Gdy przechodziłam „Hakuoki”, zawsze brakowało mi trochę tego, że zmarnowano potencjał ukrywania przez Chizuru swojej płci. W sensie Souma i Nomura praktycznie od razu zostali wprowadzeni we wszystkie sekrety, a przecież byłaby to okazja do kilku zabawnych sytuacji. Zwłaszcza na początku, gdy Souma ma Chizuru za swojego sempai i chce się od niej/niego uczyć, jak lepiej służyć Shinsengumi. Na szczęście w fandisku chyba ktoś jednak usłyszał moje narzekanie, bo scenarzyści postanowili zaserwować nam nieco więcej scenek „sprzed ujawnienia prawdy”. Co w sumie bardzo mi się podobało, bo pozwoliło nam spojrzeć na relacje parki z innej perspektywy. Nim jednak powiem, co myślę o całej ścieżce, tradycyjnie przedstawię najpierw streszczenie fabuły.
Rozdział I: Souma i Nomura dopiero co dołączyli do Shinsengumi. Chizuru oprowadza więc ich po byłej świątyni i tłumaczy, na czym będą polegać ich nowe obowiązki, czyli głównie na gotowaniu, sprzątaniu, pomaganiu przy przebieraniu się i takie tam rzeczy… A chociaż panowie wspierają MC cały dzień, to mają potem jeszcze siłę na trening i chcą wspólnie powalczyć. Naturalnie, Chizuru jest zakłopotana, bo na tym etapie ukrywa jeszcze przed Soumą i Nomurą prawdę o sobie. (Chłopaki wiedzą tylko od kapitanów, że w trakcie patroli MC szuka swojego ojca). Na szczęście z opresji wybawia ją Okita, który proponuje, że sam może poćwiczyć z nowymi rekrutami. Spanikowany Nomura próbuje się wykręcić bólem brzucha, ale jak zawsze poważny Souma jest wdzięczny za taką szansę, co w sumie zaskakuje nawet Soujiego. Mija znowu trochę czasu i Hijikata wraz z Yamazakim proszą Chizuru, by zaopiekowała się Soumą. Okazuje się, że chłopak przesadził. Pracował i trenował ponad swoje siły, więc w efekcie się przeziębił. Ba! Gdy MC idzie do jego pokoju, ten próbuje się stamtąd wydostać, pomimo gorączki oraz zawrotów głowy, i wrócić do pracy. (Ah, 100% Japończyk!). W każdym razie Chizuru przekonuje Soumę, że teraz należy do Shinsengumi i musi bardziej polegać na towarzyszach. To wreszcie go pacyfikuje, bo nie chce sprawiać kapitanom kłopotu. Po jakimś czasie, gdy Souma już się wyspał, dziewczyna odwiedza młodego samuraja ponownie, by obmyć go z potu. Sama jest zaskoczona, że czuje się przy tym dziwnie, bo gdy asystowała ojcu, to pomagała wielu męskim pacjentom i jej to nie krępowało… Również Souma staje się zakłopotany i zarumieniony, bo wyznaje, że z tak bliska i w tym świetle sempai wygląda prawie jak… kobieta. Rozdział kończy się więc na przeprosinach MC, która w myślach żałuje, że nie może powiedzieć chłopakowi o sobie prawdy…
Rozdział II: to jeden z moich ulubionych w całym fandisku. Souma i Nomura, po wydarzeniach z Mikim, dowiadują się wreszcie, że Chizuru jest kobietą. No to co robią? Zaczynają się przy niej dziwnie zachowywać i jej unikać, np. Souma jest bardzo spięty, gdy dowiaduje się, że pójdzie z MC sam po zakupy dla Hijikaty. Próbuje się nawet wykręcić, sugerując, że przyda im się jeszcze Nomura do dźwigania rzeczy i… ucieka. Chizuru jest, oczywiście, z tego powodu przygnębiona. Sądzi, że samurajowie są po prostu na nią źli, że ich okłamywała. Z kolei jej smutek od razu zauważa odwiedzający Shinsengumi Iba (chociaż początkowo oskarża Okitę, myśląc, że ten jakoś zranił MC). Po wysłuchaniu historii dziewczyny trudno mu jednak ukryć rozbawienie (całe nieporozumienie uważa za urocze) i sugeruje, by pogadała z Soumą wprost. Wspomina też coś o kolejnym rywalu, który mu się znienacka pojawił XD. Wieczorem Chizuru rozkłada sobie futon, gdy Souma sam się pojawia i prosi o rozmowę. Kiedy jednak odkrywa, że dziewczyna szykuje się właśnie do snu wpada w panikę i znowu czmycha… Tym razem jednak bohaterka nie daje za wygraną i go ściga. Wreszcie, przyciśnięty do ściany, Souma wyznaje, że nigdy nie był zły na MC, bo doskonale rozumie jej okoliczności i decyzje kapitanów, ale po prostu brak mu doświadczenia z kobietami. Nigdy nie spędzał czasu w ich towarzystwie. Kiedy zaś Chizuru przypomina, że nawet Nomura w kłótni z Mikim twierdził, że „sempai nie wygląda jak kobieta i że to dla niego obraźliwe”, Souma pośpiesznie tłumaczy, że Nomura jest „baka” i zasypuje MC komplementami… Jakich to nie ma gładkich włosów, cudownej osobowości i – w sumie – jakie to dziwne, że od razu się nie zorientował, więc MC musi mu przerwać, bo nigdy by nie przestał… Dlatego na koniec młody samuraj obiecuje, że będzie ją chronić i prosi, by mu zaufała.
