Od razu wyznam, że nie jestem specjalistą od historycznych dram, bo obejrzałam ich w życiu bardzo niewiele, ale zazwyczaj, gdy pojawiał się w nich ktoś w rodzaju „doradcy króla”, to prawie zawsze był to absolutny skurczybyk z napisem „zdrajca” na czole. W zasadzie już po pierwszych kilku sekundach wiedzieliśmy, że będzie to jakiś ambitny, pełen zemsty i dwulicowy gnojek. Stąd kreacja Wu ZiXu była miłą odmianą, choć nie od razu podchodziłam do tej ścieżki z entuzjazmem. Przede wszystkim dlatego, że nie lubię motywu „tatuśka”, takiego starszego pana, który nawiązuję romans z o połowę młodszą od siebie protagonistką. Niby miłość nie powinna znać żadnych granic, rozumiem to i każdy ma swoje preferencje i rozsądek, no ale jestem na ten archetyp wyjątkowo uczulona.
Na szczęście w przypadku Wu ZiXu miło się rozczarowałam, bo jego uczucia do MC były w tej ścieżce przedstawione ze smakiem. W takim sensie, że szanował on ją w pierwszej kolejności jako swojego króla, ale też podziwiał w niej kobietę. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę z dzielących ich różnic – i tych związanych z wiekiem, i z pochodzeniem – więc nie narzucał się jej egoistycznie, ale pielęgnował swoją miłość w tajemnicy i dawał jej dowód uczucia w inny sposób. Przywiązaniem, lojalnością, wsparciem i podziwem dla determinacji protagonistki. Byli więc sobie w tych relacjach niejako równi, a nie dostaliśmy motywu typowej, niedoświadczonej dziewuszki, którą starszy love interest bierze pod swoje skrzydła. I może dlatego właśnie tak duża różnica w ich wieku, wyjątkowo mi tym razem nie przeszkadzała?
W ramach bardzo szybkiego wprowadzenia przypomnę jeszcze, że główną bohaterką „My Vow to My Liege” jest młoda kobieta AhYu, która zostaje królem Ng w miejsce swojego brata. Niestety, ponieważ wszyscy męscy członkowie jej rodu umarli, MC godzi się na intrygę własnego ojca, aby udawać cudem ocalałego FuChaia, o czym wie tylko najbliższe grono jej zaufanych ludzi. A po co ta cała maskarada? Ano, aby dopełnić zemsty. Okazuje się, że ród AhYu poprzysiągł kiedyś lojalność złotemu smokowi, który w ich oczach miał wtedy status boga. Bestia oszukała jednak ludzi i tak naprawdę wymusiła na nich przysięgę, niewoląc całe pokolenia, żeby żywić się duszami swoich poddanych. Nic zatem dziwnego, że królowie Ng, a w tym nasza AhYu, udając FuChaia, próbowała rzucić wyzwanie potworowi, pomścić swoich bliskich i przy okazji zdjąć z siebie przeklętą, wysysającą z nią życie pieczęć…
W pozostałych ścieżkach dowiedzieliśmy się jednak całkiem sporo na temat całego konfliktu. Opowieść Wu ZiXu różni się stąd nieznacznie, bo nie wdaje tak w szczegóły, a ja osobom, które nie ukończyły do tej pory gry, polecam zostawić ją sobie na sam koniec. Wtedy ma najwięcej sensu.
Wracając jednak do konstrukcji samej głównej, męskiej postaci, to muszę przyznać, że Wu ZiXu bywał niekiedy z powodu swojego zachowania nieznośny. Wspominałam, że szanował MC, ale jednocześnie obsesyjnie pragnął jej pomóc i wszędzie dopatrywał się zdrady. To dlatego spoglądał wilkiem na każdego w jej otoczeniu. Nieważne jak bliskie relacje dziewczyna mogła mieć z daną osobą ani jakie korzyści mogłoby to przynieść dla królestwa. Aby bowiem pozbyć się ciężaru obowiązków, AhYu mogła zawsze wrócić do roli kobiety, wyjść za mąż i urodzić następcę tronu… ale sądzę, iż pomimo zapewniania Wu ZiXu, że popiera ten plan, to na dłuższą metę każdego z kandydatów uważałby za niegodnego ręki księżniczki. W którymś momencie fabuły sugeruje nawet, że może Shi YiGuang by się nadał (chociaż też widzi w nim potencjalnego zdrajcę), ale tylko, dlatego że wie, że AhYu przyjaźniła się z magiem za dzieciaka i podejrzewa, że wciąż może go kochać… No i ostatni mag z niezwykle utalentowanego i potężnego rodu Shi mógłby być cennym sojusznikiem. Chociaż AhYu i tak od razu odrzuca ten pomysł.
Nieufność Wu ZiXu ma się zresztą odbić naszemu Prime Ministrowi czkawką w momencie, gdy na własną rękę spróbuje się pozbyć GouJiana. Wszystko dlatego, że niegdyś zniewolony król Yue odzyskuje za sprawą dekretu AhYu swoją dawną pozycję, a jak wiadomo, ktoś, kto tyle lat był traktowany gorzej od psa i wiódł życie na kolanach, będzie chciał swoim oprawcom prędzej czy później podziękować. To dlatego kierując się taką filozofią i święcie przekonany, że wie, co jest dla MC najlepsze, Wu ZiXu próbuje dokonać skrytobójczego zamachu, posyłając w plecy GouJiana strzałę. Niestety, ta niezbyt rozsądna decyzja zostaje potem użyta przeciwko niemu, gdy kolejni doradcy na Dworze są zaniepokojeni wojnami w królestwie.
