Tōdō Heisuke to postać, do której w pierwotnym „Hakuoki” odnosiłam się z dużą obojętnością, bo nie podobał mi się zbytnio jego design i dopiero w trakcie przechodzenia jego opowieści przekonałam się, że to bardzo ciepły i sympatyczny love interest, z którym Chizuru miała fajną dynamikę. Tym bardziej ciekawiło mnie, jakie scenki trafią mu się podczas fandisku, bo pamiętałam, że wątek chłopaka koncentrował się głównie wokół obrzydzenia do bycia rasetsu i na utracie człowieczeństwa. Dostaliśmy też w jego opowieści jedną z najbardziej odstraszających wersji Sannana, epizodycznie pojawiła się Sen i Kazama (wyjątkowo jako sojusznik) oraz pozostali członkowie baka-trio, czyli Shinpachi i Harada. Innymi słowy, pole do popisu dla scenarzystów było spore. Czy jednak wykorzystali odpowiednio cały potencjał i czy urzekły mnie te dodatkowe scenki? Dowiecie się zaraz po krótkim streszczeniu każdego z fragmentów.
ROZDZIAŁ 1: Heisuke już wyleczył rany po tym, jak Amagiri zamiótł nim podłogę w Ikedaya. Niestety, jego miecz jest dalej w złym stanie. Postanawia się więc przejść po mieście i znaleźć kogoś, kto mógłby go naprawić, stąd proponuje Chizuru, która w tym czasie skończyła właśnie łatanie hakama (spodni dla oddziałów), by do niego dołączyła, co pozwoli jej rozpytać kupców o swojego ojca. Ani jednak dziewczynie nie udaje się znaleźć żadnych informacji, ani Heisuke nie trafia na żadnego rzemieślnika, który byłby w stanie przywrócić jego orężowi dawny stan. Zniechęcony tymi niepowodzeniami, ale też widząc przybicie Chizuru, Heisuke pyta jej, czy nie chciałaby wrócić do Edo i znowu żyć jak normalna dziewczyna. Mógłby się za nią wstawić u dowódców. Chizuru jednak, chociaż dziękuje mu za tą życzliwość, nie chce się tak szybko poddawać. Nie ma pewności, czy jej ojciec nie przebywa faktycznie w Kioto, więc póki nie trafi na jego trop, to postanawia zostać z Shinsengumi. Zresztą polubiła kapitanów i przypomina Heisuke, że od początku był dla niej życzliwy i proponował, aby ją po prostu wypuścić. Nawet gdy myślał, że jest tylko jakimś tam przypadkowym facetem, stąd jej ciepłe słowa wprowadzają go w zakłopotanie. Kilka dni później Heisuke kupuje nowy miecz, bo jako kapitan nie mógł dłużej tego odwlekać i pozostawać bezbronny. W podzięce za wszystko Chizuru ofiarowuje mu własnoręcznie zrobione sageo (= splot do przytrzymywania i ozdabiania katany), mając nadzieję, że ochroni jej przyjaciela.
ROZDZIAŁ 2: Shinsengumi szykują się do przeprowadzki, więc sprzątają swoją poprzednią siedzibę… i panuje absolutny chaos. Miki jest leniwy i nie chce pomagać (Yamazaki twierdzi, że zamiast tego chleje sake), Okita proponuje, że zajmie się pokojem Hijikaty, aby przejrzeć jego rzeczy, Takeda wydaje polecenia wszystkim w koło, sam nie robiąc nic, a Saitou i Harada chcieli wyjąć zasuwane drzwi = soji, by ułatwić przenoszenie rzeczy, ale ten drugi je z frustracji rozwalił… choć, jak twierdził, to przecież nie problem, bo na wiosnę zrobi się cieplej i trzeba będzie i tak wietrzyć! XD Tymczasem Heisuke i Chizuru przypada „zaszczyt” posprzątania rzeczy Sannana, który nie może się pokazywać ludziom, bo oficjalnie nie żyje. Zresztą, facet żartuje sobie z parki, mówiąc, że wybrał ich do tego zadania, bo MC zna się na narzędziach medycznych, a Heisuke będzie jej pomocnikiem od noszenia pudeł. No i w obecności Chizuru z pewnością będzie bardziej zmotywowany do pracy – co sprawia, że młody kapitan