Rozdział III: w tym fragmencie będziemy mogli zobaczyć, jak Itou gromadził sojuszników. Chizuru podsłuchuje bowiem, jak facet i jego braciszek rozmawiają z Soumą, próbując go zachęcić, by wpadał na ich spotkania. Miki jest przy tym tradycyjnie buracki i agresywny, więc przeprosiny za wcześniejsze spięcie z młodym samurajem ledwo przechodzą mu przez gardło. Zauważa także, że pewnie wykonywanie takich samych, nieistotnych obowiązków jak bezużyteczny Yukimura (którego Kondou i Hijikata trzymają chyba tylko ze względu na „kawaii” twarz) musi być dla Soumy upokarzające. Chłopak jednak stwierdza, że każdy ma swoją rolę do odegrania i podziwia zaangażowanie sempai w każdą pracę, jakiej się podejmuje. Oooh… Souma, ty słodziaku! W każdym razie braciszkowie potem odchodzą, a zafrapowana Chizuru pyta towarzysza, czy nie nauczyłby jej kenjutsu. Nie chce bowiem być dla innych przeszkodą. W czym facet zabrał się za to z takim entuzjazmem, że nie trzeba go było prosić dwa razy… Podobało mi się, że znowu byli dla siebie równymi partnerami. Souma nie traktował Chizuru protekcjonalnie, ale uznał, że samoobrona się jej przyda, a także np. sam zaproponował, że pomoże ze sprzątaniem naczyń, by mieli więcej wspólnego czasu… czyli zupełna odwrotność np. takiego Harady, który już by wyskoczył z „mężczyzna to …, a kobieta tamto…”.
Rozdział IV: Akcja przeskakuje nieoczekiwanie dużo dalej. Kondou zostaje ścięty i pozbawiony przywileju popełnienia seppuku. Zaraz potem Nomura, Souma i Yukimura ukrywają się w lesie i próbują przedostać do Hijikaty, by poinformować go, co zaszło. Po drodze drużyna znajduje wioskę. Nomura postanawia więc udać się tam i sprawdzić, czy nie znalazłoby się dla nich coś do jedzenia i picia. W tym czasie Souma i MC zostają z tyłu. Po długiej chwili ciszy samuraj przyznaje, że teraz lepiej rozumie Mikiego, który po utracie swojego brata żywił taką nienawiść do Shinsengumi. Również pragnie zemsty, a na dodatek nie wie, jak sobie poradzą bez dowódcy, który był dla wszystkich niczym słońce i drogowskaz przez życie. Chizuru przypomina jednak, że sam Kondou zdecydował, że młodzi ludzie nie będą już przez niego ginąć. I z pewnością by nie chciał, aby jego podwładni poświęcali się szukaniu wendety. To uświadamia wreszcie Soumie, że nawet jeśli stracił Kondou, to ma jeszcze Chizuru, która jest dla niego niczym gwiazdy – zawsze wskazuje drogę i przypomina o świetle, nawet w kompletnej ciemności… Nim jednak atmosfera zrobiła się bardziej intymna i romantyczna na scenę wparował Nomura z wodą i ziemniakami. Zażenowany Souma udaje, że nic się nie stało, chociaż jest cały czerwony. Potem zaś siadają wspólnie do jedzenia, by ukryć jakoś zakłopotanie.
