Zaczynając tę ścieżkę, czułam się trochę, jakbym miała powtórkę z przesłania z popularnego kiedyś „Shreka”. Aż chciało się powiedzieć: jaki jest ogr, każdy widzi. I – paradoksalnie – zupełnie jak w historii o zielonym stworze, tak samo w wątku Akuroou będziemy dużo słuchali o uprzedzeniach. W których to sidła sama wpadłam, bo jak zobaczyłam naszego love boya, byłam zupełnie przekonana, że to taki przystojny, agresywny ore-sama. Ale może mam jakąś po „hakuokową” tramę i jak widzę oni, to automatycznie myślę „problemy”. Pozdrowienia dla Kazamy…
Tymczasem Akuroou (w skrócie Akuro, bez tego całego królewskiego „ou” w końcówce) to bodaj najmilszy, najdelikatniejszy i najbardziej uprzejmy z całej zgrai ayakashi zamieszkującej Sakuratani, których to może poznać nasza bohaterka. Przypomnijmy, że Akitsu Shino została Ayakashimori – czyli coś w rodzaju policjantki/niańki w zaświatach stworzonych specjalnie dla istot nadnaturalnych, by mogły sobie tam żyć w spokoju i nikomu nie wadziły. Oczywiście, ze względu na brak doświadczenia, dziewczyna czuje się w tej robocie niepewnie, ale jednocześnie dostaje tyle ciepła i wsparcia, że trudno, by w pewnym momencie nie poczuła się za swoich podopiecznych odpowiedzialna.
Jedną z osób, które Shino poznaje praktycznie na początku samego common route, jest właśnie oni Akuroou, który pełni funkcję… No właśnie? Facet nie jest oficjalnym przywódcą dzielnicy Makatsuhi (czyli części Sakuratani zamieszkiwanej przez oni), bo ta wątpliwa przyjemność należy do Hajuna (dawniej znanego jako Oda Nabunaga). Jeśli jednak przyjrzeć się układowi sił w ich sektorze tak naprawdę, to Akuroou robił tam za szefa, opiekunkę, strażnika i sprzątaczkę w jednym. Dbał o swoich ziomków jak nikt w całym Sakuratani. Karcił ich, gdy zachowywali się jak rozwydrzone dzieciaki, np. upominał, by sprzątali swoje zabawki, ale też dbał, by ludzie – zwłaszcza Ayakashimori – traktowali ich sprawiedliwie…
A chociaż przemawiał uprzejmie i był wobec MC absolutnie szarmancki (np. przeniósł ją na ramieniu, gdy jej buty utknęły w jakiejś mazi po robotach), to i tak, przynajmniej początkowo, dziewczyna czuła do niego tylko strach. Akuroou był wielki, miał wystające kły, ostre rogi, a Shino nasłuchała się dość opowieści o potworach, które pożerały ludzi. I chociaż takie zachowanie można by uznać za obraźliwe, to nawet wtedy Akuroou respektował jej granice wytrzymałości i uspokajał. Jak sam zauważył, nie chciał jej zrobić krzywdy, ale nie było sposobu, aby przestał ją obrzydzać, bo przecież nie zmieni swojej twarzy…
Cały początek opowieści koncentruje się zatem na powolnej przemianie nastawienia MC. Powiedziałabym wręcz, że chyba w żadnej ścieżce nie udało się jej przejść od „boję się, mamusiu!!!” do „cholera, jaki on jest hot!” tak szybko jak tu. Historia nie rozkręca się bowiem jeszcze na dobre, a Shino z bladnięcia ze strachu, rumieni się jak dorodna malinówka, ilekroć oni się do niej uśmiechnął. I co się dziewczynie w sumie dziwić? On naprawdę stał na głowie (rogach?), aby pokazać się z jak najlepszej strony. Naprawił dla niej ulubiony zegarek (choć pozbył się przy okazji kilku trybików, których przeznaczenia nie rozpoznał), podarował jej netsuke z kotem, które okazało się cennym przedmiotem-ayakashi, ochraniał ją przed żartami dzieci (np. pomógł jej wyplątać kokardki z włosów), czy wspierał w rozmowach z walniętym Hajunem, Shutenem i Ibaragim…
W zamian za to Shino zainteresowała się jego kolekcją – wszystkie oni coś zbierały, a w jego przypadku były to figurki kotów. Pomogła wyczyścić i naoliwić włosy, gdy także padł ofiarą zabaw dzieciaków. A także nauczyła go wysyłać SMS-y. W czym trzeba przyznać twórcom, że wizja całej dzielnicy ayakashi z obsesją na punkcie technologii, gier czy anime była cholernie zabawna. Zwłaszcza gdy obserwowaliśmy ogromne demony z małymi tablecikami w łapskach. Trudno więc się jej dziwić, że szybko straciła dla faceta głowę i potem tylko łaziła i dumała „doushi you?”, bo pod każdym względem wydawał się on po prostu idealny…
