Asagiri miał najładniejszy projekt postaci, więc wcześniej byłam przekonana, że zostanie moim ulubionym bohaterem The Men of Yoshiwara: Ohgiya. Ale tak się nie stało. Głównie dlatego, iż starano się tu upchnąć przynajmniej trzy różne wątki, a to odbiło się czkawką na spójności samej opowieści. Mam też wrażenie, że ścieżka Asagiriego była jedną z tych bardziej „fizycznych”. W sensie bohaterowie cały czas rzucali się na siebie z pasją, jak glonojady na szybę niesprzątanego tygodniami akwarium… Co samo w sobie jeszcze złe nie jest, bo wiem, że niektórzy odbiorcy gier otome lubią, jak są one bardziej „dojrzałe”. Mnie to jednak ani ziębi, ani grzeje, póki mam przynajmniej namiastkę prawdziwej fabuły. A jak było w tym wypadku?
Słowem wstępu przypomnę jeszcze, iż akcja The Men of Yoshiwara: Ohgiya osadzona jest na bardzo nietypowej wyspie. Podobno nie rodzą się na niej mężczyźni i dlatego kobiety są zmuszone do korzystania z różnego rodzaju przybytków rozkoszy, aby doczekać się potomstwa. W takiej sytuacji znajduje się również nasza MC – młodziutka Somei Kiyoha, która jest jednocześnie właścicielką znanego sklepu z ubraniami. A ponieważ zdaniem jej matki „nadszedł czas na urodzenie dziedziczki”, to Kiyoha udaje się do Yoshiwary z misją zajścia w ciąże przy pomocy jednego z pracujących tam panów-gejsz.
Już podczas prezentacji, piękny, wyluzowany Asagiri przyciąga jej spojrzenie. Sama nie jest potem pewna, dlaczego go wybrała, ale może jakiś wpływ miała na to zwykła zazdrość? W takim sensie, że MC podziwia wolność oraz beztroskę mężczyzny, bo reprezentując ród Somei nie może sobie na nic podobnego pozwolić. Zresztą, jak się później dowiadujemy, Asagiri wcale nie trafił do Domu Ohgiya w wyniku jakiś mrocznych okoliczności. Nie ciążył na nim żaden dług, nie został porzucony, nie urabiał się, by mieć kasę na chorujących krewnych… Asagiri po prostu wybrał takie życie, bo wydawało mu się, że pasuje do jego charakteru. Wiecie, piękne stroje, otoczenie kobiet, używki, brak stresów… – to wręcz środowisko naturalne, dla kogoś, kto uważa się za hedonistę.
Wszystko się zmienia, kiedy Asagiri poznaje niedoświadczoną Kiyohę… ale scenarzyści w sumie nie wysili się nam powiedzieć „dlaczego?”. Ot, w pewnym momencie, chociaż do tej pory nikomu nie udało się go usidlić i żonglował sobie klientkami wedle upodobania, mężczyzna traci głowę dla młodziutkiej MC, co to nigdy nawet nie wymieniała z nikim pocałunków i nie potrafi patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Od tej pory Asagiri nie przyjmuje już żadnych innych kobiet w swoim pokoju i czeka tylko na odwiedziny Kiyohy. (Bo tylko z nią dobrze mu się spędza czas, no i powolutku przesuwają granicę intymności, ponieważ celem naszej bohaterki było zajście w ciąże).
Sprawy psują się jednak w ich małym „raju”, kiedy Kiyoha odkrywa, że także zakochała się w pięknej i tajemniczej gejszy. W przypływie desperacji proponuje Asagiriemu, że mogłaby go wykupić. Od tej pory już zawsze mogliby być razem. Ale spotyka się ze zdecydowaną odmową. Głównie dlatego, że jak wspominałam wcześniej, Asagiri lubi takie „bycie w zawieszeniu”, beztroskę i magię dzielnicy rozkoszy. Nie widzi siebie poza murami Yoshiwary. Jako zwykłego pracownika czy człowieka z tłumu. W końcu już raz uciekł przed taką przyszłością, gdy miał przejąć od rodziców zakład wytwarzania słodyczy. A ponieważ tak uparcie oponuje, Kiyoha dochodzi do wniosku, że padła ofiarą oszustwa. Przecież nie jedna kobieta dała się uwieść słodkim słówkom gejszy, że jest się tą „jedyną i kochaną”. Z kolei swoje pierwsze rozczarowanie miłosne zamierza wypłakać we własnym domu i nawet odciąć się zupełnie od Asagiriego. Po części z polecenia matki, która nie zna szczegółów i powodu ciągłego przygnębienia córki, ale rozkazuje jej wybrać sobie nową gejszę i zajść wreszcie w wyczekiwaną przez rodzinę ciążę, a nie ciągle unikać Yoshiwary i łazić zdołowana.
