Kojarzycie tego popularnego mema, gdzie chłopak idzie ulicą za swoją partnerką, ale ogląda się za inną dziewczyną tak mocno, że prawie skręca sobie łeb? To doskonale oddawało moje uczucia wobec tej ścieżki. Z tym że porzuconym, zapomnianym partnerem był Liam, a atrakcyjną, nową możliwością – August, który w tej wersji robił za jednego z głównych antagonistów. I, powiem więcej, ta historia przekonała mnie, że dobrze zrobiłam, kończąc jego ścieżkę jako pierwszą, bo dostałabym spoilerami po pysku. Jeśli więc tego jeszcze nie zrobiliście, zachęcam do przechodzenia „Crimson Spires” dokładnie w takim porządku, jaki zaproponowałam w solucji.
Ale do rzeczy! Liama – czyli adoptowanego brata rodzeństwa Bataille – poznajemy podczas odwiedzin w kościele. Nie jest on osobą zbyt religijną, zamiast tego oddał serce nauce, a dokładniej inżynierii, więc chętniej majstrowałby przy tytułowych wieżach, niż słuchał mszy. Co więcej, jako jeden z nielicznych czarnoskórych mieszkańców, gdzie dominowali homofobiczni i rasistowscy, biali konserwatyści miał problemy ze znalezieniem dla siebie miejsca. Szczególnie że na domiar złego był też wampirem. A jego rodzeństwo – Charlotte i Julian – tworzyli tak silną, toksyczną więź, że nikt nie mógł wcisnąć się między nich.
Może dlatego nasza MC – była agentka FBI Erika Wright, a obecnie szeryfka Bataille, czuje do niego początkowo sympatie. Sama też ma wrażenie absolutnego wyobcowania. Uważała się za osobę lepszą, lepiej wykształconą i profesjonalną od „ciemniaków”, którzy zamieszkiwali okolice. Stąd utknięcie na takim zadupiu, gdzie pewnego dnia została po prostu zamknięta przez wyrosłe z ziemni, mordercze wieże, to jak spełnienie najgorszego koszmaru. Na dodatek, choć starała się to ukrywać, to kobietę dręczyły straszne wyrzuty sumienia. Nie dołączyła do akcji miejscowej policji, aby po prostu spróbować te dziwaczne konstrukcje wysadzić… co sprawiło, że była jedyną ocalałą przedstawicielką prawa. Wszyscy pozostali stracili życie w trakcie misji.
I właśnie dlatego, gdy Liam zaprasza Erike na randkę do kina samochodowego pod gołym niebem (na film o wampirach XD), ta zupełnie nieoczekiwanie się przed nim otwiera i wylewa z siebie te wszystkie tłumione smutki. Mówi mu o tym, jak żałuje sytuacji z miejscowymi policjantami, jak nimi gardziła, ale jak jest też zła na samą siebie, opowiada też o swoim więźniu – Auguście Flynnie, profesorze fizyki, który był podejrzewany o seryjne zabójstwa, a z którym utknęła w Bataille, bo znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Kobieta jest na tyle wstrząśnięta, że nawet płacze. Na co pozwala sobie po raz pierwszy od bardzo, bardzo długiego czasu. A Liam oferuje jej wtedy swoje ramię w ramach wsparcia i „chusteczki”.
Zaczęło się więc między nimi układać całkiem sympatycznie, by zaraz potem spektakularnie się zepsuć. Erika odkrywa, że Maddy – podesłana jej przez ród Bataille na asystentkę – była tak naprawdę ofiarą Juliana, a całe rodzeństwo to żywiące się krwią potwory. Wykorzystując swoje nadnaturalne moce, pasożytowali na mieszkańcach, wykradali zapasy z banku krwi i hipnotyzowali swoich przeciwników, by wszystko zawsze układało się podle ich myśli. To dlatego Erika jest prawie pewna, że byli oni odpowiedzialni za zniknięcie pary nastolatków, których szukała dla zdesperowanej matki w prologu. Nie przewidziała tylko, jak bardzo zmanipulowany przez swoje rodzeństwo pozostawał Liam.
