, skoro dość szybko ginął w historii, a na dodatek jego relacje z Shinsengumi były, delikatnie mówiąc, napięte. Kiedy jednak zaczęłam przechodzić jego ścieżkę, Sakamoto szybko stał się jednym z moich ulubionych love interest: z zupełnie świeżym podejściem na konflikt z szogunatem, zabawnym, dojrzałym i umiejącym „wytknąć w punkt” pewne błędy w rozumowaniu Chizuru (czy nawet Hijikaty). A skoro mężczyzna zaliczał się przy okazji do nowej grupy bohaterów, to poza podstawową ścieżką, nie mieliśmy na jego temat żadnych dodatkowych informacji w starych fandiskach i trochę żałowałam, że nie zobaczę za szybko tego wyluzowanego dappana. Choć niepotrzebnie się martwiłam. Parę lat później ukazało się „Hakuōki Shinkai: Ginsei no Shō”, a wraz z nim Sakamoto ponownie wrócił do gry. Czy jednak była to przyjemna, czy rozczarowująca podróż po dawnej Japonii w jego towarzystwie, dowiecie się zaraz po krótkich streszczeniach poszczególnych scenek!
ROZDZIAŁ I: Chizuru i Yamazaki są na mieście w celu zakupienia zaopatrzenia medycznego. Rozmawiają ogólnie o sposobach leczenia, w tym o wyjmowaniu kul z ciała, gdy nagle do ich uszu dociera gniewny krzyk. Chwile potem na parkę wpada Sakamoto, który powinien być w Nagasaki, a wygląda na to, że przed kimś ucieka. Mężczyzna prosi zatem Shinsengumi, aby pomogli mu się ukryć, ale Yamazaki odmawia. Nawet jeśli dowódca Kondou powiedział, że mają ignorować Sakamoto i nie traktować go jak wroga, to nie znaczy, że są sojusznikami. Sakamoto posuwa się zatem do szantażu i mówi, że jak wpadnie w ręce wrogów, to wyśpiewa im różne, nieprzyjemne dla Shinsengumi rzeczy, za co Yamazaki nazywa go tchórzem, ale zgadza się odwrócić uwagę pościgu. Chizuru zostaje zatem z Sakamoto w bocznej alejce i próbuje prowadzić rozmowę, ale ten zbywa ją typowymi gadkami w stylu „wróciłem do Kioto dla ciebie”, aż nagle słyszą, że ktoś zbliża się w ich kierunku. Sakamoto rozwiązuje Chizuru kitek i bierze ją w objęcia, bo w ciemności będą mogli udawać parę kochanków na schadzce. A chociaż krzyki Yamazakiego sprawiają, że pościg zmienia kierunek, to ronin jeszcze długo nie wypuszcza kobiety, podziwiając zapach jej włosów. Wreszcie Chizuru udaje się wyswobodzić, wraca Yamazaki, a Sakamoto tłumaczy, że gonią go jacyś wściekli kupcy, którym zepsuł interes, bo sprzedawali fałszywe lekarstwa, zaś on ujawnił klientom ich przekręt. Po tym wszystkim bohaterowie się rozchodzą.
ROZDZIAŁ II: Opowieść, która toczy się w dwóch różnych miejscach z innymi perspektywami, na dodatek naszpikowana dialektami, więc strasznie cierpiałam… ale dość żalów! Chizuru jest w siedzibie Shinsengumi i czyta list od Sakamoto. Dowiaduje się z niego, że mężczyzna przebywa w Satsumie i powoli wylizuje z ran, więc pewnie jeszcze długo się nie zobaczą, ale ronin jak zawsze wrzuca wstawki w stylu, że „tęskni” itd. W pewnym momencie do pokoju MC przychodzi Inoue i pyta, czy nie udałaby się z nim na zakupy. Widząc dziewczynę z listem, pozwala sobie z niej trochę pożartować, a potem wychodzą na miasto. Nagle Chizuru rozpoznaje znajomą osobę – Nakaokę z Tosy i dziękuje, że dostarczył jej wcześniej list od Sakamoto. W tym momencie mamy wybór, aby albo odpuścić, albo naciskać, by mężczyzna zgodził się przyjąć od nas odpowiedź. Oczywiście, celujemy w to drugie, bo chcemy przecież dostać hot CG. Inou wstawia się za dziewczyną, zapewnia, że sprawdzi treść listu i Nakaoka może zrobić to samo, jeśli chce, a pod ich połączonym naporem ronin z Tosy ustępuje i znowu robi za posłańca. Potem akcja przenosi się do gorących źródeł, w których Sakamoto odpoczywa i rozmyśla o Chizuru. Na widok Nakaoki zaczyna sobie żartować, a kiedy słyszy, że facet ma dla niego wiadomość „od dziewczyny z Shinsengumi”, to już w ogóle nie przestaje się szczerzyć jak głupi i Nakaoka z kilka razy zapytał go, czy nie ma obsesji i czy zdaje sobie sprawę, że Shinsengumi to wrogowie, zabili ich towarzyszy itd., itp., więc ma nadzieje, że nie zadurzył się w Yukimurze. W każdym razie Sakamoto zbywa go jakimiś tam potwierdzeniami, że „spoko, spoko, luz, źli Shinsengumi”, zaprasza do wspólnej kąpieli, a sam dalej ekscytuje się, że Chizuru martwi się o jego rany, co jest takim miłym gestem, bo zbliżają się trudne czasy.
