Ze wszystkich postaci, komu jak komu, ale Shinpachiemu dodatkowy content był na gwałt potrzebny. Jak być może pamiętacie z mojej recenzji jego ścieżki z głównej gry, uważałam, że Shinpachi lepiej sprawdzał się na drugim planie – jako postać komediowa niż love interest. Miałam więc gorącą nadzieję, że dodatkowe interakcje z bohaterką zmienią moje wcześniejsze, negatywne zdanie na jego temat. A czy tak się stało? Tego już dowiecie się z podsumowania, bo póki co, jak zawsze, zapraszam Was do krótkiego streszczenia poszczególnych rozdziałów!
Rozdział I: ma miejsce na samym początku „Kyoto Winds”, gdy Chizuru dopiero znalazła się pod „opieką” Shinsengumi. Aby nie siedzieć bezczynnie całe dnie w zamknięciu, dziewczyna chce sprawdzić, czy nie przydałaby się na coś w kuchni. Tam spotyka Shinpachiego, kombinującego coś przy garnkach. A chociaż pierwotnie wywarł on na niej dość przytłaczające wrażenie, to przekonała się, po krótkiej rozmowie, że to miły i wyluzowany człowiek. Gdy jednak dołącza do nich Inou z informacją, że Chizuru nie musi być już pod ciągłą obserwacją kapitanów, Shinpachi zdecydowanie się temu sprzeciwia. Dziewczyna myśli więc, że to z powodu nieufności. Szybko jednak zmieni zdanie, gdy jakiś czas później, wieczorem, natknie się na Takadę, który weźmie ją na spytki. Surowy i antagonistycznie nastawiony kapitan Shinsengumi próbuje zastraszyć MC i dowiedzieć się więcej na temat tego, co właściwie robi w bazie i łączy ją z dowódcą. A wtedy z pomocą przychodzi jej właśnie Shinpachi – który owszem, obserwował Chizuru – ale z najzwyczajniejszej troski o jej bezpieczeństwo. Kiedy więc dziewczyna uzmysławia sobie, jak źle odczytała jego wcześniejsze intencje, jest jej szczerze przykro i bardzo mu dziękuje. Próbuje go też zaprosić do pokoju, aby pogadać, ale Shinpachi zdecydowanie odmawia. W końcu jest młodą kobietą i powinna bardziej uważać, kogo obdarza zaufaniem, jak pokazała sytuacja z Takedą.
Rozdział II: był dość interesujący z historycznego punktu widzenia. W Kyoto zaczynają panować upały i Shinpachi narzeka, po szkoleniu z rekrutami, że nie wyobraża sobie, jak przy tej pogodzie przetrwają lato (w końcu dość łatwo zemdleć, trenując na słońcu). Chizuru wręcza mu więc wiadro z wodą i ręcznik, aby się trochę schłodził. Nieco później okazuje się, że dowódca ma dla kapitanów niespodziankę (Shinpachi już o niej słyszał wcześniej, ale nie wygadał się przed MC, używając enigmatycznego opisu „to”). Dzięki wspaniałomyślności Kondou (i pomimo narzekania na kosztowność projektu Hijikaty) w bazie wybudowano dla Shinsengumi łaźnie. Co, naturalnie, spotyka się z ogromnym uznaniem i wdzięcznością. Nie tylko pozwoli mężczyznom lepiej zadbać o swoje zdrowie, ale też udowadnia – jak stwierdził Souji – że Kondou jest po prostu dobrym człowiekiem. Shinpachi pyta zatem Chizuru, czy się cieszy z niespodzianki, ale ta zauważa, że przecież dla niej korzystanie z kąpieli byłoby ryzykowne, bo musi ukrywać swoją płeć. Mężczyzna wspaniałomyślnie oferuje zatem, że może jej pilnować, gdyby chciała skorzystać z łaźni – co spotyka się z żartami ze strony pozostałych kapitanów, np. że chodzi tylko o podglądanie lub że pewnie zaśnie w trakcie czuwania, jak wtedy gdy miał pilnować gotującego się ryżu. Znowu mija jakiś czas i Chizuru spotyka przy łaźni przystojnego młodzieńca, prosto z kąpieli. Dziewczyna nie poznaje Shinpachiego i nie wie, jak się przy nim zachowywać, aż wprost pyta „obcego” o imię, a wtedy kapitan zakłada swoją charakterystyczną opaskę, aby ułatwić jej zadanie. W czym muszę przyznać, że bez tego śmiesznego stroju i z zachrypniętym, znacznie niższym głosem, mającym oddać to, że wyszedł właśnie z ciepłej wody, kapitan Drugiej Jednostki nigdy wcześniej nie wyglądał korzystniej XD.
