Motyw przyjaciela z dzieciństwa ma tę przewagę nad romansami zaczynanymi od zera, że nie potrzeba wymyślać żadnego, specjalnego powodu, który sprawił, że bohaterowie zapałali do siebie uczuciem. Dlatego Adam Eaton i Sian Goodin – protagoniści „Backstage Pass” – znają się jak stare konie już od początku fabuły. Wychowywali się razem na Hawajach, mają wspólne wspomnienia, znają swoich rodziców czy drobne przyzwyczajenia np. Adam wie, jaki napój Sian zawsze będzie zamawiać w restauracji itd. A ja zdecydowałam się na tę ścieżkę w pierwszej kolejności, bo wydawała mi się najbardziej… naturalna?
A choć wszyscy love interest z „Backstage Pass” są w jakimś stopniu związani z show-biznesem, to w przypadku Adama sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Sława przyszła do niego nieoczekiwanie. Ot, chłopak lubił muzykę i wrzucał swoje kawałki do sieci. Nie spodziewał się, że zainteresuje producentów, a już z pewnością, że jego singiel odniesie tak wielki sukces. Stąd z dnia na dzień, ze zwykłego szaraczka, Adam stał się celebrytą, którego ludzie proszą o autograf. Jego ścieżka będzie się więc w dużej mierze koncentrowała na tym, jaki nastolatek jest w tym wszystkim zagubiony – i jak bardzo potrzebuje pomocy Sian, czy to jako przyjaciółki, czy ukochanej, bo mamy możliwość poprowadzić relacje bohaterów w dwojaki sposób.
Zacznijmy jednak od romansu, bo przecież to fanów gier otome czy amare będzie interesować najbardziej. Skupiona na swoich własnych sprawach Sian nie zapomina ani razu o przyjacielu z dzieciństwa, czy to prezentując mu ukulele na urodziny, keyboard na święta czy kostkę Rubika na walentynki. Prawdziwą zmianą w ich relacjach jest jednak wspólne spędzenie Halloween, czyli tak naprawdę jeden z pierwszych eventów w grze. W tej wersji Sian postanawia założyć na siebie klasyczny kostium ducha, czyli prześcieradło z oczami. Idealne rozwiązanie dla kogoś stroniącego od tłumów. Nie przewidziała jednak, że jej pomysł uratuje Adamowi skórę, bo kiedy ten ucieka dręczony przez fanów, ukrycie się z Sian pod materiałem okazuje się idealnym rozwiązaniem. I przy okazji zapewnia im trochę prywatności. (Btw. duży plus dla twórców za mrugnięcie oczkiem i kostium Shinsengumi~!).
Powiem szczerze, że spodziewałam się, iż po tej scenie wydarzy się jeszcze coś więcej, co powoli uświadomi naszym bohaterom, że mają się ku sobie, ale nic z tych rzeczy. W zasadzie zaraz potem Adam odczuwa silną tęsknotę za domem i za radą profesorki, Sian zaprasza go do oceanarium, co ma mu trochę przypomnieć o morskim klimacie Hawajów. W każdym razie, na tej niby randce, ni z gruchy, ni z pietruchy, od razu mamy okazje wyznać Adamowi swoje uczucia. A jeśli się na to zdecydujemy, on zareaguje pełnym ulgi „Oh, thank God!”, bo najwyraźniej też się w naszej protagonistce kochał, ale nie wiedział jak ten temat ugryźć. Co było chyba jedną z zabawniejszych scen w stylu „love confesion”, jakie widziałam w grach. Potem oboje idą w ślinę, są nieco zakłopotani, a przyglądająca się wszystkiemu dziewczynka doradza Adamowi, że powinien poprosić Sian o „chodzenie ze sobą”, co ten – zgodnie z poleceniem dziecka – czyni. XD
No i od tego mniej więcej momentu „wielki romans” się w zasadzie kończy i przychodzi normalność. A ponieważ to gra w stylu zarządzania czasem i budowania statów, to jasne, w trakcie weekendowych randek pojawiają się różne, krótkie i słodkie wymiany zdań, ale nie powiedziałabym, by relacje między bohaterami jakoś się dynamicznie przeobraziły. Po prostu spędzali ze sobą więcej dni niż poprzednio.
No to co z jakimś dramatem? – zapytacie. Ano ten też się pojawia, ale powiedziałabym, że jest standardowy dla opowieści o popowych gwiazdkach. Manager Adama – John (który jest przy okazji innym z dostępnych love interest i byłym aktorem) namawia chłopaczka, by zerwał z Sian. I to nie dlatego, że ma coś konkretnego do dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Nawet się lubili. Po prostu wie, że częścią budowania wizerunku celebrytów jest żerowanie na fantazjach nastolatek. A nic tak nie psuje marzeń fanów, jak świadomość, że ich idol jest już zajęty. Podobno. Nie wiem. Mnie o to nie pytajcie, ale ten motyw jest stary jak świat i mam wrażenie, że pojawia się dosłownie w KAŻDEJ nowelce o muzykach. W każdym razie cwany lis dopuścił się nawet niezbyt eleganckiej, emocjonalnej manipulacji, bo zauważył, że nawet jeśli teraz Adam wybrałby miłość nad karierę, to na bank w przyszłości, miałby to Sian za złe. Not cool, man. Not cool. Zwłaszcza że rozmawiałeś z dziećmi.