ROZDZIAŁ III: Ale przeskoczyli! Pomijamy prawie całe „Kyoto Winds” i przenosimy się do czasu jakieś półtora miesiąca po bitwie pod Toba-Fushimi. Chizuru i Ryōma podróżują wspólnie, a po ucieczce od klanu Tosa muszą się ukrywać, więc wybierają górskie ścieżki. Mężczyzna jest wobec MC bardzo troskliwy i w swoim stylu proponuje, by korzystała z jego wsparcia, ale Chizuru odmawia i dziwi się trochę, że słońce nie działa na niego, jak na Heisuke czy Sannana. W odpowiedzi Sakamoto komentuje, że był pewien, iż Chizuru mu się tak przygląda, bo wreszcie się w nim zakochała i że możliwe, że woda, którą wypił, była inna od tej, którą miało Shinsengumi. Jakiś czas później docierają do miasta. Sakamoto kupuje Kawaraban i stamtąd parka dowiaduje się, że armia szoguna ponosi sromotną klęskę. Aby nie smucić Chizuru, parka udaje się na poszukiwanie noclegu z łaźnią, ale już wieczorem, podczas wykładania futonów MC znowu czuje się niezręcznie i pyta, czy będą spać we wspólnym pokoju. To trochę dziwi Sakamoto, bo przecież w drodze cały czas nocowali obok siebie, ale zapewnia ją, że nigdy nie tknąłby kobiety, która nie jest nim zainteresowana. Jeszcze później, o północy, Chizuru budzi się i widzi, że Sakamoto wcale nie śpi, ale czyta Kawaraban i jest bardzo smutny. Mężczyznę boli, że nie może być już częścią kształtowania historii, bo chciał uczynić z Japonii silny kraj, ale szybko odzyskuje swoje typowe, optymistyczne nastawienie. Skoro teraz jest rasetsu, to decyduje się znaleźć nowe marzenie: opłynąć cały świat z Chizuru u boku.
ROZDZIAŁ IV: Parka zostaje rozdzielona. Sakamoto zostaje w Kofu walczyć z rasetsu, a Chizuru dołącza do Shinsengumi i wycofuje się wraz z nimi do Edo. Sytuacja zwolenników szogunatu jest beznadziejna, ludzie dezerterują, ci co zostali, nie mają doświadczenia w posługiwaniu się bronią, Shimada nosi rannych na swoich plecach… Wieczorem, podczas obozowania, Chizuru spotyka zatroskanego Kondou i rozmawia z dowódcą o tym, jak wiele się zmieniło. Dziewczyna wspomina również swoje pożegnanie z roninem z Tosy, nim ten udał się dalej tropić Nakaokę. Sakamoto wmówił Chizuru, że jeśli pocałuje go w policzek, to za sprawą „Zachodniej magii”, rzuci na niego urok i na pewno wróci do niej bezpiecznie. A chociaż wstydzi się jak cholera, bo jest biały dzień, MC wykonuje polecenie. Sakamoto jednak dalej drąży i mówi, że zaklęcie nie podziała, bo pocałunek był zbyt krótki. Chizuru więc znowu zmusza się, by dotknąć ustami jego skóry i teraz nie ucieka od razu, bo chce „zrobić to porządnie”. Ma nadzieję, że to wystarczy, ale mężczyzna twierdzi wtedy, że można zwiększyć skuteczność uroku, jeśli go obejmie i powie, że go kocha. W tym momencie Chizuru ma już dość i mówi, że może sobie wybić z głowy, że zrobi coś więcej na ten tani tekst o „naśladowaniu Zachodniego stylu”. W każdym razie rozdział kończy się na pożegnaniu z Kondou i żalu Chizuru, że Sakamoto nie jest już obok niej…
ROZDZIAŁ V: Po oddzieleniu się od Shinsengumi, Chizuru i Ryōma zatrzymali się w klinice Yukimurów w Edo. Ponieważ miejsce było opuszczone od dłuższego czasu, to zaczynają od wielkiego sprzątania, co sprawia, że mężczyzna porównuje ich do pary nowożeńców. MC, standardowo, ignoruje albo zbywa jego komentarze, ale Sakamoto stwierdza tylko, że im zimniejsza kobieta tym większa satysfakcja z jej zdobycia. Potem parka razem pieli ogródek (Sakamoto chciał to zrobić sam, by MC nie zniszczyła sobie dłoni, ale Chizuru się uparła, że to przecież jej dom). Kiedy jednak zostawia na moment mężczyznę na zewnątrz, by sama przygotować obiad, odkrywa, że gawędzi on wesoło z jedną z jej sąsiadek. Sakamoto komplementuje urodę starszej kobiety, przedstawia się jako przyszły zięć i uczeń doktora Yukimury, a nawet opowiada o własnych planach otwarcia kliniki… Po tym jak sąsiadka odchodzi, Chizuru wypada na zewnątrz i panikuje, że jak to Sakamoto mógł tak skłamać! Że przecież jest oficjalnie martwy, ale sławny, więc ktoś może go rozpoznać! Tymczasem niezrażony Ryōma chwyta wtedy MC za palec serdeczny lewej ręki i opowiada jej o zachodnim zwyczaju zaręczynowym. Mówi, by przygotowała swoje serce, a on w tym czasie przygotuje pierścionek… Zawstydzona dziewczyna znowu ucieka, bo obiad już ostygł i trzeba go podgrzać. XD
