Nigdy nie darzyłam Harady jakąś szczególną sympatią. Z głównej, podstawowej szóstki zawsze znajdował się u mnie na ostatnim miejscu, bo albo tylko chlał z Shinpachim – nawet gdy sytuacja była niebezpieczna, albo bawił się w bohatera, albo biedolił o tym, co kobieta powinna, a czego nie (bo miał bardzo konserwatywne myślenie). Wiem jednak, że flirciarski włócznik ma sporą ilość fanów, dlatego z góry przepraszam Was za brak entuzjazmu. Tak jak w przypadku pozostałych ścieżek indywidualnych z fandisku Hakuōki Shinkai: Ginsei no Shō opowieść o Haradzie dzieli się na 8 rozdziałów, z czego ostatni, to jakby epilog po głównej grze. Zacznijmy zatem od ich streszczenia:
Rozdział I: rzuca nieco światła na same początki znajomości naszej bohaterki z cieszącymi się złą sławą Shinsengumi. Dziewczyna wciąż jest ich przymusowym „gościem” i większość czasu spędza w swoim pokoju. Być może Haradzie zrobiło się więc jej zwyczajnie żal albo go zaciekawiła, bo przyszedł po nią, aby zaproponować jej wspólne zjedzenie w głównej sali. Organizacja nie przędzie wtedy za dobrze i ich posiłki są ograniczone. Mimo to – na widok Chizuru – Heisuke (jak zawsze kochany!) proponuje jej swoje ogórki, a Shinpachi (by nie wypaść gorzej) połówkę ryby (btw. czy oni zamierzali jej nie karmić?). W każdym razie kolacja szybko przemienia się w tradycyjną sprzeczkę między mężczyznami i wojnę o jedzenie – stąd Harada prosi, by się po prostu do tego przyzwyczajała. Nieco później Chizuru budzą w nocy jakieś hałasy. Okazuje się, że Shinsengumi kogoś aresztowali, ale Harada – który odwiedza ją w pokoju – jest oszczędny w wyjaśnieniach. Niemniej dziewczyna drąży temat, oferując swoją pomoc medyczną i wypytując o rasetsu… a wtedy zachowanie mężczyzny zmienia się o 180 stopni i otwarcie jej grozi, dotykając palcem jej szyi, że jeśli będzie węszyć, to straci głowę. Niby zrobił to „dla jej dobra”, aby zrozumiała powagę swojej sytuacji, ale Chizuru była szczerze przerażona i stwierdziła, że skupi się na jak najszybszym odnalezieniu ojca… Tak jakby Hijikata mało na nią powarkiwał i pozostali kapitanowie też musieli się dorzucić 😛
Rozdział II: ma miejsce już podczas patrolu. Po wydarzeniach w Ikedaya Chizuru zdobyła na tyle zaufania wśród wojowników, że wolno jej wychodzić z nimi na miasto i rozglądać się za ojcem. (To nie tak, że kiedykolwiek coś to dało, ale mniejsza o to…). W każdym razie podczas jednej z takich wypraw, w towarzystwie Harady, dziewczyna widzi, jak Shinsengumi powstrzymują ronina, ale chwile potem drugi z mącicieli próbuje złapać ją za ramie. Na szczęście dla MC agresywny ronin zostaje w porę unieszkodliwiony przez Haradę, lecz całe to wydarzenie służy potem kapitanowi do udowodnienia, że kobieta nie powinna opuszczać bazy. Że to zbyt niebezpieczne. Że takie sytuacje będą się powtarzać. Że gadając z ludźmi, też się naraża, bo mieszkańcy wiedzą, że ma jakieś koneksje z Shinsengumi bla bla bla… Ta, Chizuru, siedź całe dnie na tyłku i pozwól, by panowie ratowali cię z opresji. A nie, czekaj, nie będą mieli czasu się tym zająć, bo wypełniają rozkazy szogunatu… W każdym razie Chizuru pozwala sobie z nim nie zgodzić, co nawet mu imponuje i znowu obiecuje zawsze ją bronić, ale dalszą wymianę zdań przerywa im nagły deszcz. Zmartwiona dziewczyna zaczyna więc bać się o pranie – zwłaszcza że zostawiła na zewnątrz ubrania Hijikaty, a wtedy Harada zakrywa ją swoim haori i proponuje, aby wrócili biegiem do domu. W czym warto zauważyć, że chociaż wdzięczna za pomoc, to jednak MC była trochę zaskoczona tą nagłą bliskością… Szczwany lis z tego samuraja…