zaprzecza, peszy się i panikuje. Co w sumie okazuje się prawdą, bo po usłyszeniu pochwały od MC, na temat swojej niezawodności, Heisuke faktycznie zaczyna się popisywać i bardziej starać. Nagle jednak bohaterowie znajdują jakąś podejrzaną butelkę podpisaną po holendersku. Heisuke martwi się, co to jest i czy jest jakoś powiązane z ochimizu, ale Chizuru pokazuje mu potem, gdy odpoczywają w ogrodzie, że to po prostu woda mydlana do dezynfekowania sprzętu medycznego. Na prośbę mężczyzny, MC robi coraz to większe lub mniejsze bańki, aż zabawę przerywa im wściekły Hijikata, który przyłapuje ich na opierdalaniu się i zwyczajowo wpada w furię…
ROZDZIAŁ 3: Zawsze myślałam, że Heisuke jest jednym z najmniej przystojnych love interest, ale po tej historii jest spora szansa, że zmienię swoje zdanie. Akcja dzieje się upalnym latem w Kioto. Heisuke jest trochę przybity komplikującą się sytuacją z Itou, kiedy resztę chłopaków bardziej martwi pogoda. Jest tak duszno, że Shinpachi rozważa nawet zasuwanie w samej opasce biodrowej (= fudoshi), ale Harada wybija mu to z głowy. (Oh, wrzuć na luz, Harada! Przecież to fandisk!). Poza tym, jak zauważa Heisuke, Chizuru i tak cierpi najbardziej, bo zawsze musi być w pełni ubrana, aby ukrywać swoją płeć. Jakiś czas później dziewczyna nie może zasnąć, bo czuje się cała spocona. Postanawia więc cichaczem przemknąć się do studni, ale tam natrafia na Heisuke, który także obmywa ciało… Zahipnotyzowana MC gapi się na niego, jakby spotkali się po raz pierwszy, aż młody kapitan słyszy jakiś hałas i nakazuje groźnym głosem, aby obcy się ujawnił. (Może bał się, że to Takeda czaił się na niego w krzakach?). Tak czy inaczej, zakłopotana i czerwona Chizuru pospiesznie tłumaczy, że to nie tak, że chciała go podglądać, a Heisuke zbywa wszystko żartem, bo przecież w jego opinii dziewczyna widziała ich półnagich setki razy, więc to wydarzenie nic nie zmienia. Potem sam stoi na straży, aby Chizuru mogła się umyć, a na koniec odprowadza ją do pokoju. Aż dziwne, że ona potem dała radę zasnąć, bo spodziewałam się bezsennej nocy z zupełnie innego powodu. 😉
ROZDZIAŁ 4: Taki tam przejściowy rozdział. Jest miesiąc po tym, jak Heisuke zamienił się w rasetsu. Większość czasu spędza w swoim pokoju i udaje wesołego, ale Chizuru, która przynosi mu jedzenie, zauważa, że musi być samotny. W pewnym momencie dołączają do nich Harada i Shinpachi, którzy wpadli odwiedzić Heisuke i napić się razem sake. A Harada jak to Harada musiał zrobić coś szowinistycznego, więc posłał MC do kuchni, by przygotowała im zagrychę, zamiast tak bezczynnie siedziała – czy nie dajcie boziu piła z nimi. Nawet gdy Heisuke oponował, że nie musi się kłopotać. Potem panowie tradycyjnie się sprzeczają oraz upijają, co sprawia, że dziewczyna aż się wzrusza ze szczęścia… więc gdy Harada i Shinpachi wreszcie się wynieśli, zostaje jeszcze, aby rozłożyć Heisuke futon i posprzątać butelki. Nagle Heisuke się budzi i okazuje się, że wcale nie był pijany. Bardziej udawał, by pozostali mężczyźnie nie zauważyli, jak zmieniło się jego ciało i odporność. Z rozgoryczeniem chwyta więc za butelkę i wypija resztę „na hejnał”, co sprawia, że jednak ląduje na kolanach Chizuru i zaczyna biadolić, coś o tym, że podzieliła się na 3 osoby, więc teraz szybciej znajdzie ojca… Uświadamiając sobie, że alkohol jednak na niego działa, odczuwa ulgę, wzrusza się i cieszy się, że żyje i jest prawie jak dawniej.