Rozdział III: Chizuru wreszcie rozwinęła swoje techniki szukania ojca o nowy level, bo w trakcie patrolu pokazywała przechodniom jego portret. Nic jednak te starania nie dają i aby ją pocieszyć, Shinpachi uderza ją w ramie – z siłą, jakby była Haradą, za co po chwili przeprasza. By spróbować popytać w nowym terenie – parka odwiedza Shimabarę. Co w sumie nic nie zmieniło i poza plotkami dziewczyna nie dowiaduje się niczego nowego. Shinpachi i Chizuru postanawiają zatem udać się jeszcze coś zjeść przed powrotem do bazy, zwłaszcza że mężczyzna doskonale zna okolice – np. wie, gdzie jest najlepsze sake itd. O dziwo, kobiety z Shimabary nie wykazują jednak specjalnego zainteresowania kapitanem Shinsengumi, a zamiast tego często jest witany przez innych mężczyzn, np. ochroniarzy i pracowników sklepów. Trochę go to martwi, bo porównuje się z Haradą czy Hijikatą, ale Chizuru pociesza go, że bycie respektowanym przez innych mężczyzn oznacza po prostu, że jest fajnym facetem. Sytuacja zmienia się jednak wkrótce na kłopotliwą, gdy Shinpachi zostaje rozpoznany przez jednego z właścicieli sklepów i z ich rozmowy wychodzi na to, że kapitan odwiedza Shimabarę… poza dozwolonymi godzinami i za plecami Hijikaty. No to co na to robi nasz mózg? Ano zaprzecza, twierdzi, że to pomyłka, bierze Chizuru w ramiona i ucieka z nią przez całą dzielnicę, byle tylko nie musieć dłużej rozmawiać w natrętem i by prawda nie wyszła na jaw… A po powrocie do bazy, chociaż zaskoczona, MC postanawia dochować tajemnicy.
Rozdział IV: ma miejsce już po tym, jak Shinpachi został rasetsu. Chizuru widzi, jak kapitan trenuje za dnia i jak wiele bólu go to kosztuje. Ma więc wyrzuty sumienia, zwłaszcza że pamięta, jak krzyczał, że nie chciał zostać potworem… Wieczorem Sannan poszukuje Shinpachiego. Zaskoczona MC pyta, czy coś się stało, a wtedy Sannan wyjaśnia, że mężczyzna nie chce dołączyć do oddziałów rasetsu, bo dalej nie akceptuje swojego stanu. Wszystko dlatego, że nie wybrał świadomie wypicia ochimizu, ale Inou podał mu specyfik siłą. Ponieważ po tej rozmowie nie może zasnąć, Chizuru udaje się zająć czymś myśli i spotyka Shinpachiego. Ten prosi ją o szczerą odpowiedź, czy uważa, że umarłby tamtego dnia, gdyby nie wypił ochimizu. Dziewczyna jednak sugeruje, że zamiast myśleć o końcu, powinien skupić się na nowym początku i szansie, jaką otrzymał – w końcu ochimizu nie ma mocy wskrzeszania zmarłych. Po usłyszeniu tego Shinpachi dziękuję jej za pocieszenie i przeprasza, że zawiódł ją jako starszy brat, bo okazała się silniejsza od niego. Wszystko dlatego, że nigdy nie bał się śmierci jako takiej – bo to byłaby dla niego hańba jako wojownika, ale jego nowy stan jest trudny do zaakceptowania i rozważał nawet, czy nie lepiej byłoby popełnić seppuku. Uświadamiając sobie, że być może powiedział za dużo, Shinpachi chce odejść, ale Chizuru powstrzymuje go wtedy, sprowadza na kolana i… przytula. Dziewczyna przypomina mu również, że też nie jest normalna, jest demonem i fakt, że kapitan przetrwał razem z nią, napełnia ją nieopisanym szczęściem. Zakłopotany mężczyzna odsuwa się wreszcie z rumieńcem, dziękując ponownie za jej wszystkie słowa i sugeruje, że powinni wreszcie pójść spać. Może nie zaakceptował jeszcze nowego siebie, ale ta rozmowa wyraźnie go pokrzepiła.