Rozdział III: wciąż jesteśmy w Kioto. Mniej więcej po odejściu Saitou i Heisuke do frakcji Itou. Chizuru wolno spotykać się z Sen pod warunkiem, że ktoś jej towarzyszy. W czym, jak można się domyślić, w tej ścieżce będzie to Harada, który sam się do tego zadania zaoferował. Po rozstaniu z przyjaciółką Chizuru jest nieco przygnębiona. Smutnym wzrokiem patrzy na mijane dziewczyny w jej wieku i zastanawia się, jak bardzo zmieniło się jej życie… Że nie może beztrosko martwić się tylko wyglądem czy strojami… btw. to nie brzmi jak typowe problemy ludzi z XIX wieku, których krajem cały czas wstrząsała jakaś wojna – ale jak przemyślenia współczesnej nastolatki. W każdym razie mężczyzna zauważa jej przygnębienie i robią przystanek w „babskim” sklepie, gdzie Harada kupuje pomadkę do ust. Ten nieoczekiwany gest sprawia, że dziewczynie jest jeszcze bardziej przykro. Podejrzewa, że to pewnie prezent dla jakiejś kobiety, ale Harada wyprowadza ją wreszcie z błędu i wyjaśnia, że nabył pomadkę i lusterko, bo chciał poprawić jej humor. Potem, w bocznej alejce, mężczyzna pomaga jej nałożyć makijaż (wow, dość odważnie Chizuru!), co wreszcie ją tego dnia rozwesela. Dla odmiany Harada pokazał się więc tutaj ze znacznie wrażliwszej strony. Szkoda tylko, że dalej gadał te swoje tradycyjne „kobiety to …, a mężczyźni tamto …”. Jakbym za każdym razem dostawała kasę, gdy on ma takie przemyślenia, to już byłabym na wycieczce w Japonii.
Rozdział IV: Dalej toczy się w Kyoto. Nie spodziewałam się, że tyle czasu aż tam zabawimy! Podczas patrolu z Haradą, w pewien upalny dzień, Chizuru natyka się na Mikiego i Saitou, którzy idą razem pić, źle mówią o Shinsengumi i naśmiewają się z Hijikaty. Harada jest tym mocno wstrząśnięty, bo nie spodziewał się, że jego były towarzysz broni okaże się tak nielojalny. Na dodatek uznał, że chyba wcale go nie znał – co mocno go przygnębia, i to zadaniem Chizuru będzie wyprowadzenie samuraja z błędu, by nie tracił wiary w swojego przyjaciela. Jakiś czas później parka idzie razem na zakupy i dziewczyna zauważa, że Harada kupił mniej sake niż zwykle. Jak potem mężczyzna wyjaśnia: odkąd Heisuke odszedł, to stracił kompana od kielicha, a Nagakura rzadko do niego ostatnio dołącza. Hmm… To może zamiast wlewać w siebie w samotności, weźmiesz z niego przykład i trochę na wstrzymanie? W każdym razie Chizuru i Harada dostrzegają, że dwójka roninów wdała się w sprzeczkę z jakimś mężczyzną przed sklepem. Tym kimś okazuje się Saitou, który próbował powstrzymać agresywnych wojowników. Harada początkowo chciał sprawę tak zostawić, ale przekonany przez Chizuru i słysząc argument Saitou, że przynależność do organizacji nie ma znaczenia, bo liczy się bezpieczeństwo mieszkańców Kioto, zmienia zdanie i postanawia wesprzeć dawnego przyjaciela. Co jest wystarczającym powodem, aby roninowie wzięli nogi za pas, bo nie chcą się konfrontować z dwójką kapitanów. Panowie wymieniają jeszcze parę porozumiewawczych uśmiechów i słów, a Chizuru i Harada umawiają się, by trzymać całe to wydarzenie w sekrecie przed Hijikatą.
