Saitou był moim ulubieńcem w Hakuōki, więc ocenę fandisku musiałam zacząć od niego. Wszystkie historie mają identyczną budowę i składają się z 8 rozdziałów – z czego ten ostatni jest epilogiem, czyli dzieje się już po wydarzeniach w głównej grze. Pozostałe są jakby dodatkowymi scenkami, upchanymi na różnej osi czasu, niekiedy bardzo blisko obok siebie i w większym lub mniejszym stopniu pokazują nam budowanie relacji pomiędzy love interest i Chizuru. Zaznaczę jeszcze tylko, że ta gra miała tyle fandisków, że nie dziwota, iż w pewnym momencie możemy odczuwać pewne „zmęczenie materiału”. Niemniej w następnej części tego tekstu postaram się krótko streścić każdą ze scenek.
Rozdział I: zaczyna się jakieś dwa-trzy miesiące po wydarzeniu znanym jako incydent Kinmon. Chizuru towarzyszy Saitou podczas patrolu, gdy nagle słyszy odgłosy sprzeczających się dzieci. Mężczyzna próbuje to zignorować, twierdząc, że to tylko zabawa, ale dziewczyna nalega, by pozwolił jej to sprawdzić i po którymś razie, Saitou ustępuje. (Jako typowy służbista nie chciał przerywać pracy i upomni ją przynajmniej z 3-4 razy, że goni ich czas). Na miejscu, w bocznej alejce, okazuje się, że faktycznie trójka dzieciaków prześladowała jakiegoś chłopca z shinaiem (bambusowym mieczem), ale po interwencji Chizuru, uciekli na widok błękitnego haori Saitou, rozpoznając w nim „Wilka z Mibu”. Gdy parka odchodzi, Saitou zauważa jeszcze, że nie widział, iż Chizuru ma tak dobrą rękę do dzieci, a MC odpowiada, że to dlatego, iż często przychodziły do kliniki jej ojca w Edo. Na stwierdzenie, że będzie kiedyś dobrą matką, uśmiecha się i zauważa, że najpierw potrzebuje partnera, co wywołuje rumieniec i zakłopotanie kapitana. Jakiś czas później parka znowu spotyka wspomnianego chłopca (okazuje się, że śledził on Soujiego podczas patrolu – więc udali się go poszukać, zaciekawieni kim jest ten dzieciak i czego chce). Malec przyznaje, że chciałby się nauczyć od Shinsengumi kenjutsu, więc Saitou początkowo go ruga, bo myśli, że syn kupca chce się zemścić na prześladowcach. Ale wtedy MC drąży temat i wychodzi na to, że dzieckiem kieruje tylko chęć obrony siostry i rodziców. Saitou łagodnieje, kładzie chłopcu dłoń na głowie i zapewnia, że nie musi się martwić, bo Shinsengumi pilnują Kyoto i zawsze użyczą mieszkańcom swojej siły. Podczas powrotu do bazy, Chizuru zauważa, że Saitou też ma świetne podejście do dzieci. Ten jednak zaprzecza, bo starał się po prostu rozmawiać z chłopakiem, jak z dorosłym. Potem schodzą na temat ojcostwa i samuraj przyznaje, że nigdy o tym nie myślał. Chizuru pyta: czy to z braku czasu przez obowiązki kapitana? Saitou twierdzi, że nie, ale nie chce drążyć tematu, bo jest zbyt zawstydzony.