Stąd, szczerze, gostek wkurzał mnie niepomiernie, chociaż to nie tak, że uważałam jego toksyczną relację za nienaturalną. On tak bardzo pragnął akceptacji ze strony Charlotte i Juliana, że zrobiłby dla nich cokolwiek. Wydawało mu się bowiem, że tą przesadzoną ofiarnością czy lojalnością uda mu się kiedyś wkupić w ich łaski. Co ma swoje przykre konsekwencje. Rodzeństwo namawia Liama, aby zamordował dyrektorkę szkoły, a zbrodnie upozorowali tak, żeby wyglądało to na robotę Heartbreakera w celu oskarżenia Augusta. Nic zatem dziwnego, że przez całą ścieżkę między panami nie było miłości i do samego końca August gardził Liamem oraz tym, że Erika go wybrała na swojego partnera.
W każdym razie Erika – po odkryciu prawdy – jest tym zdegustowana, bo jakoś argument, że zabijając dyrektorkę, Liam ocalił MC życie przed Charlotte, średnio do niej przemawia. Z czasem jednak to podejście zaczyna się zmieniać, bo mężczyzna pozwala się dobrowolnie zamknąć w areszcie, a kiedy Erika dostrzega, że może mu ufać i wykorzystywać do pomocy w śledztwie, to pozwala mu nawet na spacery nocą. Mnie zaś te ich ocieplenie relacji kompletnie nie przekonało, bo nie wydarzyło się w sumie nic na tyle istotnego, abym mogła je sobie racjonalnie wytłumaczyć.
Punktem krytycznym dla tej ścieżki i chyba najciekawszym jest odkrycie, że Liam był kiedyś w środku jednej z wież, bo Charlotte wie jak się do nich dostać i mu to pokazała. Ma nawet specjalny kod. W każdym razie Erika jest wkurzona, że po raz kolejny coś przed nią zataił, ale potem mu wybacza, bo gdy wspólnie badają wieżę, okazuje się, że trudno opisać to miejsce i wyciągnąć z tego znaleziska cokolwiek logicznego. W środku jest tylko kilka niepasujących do siebie, dziwacznych przedmiotów, jak flaga amerykańska, rzeźba z ciałem kobiety czy miska owoców… i to wszystko. Parka nie przewidziała tylko, że żądny zemsty August obserwował ich od dłuższego czasu i postanowił wykorzystać tę sytuację, by uwięzić ich we wieży. Skoro Erika nie chciała z nim współpracować i sprzymierzyła się z wampirami, to równie dobrze mogłaby być martwa. Btw. podobało mi się, jak facet wygadał się w tej ścieżce, że faktycznie jest Heartbreakerem. Ot, po prostu się przejęzyczył. To dlatego nie polecam zaczynać przechodzenia „Crimson Spires” od wątku Liama. Niemniej było to bardzo zabawne. Stąd wciąż mam wielki szacun dla scenarzystów, że potrafią sobie ze swoich bohaterów tak po ludzku kpić, a nie robią z nich nieskazitelne, pozbawione wad twory.
W czym, jeśli jesteśmy na drodze do bad endingu, to Charlotte zadziwi długa nieobecność Liama i Eriki. Postanowi więc po nich wrócić i wypuści ich z wieży. Gdy potem razem udadzą się do posiadłości Batallie, odkryją, że na zewnątrz upłynęło znacznie więcej czasu – bo aż 4 dni. W tym czasie August skontaktował się z rodzeństwem, udając, że MC go przysłała do pomocy w śledztwie i mieli razem odkryć, kto zamordował seniora rodu. Tak, tego samego, którego rodzeństwo ukrywało w piwnicy, a który był żądną krwi bestią odpowiedzialną za śmierć nastolatków – Jessiki i Gariego.