Rozdział V: akcja przenosi nas do drugiej części gry, po tym jak Harada siłą pocałował Chizuru, aby ją uspokoić po rozmowie z Sannanem… a przynajmniej tak mu się wydawało, bo praktycznie przez cały rozdział z fandisku, dziewczyna jest jak na szpilkach. Zwłaszcza w jego obecności. Z jednej strony sama siebie przekonuje, że nie ma powodu do takiego przerażenia – mając doświadczenie z kurtyzanami i gejszami, pewnie taki pocałunek nic dla samuraja nie znaczył. Z drugiej – ucieka od niego, gdy tylko znajdują się w tym samym pokoju i odmawia szczerej odpowiedzi na pytanie „czy wszystko z nią ok?”. Jak wspominałam na początku tego tekstu i w recenzji samego „Hakuoki”, zawsze uważałam postępowanie Harady za mało dojrzałe. Mimo że lubił się nazywać „dorosłym”. Chizuru miała absolutne prawo czuć się skonfundowana. Na szczęście twórcy starali się trochę załagodzić wydźwięk poprzedniej sceny, pokazując nam teraz Haradę w lepszym świetle, np. jak się przepracowuje w trosce o MC. Jak nie idzie z Shinpachim i resztą chłopaków „na chlanie”, bo jeden kapitan zawsze powinien być jego zdaniem w bazie, i jak zarywa noce, aby mieć ciągle na dziewczynę oko, na wypadek gdyby Sannan coś kombinował. Szczerze mówiąc, było to akurat cholernie potrzebne, bo zawsze irytowało mnie jak niedomyślny i egoistyczny jest Harada na tym odcinku fabuły w podstawowym „Hakuoki” oraz jak to wszystko „rozeszło się po kościach”. Ta scenka z fandisku zdecydowanie powinna znaleźć się w głównej grze! A co z jakimś fluffem? Ano też nam się trafia! Gdy Chizuru odwiedza później Haradę w jego pokoju, widzi, że ten zasnął z wykończenia, więc próbuje poprawić mu z troski haori… ale zamiast tego ląduje samurajowi w ramionach. Mężczyzna nie od razu orientuje się, co się stało – w końcu został zaskoczony – więc próbował ją po prostu unieruchomić jak wroga. Potem jednak przeprasza za swoje zachowanie (i nawet się rumieni!). Co nie zmienia faktu, że korzysta z okazji i nie wypuszcza dziewczyny długo z objęć – zadowolony, że „przestała go nienawidzić”. Bo tak właśnie zinterpretował jej wcześniejszą strategię unikania 😛 Na zakończenie MC cieszy się, że znowu jest w stanie patrzeć Haradzie prosto w oczy, co znaczy, że udało się jej jakoś ogarnąć swoje skomplikowane emocje.
Rozdział VI: ma miejsce już po reunion z szalonym tatuśkiem, który nasyła na własną córkę rasetsu, a oni Shiranui pomaga naszej parce uciec. Harada i Chizuru nie mają chwili na oddech, bo te nowe, ulepszone potwory potrafią poruszać się za dnia. Stąd, chociaż dziewczyna ma prawdziwy mętlik w głowie, samuraj namawia ją, by po prostu skupiła się na dostaniu do Edo, a jeśli ma wątpliwości, komu jeszcze i czy w ogóle może wierzyć – to on sam nigdy jej nie zdradzi, ani nie opuści. Wreszcie bohaterowie natrafiają na opuszczoną chatę i postanawiają tam przenocować. Chizuru budzi jakiś hałas i spostrzega, że Harada mocuje się ze swoją koszulą. Która jego zdaniem jest za ciasna i zbyt skomplikowana, a zdjął ją by wywietrzyć pot XD. Czas na uśmiech w stronę fanów! No to cóż naszej dzielnej dziewoi zostaje, jak nie ruszyć ukochanemu z pomocą? A skoro problem zostaje potem szybko rozwiązany, to Chizuru wspomina swój sen o czasach w Kyoto i mówi Haradzie, że tęskni za przeszłością. Ten nie uważa zmian, jako takich za złe, chociaż także nie potrafi przewidzieć przyszłości Shinsengumi. Zwłaszcza po tym szalonym rozkazie Kondou, by atakować zamek Kofu i nie patrzeć na straty… Potem zaś – bo inaczej nie byłby sobą – samuraj biadoli, że jedna rzecz nigdy nie ulegnie zmianie bez względu na czasy: potrzeba mężczyzn, aby chronić kobiety! Bleeeh… Faktycznie, jego gadanie ciągle o tym samym jest jak pętla nieskończoności. Nic dziwnego, że zaraz potem nasza MC poszła spać.
Rozdział VII: zaczynając od tła wydarzeń: Harada i Shinpachi odłączyli się od Shinsengumi, parka oficjalnie wyznała sobie uczucia i skonsumowała związek oraz skonfrontowała się z Nagakurą, który dał im swoje „błogosławieństwo”, kończąc bromance. Potem Harada zabił Kodou (wreszcie!) i scenka fandisku dzieje się niedługo po tym. Chizuru i Harada mieszkają razem w dawnej klinice jej staruszka w Edo/Tokyo, więc dziewczyna nie musi już dłużej ukrywać swojej płci. Mężczyzna wciąż nie doszedł do siebie po otrzymanej ranie, ale tradycyjnie próbuje się popisywać i nie odpoczywa tyle, ile powinien, chociaż MC go o to prosi. Pewnego razu w nocy słyszą hałas i zastanawiają się, czy to nie ktoś z nowego rządu, bo dawni sojusznicy szogunatu wciąż są poszukiwani i wyłapywani. To dlatego Harada obawia się, czy sąsiedzi Chizuru wkrótce na niego nie doniosą. W końcu w ich opinii MC sprowadziła do domu jakiegoś obcego mężczyznę. Zastanawia się nawet, czy nie powinien odejść dla jej bezpieczeństwa, ale wtedy Chizuru ma dość. Mówi, że rozłąka byłaby dla niej po prostu nie do zniesienia i całuje ukochanego – ku jego absolutnemu zaskoczeniu. Po krótkiej, dalszej rozmowie, i wyznaniu sobie po raz kolejny uczuć, Harada i Chizuru dochodzą do wniosku, że jest dla nich tylko jedno rozwiązanie. Muszą wyprowadzić się gdzieś, gdzie nie będą ścigani. Mężczyzna obiecuje rozejrzeć się jak najszybciej za statkiem, który zabierze ich za granicę (z dala od cesarza, szoguna czy Kazamy & co.), a także, że już nigdy więcej nie powie Chizuru, że lepiej, aby ją zostawił.
