Jednym z archetypów, który zawsze strasznie mnie zaskakiwał, jest darudere – czyli dosłownie taki leniwiec, któremu nic się nie chce, wszystko jest dla niego „męczące” lub „irytujące” i który prawie całą fabułę spędza, leżąc na boku i pojękując, by dano mu święty spokój. Z założenia kolejny love interest z gry „Dairoku: Agents of Sakuratani” miał być właśnie kimś takim, ale na szczęście jego historia jest trochę głębsza. Chociaż nie powiedziano tego wprost – i nie jestem medykiem, więc z góry przepraszam za amatorskie diagnozowanie, nawet jeśli mówimy o fikcyjnych bytach – to Hira wykazywał objawy kojarzone z depresją. Nic go nie cieszyło ani w sumie też nie smuciło, w niczym nie widział sensu, czuł się cały czas zmęczony (nie fizycznie – bo był przecież ayakashi, ale „duchowo”), unikał towarzystwa i ogólnie potrafił całymi dniami nic nie robić…
W takim stanie ogromnego zniechęcenia, apatii i wycofania znajduje go nasza MC, czyli młoda agentka Ayakashimori, która ze względu na swoje nadnaturalne zdolności dołączyła do oddziałów specjalnych. Od tej pory Akitsu Shino (= imię można zmienić) patrolowała Sakuratani – krainę stworzoną specjalnie dla duchów, demonów czy szeroko pojętych bakemono – niczym policjantka i była bardzo podekscytowana perspektywą poznania potężnych tengu. Zwłaszcza że Hira został jej przedstawiony jako jeden z Shire, osoba która władała jakby frakcją, tudzież dzielnicą – Amatsuną, zamieszkiwaną przez ningyo, tengu, kappy i inne.
Tyle że Hira nic właściwie nie robi. Ma wylane na swoich ziomków, ignoruje MC i innych Ayakashimori, nie czuje się zobowiązany nikogo chronić. Shire został tylko dlatego, bo tak sobie zażyczyła starszyzna ayakashi… no i był najpotężniejszy. Więc nawet jakby ktoś chciał, to nie byłby w stanie go obalić. Zresztą pewnie Hira nie wziąłby udziały w takim pojedynku, bo sama perspektywa wydawałaby mu się zbyt nieatrakcyjna i angażująca. W każdym razie faktyczne obowiązki lidera pełnił inny tengu, przyjaciel Hiry o iminiu Takao i to on wpadł na pomysł, by podpowiedzieć Shino, jak wpłynąć na zblazowanego kolegę. „Musisz go prześladować i nachodzić codziennie – aż się podda”.
I tak, moi drodzy, nie mylicie się, to jedna z tych ścieżek, gdzie główna bohaterka dosłownie ugania się za love interest i walczy o chociaż odrobinę uwagi. Gdyby tego nie robiła, Hira nie zaszczyciłby jej nawet słowem, bo nie widział sensu w rozmowie z człowiekiem. Z kolei Shino uważała, że jeśli nie zaprzyjaźni się z każdym liderem ayakashi, to znaczy, że źle wykonuje swoją pracę, bo przecież potrzebowała czasami obgadać z nimi sprawy dzielnic. Zwłaszcza tak ważnej jak Amatsuna – skąd chociażby ayakashi, dzięki kappom, miały wodę czy żywność.
A choć nie jestem fanką motywu ofiarnej MC, może część z Was pamięta, jak pastwiłam się nad postawą Cardii z „Code:Realize” w ścieżce Van Helsinga, to tutaj twórcy przynajmniej poszli w komedie i nie bolało mnie to aż tak bardzo, skoro mogłam się z bohaterów pośmiać. Hira naprawdę robi wszystko, aby unikać dziewczyny – próbuje np. zakleić jej usta magicznym liściem, by przestała gadać albo odlatuje od niej na swoich ogromnych, czarnych skrzydłach, ale ta z zaciekłością owczarka, który dostał ulubiony przysmak, nie odpuszcza pościgu i znajduje tengu zawsze i wszędzie. Dosłownie zmusza go do kapitulacji, bo albo zacznie poświęcać jej chwilkę uwagi, albo zamęczy go na śmierć. Co, jak wspominałam, było nawet śmieszne i pokazywało, że kiedy chce, to Shino potrafiła wykazać się sprytem.