ROZDZIAŁ 5: Minęło trochę czasu, Shinsengumi zmienili nazwę i przenieśli się do Edo, a Sannanowi zaczyna powoli odbijać. Heisuke obserwuje go z rozkazu Hijikaty. Ostrzega też Chizuru, by trzymała się od faceta z daleka i pilnuje każdego wieczora, aby nic się jej z jego ręki nie stało. Wystarczył jednak tylko jeden moment nieuwagi, by Sannan przypełzł do Chizuru jak ten wąż, wykorzystując fakt, że Heisuke jeszcze spał. Zaraz też zaczął coś nawijać o swoich badaniach, o podobieństwie oni do rasetsu i o tym, że pomoc MC oznaczałaby też ulżenie w cierpieniu Tōdō, bo wszyscy wiemy, jak nienawidzi on swojego obecnego stanu… Nim jednak zdołał powiedzieć lub zrobić coś więcej, na miejsce wparował Heisuke, przycisnął Chizuru do siebie i kazał Sannanowi trzymać łapy precz od jego „najcenniejszej osoby”, albo źle się do dla niego skończy. No to smutny Sannan się wycofuje, czując, że tym razem nic nie ugra, a MC pyta swojego obrońcę: co miał naprawdę na myśli, mówiąc, że jest dla niego ważna? Za szybko jednak na jakieś wyznania miłosne, stąd Heisuke tylko się peszy, wykręca, a potem ucieka do swojego pokoju.
ROZDZIAŁ 6: Za pozwoleniem Hijikaty parka ma udać się do Sendai, gdzie podobno ukrywa się Sannan, któremu całkiem już odwaliło i trzeba go powstrzymać. Przedzierając się przez ziemie kontrolowane przez wrogów, Heisuke i Chizuru muszą cały czas uciekać. Jest ciemno, niebezpiecznie, wszędzie zwisają gałęzie, a na dodatek znajdują się w górach. Stąd chociaż robi, co tylko może, MC cały czas się potyka i kaleczy o rośliny, ale nie potrafi nadążyć za Heisuke w formie rasetsu i wreszcie – dosłownie – pada ledwo przytomna na ziemie. To dopiero uświadamia mężczyźnie, że przesadził. Prosi Chizuru, aby odpoczęła, chwyta ją za rękę i zaczyna przepraszać. Ma do siebie pretensje, że nie zauważył jej stanu, jak drży z wysiłku, jaka jest brudna i poraniona. Za swoją ignorancję obwinia bycie rasetsu i boi się, że kiedyś straci wszystkie ludzkie odruchy i będzie myślał tylko o przemocy i piciu krwi. Chizuru zaczyna jednak go pocieszać, że po pierwsze, takie drobne skaleczenia szybko się u niej zagoją, a po drugie fakt jak ciepłe są jego dłonie, udowadnia, że jest żywą, czującą i troskliwą osobą. Wdzięczny za te słowa otuchy Heisuke oznajmia, że cieszy się, iż są razem i teraz będzie bardziej ostrożny, bo przecież obiecał, że zawsze ochroni MC.
ROZDZIAŁ 7: Po pokonaniu Sannana i uratowaniu Sen, Chizuru i Heisuke kierują się do wioski Yukimura, by zgodnie ze słowami Kazamy sprawdzić, czy jest tam woda, która może pomóc ograniczyć negatywne efekty bycia rasetsu. Parka pokonuje długą drogę, aż dociera do zniszczonej i spalonej osady, gdzieś daleko w górach, gdzie zwykłym ludziom trudno byłoby się dostać. Nocując w okolicy zgliszczy, MC ma sen, w którym widzi, jak przybrany ojciec próbuje przekonać jakiegoś oni, że polityka stosowana wobec ludzi jest nieodpowiednia i wkrótce obróci się to przeciwko klanowi Yukimura. No i ma niestety racje (choć jego plany – jak wiemy, też były szalone), bo Chizuru przypomina sobie wrzaski umierających i to jak została wyprowadzona z wioski… Nagle dziewczyna zostaje przebudzona, bo Heisuke zmartwił jej płacz i krzyki przez sen. Po usłyszeniu od ukochanej o jej wizji mężczyzna postanawia zbudować dla zmarłych z Yukimura prosty grób, a potem proponuje, by tu wspólnie zamieszkali. I tak potrzebował wody z okolicy, Chizuru mogłaby wreszcie zdjąć hakamę i wrócić do bycia kobietą, a on chciał pokazać duchom jej rodziców, jak dobrze o nią dba. Rozdział kończy się zatem na tym, jak MC jest mu wdzięczna i cieszy się, że znalazła sobie tak życzliwego człowieka na swoją drugą połówkę.