Rozdział VIII: czyli epilog, przenosi nas do Chin – prawdopodobnie Mandżurii – cztery lata później po zakończeniu fabuły z głównej gry. (Co nawiązuje ładnie do jednej z legend, iż historyczny Harada nie zmarł od ran postrzałowych podczas bitwy pod Ueno, ale rzekomo uciekł za granicę i nawet został liderem grupy konnych bandytów). Chizuru i Harada doczekali się syna, którego nazwali „Shigeru”. (Kolejne wplecenie historycznej ciekawostki). Chociaż początkowo bohaterowie nie znali języka, to z czasem zyskali zaufanie mieszkańców. Aż pewnego dnia odwiedza ich Shiranui, który poszukiwał parki z polecenia księżniczki Sen. Wow… ale podłe zadanie mu dała. W każdym razie głównym powodem tego spotkania nie jest bynajmniej przyjacielskie reunion (czy to, by Shiranui pobawił się z Shigeru). Oni opowiada im, jak bardzo zmieniła się Japonia przez te kilka lat: że nie ma już dominacji wielkich klanów ani kasty samurajskiej. Że Shinsengumi przegrali, ale otrzymują teraz ułaskawienia. Że Hijikata zmarł, walcząc w Ezo do samego końca, itd. A skoro już podzielił się wszystkimi plotkami, Shiranui jest gotowy do powrotu (sake też się skończyło, bo parka nie była przyzwyczajona do przyjmowania gości). Na pożegnanie oni powiedział jeszcze Haradzie, że może czuć się wyróżniony, bo nikomu nie poświęcił tyle uwagi, co jemu (wyliczając Takasugiego) i ciekawiło go, jaką drogę obrał człowiek po wojnie. No i odchodzi… a Harada i Chizuru biorą się w objęcia, dumając nad przeszłością i przyszłością. Byłego kapitana Shinsengumi martwi zwłaszcza, co jego syn pomyśli o ojcu, gdy pozna jego historię. Czy będzie uważał go za zdrajcę, który porzucił własny kraj? Wtedy jednak Chizuru sugeruje, że mogliby przecież wrócić do Japonii, skoro nie grożą im już żadne reperkusje (a przynajmniej chociaż raz, by pokazać dziecku swój dawny dom). Oboje są jednak szczęśliwi w Chinach i przekonani, że ich syn w przyszłości obierze własną drogę. Taką, która będzie dla niego dobra. Nie wiem… ma czerwony włosy za tatusiem… może to tak naprawdę Yang z Piofiore: Fated Memories? 😛 Tamtemu często mówili, że jest demonem… (I czemu muzyka w epilogu stała się taka jazzowa i dziwna?).
Podsumowanie: Kiedy dawno temu przechodziłam „Hakuoki” w wersji nierozszerzonej, zawsze miałam wrażenie, że zakończenie Harady było najbardziej „pełne”. Wiecie, doczekał się z bohaterką potomka, nie było żadnych niedomówień, czy przetrwał konflikt, czy nie itd. (W odróżnieniu od takiego Soujiego czy Hijikaty – których endingi można było różnie interpretować). Jeśli miałabym więc oceniać jego ścieżkę tylko pod kątem uzupełnienia zakończenia – to powiedziałabym, że nie wydarzyło się tam nic ciekawego, albo czego byśmy już nie wiedzieli. Tymczasem całkiem pozytywnie oceniam scenki poprzedzające. Te, o których mówiłam, że rzucają lepsze światło na pewne sytuacje. To nie tak, że po nich polubiłam Haradę. Na to najzwyczajniej nie było szans – bo zawsze mnie mocno drażnił. Ale przynajmniej zrozumiałam tego bohatera trochę lepiej. Fani Harady powinni jednak być zadowoleni, bo mogli zobaczyć tu swojego ulubionego samuraja w różnych wydaniach: jako zwykłego obrońcę Kyoto, kumpla Shinpachiego, Heisuke, Saitou czy Shiranuiego, ukochanego oraz opiekuna Chizuru i wreszcie ojca Shigeru. A całość dodatkowo osładzały jedne z najładniejszych CG w całym dodatku.