ROZDZIAŁ VI: Bohaterowie opuszczają Edo, aby spotkać się z Kaoru w wiosce Yukimurów. Wiedzą już o śmierci Kondou i kolejnych przegranych Shinsengumi. Chizuru jest bardzo zmartwiona i ignoruje filtrowanie Sakamoto. Cały czas myśli o Shinsengumi, o wojnie, o tym jak zmieni się świat po upadku szogunatu i porównuję tę niepewność do nocnego nieba – z czego mężczyzna zaczyna sobie żartować, bo nie znał do tej pory jej poetyckich skłonności. Potem, niczym „Ulicę Sezamkową”, ten rozdział sponsoruje literka „N”, jak „Nakaoka” i „T” jak „Tosa”. W skrócie Sakamoto opowiada Chizuru o swojej przeszłości, o podziale kastowym w rodzinnej prowincji, o niesprawiedliwości – randze gōshi, o tym jak został dappanem i jak stracił swojego mistrza Takechiego Hanpeita, założyciela Tosa Kinnō-tō, zmuszonego po prawie dwóch latach niewoli do popełnienia seppuku przez daimyō Shikoku – Yamauchi Toyoshige. To wszystko przyczyniło się do tak ogromnej nienawiści, jaką odczuwał Nakaoka i wręcz ślepego dążenia do zemsty. Choćby przy użyciu rasetsu. Potem Sakamoto przerywa swoją opowieść. Cieszy się, że Chizuru jest z nim i przez to, że jest tak silną kobietą, czuje jak zakochuje się w niej ponownie. Aby poprawić dziewczynie humor, próbuje też po raz drugi triku z pocałunkiem w policzek w ramach „zachodniego zaklęcia”, na co MC faktycznie reaguje śmiechem.
ROZDZIAŁ VII: epizod treściwy w różne, drobne wydarzenia, ale po kolei! Trzy miesiące po pokonaniu Nakaoki, bohaterowie są w Yokohamie i poszukują statku, którym mogą wybrać się za morze. Chizuru ma mętlik w sercu i nie jest pewna, co do opuszczenia kraju, bo czuje, że coś ją zatrzymuje… Na mieście, podczas zakupów, kupuje kawaraban, z którego wynika, że prawie wszystkie siły szogunatu już się poddały, poza Hijikatą, który walczy jeszcze na północy. Kupcy obrażają więc taką postawę i Shinsengumi, bo chcą jak najszybciej zakończyć wojnę i przejść do „nowych czasów”, ale ich surowe słowa sprawiają, że dziewczyna zaczyna płakać. Mniej więcej wtedy przychodzi po nią Sakamoto, który zabiera ukochaną na wybrzeże. Okazuje się, że ktoś ich śledzi, więc mężczyzna wyciąga spluwę, ale tajemniczą osobą nie jest żaden wróg, ale Kimigiku, która szukała Chizuru od czasu bitwy pod Toba-Fushimi z rozkazu księżniczki Sen. Sakamoto po raz pierwszy poznaje wtedy oni z Yase, ale zapewnia je, że zamierza się swoją przyszłą żoną opiekować. Tymczasem Chizuru prosi Kimigiku z pokłonem, która i tak zamierzała to zrobić, by zobaczyła walkę Shinsengumi w jej imieniu do końca. To da jej jakieś poczucie zamknięcia i pożegnania z przyjaciółmi… Potem bohaterowie przenoszą się do domu i jeszcze chwilę rozmawiają o swojej wyprawie. Chizuru przekonuje Sakamoto, że teraz jest już gotowa do opuszczenia Japonii i chce zostać u jego boku. Mężczyzna pyta, czy zamierza też wreszcie zacząć nosić kobiece stroje, a MC tłumaczy, że nie robiła tego, bo po pierwsze: tak było jej wygodniej, po drugie: przyzwyczaiła się, a po trzecie: zmienienie ubrania oznaczałoby znowu zamknięcie jakiegoś etapu. Sakamoto wchodzi więc w romantyczny tryb, przyszpila ją do tatami i pyta, czy dla niego zrzuciłaby jednak te męskie łaszki i zaczęła życie jako jego kobieta. Na co Chizuru, już bez zbędnego gadania, po prostu się zgadza i para spędza ze sobą pierwszą noc, jako symbol przeniesienia ich relacji na nowy, ważny poziom.