ROZDZIAŁ 8: Jak zapowiedzieli, tak zrobili. Chizuru i Heisuke zamieszkali w wiosce Yukimura, a woda z tamtejszego źródła sprawiała, że mężczyzna czuł się uleczony z głodu krwi. Niestety, MC dalej nawiedzają koszmary. Tym razem znowu śni jej się Kodou, ale z czasów, gdy mieszkali razem w Edo. MC próbuje zrozumieć, jak jej łagodny, sprawiedliwy i szlachetny ojciec-lekarz zmienił się w kogoś, kto stworzył tak potworną miksturę. Nie uzyskuje jednak odpowiedzi, bo Kodou w snach zawsze milczy, a z koszmarów, po raz kolejny budzi ją zaniepokojony Heisuke, który ściska rękę ukochanej. (Chizuru, do cholery jasnej, czy ja naprawdę muszę tracić cenny czas tego fandisku na oglądanie kolejnego wariata? Czy dla odmiany, w epilogu, nie mogłabyś skupić się na partnerze?). W każdym razie parka żyje sobie tak w zbudowanej przez siebie chatce w najlepsze, łowią rybki i szukają jadalnych roślin, aż pewnego dnia odwiedzają ich Sen z Kimigiku. Jak widać po traumatycznych wydarzeniach z Sannanem, obie panie mają się dobrze i po krótkiej wymianie uprzejmości przy herbacie przechodzą do sedna. Po pierwsze: Shinsengumi zostali ułaskawieni, więc Tōdō nie musi się już obawiać reperkusji w związku ze swoją przeszłością. Po drugie: Shinpachi i Saitō mają się dobrze. Przeżyli wojnę i jakoś sobie radzą, więc to nie tak, że wszyscy kumple młodego samuraja umarli. Po trzecie: Sen ma dla Chizuru list od Kazamy. Początkowo się waha, czy w ogóle jej go dać, ale skoro Heisuke jest obok, to wierzy, że MC sobie jakoś poradzi. A co tam naskrobał mój ulubiony oni? Że nie zamierzał się już w ogóle kontaktować z Chizuru, ale musi jej powiedzieć przynajmniej tyle, że znalazł i dopadł jej przybranego ojca, który planował dalej sprzedawać swoje badania i robić jakieś podejrzane interesy… Potem kobiety się zmywają, a MC i Heisuke zostają sami na drodze pod gwieździstym niebem. Przez jakiś czas Chizuru płacze na ramieniu ukochanego, bo nie udało się jej odnaleźć ojca i go ocalić, ale Heisuke pociesza ją, że chociaż dalej nie wie, co myśleć o rasetsu, to w sumie jest Kodō wdzięczny za drugą szansę, jaką przez ochimizu otrzymał oraz za to, że poznali tylu dobrych przyjaciół. Dalej mają byłych Shinsengumi, Sen, Kimigiku… i nawet Kazamę, po swojej stronie. XD Heisuke proponuje również Chizuru, aby wreszcie się pobrali. Niby już żyją jak małżeństwo, ale on chciałby z nią oficjalnie założyć rodzinę, stąd uradowana dziewczyna zapomina o żałobie, przyjmuje jego oświadczyny i odwzajemnia pocałunek, ciesząc się na nową przyszłość, która ich czeka.
PODSUMOWANIE: Zupełnie jak przy recenzowaniu głównej gry mam ochotę powiedzieć, że za dużo w wątku Heisuke tego porypanego Sannana i rasetsu-dramy, ale co zrobić? Zwłaszcza w drugiej części fandisku, który koncentruje się bardziej na wydarzeniach po ucieczce z Kioto. Na szczęście, to nie tak, że nie dostajemy nic poza tym. Po raz kolejny – widząc ich wspólne interakcje – mogliśmy się przekonać, że z Heisuke i Chizuru to w sumie dobrze dobrana parka. Rozumieli się czasami bez słów, bo mieli podobne poczucie humoru, troski, podejście do ludzi, empatię i ogólne wartości. Bardzo podobała mi się, mocno bezinteresowna decyzja Heisuke o zamieszkaniu na ziemiach Yukimura i wybudowaniu tam grobów. Widać, że nawet będąc na kompletnym odludziu, bohaterowie byli u swojego boku szczęśliwi. A czego zabrakło? Dalej w sumie nie wiem, co wydarzyło się po tych wszystkich traumach z Sen. Naprawdę przydałoby się jakieś dopowiedzenie, bo cholernie szkoda mi było dziewczyny, ale przynajmniej dobrze wiedzieć, że trzyma się wciąż ok. No i super, że wspomniano w epilogu o reszcie love interest… nawet jeśli tylko symbolicznie. Suma summarum, solidny fandisk. Miłośnicy tej postaci będą oczarowani. Mnie się rozdziały absolutnie nie dłużyły, niektóre były śmieszne, choć nie uważam, by zmieniły w jakikolwiek sposób mój odbiór Heisuke, więc niewiele stracimy, jak ich nie ogramy. …Eee, no może poza scenką przy studni. Tą, z zupełnie innych powodów niż interesujący plot, zobaczyć jednak warto. 😉