Rozdział V: Nieco „zapychająca” scena. Akcja toczy się już na statku, który ma zabrać resztki sił sojuszników bakufu do Ezo. Ludzie się niepokoją, bo warunki są tam potworne, no i przestają się łudzić, że mają szansę na wygranie wojny. Wtedy do dyskutujących dołącza Souma i zaskakuje wszystkich swoją rzeczową i opanowaną postawą. Są nawet tacy, którzy po rozpoznaniu w nim byłego Shinsengumi okazują mu szacunek. MC stwierdza więc, że mężczyzna bardzo wydoroślał i przypomina zachowaniem dowódców. Po jakimś czasie do parki dołącza Hijikata. Na pytanie Soumy o przyszłość ich grupy odpowiada, że zadaniem Soumy jest zrobienie wszystkiego, by pozostać przy życiu, bo póki w jego sercu będzie pragnienie, by zrozumieć, co to znaczy być bushi – tak długo idea Shinsengumi będzie istnieć. Na koniec Hijikata prosi jeszcze Yukimurę, by opiekowała się Soumą.
Rozdział VI: zapędzona aż na daleką północ resztka armii sojuszników szoguna obdarza się nowymi tytułami i stara zmobilizować do kontynuowania wojny. Souma również otrzymuje wyższe stanowisko i staje się odpowiedzialny za zarządzanie Hakodate. Chizuru odwiedza go więc z ciepłą herbatą, aby upewnić się, czy się nie przepracowuje, a mężczyznę dziwi, dlaczego napar przygotowany przez dziewczynę jest o tyle lepszy od tego, który sam podawał, usługując w przeszłości Kondou. (Używali przecież zawsze takich samych liści). MC tłumaczy więc, że ponieważ w Shinsengumi nie miała wielu obowiązków, to w te, które wykonywała, wkładała zawsze maksymalny wysiłek, aby nie być bezużyteczna. Później dziewczyna czeka, aż Souma skończy pracę i idą razem na spacer. Parka ma typową dla siebie scenę uroczego onieśmielenia, gdy Souma proponuje, że dobrze byłoby chwycić się za ręce, bo jest ślisko, ale potem jest zbyt speszony i to MC musi go finalnie złapać za dłoń. Po drodze młodzieniec jest zaczepiany przez różnych ludzi, którzy pytają go o rady – a to dotyczące zapasów żywności, a to rozmieszczenia pocisków artyleryjnych… Chizuru mówi więc, jak bardzo jest teraz z ukochanego dumna. Strasznie się zmienił i stał się człowiekiem, na którym można polegać. Souma zaś zauważa, że teraz lepiej rozumie, dlaczego Hijikata był zawsze taki zabiegany i ma nadzieję, że faktycznie jest mężczyzną, który może zrealizować obietnice o ochronie Chizuru. Na koniec rozdziału młodzieniec pokazuje Chizuru drzewo sakury, które udało mu się znaleźć. Objęci, podziwiają śnieżne kwiaty, które wyglądają jak prawdziwe i obiecują sobie powrócić do tego miejsca – na hanami, gdy nastanie wiosna…
Rozdział VII: Chizuru wróciła sama do Edo, gdzie pod okiem doktora Matsumoto rozwija umiejętności medyczne. Mężczyzna jest bardzo zadowolony z jej postępów. Delikatnie stara się też zasugerować, że samotnej kobiecie musi być ciężko i gdyby chciała, to mógłby jej kogoś przedstawić. MC stanowczo jednak dziękuje, bo postanowiła czekać na Soumę bez względu na to, ile czasu by to zajęło. Poza tym, dzięki nauce, może odciągnąć myśli od zmartwień. A już w swoim domu, w dawnej klinice szalonego ojczulka, Chizuru wyciąga chorągiew Makoto i wspomina pierwszą (a zarazem ostatnią) noc z ukochanym, na chwile przed tym, jak został on ostatnim dowódcą Shinsengumi i musiał złożyć w ich imieniu akt kapitulacji. Od tego wydarzenia minęło już wiele miesięcy i dziewczyna ma tylko nadzieje, że dobrze znosi swoje wygnanie w Niijima. Jakiś czas później Chizuru zostaje odwiedzona przez Kimigiku. Okazuje się, że kobieta-oni robi między parką za łącznika. To ona przekazuje im korespondencje, a także specjalny lek, opracowany przez Sannana, który pomaga złagodzić efekty bycia rasetsu… Kimigiku dziwi się, że Chizuru nie chce przekraść się z nią do miejsca, gdzie więziony jest Souma, aby się z nim spotkać, ale dziewczyna tłumaczy, że musi być silna i czekać. Tego chciałby od niej ukochany. Inaczej mogłaby namawiać go na ucieczkę, a to sprowadziłoby na niego tylko rozterki. Po jej odejściu demonicy Chizuru patrzy na nocne niebo oraz gwiazdę, której nazwy nauczył jej Souma i zaczyna czytać wiadomość. Perspektywa się zmienia i dostajemy PoV Soumy. Wychodzi na to, że na swoim wygnaniu czas mija mu całkiem przyjemnie. Został nauczycielem w terakoya (= mała, prywatna szkoła) i tłumaczył swoim podopiecznym, że bycie po przegranej stronie nie zawsze jest złe, bo po pierwsze: zwycięzca nie zawsze ma racje, a po drugie: czasami ważne jest bronienie własnego zdania. Mhm… pewnie dlatego Japończycy mają taką długą historię zmieniania frontów. Na koniec dostajemy CG, gdzie Souma i Chizuru patrzą razem na gwiazdy, z innych miejsc, przyciskając listy do serc i obiecując sobie, że będą kiedyś znowu razem.