ROZDZIAŁ VIII: Epilog zdominowany przez pełne żalu duchy Shinsengumi. Mamy rok 1987. Sakamoto i Chizuru opłynęli razem kawał świata. Tymczasem pierwsza połowa rozdziałów koncentruje się na zgoła innych bohaterach: Enomoto Takeaki i Ootori Keisuke, którzy zastanawiają się, kim jest tajemniczy darczyńca, bogaty kupiec, pomagającym im na swoim statku dotrzeć do Hokkaido (dawniej Ezo). Okazuje się, że tym mężczyzną jest Saitani Umetarō (= Sakamoto), który swojej pięknej żonie pozostawia decyzję, czy zdradzą kierującą nimi motywacje czy nie. Chizuru, oczywiście, wygaduje się, że chodzi o dawne wsparcie dla Shinsengumi, a w zamian za to dostaje od Enomoto i Ootoriego opowieść o tym, jak Hijikata walczył do końca i w jaki sposób umarł. Później, odwiedzając miasto, Chizuru jest przygnębiona. Widzi masę budynków w zachodnim stylu i to jak wielkiego postępu dokonali mieszkańcy po wojnie, ale ona nie potrafi przestać myśleć o tym miejscu, jako o ostatnim polu walki, gdzie stracili życie jej przyjaciele. (Nie wszyscy, dziewczyno, część zmarła znacznie szybciej lub w innych miejscach Japonii). W każdym razie wieczorem, na plaży Sakamoto podziwia gwieździste niebo, rozmawia z żoną o przeszłości i pyta, czy nie żałuje swojej decyzji, że nie towarzyszyła Shinsengumi do samego końca. Dlatego – WRESZCIE – Chizuru przestaje tkwić w przeszłości, siada obok mężczyzny na piasku i wraz z nim wpatruje się w niebo i morze, które oboje pokochali, bo nie ma żadnych granic… (właściwie to ma, w tym geograficzno-polityczne, ale nie będę się czepiać, bo wszyscy kumamy ich przenośnie). A skoro już zrobiło się w samiutkiej końcówce romantycznie, to nie pozostało więc im nic innego, jak znowu ślubować sobie wieczną miłość, wymieniać pocałunki i planować kolejną podróż.
PODSUMOWANIE: Uff! Sporo się tutaj działo. Miejscami było zabawnie, a czasami poważnie. Sakamoto udowodnił nam również, że nie kłamał, gdy mówił, że Chizuru najzwyczajniej, fizycznie po prostu mu się podobała. Nie był jednak w swoich zalotach ani przykry, ani nieznośny. To, co jednak podobało mi się najbardziej, to nawet nie te wspólne, romantyczne sceny, ale możliwość zobaczenia różnych aspektów osobowości naszego wiecznie uśmiechniętego ronina. Pogłębiono wątek jego przeszłości i przyjaźni z Nakaoką, to, jak troszczył się o Japonie, ale jak musiał pożegnać swoje ambicje, jak przepracowywał trudności związane z byciem rasetsu, jak często okazywał bohaterce wsparcie, i jak sam również potrzebował jej bliskości, by poradzić sobie z niektórymi problemami. A chociaż Sakamoto miał moją sympatię, ale nigdy jakoś nie zaliczał się do tych „naj, naj” ulubieńszych postaci, to po fandisku muszę przyznać, że wspiął się na drabinie znacznie wyżej. Ba! Choć absolutnie się tego nie spodziewałam, to niektóre jego rozdziały czytało mi się lepiej od tych Saitō! Dlatego bez wahania dałam mu tym razem najwyższą ocenę na tle innych panów z „Hakuōki Shinkai: Ginsei no Shō”. Myślę sobie, że Sakamoto naprawdę potrzebował tych dodatkowych chwil z Chizuru, a scenarzyści z głową zadbali o to, aby nie zostały one zmarnowane.