Jak można się domyślić – jak każdy nastolatek – Adam reaguje na takie szantażowanie emocjonalnie i nie zamierza z Johnem nawet gadać. Dopiero interwencja Sian pomaga pogodzić obu panów i zawrzeć coś w rodzaju kompromisu. Jeśli Adam będzie dalej ciężko pracował i udowadniał, że się stara, to John odczepi się od MC, bo jak widać, ta jest pomocna w kontrolowaniu napadów złości początkującego muzyka.
I to by było w sumie na tyle, jeśli chodzi o fabułę. Jasne, pojawiają się tam jeszcze różne, mniejsze scenki, np. Adam musi zmierzyć się z agresywnymi i niezadowolonymi fanami, a to znowu plecie coś niezręcznego podczas wywiadu, ale tak naprawdę Sian była w tych etapach fabuły jedynie biernym obserwatorem i skupiała się bardziej na swojej własnej pracy oraz szkole. A przynajmniej aż do momentu wyjazdu Adama, który jest przy okazji dla parki testem. Jak sam chłopak potem przyznał, oddzielając się od Sian, chciał się przekonać, że nie jest z przyjaciółką z dzieciństwa tylko, bo tak było po prostu najłatwiej. Że naprawdę za nią tęsknił i potrzebował jej wsparcia.
A jeśli byliśmy na ścieżce przyjaźni: to w endingu Adam ma nawet dla MC interesującą ofertę. Ponieważ już wcześniej dusił się w swojej roli celebryty oraz męczyły go ciągłe sprzeczki z Johnem, to chłopak postanawia porzucić karierę. Zamiast tego, razem ze Sian, otwierają małe studio muzyczne, które pomaga początkującym artystom bez finansów wydać pierwsze płyty. Nie było to może tak dochodowe i nie zapewniało wielkiej sławy, ale przynajmniej dawało im wolność i pozwalało tworzyć coś naprawdę ambitnego, a nie być tylko towarem na scenie. Szczerze? Miałam wrażenie, że w tym epilogu Adam był nawet bardziej szczęśliwy. On od samego początku zaznaczał, że nie podoba mu się, że musi tańczyć i śpiewać, że musi nagle grać i udawać kogoś, kim nie jest i że nie może po prostu, jak dawniej, skupić się na dobrej muzyce, ale cały czas zastanawiać się „co się sprzeda, a co nie”. Ba! W scenie, w której wyznaje Sian, że śpiewanie przestało dawać mu radość, było mi go naprawdę żal. A mówimy przecież o nastolatku! Co byłoby za te kolejne 10 lat? Depresja? Załamanie nerwowe? Stoczenie się…?
W drugim epilogu – tym romantycznym – jest za to dość… dziwnie. Po powrocie ze swojej podróży Adam także ma dla Sian propozycje, ale tym razem chodzi o zaręczyny. Które dziewczyna naturalnie przyjmuje, a po napisach końcowych dostajemy nawet scenę, jak parka musi uciekać z kościoła, John okłamuje dla nich koczujących pod świątynią fanów i wszystko toczy się starym torem… Zaraz, zaraz… Oni się hajtnęli, mając 18 lat? Po roku chodzenie ze sobą, w którego trakcie widywali się tylko w weekendy i nawet nie zamieszkali ze sobą? I poważnie ich rodzicom wydawało się to dobrym pomysłem? Ja rozumiem, że teoretycznie oni znali się „całe życie”, ale może nie mam serca romantyka, bo dla mnie to brzmi jak przepis na tragedie. Ale jak mówią w show-biznesie nieważne jak, ważne, by o tobie mówili, więc szybki rozwód i skandal z pewnością by karierze Adama nie zaszkodził. 😛 (A może to było po jakimś time skipie, a ja nie załapałam?).
Podsumowanie: nie jestem fanem gier z mechaniką w stylu „Daiting sims”, bo wolę jednak bardziej jednolitą fabułę od poszarpanych scenek, ale szybko zapałałam sympatią do obu bohaterów i nawet przyjemnie obserwowało mi się ich losy. Miałam tylko wrażenie, że oni tak doskonale do siebie pasują, że w sumie nie wiem, po co właściwie im towarzyszymy? XD To był taki match made in haven, dlatego nie dostałam żadnych, skrajnych emocji czy zaskakujących zwrotów akcji. Ot, takie trochę ciepłe kluchy, tęczę, owieczki i obwarzanki… Powiedziałabym nawet, że raczej kameralne okruchy życia niż tragedie w świetle fleszy i kamer. Czy to źle? Niekoniecznie. Czy będzie się Wam tę ścieżkę dobrze przechodziło? Raczej tak, bo to spoko napisana, ale dość schematyczna opowieść. Obawiam się tylko, czy przy takiej powtarzalności scen, kolejna ścieżka nie będzie mi się jawiła jako nudna i ten love interest zyskał „plusy” tylko dlatego, że poszedł na pierwszy ogień?