Rozdział V: tym razem akcja toczy się już po tym, jak bohaterowie opuścili Shinsengumi. Chizuru odkrywa, że Shinpachi okłamał ją, iż idzie pić z Haradą… kiedy tak naprawdę poszedł gdzieś sam i wrócił dopiero późno w nocy. Gdy próbowała zapytać go o powód, zbył ją informacją, że jest zmęczony i pogadają rano, ale opuścił dom o świcie, nim ponownie zdołali się zobaczyć. Zatroskana Chizuru spotyka go potem na mieście i postanawia śledzić, bo obawia się, że inaczej nie pozna prawdy. Niestety, jak wiadomo, żaden z niej szpieg, więc mężczyzna szybko orientuje się, że jest obserwowany i wymusza na niej ujawnienie się. Potem z kolei przeprasza za wszystkie zmartwienia, jakie jej sprawił i mówi, że rezydencja, którą widzą za sobą… to miejsce, gdzie się wychował. Zastanawiał się więc, czy mógłby zobaczyć swoich rodziców i kręcił w pobliżu, ale dalej pamięta dzień, w którym opuścił klan. Więc tak, moi drodzy, czas na odrobinę backstory! Shinpachi opowiada o swoim ojcu, opisując go jako idealnego samuraja. Wszyscy myśleli, że Shinpachi pójdzie w jego ślady, ale młodzieniec wolał poświęcić się szkoleniu kenjutsu. W efekcie dostał od rodzica jedynie miecz na pożegnanie, który najpierw uszkodził podczas incydentu w Ikedaya, a potem zgubił w trakcie bitwy Toba-Fushimi. Shinpachi zauważa, że jego ojciec musiał być nim rozczarowany, a później dodaje, że nawet gdyby chciał się z nim zobaczyć, to możliwe, że są teraz po innych stronach konfliktu, bo klanowi Matsumae nie opłaca się wspierać szoguna i możliwe, że spotka się z krewnymi kiedyś na polu bitwy. MC odpowiada spokojnie, że rozumie, zwłaszcza po własnej, trudnej sytuacji z ojcem, co udowadnia jak bardzo przez te lata wydoroślała, bo nie szokuje jej to, ani nie smuci. Shinpachi zmienia również swoją przysięgę. Kiedyś chciał tylko wrócić do domu, jako wielki wojownik, i oddać ojcu miecz, by udowodnić swoją rację. Teraz nie jest nawet człowiekiem i ślubuje, że jego nowym celem, jest ochrona Chizuru.