Rozdział II: akcja dzieje się, gdy Itou i Miki dołączyli do Shinsengumi. Chizuru czyta książkę pożyczoną od doktora Matsumuto, bo próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o chorobie Soujiego. Saitou, który ją odwiedza, wypomina jej, że przecież miała trzymać wiedzę o stanie zdrowia kapitana jedynki w sekrecie… same zaś zalecenia medyczne uważa za bezcelowe, bo Souji nie jest osobą, która da sobie wytłumaczyć, że ma siedzieć na tyłku i odpoczywać. Zresztą, dosłownie kilka dni później, te słowa się potwierdzają. Souji w błękitnym haori próbuje iść na patrol, Chizuru chce go powstrzymać, ale zostaje odepchnięta, więc to do Saitou należy pokazanie nie słowami, a czynami, w jak kiepskim stanie znalazł się jego rywal. Panowie zaczynają pojedynek, który musi jednakże zostać przerwany, bo Okita kaszle potężnie i nie jest w stanie ustać na nogach. Gdy mężczyzna odchodzi, rzekomo by zmyć krew, Saitou i Chizuru dyskutują na temat tego, czym jest bycie bushi i co sami zrobiliby w obliczu choroby. Ostatecznie pojedynek zostaje wstrzymany do odwołania…
Rozdział III: dzieje się już po zabójstwie Itou. W bazie ludzie ciągle mówią na temat Saitou same negatywne rzeczy. Hijikata postanawia zatem, że już czas, by Saitou oficjalnie wrócił do Shinsengumi, a skoro Yamazaki i Shimada są nieobecni, to wysyła z rozkazami i pakunkiem Chizuru, Noumrę i Soumę. Na miejscu, przed gospodą, Souma dostrzega podejrzaną osobę, którą okazuje się Miki. Panowie zastanawiają się, co zrobić i to MC sugeruje, aby zaczekali na zewnątrz, gdy ona w tym czasie pójdzie przodem z ostrzeżeniami. Saitou jest zaskoczony na jej widok, ale kiedy MC prosi, by był cicho i wyjaśnia mu sytuacje, nie wydaje się szczególnie zdziwiony, że ktoś szuka na nim zemsty. Po chwili pojawia się Miki, który żąda wyjaśnień. Odpowiedzią Saitou jest założenie błękitnego haori, które wysłał mu w paczce Hijikata i potwierdzenie, że od początku był szpiegiem Shinsengumi. To on poinformował towarzyszy broni o planowanym zamachu na Kondou, dzięki czemu udało się temu zapobiec. Wściekły Miki chciał wtedy zastrzelić Saitou, ale okazało się, że jego snajperzy zostali już znalezieni i unieszkodliwieni przez Soumę – więc braciszek Itou poratował się ucieczką. Od nadmiaru emocji pod Chizuru uginają się nogi, ale zostanie w porę złapana i uchroniona przed upadkiem. Pozostawieni sami sobie Saitou i Chizuru dyskutują trochę na temat tego, jak trudny może być teraz powrót do Shinsengumi, bo wciąż wiele osób będzie uważało Saitou za zdrajcę. Ten jednak jest szczęśliwy, bo zauważa, że będzie też otoczony osobami, które mu ufają, jak kapitanowie i… Chizuru.
Rozdział IV: ma miejsce na początku „Edo Blossom”. Po tym jak Saitou został już rasetsu. Chizuru martwi się, widząc, jak wiele czasu Saitou poświęca pracy. W sumie to nie robi nic innego, zarówno w dzień, jak i w nocy. Jej zatroskanie nie umyka Haradzie i Shinpachiemu, którzy idą się właśnie trochę rozerwać i sugerują, że dziewczyna powinna zrobić to samo – innymi słowy upić Saitou XD. A jak powiedzieli, tak ona zrobiła. Udała się w nocy do pokojów kapitana, akurat gdy ten siedział nad jakimś ważnym listem. Saitou jest w szoku, widząc dziewczynę z sake w ręku, a jeszcze w większym, gdy ta obala pierwszą czarkę. Ponieważ alkohol był silny, to już po takiej ilości, MC jest już nieźle wstawiona, ale nie przeszkadza jej to nagabywać Saitou tak długo, aż wreszcie on także przyłącza się do chlania. Leżąc już na ziemi, na progu przytomności, MC wyczuwa, że Saitou jest tuż obok i dzieli się z nim swoimi troskami: m.in. że żałuje, iż wypił przez nią ochizmizu i że boli ją serce, gdy widzi, jak bardzo się dla wszystkich poświęca… Dosłownie moment po tym, jak MC zasypia, mężczyzna otwiera oczy i jej odpowiada: że nie powinna się zadręczać jego stanem, bo został rasetsu, by ocalić ją i własny honor. Potem dziękuję jej, że wciąż się o niego troszczy i tak sobie drzemią na podłodze…