No, miał jedną wadę, o czym dowiadujemy się dopiero później, gdy ujawnia się kolejny, beznadziejny antagonista, ale mam przeczucie, że patałachowate złoczyńce to w przypadku tej gry tradycja. W każdym razie w świecie fizycznym dochodzi do jakichś morderstw i Oddział Pierwszy z jakimś tam Sakumą na czele, dochodzą do wniosku, że za zbrodnie musi być odpowiedzialny akki. Co takiego? Ano rodzaj potwora, który żywił taką nienawiść do ludzi, że po śmierci zamienił się w oni i chciał działać dalej na ich szkodę. Ogólnie w tej grze ładnie nawiązują do wierzenia, że jeśli ktoś w chwili zgonu był owładnięty przez silne, negatywne emocje, to miał szansę powrócić jako demon. To właśnie spotkało Odę. W każdym razie Shino nieco niepokoi śledztwo, ale przecież nie miała powodu, aby kogokolwiek podejrzewać, bo dla niej wszyscy oni byli przyjacielscy. To dlatego namówiła nawet Akuroou, by udał się z nią, Yakumo i Hajunem do świata fizycznego po zakupy. Chociaż doskonale wiedziała, że facet ma z ludźmi jakiś problem i nie bardzo miał na taką wyprawę ochotę, bo widziała kiedyś, jak się rzucał w trakcie snu, że miał koszmary i powtarzał, że wszystkich wymorduje… Well… No to co Akuro, wanna join?
Sama wycieczka przebiega spokojnie, poza małym incydentem, gdy Hajun znajduje grę o sobie i straszy nastolatków w centrum handlowym, ale wyprawa staje się pretekstem dla Oddziału Pierwszego, aby o wszystkie podejrzane zbrodnie oskarżyć właśnie Akuroou. I teraz w zależności od endingu:
W szczęśliwym finale, wkurzony za to, że jest niesprawiedliwie oskarżony przez ludzi, Akuroou zamienia się w akkiego. Okazuje się, że już kiedyś był tym rodzajem demona. Wszystko dlatego, że gdy żył sobie szczęśliwie jako lider Ezo (niezależnego od Dworu) jego ludzie zostali napadnięci i wymordowani. Sam Akuroou zaś nie tylko musiał obserwować śmierć dzieci, kobiet i swojego najlepszego przyjaciela, ale został też zdekapitowany, co na wieki przemieniło go w demona i sprawiło, że dokonywał krwawej zemsty, aż trafił do Sakuratani i wreszcie się uspokoił. Konflikt z Oddziałem Pierwszym obudził dawne urazy i sam Tokitsugu musiał spróbować go powstrzymać, aby nie przelała się krew. Kiedy jednak Akuroou miał paść celem zaklęcia, Shino osłoniła go własnym ciałem i to ostatecznie pomogło oni otrząsnąć się z morderczego amoku…
Potem Tokiwa (który jak zawsze jest cholernie niekompetentny) coś tam się mądrzy, że złożył już na Sakumę donos za złamanie masy przepisów, tak naprawdę jednak to brat Tokitsugu im bardziej pomaga, a rozwiązanie jest takie, że wszystkie oskarżenia zostają cofnięte, bo nie ma żadnych dowodów. Tymczasem Akuroou i Shino wyznają sobie miłość, dziewczyna obiecuje go chronić nie tylko jako Ayakashimori, ale też swoją drugą połowę i oni dochodzi do wniosku, że już dość się napilnował Makatsuhi. Teraz faktycznie zostawia wszystkie obowiązki na barkach Hajuna, bo sam woli każdą chwilę spędzać na obściskiwaniu ze swoją ukochaną. Przy okazji – jako para – mają ogromne wsparcie Tokiwy, Tokitsugu i Yakumo, którzy uważają, że ich przyjaciele, po tych wszystkich przebojach, zasłużyli na spokój i szczęście. A gdyby ktoś się zastanawiał, czemu w zasadzie Akuroou nie mógł od razu opowiedzieć Shino swojej przeszłości i uniknąć całej dramy, to po pierwsze: tak ustalili z Tokiwą, że nikomu z Ayakashimori nie będą się tym chwalić (cholera wie, skąd Sakumo wiedział), po drugie: pamiętał jej początkową reakcję na swój wygląd i obawiał się, że po odkryciu prawdy, mogłoby być między nimi tylko gorzej i MC znowu będzie się go bać, a po trzecie: myślał, że przeszłość ma już za sobą i nie było sensu jej rozgrzebywać. To dlatego w ogóle zgodził się odwiedzić świat fizyczny, bo uznał, że jest już gotowy do „move on”. Głównie dzięki Shino, do której czuł coraz większą sympatię.