Rozdział VI: ma miejsce po tym, jak Shinpachi odciął się w jakiejś chacie na odludziu od świata, bo przeraziło go to, że stracił nad sobą kontrolę jako rasetsu. Chizuru wciąż go jednak nachodzi i podrzuca jedzenie, które pozostaje nietknięte. Po jakimś czasie mężczyzna przełamuje się na tyle, by jeść kulki ryżowe, które mu przynosi, czasami się odzywa przez drzwi (czy raczej słomianą matę), a czasami milczy, bo wyraźnie potrzebuje więcej czasu. Aż pewnego dnia Chizuru słyszy, że mężczyzna wyraźnie walczy z bólem i domyśla się, że dopadł go głód krwi. Shinpachi przyznaje, że w końcu brutalnie dotarło do niego, że nie jest już człowiekiem. Dalej nie akceptuje w pełni faktu, że stał się potworem, ale nie może dłużej zaprzeczać temu, jak zmieniło się jego ciało. Następnie perspektywa zmienia się z bohaterki na Shinpachiego. Wspomina on wydarzenia po bitwie pod Toba-Fushimi i fakt, że przetrwał tylko dlatego, bo MC oferowała mu swoją krew. Czego sobie w sumie nigdy nie wybaczył. Opowieść wraca potem znowu do PoV Chizuru. Dziewczyna wreszcie rozumie, jak wielkie wyrzuty sumienia musiały go prześladować, ale ani na moment nie straciła w niego wiary. Pojęła również, że Shinpachi po części po to się izolował, bo obawiał się, że może ją skrzywdzić. Obiecał jednak, że jeśli znowu dopadnie go głód, zamierzał obrócić swoją potworną naturę na korzyść i używać jej tylko przeciwko wrogom. Podobnie – jak w jego mniemaniu – czynili Heisuke i Sannan. Z czym MC nie do końca się zgadza, bo nawet gdy samuraj używał tylko miecza, to robił to nie w celu zabijania, ale po to, by ją ochronić. Dalszą rozmowę przerywa im jednak powrót „głodu”. Shinpachi nie pozwala sobie pomóc i prosi, by Chizuru poczekała, aż nauczy się nad tym panować, bo tylko wtedy będzie mógł zawalczyć o ich wspólną przyszłość.
Rozdział VII: nasza parka jest już małżeństwem, a Shinpachi postanawia udać się na ziemie Aizu, bo czuje, że nawet jeśli już osobiście nie jest zaangażowany w konflikt, to chce poznać zakończenie wojny, której poświęcił tyle lat. Naturalnie, Chizuru mu wtedy towarzyszy. Kiedy jednak docierają na miejsce, okazuje się, że jest już jednak po przysłowiowych „ptakach”. Zamek Aizu upadł, sojusznicy szoguna przegrali, a Hijikata, prawdopodobnie z resztkami sił, dalej błąka się gdzieś na froncie, bo nie zostało mu nic innego. Shinpachiego cieszy zatem, że w porę – dzięki Chizuru – znalazł moment, w którym powinien odłożyć miecz, bo skoro już nawet nie mógłby spłacić długu wdzięczności wobec Aizu, które zawsze ich wspierało, to nie miałby w sumie sensownego powodu, aby dalej walczyć. Potem parka patrzy razem na gwiazdy i zastanawia się nad przyszłością. Jako były kapitan Shinsengumi i zwolennik szogunatu, Shinpachi prawdopodobnie zawsze będzie znajdował się w niebezpieczeństwie. Chizuru prosi więc, by wybrał dla siebie taką drogę, jaka będzie dla niego najlepsza, bez patrzenia na nią, ale mężczyzna podjął już decyzję. Aby chronić ukochaną, postanowił, że wróci do klanu Matsumae, ukorzy się i poprosi o ponowne przyjęcie. Ojciec prawdopodobnie będzie dla niego wyrozumiały. Inni mogą robić problemy, ale zapewnienie bezpieczeństwa Chizuru było ważniejsze od upokorzenia, jakie przyjdzie mu znosić. Zaskoczona MC aż płacze ze szczęścia, czym o mało go nie przeraziła, bo myślał, że coś jej się stało. Na koniec zakochani wymieniają pocałunki, a Shinpachi cieszy się, że będzie mógł pokazać krewnym, jaką cudowną żonę znalazł.