Rozdział V: jest już po spotkaniu z szalonym tatuśkiem Kodo. Chizuru i Saitou uciekają przed rasetsu i próbują przedostać się do Edo. Dziewczyna stara się ukryć zmęczenie, ale jest to dla niej coraz trudniejsze. Saitou proponuje więc przerwę, bo w razie czego „wyczuje” zbliżających się wrogów, ale dosłownie chwile później jego zmysły go zawodzą. Gdy odpoczywają potem przy rzece, Chizuru budzi się i jest zaskoczona, że nigdzie nie widzi młodego samuraja. Znajduje go jakiś czas później, gdy ten próbuje zmyć z siebie „zapach krwi”. Saitou wyjaśnia, że przez cały czas prześladuje go swąd po zabitych wrogach, a poza tym obawia się, że mógłby sam zaatakować Chizuru z głodu, jeśli nic z tym nie zrobi. (Zastanawiam się, czy MC po to polała się potem wodą, by schłodzić trochę emocje na widok półnagiego samuraja XD No, ale co jej się dziwić? Studio zaszalało z fanserwisem!). W każdym razie, gdy mężczyzna wychodzi już z rzeki, to uśmiecha się smutno, bo kąpiel nic nie pomogła. Dalej prześladuje go zapach krwi – co interpretuje jako rodzaj kary. Chizuru przytula się zatem do jego pleców i mówi, że nie powinien myśleć o sobie jak o mordercy, bo tak naprawdę obronił masę osób i jeśli tylko będzie tego potrzebował, niech da jej znać, a zawsze mu odda swoje ciało=krew. Nie ma się więc chyba co dziwić Saitou, że na tak śmiałą propozycję, zareagował tradycyjnie rumieńcem i zakłopotaniem?
Rozdział VI: to kontynuacja wydarzeń po tym, jak Saitou zdecydował się zostać z Aizu, a Chizuru obiecała mu, że cokolwiek postanowi, będzie przy jego boku. No i oficjalnie wymienili pocałunki. 😉 W każdym razie: Otori próbuje namówić Saitou, by dołączył do armii szoguna i Hijikaty, bo zamek którego bronią i tak wkrótce upadnie. Samuraj dalej jednak nie zmienia swojego stanowiska i nie zamierza porzucać sojuszników. W międzyczasie Chizuru wspiera ukochanego, zajmując się rannymi. Naturalnie, pomimo dwukrotnej propozycji, żaden z żołnierzy nie zdecydował się porzucić posterunku i pozostali lojalni swojemu dowódcy. Nieco później sytuacja staje się jeszcze gorsza. Saitou zostaje ranny w ramie, ale nie przejmuje się tym zbytnio, bo ma po swojej stronie zdolności rasetsu. Gdy Chizuru go opatruje, zastanawia się, czemu atak na Aizu jest aż tak zaciekły. Niestety, nie mają wiele czasu na wymianę zdań. Saitou musi natychmiast wracać do walki i po raz kolejny próbuje przekonać dziewczynę, by się ratowała – a ta, jakże by inaczej, odmawia. Stąd, aby przekonać ją, że to jeszcze nie koniec i nie zamierza zginąć, powierza jej chorągiew Makoto (tą samą, pod którą walczyli Shinsengumi i którą wcześniej przekazał mu Hijikata).
Rozdział VII: dalej pokazuje nam wydarzenia na froncie. Chizuru czeka na powrót Saitou i zajmuje się rannymi, starając powstrzymywać przy nich łzy – a wieczorem śni o ukochanym, ale nigdy nie udaje się jej usłyszeć, co chciał jej przekazać. Jakiś czas później, kierowana przeczuciem, MC udaje się na spacer – wspominając rozmowę z samurajem, jeszcze z Kyoto, pod drzewem wiśni. Nagle okazuje się, że słyszy kroki i spotyka… Saitou! Ciągle w formie rasetsu, całego we krwi. Młodzi są tak podekscytowani tym nieoczekiwanym reunite, że zaczynają używać swoich pierwszych imion. Dodatkowo mężczyzna wyjaśnia, że ranni są właśnie przenoszeni do obozu i nigdy nie sądził, że jako samuraj, będzie myślał o przeżyciu na polu walki, zamiast szukać chwalebnej śmierci w boju. Że ciągle wspominał jej twarz i powtarzał sobie, że musi być dla niej silny. Brawo, Saitou! Wreszcie zauważyłeś, że ryzykowałeś wszystko w idiotycznym konflikcie o NIC (jak lubię powtarzać)! A w nagrodę za starania, by nie zostać za szybko częścią historii, Saitou i Chizuru wymieniają buzi-buzi.