Tymczasem jej nieustanne wysiłki i nachodzenie siedziby tengu sprawia, że samozwańczy hikikomori powoli przyzwyczaja się do jej obecności i zaczyna pokazywać łagodniejszą stronę. Dowiadujemy się na przykład, że kiedy mieszkał jeszcze w świecie fizycznym, na górze, której zawdzięczał swoje imię, to bardzo lubił obserwować ludzi, którzy czasami go odwiedzali i składali ofiary. W sensie, liczyli na to, że może zmieni dla nich pogodę, aby plony były obfitsze, ale Hira nie miał takiej zdolności. Potrafił tylko kontrolować wiatr. Szybko jednak mężczyzna się przekonał, że przywiązywanie do czegoś tak ulotnego, jak ludzkie istoty, które starzały się w mgnieniu oka, było pozbawione sensu… I to chyba zapoczątkowało jego depresje. Gdy zamieszkał w Sakuratani, i nie mógł nawet obserwować ludzi, to już zupełnie odechciało mu się wszystkiego. Jako tengu nie musiał jeść, spać, był niezwykle silny, niczego nie potrzebował, do niczego nie dążył i ogólnie jego nieśmiertelna egzystencja wprawiała go w stan przygnębienia.
Wraz ze swoim natręctwem Shino wprowadziła zatem w jego nudnym życiu jakiś element niespodzianki. Hirę dziwiło, dlaczego dziewczyna wkładała tak wiele wysiłku w to, by ayakashi było w Sakuratani wygodnie, skoro niczego tak naprawdę nie potrzebowali. Jak cały czas dbała, by byli w dobrym humorze, np. chciała mu oferować swój szalik, aby nie zmarzł, posprzątała jego pokój, aby nie spał w kurzu, organizowała dla mieszkańców festiwal, to znowu rozmieszczała w mieście skrzynki, do których można było wrzucać prośby… Innymi słowy, pokazywała, że ludzie też mają jakieś zalety, a nie są tylko nastawieni do wszystkiego, co inne antagonistycznie. Największą zmianą w ich relacjach był jednak moment, gdy podarowała tengu pióra, z których mógł sobie zrobić wachlarz. Czyli w sumie jedyne, co go jakoś tam interesowało. A potem gdy zasnęła w siedzibie tengu, pracując ciężko nad festiwalem, a Hira przytulił się do niej i odkrył, jaka jest ciepła. Od tej mniej więcej pory, Hira zaczął przyglądać się jej uważniej, nawet gdy udawał, że spał. Poświęcił też swój czas, aby zrobić dla niej szablon, który przekładał stare pismo ayakashi (Woshite) na hiraganę, a nawet podarował bransoletkę, dzięki której mogła go przyzwać w sytuacji zagrożenia…
Co będzie miało ogromne znaczenie dla „konfliktu” z tej ścieżki. Otóż do Sakuratani przybywa synalek jakiegoś wysoko postawionego urzędnika ze wtykami, bo rzekomo jest artystą i szuka inspiracji dla swojej pracy. Z jakiegoś powodu koniecznie chce zobaczyć ningyo (czyli syrenki). To, że jest antagonistą, ma praktycznie napisane na czole. Mimo to Tokiwa (szef Shino) godzi się na to całe, podejrzane safari wśród ayakashi, bo ma mu to podobno dać jakiegoś haka na urzędnika…
I teraz w szczęśliwym zakończeniu facetowi dosłownie odbija, gdy widzi syrenki. Chce się rzucić na nie z nożem, by zdobyć trochę ich mięsa, Shino go powstrzymuje, ale zostaje ranna, a Tokiwa stoi tam obok i chyba się gapi albo grzebie w nosie, bo nie zrobił absolutnie NIC. Z bronią przy szyi, bo oczywiście dała się wziąć na zakładnika, MC używa bransoletki, by przyzwać Hirę. (Który i tak czaił się na drzewie i wszystko obserwował, bo dosłownie chwile temu czuł się zazdrosny o typa i chciał zobaczyć, co robią ludzie… Dosłownie był zły o to, że ktoś zagarnął Shino i przez to nie truła mu tradycyjnie nad głową XD). Potem zaś tengu wpada w szał i planuje zamordować gościa, co sprawia, że Tokiwa wreszcie interweniuje, wszyscy powstrzymują Hirę, a przerażona Shino boi się swojego love boya, bo nie wiedziała, że on może być taki groźny, jak się wkurzy…
Finał tej sprawy jest pozytywny, dlatego że Tokiwa faktycznie oczyszcza Hirę z zarzutów, na niedorobionego artystę i jego tatusia zebrało się dość brudów, aby ich usunąć, a Shino uświadamia sobie, że postąpiła źle i pomimo różnic rasowych kocha swojego markotnego tengu. Nie daje się zatem spławić Takao (który odgraża się jej, że jeśli nie jest gotowa zamienić się w ayakashi, to lepiej niech da ich liderowi spokój, bo inaczej złamie mu serce) i udaje się na spotkanie z Hirą. No i co dostajemy? Oczywiście konfesję. Shino wyznaje swoje uczucia, bo nawet jeśli będzie żyła krótko, to chce się cieszyć czasem, jaki razem mają i kto wie, co stanie się w przyszłości, zaś Hira odwzajemnia jej miłość i jest odtąd nieco mniej wycofany, bo razem chcą odkryć, co to znaczy być parą. Wcześniej tengu się trochę przed tym wszystkim wzbraniał, bo chociaż lubił MC i zazdrościł ludziom tego, że zakładali rodziny, to nie widział w swojej relacji z człowiekiem racji bytu. No, ale cóż poradzić skoro młoda Ayakashimori dała radę swoim ciepłem roztopić jego lodowate serce?