Rozdział VIII: to standardowo epilog. Kilka lat po wojnie, Chizuru i Shinpachi zamieszkali na Hokkaido. Mężczyzna wraca do domu i zaraz zaczyna wypytywać żonę, czy wszystko z nią w porządku. Klimat na północy jest znacznie surowszy – w tym sensie, że łatwo o przeziębienie, a na dodatek, gdy nie widzi ukochanej, Shinpachiego martwi, czy coś jej się w międzyczasie nie stało. Następnie Chizuru przekazuje mężowi korespondencje od klanu Matsumae. Wynika z niej, że sojusznicy szogunatu (Aizu, Shinsengumi i inni) zostali wreszcie ułaskawieni, więc ci, których aresztowano, prawdopodobnie niedługo wrócą na wolność. Co jest też dobrą wiadomością dla naszej pary, bo chociaż klan Matsumae ich przyjął, to jednak były kapitan Shinsengumi, dalej stanowił problem i to właśnie dlatego musieli zamieszkać w mieście Otaru. Na dodatek Shinpachi zdecydował, że bezpieczeństwo Chizuru jest dla niego ważniejsze od pełnienia prestiżowych funkcji w rodzie – o czym powie jej nieco później, gdy wyruszą razem na wspólną podróż. Okazuje się, że Shinpachi chciał odwiedzić Hakodate, gdzie Hijikata i resztki Shinsengumi (już pod inną nazwą) stoczyli ostatnią bitwę. Wcześniej mężczyzna nie miał odwagi zrobić tego sam, ale zdecydował się na ten krok w towarzystwie żony. Również z powodu listu, który potraktował jako znak. Wreszcie parka znajduje ładny lasek z sakurami w czasie kwitnięcia, wypijają razem sake pod drzewami i Shinpachi oficjalnie przeprasza Hijikatę, że nie odwiedził go wcześniej (w sensie: nie oddał zmarłemu honorów). Gdy to mówi, w oczach mężczyzny pojawiają się łzy. Obiecuje również, że gdy skończy wszystkie ziemskie sprawy, to z pewnością po śmierci do nich dołączy, a chociaż Chizuru martwi się o niego, to doskonale rozumie te uczucia.
PODSUMOWANIE: To były bardzo sympatyczne sceny. Uważam, że faktycznie potrzebne, bo Shinpachi przestał w nich figurować tylko jako poczciwy klaun, ale zobaczyliśmy, z jak wieloma problemami się borykał: przemiana w rasetsu, chęć obrony Chizuru, żal po rozstaniu z Shinsengumi… Może sam content romantyczny był w jego wypadku skromniejszy, lecz i tak udało mi się spojrzeć na tego bohatera z nowej perspektywy. Kogoś, kto gdy wymagała tego sytuacja, stawał się naprawdę poważny, zaangażowany i pełen troski o najbliższych. Zaczęłam też inaczej na niego patrzeć, jako na wojownika. Wcześniej Shinpachi strasznie błaznował „o, zobaczcie moje mięśnie! Jestem najbardziej zajebisty z Shinsengumi!”, ale tutaj, gdy mówił o rodowym mieczu, swojej pasji do kenjutsu czy samurajskim podejściu do śmierci, przypominał nawet trochę Saitou, czyli kogoś, dla kogo droga bushi jest najważniejszą wartością i celem samym w sobie. Może trochę żałuję, że nie poświęcono miejsca jego przyjaźni z Haradą, który nie pojawia się na dłużej w żadnej ze scen, ale ogólnie uważam rozdziały z fandisku za bardzo użyteczne i ciekawe w kontekście odbioru całej ścieżki Nagakury. No, i wreszcie dowiedziałam się, co się działo z nim i bohaterką po wydarzeniach z „Edo Blossom”. (Btw. pożegnanie z Hijikatą i Shinsengumi było bardziej romantyczne, niż jakakolwiek wspólna scena Chizuru i Shinpachiego w tym fandisku XD).