A skoro dzięki dedukcji Eriki wiedzieli, że to August ich oszukał i zrobił z nich idiotów, postanowili się pozbyć również kobiety, bo zbyt dużo wiedziała na ich temat. Liam jest wtedy trochę przygnębiony, ale decyduje się nie stawać Charlotte na drodze i odwraca się od MC. Tak, moi drodzy, po prostu odchodzi, aby nie musieć patrzeć jak jego niedoszła partnerka zostaje zeżarta przez pozostałe wampiry… Son of the bitch…
W happy endingu musimy z Liamem zbudować cieplejsze relacje i przekonać go, że Charlotte i Julian nigdy nie będą go traktować jak równego sobie. To dlatego w celu opuszczenia wieży, Erika musi mu pozwolić napić się swojej krwi, aby odzyskał siły i mógł przemienić w mgłę, co pozwoliło mu uwolnić ich z pułapki. Potem akcja toczy się w miarę podobnie z tą różnicą, że gdy Charlotte grozi MC, to brat staje jej na drodze i osłania kobietę. W zamian za pomoc w pokonaniu Augusta – bohaterowie zgadzają się, że Charlotte przekaże potem Erice i Liamowi kod niezbędny do otworzenia przejścia, dzięki czemu będą mogli opuścić Batallie.
Poważnie, trzy wampiry i agentka FBI nie potrafili sobie poradzić z jednym profesorem filozofii… Niby August od początku był przedstawiany jako ktoś niebywale inteligentny, ale c’mon! XD W czym oddaje chociaż tyle sprawiedliwości, że Charlotte i Julian mieli prawo się go bać, po tym, co zrobił z ich staruszkiem. Jak się bowiem okazuje, Heartbreaker odurzył starego wampira jakimiś narkotykami, wyciął jego serce i… je zjadł. Yhhh… Do tej pory nie wspominali, że miał taki zwyczaj, ale jak jesteś seryjnym zabójcą i psychopatą, to pewnie to do czegoś zobowiązuję. W każdym razie ten nietypowy posiłek sprawił, że wyrosły mu anielskie skrzydła i zamienił się w jakiegoś odpornego na kule demona. Chociaż Erika wpakowała w niego cały magazynek, to zdołał to przetrwać, a nawet dalej próbował zrekrutować MC do swojej sprawy. I dopiero zaskakujący atak Liama, cios srebrnym nożem prosto w serce, zakończył historię Heartbreakera.
Ale czy Charlotte dotrzymała słowa? Oczywiście, że nie. To Julian musiał ukradkiem przekazać bohaterom kody, aby mogli skorzystać z portalu. Tyle że my nigdy nie dowiedzieliśmy się, co zobaczyli po drugiej stronie, bo gra kończy się zaraz potem.
Podsumowując, nie polubiłam Liama. Miał tak słabą siłę woli, był humorzasty, podatny na manipulacje, niecierpliwił się i fochował jak dziecko, że chociaż kompletnie mi nie przeszkadzał jako bohater, bo po raz kolejny doceniam jak wyrazistą i ciekawą postać scenarzyści stworzyli, to absolutnie nie potrafiłam go zaakceptować jako love interest. Zupełnie jakby Erika z braku laku znalazła sobie partnera, który był kompletnie poniżej jej poziomu i tak często musiała mu matkować, że pewnie szybko zbudowaliby równie toksyczną relację, co Julian z Charlotte.
Sama ścieżka również była interesująca, bo chociaż sporo rzeczy dalej pozostało tajemnicą, to przynajmniej inne stały się jaśniejsze. Mocno skupiono się tu na wątkach wież i prawdziwemu powodowi, dlaczego policja Batallie próbowała je wysadzić, a którego Erika wcześniej nie znała. Dowiedzieliśmy się również, że bardzo rzadko na świat przychodzą wampiry – których oboje rodzice również byli krwiopijcami i prawdopodobnie to dlatego, że nie był mieszańcem, Liam posiadał dodatkowe moce. W odróżnieniu od rodzeństwa, których matka – aż do pojawienia się potomstwa – pozostawała człowiekiem. Jeśli więc chodzi o aspekt budowania czy poznawania świata przedstawionego oraz przyjemność z fabuły, to ciągle bawiłam się nad wyraz dobrze. A Liam? Cóż… Trudno było mi zapomnieć, że został mordercą z taką łatwością. Nie z głodu, ale, dlatego że tak wybrał. I jeszcze uważał, że to OK, bo „nikt dyrektorki i tak nie lubił” – zupełnie jak dziecko… Dlatego żałowałam, że nie ma opcji przyjęcia oferty Augusta… Może i był szaleńcem, megalomanem, narcyzem i kanibalem… ale, wiecie, miłość podobno jest ślepa? Czy jakoś tak…