W friendship endingu mamy prawie to samo z tą różnicą, że Akuroou nawet nie zamienia się w akkiego, bo zarzuty wobec niego zostają obalone na etapie przesłuchania w siedzibie Ayakashimori. (Tokiwa, tak powinieneś załatwić tę sprawę od razu…). I chociaż parka czuje do siebie miętę, to nie dochodzi do miłosnego wyznania, bo nie są jeszcze na to gotowi. Zamiast tego Tokitsugu śmieje się z przyjaciela, widząc jak ayakashi troskliwie okrywa kocykiem śpiącą Shino i domyślając się, co się między nimi święci… Możemy więc spokojnie zgadywać, że po jakimś czasie ten wątek skończyłby się dokładnie tak samo jak romance ending.
W bad endingu, niestety, Oddział Szósty nie jest w stanie nic zrobić i Sakumo stawia na swoim. W wyniku decyzji „góry” Akuroou ma zostać zapieczętowany, co znaczy, że rzucono by na niego zaklęcie, które unieruchomiłoby go na wieki. Przerażona Shino początkowo proponuje, aby spróbowali uciekać, ale Akuroou namawia ją, aby sama rzuciła na niego czar, bo chce, aby była ostatnią osobą, którą widział przed uwięzieniem. Dziewczyna ustępuje, chociaż ze złamanym sercem, bo wie, że nie mogą tego wygrać. Akuroou staje się więc rzeźbą w jakimś magicznym krysztale, a MC nie przestaje go odwiedzać nawet po trzech latach… Aż w końcu, w wyniku jej pocałunku, słyszymy, że kryształ zaczął pękać, więc chyba oni zdołał się jakoś uwolnić… Chociaż historia się urywa, więc to nie tak, że dowiemy się, co było dalej. Słyszymy tylko jakieś trzaski na zaciemnionym obrazie.
I to w sumie tyle! Opowieść Akuroou to chyba ścieżka z najbardziej rozbudowanym backstory postaci, bo love interest musiał najpierw przezwyciężyć nienawiść do ludzi. W czym pomogła mu, w iście baśniowy sposób, siła miłości, bo chociaż rozumiał, że Shino i spółka, to nie te same typy, co skrzywdziły go w przeszłości, to jednak musiał przepracować swoje urazy i traumy. Czy mi się ta ścieżka podobała? Yep! A szerzej: tak, bo była bardzo słodka, ale wciąż rozczarowuje mnie ogólny poziom konfliktów w Dairoku: Agents of Sakuratani. Powiedźmy sobie szczerze, to nie jest fabuła wysokich lotów, co nie znaczy, że nie przechodziło mi się tej opowieści przyjemnie. Wszystkie wątki romantyczne wywoływały uśmiech na twarzy, a idiotyczne, dziecinne zachowania Shutena i Ibaragiego – face palma, aż niekiedy bolało mnie czoło. Nie dziwię się, że Akuroou spodobał się tak wielu graczkom, bo facet praktycznie nie miał wad i Shino trafił się najprawdziwszy, rogaty prince charming, który nigdy by nie pozwolił, aby spotkało ją cokolwiek przykrego.
Jeśli już więc mam się czegoś dodatkowo przyczepić – poza absurdalnym Sakumą i nieporadnością Ayakashimori w obliczu problemów – to byłaby to paradoksalnie strona wizualna. Nie wiem, na ile Souh faktycznie odpowiadała za projekty w tej grze, ale bawiło mnie to, że na żadnym CG nie są utrzymane proporcje. Czasami Shino wyglądała przy Akuroou jak dziecko, to znowu stali przy sobie, prawie że jak równa z równym. Zupełnie jakby twórcy przypomnieli sobie nagle, że jak przesadzą z jego wagą w scenkach romantycznych, to on by ją prawdopodobnie swoim ciężarem zabił i zrobiłoby się nieco niezręcznie. XD Potem jednak, niczym w jakimś shonenie, pompowali mięśnie Akuroou, jak tylko się dało, aby wyglądał niczym zawodnik MMA na sterydach lub postać z „Dragon Balla” bez szyi… Śmiesznie to wychodziło. I mało realistycznie. Ale nie wiem, na ile będzie przeszkadzać Wam to w całościowym odbiorze wątku, bo mi tylko nieznacznie psuło klimat.
Btw. dlaczego wszystkie postacie poboczne w tej grze są co najmniej tak urodziwe jak love interest? Toż z Shutena i Ibaragiego były 100% bishe! Gdyby jeszcze zachowywali się na te swoje tysiąc lat na karku…