W tej ścieżce muszę jednak jeszcze wspomnieć o dodatkowej postaci – a jest nią Musashi. Pracownik i ochroniarz MC. Mężczyzna zna ją od dziecka, zawsze ją pocieszał, pilnował jej sekretów, wspierał w kiełkującym w Ohgiya romansie… bo jak sam się o mało nie wygaduje, kochał dziewczynę od zawsze. Nawet gdy sytuacja materialna rodziny Somei zrobiła się skomplikowana, Musashi ani razu nie rozważał porzucenia swojej pani. I muszę Wam powiedzieć, że ciężko mi się to przechodziło ze świadomością, że o, tu, z boku, czeka sobie love interest idealny, a ja muszę się użerać z dekadenckim Asagirim. Niby potem gejsza stanie na wysokości zadania i będzie dla MC podporą, ale przez znaczną część ścieżki, to Musashiemu przypadła taka rola. I nie wiem, jaki był w tym wszystkim zamysł twórców, ale czułam się trochę trollowana. XD
W każdym razie, po tym jak Kiyoha próbuje spotykać się z inną gejszą – Tokigawą, to Asagiri nie wytrzymuje napięcia i wyjawia jej swoje prawdziwe uczucia. Już wcześniej przecież mówił kobiecie, że może odciąć sobie palec na znak wierności, jeśli tylko od niego tego zażąda. A skoro zapewnia, że tak bardzo ją kocha, to parka wraca do siebie, aby wspólnie stawić czoła kolejnym dramatom. Okazuje się bowiem, że decyzja Kiyohy, aby zainwestować w zachodnie ubrania, to był strzał w kolano. Matka ukrywała przed nią rosnące długi, nie będzie na pensję dla pracowników, o funduszu na odwiedzanie domu rozkoszy nawet nie wspominając…
I to właśnie moment, w którym Asagiri postanawia pokazać, że jednak potrafi być dobrym partnerem, bo wspiera Kiyohę i emocjonalnie, i finansowo, w chwili największego kryzysu. Ponieważ, w odróżnieniu od innych gejsz, nigdy nie miał długu – Asagiri odłożył całkiem niezłą sumkę pieniędzy, którą trzymał zakopaną w ogródku. (Btw. to niby jak opłacił szkolenie?). W każdym razie przekazał kasę bez wahania ukochanej, aby miała jak podreperować domowy budżet. Potem zaś obiecał wrócić do intensywnej pracy, aby zapewniać stały zastrzyk gotówki, chociaż MC była zazdrosna i miała z tego powodu moralne opory.
Całość jednak kończy się dla nich dobrze. Asagiri reklamuje ubrania, które Kiyoha dla niego uszyła, te stają się wkrótce bardzo popularne – bo idealnie łączą tradycyjny i zachodni styl, aż wreszcie do sklepu powracają klienci i Somei uginają się od zamówień. Asagiri postanawia wtedy opuścić już na dobre Yoshiwarę i przejść na emeryturę. Przemyślał to sobie wszystko i jednak woli zestarzeć się u boku MC niż wieść dalej takie hedonistyczne życie. Szczególnie że wtedy czekałaby go pewnie jakaś podła śmierć, bo nie ukrywajmy, że ta cała dzielnica snów często zmieniała się w koszmary. Mówimy przecież o rodzaju niewolnictwa.
W pierwszym endingu parka od razu zawiera razem ślub. W drugim muszą z tym trochę poczekać, bo ni z gruchy, ni z pietruchy, na wyspę przybywają rodzice Asagiriego, którzy odnaleźli go po latach i są – delikatnie mówiąc – w szoku. Nie tylko dlatego, że ich syn kupczył własnym ciałem, ale też po odkryciu, że teraz wżenia się w tak prestiżową rodzinę jak Somei. Aby więc nie wywoływać niepotrzebnego skandalu i aby wszystko odbyło się zgodnie z tradycją, wyznaczają młodym okres „narzeczeństwa”. Co ci, naturalnie, akceptują, ale nie dlatego, że im to na rękę. Po prostu nie mieli zbytnio innego wyjścia.
A przechodząc do podsumowania, to podobały mi się w tej ścieżce dwie rzeczy. Pierwsza – że Asagiri był chyba jedyną gejszą w tej serii, która faktycznie sprawiała wrażenie, że traktuje MC, jak każdą, inną klientkę. Co było dość odświeżające i realistyczne, niestety szybko się skończyło. Po drugie: że to wreszcie Kiyoha miała problemy, które love interest pomagał jej rozwiązać, a nie na odwrót. Jednak przeciętny scenariusz gry otome zakłada, że dowolna protagonistka tak bardzo angażuje się w smętne backstory albo w cudze kłopoty, że potem, w nagrodę, otrzymuje od swego wybranka miłość. A tutaj, dość przekornie, przełamano kolejny schemat.
Nie będę jednak ukrywała, że sam Asagiri niezbyt mnie zainteresował. Wymieniłabym go na Musashiego w dowolnym momencie tej ścieżki. Niestety, twórcy nie przewidzieli takiej opcji, więc nie można nagle skręcić „w bok”, jak dla przykładu w takiej „Ozmafii!!”. W porównaniu zatem z pozostałymi panami trochę się jednak wynudziłam, bo skoro już przechodzę opowieść o gejszach czy kurtyzanach, to wolę taką ponurą, skupioną na problemach społecznych, narracje – a nie prostą erotykę. No, ale to czysto kwestia gustu.