Kroplę w czarze goryczy przelewa sytuacja, gdy w stolicy dochodzi do pożaru. Z zeznań świadków wynika, że do katastrofy doprowadził nie kto inny, jak ochroniarz królewski – ChenFeng, który miał działać podobno z polecenia Wu ZiXu. A to wszystko w czasie, gdy dzielny król GouJian, wraz ze swoimi wojami, pomagał w zapanowaniu nad żywiołem i tachali wodę z kanałów, jak przystało na grzecznych „nawróconych sojuszników”.
AhYu, jako władca Ng, zostaje więc przed swoimi ludźmi postawiona przed trudnym wyborem. Może sprzeciwić się wszystkim doradcom i obrazić króla Yue albo… dokonać egzekucji na człowieku, którego uświadomiła sobie, że od dawna kocha. Wszystko dlatego, by stał się kozłem ofiarnym i tym samym mogła zamknąć usta nieprzychylnym sobie ludziom i utrzymać spokój na Dworze. Tymczasem Wu ZiXu, doskonale rozumiejąc, co się święci, z radością zgadza się dla niej udawać zwłoki, bo tylko tak mogą oszukać wrogów i uderzyć z zaskoczenia, a ja – mimo że to gra otome – byłam jednak trochę rozczarowana, że nie zginął naprawdę. Czytanie wspomnień AhYu, gdy uświadamia sobie, jak wiele Wu ZiXu dla niej znaczył, było dość wzruszające i aż żałowałam, że to nie był jeden z tych tragicznych romansów.
Niestety w zamian za to dostajemy jakieś skakanie w czasie… AhYu jako duch prowadzi Wu ZiXu w ramach jakiś dziwacznych wizji i przy okazji poznajemy jego backstory. Dowiadujemy się, że jego ojciec i bracia zostali zamordowani, również wskutek niesłusznych oskarżeń i polityki, jak przybył do Ng, jak zaczął służyć obcemu królestwu i jak wreszcie udało mu się pomścić swoich krewnych oraz dochrapać posady Prime Ministra. (A wszystko to osiągnął, cały czas opiekując się księżniczką. Nieważne czy w momencie, gdy była otwarcie kobietą, czy gdy udawała już mężczyznę…).
W happy endingu, Wu ZiXu, którego wrogowie uważają za martwego, przybywa oblężonemu miastu z odsieczą – wraz z resztą kawalerii i ratuje ukochaną w kluczowym momencie. Potem wspólnie stawiają jeszcze czoła Złotemu Smokowi, ale z bestią zasadniczo rozliczają się same Niebiosa, bo gadzinę poraził nagle piorun. A co z naszą parką? Ano, ileś lat potem doczekali się nawet córki. Tak samo ambitnej i skłonnej do rywalizacji, jak jej matka. Wu ZiXu zrezygnował z posady Prime Ministra, ale w zamian za to mógł być kochankiem księżniczki, chociaż ich romans nie mógł zostać nigdy zaakceptowany oficjalnie. Cóż, przynajmniej na ich progeniturę czekała ciepła posadka – następcy tronu Ng (bo AhYu zreformowała system i od teraz mogły dziedziczyć kobiety), no i bohaterowie bardzo się kochali.
W smutnym zakończeniu AhYu poświęca się, aby pokonać Smoka. Po tym, jak umiera, Wu ZiXu nie widzi sensu we własnym życiu, przybywa na miejsce walki z potworem, aby dowiedzieć się, że z jego ukochanej zostało tylko trochę wody, która już zlała się z okolicznymi rzekami. Zrozpaczony i ranny Wu ZiXu kompletnie ignoruje prośby przyjaciół, aby się ratować, a potem daje się wykończyć królowi Yue, który zabija go w ramach zemsty, znienacka, gdy ten wciąż na kolanach patrzy się w pustkę.
A chociaż mam kilka drobnych zastrzeżeń do tej ścieżki, to cholera, muszę przyznać, że miała przepiękne CG! Nawet jeśli interakcji między bohaterami było tyle, co kot napłakał, bo przez dużą część fabuły uważamy – zgodnie z zapewnieniami MC – że jej ukochany jest martwy, to ilustracje, gdy już się pojawiały, były zawsze bardzo romantyczne i dopracowane. Może dlatego automatycznie podniosła mi się ocena tej ścieżki? No ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym w recenzji kierowała się tylko tym. Za wyjątkowo fajnie pokazaną uważam też całą dynamikę AhYu i Wu ZiXu jako pary. Moment, w którym bohaterka wytyka mu tchórzostwo, że nie chce ją pojąć za żonę… Rozpacz AuYu po swoim pierwszym, przerażającym ślubie i masakrze w trakcie wesela… Przyczynę nieufności Wu ZiXu, który utracił wszystkich i żadnego miejsca nie mógł potem nazwać swoim domem… Ostrzegam: będzie dużo dramy. Ale czy nie tego oczekujemy właśnie od dobrze napisanego romansu w historycznej konwencji?
Miejsce w rankingu: Numer 2. Btw. praktycznie w każdej innej ścieżce Wu ZiXu umiera za MC, a w pożegnalnym liście wciąż przeprasza, że nie mógł zrobić więcej. Nie wiem, czy którykolwiek z pozostałych panów może chociaż w najmniejszym stopniu dorównywać mu oddaniem.