Rozdział VIII: to w sumie epilog już po kapitulacji Aizu. Chizuru i Saitou są małżeństwem oraz zamieszkują północny region Japonii razem z resztą zesłańców. Ta historia ma sporo interesujących, historycznych nawiązań, bo przypomnijmy, że „oryginalny” Saitou faktycznie przetrwał konflikt i nie trzeba w jego wypadku się aż tak gimnastykować z wymyślaniem magicznego ocalenia. W każdym razie parka spotyka się w drodze, gdy Chizuru wraca od doktora, a Saitou oglądał okolicę pod zagospodarowanie. (Nie chce się przyznać, że na nią czekał). Później mężczyzna prowadzi żonę do lasu z pięknymi wiśniami, a potem informuje, że dostał nową ofertę pracy. Mógłby zostać policjantem w Tokio… pracując dla dawnych wrogów. Z drugiej strony, czasy się zmieniły, a pilnowanie obywateli, to jakby powrót dla niego do samych korzeni – tego co robił, będąc w Shinsengumi. (Jak wiemy z lekcji historii, Saitou faktycznie przyjął oferowaną fuchę i zmienił imię na Gorō Fujita). Martwiła go jednak potencjalna, długa podróż, bo zauważył, że Chizuru ostatnio jest ciągle zmęczona i je w kółko ogórki… No to czas ma małą niespodziankę! MC przyznaje, że jest w ciąży. Saitou nie od razu to rejestruje i długo duka tylko słowo „na-ni?”, sparaliżowany. Okazuje się, że parka już wcześniej starała się o dziecko, ale nic z tego nie wychodziło – być może przez niekompatybilność ich ras (Saitou jest przecież dalej rasetsu). Choć mogły też zawinić trudne warunki życia na wygnaniu. Na pożegnanie z fanami, Saitou i Chizuru świętują swój mały sukces, leżąc razem pod drzewem i, po raz kolejny, zmieniając sposób, w jaki się do siebie zwracają. (Podobna scenka była już w innym fandisku). Stąd Saitou sugeruje, że „anta” jest zbyt mało „intymnie”, więc Chizuru prosi, by mężczyzna używał odtąd słowa „omae”. („御前” od archaicznego „bóg” i „przede mną” = nieformalne „ty”).
PODSUMOWANIE: Cóż… dalej uwielbiam Saitou, ale zaskoczyło mnie, że w jego ścieżce w fandisku było aż tyle ciężkich tematów – choroba Soujiego, obrona Aizu, pożegnanie z Hijikatą, etc. Spodziewałam się raczej, że w końcu dostaniemy lekki, przyjemny romans. Coś w stylu wspólnego lepienia śnieżnych króliczków z gry głównej, ale nope! Dalej jest poważnie, tragicznie, refleksyjnie… Z pewnością pasuje to do charakteru tej postaci – prawdziwego bushi, a i bardziej żartobliwe historie (np. pogoń za kotem), mamy niby w starszych fandiskach… Ale ja po prostu miałam chyba inne oczekiwania? Zaczynam przez to lepiej rozumieć opinie graczy, którzy twierdzili, że ten dodatek nie jest zasadniczo potrzebny. I nie wiem, jak będzie w przypadku pozostałych postaci, ale z Saitou mogłabym się nawet zgodzić. Pomimo że był i jest moim ulubieńcem, to nie uważam, by te nowe scenki cokolwiek wniosły – z wyjątkiem epilogu, który pokazał nam prawdopodobne, dalsze losy pary. Chyba wolałabym się z bohaterami wreszcie trochę pośmiać i rozczulić, zamiast kolejny raz przeżywać okrucieństwo i bezsens tamtej wojny. No, ale to moja personalna opinia. Miłośnicy prawdziwej historii Shinsengumi na 100% będą zachwyceni liczną ilością poukrywanych smaczków i nawiązań. Ja w zasadzie cały czas musiałam siedzieć z jakąś encyklopedią albo słownikiem w łapie… I nie chodzi mi tylko o barierę językową! Saitou to dalej nasz uroczy, obowiązkowy, poważny i spostrzegawczy kapitan. Fandisc był fajnym przypomnieniem, dlaczego w ogóle polubiłam jego postać.