W przyjacielskim endingu mamy prawie to samo, z tym że MC nie zdobywa się na wyznanie swoich uczuć i decyduje się najpierw odzyskać zaufanie tengu, aby zbudować z nim przyjaźń. Postanawia więc go dalej nachodzić, zagadywać i rozśmieszać, aż on sam stwierdza, że to przypomina uwodzenie, ale wracają do dobrych stosunków, jakie mieli przed tą całą dramą z syrenami. Podejrzewam, że ten ending z czasem zamieniłby się po prostu w zakończenie z romansem.
W smutnej historii na jaw wychodzi, jak o kant dupy potłuc był ten cały plan Tokiwy. Okazuje się, że urzędnik miał takie plecy, że tengu za atak na człowieka ma zostać gdzieś uwięziony na kilka wieków. Przerażona Shino dochodzi do wniosku, że to jej wina. Okłamuje Hirę, że przyszła go odeskortować na miejsce wykonania kary, ale tak naprawdę cichaczem wyprowadza go do świata realnego i niszczy przepustkę, aby nie mógł wrócić do Sakuratani. Hira jest na początku w szoku i pełen gniewu. Nie podoba mu się, że tak się dla niego poświęciła, bo to oczywiste, że teraz ją czekała kara, ale MC oznajmia, że dla niej znacznie ważniejsze jest, aby się jeszcze kiedyś, za jej życia, spotkali niż potencjalne, negatywne konsekwencje zawodowe. No to Hira odlatuje, nawet szczęśliwy, bo czuł, że odzyskał swoją wolność i wreszcie mógł robić to, na co miał ochotę… co oznaczało chyba, że on naprawdę nienawidził siedzenia w Sakuratani i swojej roboty. Nowym Shire zostaje przy okazji Takao, który był wtajemniczony w cały plan.
Całą tę ścieżkę oceniłabym jako jedną ze znacznie mniej romantycznych, bo chociaż trafiały się tu miłe chwile – jak wspólne drzemanie (zwłaszcza PoV Hiry dużo zmienia), trenowanie czy malowanie paznokci, to jednak jest to jedna z opowieści, gdzie całe zaangażowanie w budowanie relacji spoczywa po stronie MC. To ona ciągle i ciągle od nowa musiała zachęcać Hirę do czegokolwiek, bo inaczej całą grę, by przespał, a potem nawet poprosić o zostanie parą, bo on sam był bardzo sceptycznie do tego nastawiony. Chociaż później spodobało mu się „przyssywanie do swoich twarzy”, które podpatrzył u ludzi jako coś, co oznacza okazywanie sobie przywiązania. 😉
Chociaż powiem szczerze, że wcale się nie zdziwiłam, gdy się wkurzył, jak Shino najpierw wezwała go na pomoc, a potem nie dała mu skopać dupska antagonisty, bo zamiast tego, to samego tengu uznała za zagrożenie. (Lepiej tę scenkę zobaczyć sobie potem jeszcze raz z jego PoVu, bo nabiera więcej sensu). No WTF? I czemu w ogóle złapała za bransoletkę, skoro – przypomnę ponownie – jej rąbany szef był tuż obok i miał nadzorować całą sytuację?! Tymczasem Tokiwa nie poczuwał się do odpowiedzialności za ten syf w żadnym z endingów, a potem nawet przyszedł się popisywać przed Hirą, że wygrał z nim jakiś stary zakład o to, czy ludzie mogą tworzyć pary z ayakashi… Jeśli zamiarem twórców miało być sprawienie, że przestanę go lubić, to spisali się wzorowo. XD
Btw. miałam przeczucie, że to wszystko zmierza ku jakiejś rewelacji, że Hira już kiedyś zadurzył się w człowieku, ale nope… Czemu jednak mam przykre wrażenie, zwłaszcza po bad endingu, że on byłby po prostu najszczęśliwszy, gdyby dano mu opuścić Sakuratani? Ehh… Sympatyczna postać. Niestety dowiadujemy się o tym praktycznie w samej końcówce gry… Aż prosi się o jakiś fandisk z Hirą w prawdziwym świecie…