Rozdział VIII: Souma wraca do Edo po czterech latach wygnania. Chizuru zauważa, jak bardzo wydoroślał. Mężczyzna też sądzi, że jego ukochana stała się bardziej kobieca i „czystsza”. Zaskakuje go również, jak wiele zmieniło się w mieście, po którym MC go oprowadza. Czas samurajów oficjalnie minął i każdy będzie musiał znaleźć dla siebie nowe miejsce w tej odmienionej rzeczywistości. Jakiś czas później para idzie zobaczyć razem kwitnące drzewa wiśni, tak jak sobie niegdyś obiecali. Dołączają do nich Ibuki (ten jak zawsze gburowaty) i Kosuzu (która przez te lata zaprzyjaźniła się z MC. Souma jest w sumie wdzięczny Ibukiemu, że dzięki jego ilustracji trafił do Shinsengumi — ten drugi nie potrafi jednak pojąć, dlaczego Soma wziął na siebie tytuł ostatniego dowódcy i kłopoty z tym związane. A przyczyna była prosta: tego wymagał honor bushi, a także fakt, że Hijikata powierzył mu chorągiew Makoto. Po wspólnym posiłku Souma proponuje Chizuru, by wrócili do domu okrężną drogą, bo musi z nią porozmawiać. Dziewczyna się obawia, bo przeczuwa złe wiadomości. I faktycznie, Souma przyznaje, że chociaż nie marzył o niczym innym, jak do niej wrócić, to zamierza opuścić miasto. Chce w odpowiedni sposób pożegnać zmarłych, a także wesprzeć byłych żołnierzy, zmagających się zapewne z prześladowaniami — bo tego wymaga od niego rola, której się podjął. Chizuru odczuwa jednak ulgę i zaczyna planowanie: musi oddać dom pod opiekę sąsiadów, dzięki umiejętnościom lekarskim będzie mogła wesprzeć ludzi, gdziekolwiek się udadzą… Soumę dziwi trochę, że nie jest zła, ale dziewczyna wyjaśnia, że to właśnie w jego szlachetności niegdyś się zakochała. A ponieważ nie zamierza go nazywać „dowódcą Shinsengumi” po raz pierwszy używa jego imienia niczym mężatka. Chłopina jest zachwycony, ale zakłopotany. Para ląduje więc sobie w ramionach, wymienia pocałunki i to już koniec epilogu.
PODSUMOWANIE: Soumie trafiło się wiele bardzo fajnych scen, więc ogólnie w jego wypadku, uważam ten dodatek za potrzebny. W podstawowej grze często miałam wrażenie, że cierpiał on trochę na ten sam syndrom, co ścieżka Hijikaty. Tak bardzo skupiono się w ich wątkach na historii i sytuacji Shinsengumi, że nie starczało już czasu na content bardziej romantyczny. Tutaj dostajemy zdecydowanie więcej takich scen, a dynamika między Soumą i Chizuru jest niesamowicie „zdrowa”. Poważnie, oni mają jedną z najbardziej nietoksycznych relacji w całej tej grze. Szanują się, wspierają, nikt nikogo nie dominuje, nie poniża, nie pogłębia traum… Może zignorowano trochę motyw z byciem rasetsu, ale też po prawdzie nigdy go nie lubiłam, więc świetnie bym się obeszła bez tych wampirczo-podobnych dziwactw. Dobry fandisk do świetnego tytułu. Zabawny, refleksyjny, miejscami smutny, ale też z nutami optymizmu. Polecam!