Uwaga: gra porusza tematy takie jak przemoc, zaburzenia osobowości i nieakceptowanie swojego wyglądu.
Zacznę od jednego wielkiego… WOW! Naprawdę, tego mi było trzeba. Już powoli popadałam w czytelniczą stagnację, bo kolejne gry visual novel czy otome wydawały mi się takie same. Dlatego jeśli nie przechodziliście jeszcze „Taisho x Alice”, to gorąco polecam Wam jednak najpierw ukończyć grę, a dopiero potem zapoznać się z tym tekstem. Ostrzegam, że będzie naszpikowany spoilerami, bo ścieżka Wizarda zdradza bardzo wiele z epilogu.
W czym odpuszczę sobie tym razem jakieś wprowadzenie. Jeśli dotarliście do tego momentu, to już doskonale wiecie, kim jest Yurika i jak mniej więcej wyglądało jej życie w poprzednich opowieściach. Historia Wizarda będzie zresztą często nawiązywać do innych ścieżek, stąd ich ukończenie to absolutny must done, aby nie zagubić się w fabule.
Opowieść Wizarda zaczyna się zresztą niewinnie, a jej scena otwierająca jest bardzo podobna do tego, co widzieliśmy u Akazukina. Oto okazuje się, że Yurika Arisu otrzymuje od tajemniczego gościa list z pogróżkami. Ktoś nakazuje dziewczynie, aby wybrała miłość swojego życia, nim nadejdzie kolejna pełnia księżyca. Co nie jest takie proste, bo w tej alternatywnej wersji historii okazuje się, że MC jest zaręczona aż z 5 facetami! Na dodatek braćmi, z którymi mieszka pod jednym dachem w kawiarni rodziców. I każdy z nich – najstarszy Cinderella, nieśmiały Akazukin, zaborczy Gretel, wycofany Shirayuki i flirciarski Kaguya – są w niej zabójczo zakochani, ale tolerują konkurencje. To dlatego jedyny, prawdziwy brat Yuriki – Ryoshi, zatrudnia detektywa, w tym wypadku naszego Wizarda, aby pomógł dziewczynie znaleźć sprawcę, nim będzie za późno. Czy jest nim jeden z braci, który postanowił w końcu pozbyć się rywali? A może ktoś z zewnątrz? I czy należy faktycznie przejmować się groźbą? To tak naprawdę problemy na dalszy plan.
I – co tu dużo ukrywać – główna linia fabularna wydaje się nie mieć sensu. Oto Wizard/Detektyw i Yurika będą łazić od miejsca do miejsca, od brata do brata, i zauważać, że ich wspomnienia i zeznania wzajemnie się wykluczają. Dziewczyna zwróci również uwagę na dziury we własnej pamięci. Jak to w zasadzie jest, że wiek jej braci się nie zgadza? Dlaczego mają inne wspomnienia na temat matki? Jakim cudem Kaguya jest sierotą? A kiedy w sumie zamieszkali wspólnie itd.? Jednocześnie, uparcie, Wizard cały czas będzie ją wypytywał, czy podjęła już decyzję? Czy może wie, kogo z przystojniaków kocha najbardziej i czy jest już gotowa na swój szczęśliwy ending?
Z czego wybranie odpowiedzi twierdzącej zawsze prowadzi nas do śmierci. Wbrew serdecznym zapewnieniom każdy z piątki, jeśli go wskażemy, da naszej bohaterce kosza, bo z jakiegoś powodu jednak nie odwzajemni jej uczuć. A wtedy Wizard pojawi się ponownie. Tym razem jako antagonista, by – tak jak we wszystkich poprzednich ścieżkach – po prostu nas „sprzątnąć”. (Ah, i przy okazji się przyznać, że to on wysłał jej tajemniczy, sklejony z literek z gazety list z deadlinem na decyzję do pełni).
W końcu jednak mamy okazje dowiedzieć się dlaczego. I odkryć jednocześnie największą tajemnicę całego uniwersum „Taisho x Alice”. Wychodzi bowiem na to, że jesteśmy tak naprawdę… mieszkańcami czyjegoś snu. Chłopiec o imieniu Alister zapadł w śpiączkę po próbie samobójczej. Jakby tego było mało, to cierpiał na dysocjacyjne zaburzenia osobowości (w skrócie: DID) – co objawia się tym, że posiada różne osobowości, które przejmują nad nim kontrolę. I, jak się można domyślić, tymi osobowościami są kolejno Cinderella, Akazukin, Snow White, Gretel i Kaguya. Co nie jest niczym dziwnym, bo w przypadku tej przypadłości często zdarza się, że dodatkowe osobowości są zupełnie różne od swojego „oryginału”. Mogą mieć inną „płeć”, iloraz inteligencji, preferencje seksualne, wspomnienia itd. (Nic zatem dziwnego, że tak trudno pracować z pacjentem i zaproponować mu jakąś terapię).
Niemniej Yurika Arisu istnieje naprawdę i jest w Alisterze od dawno zakochana. To dlatego chce go uratować i wymyśliła pewien plan. W tym celu potrzebowała nawiązać współpracę z jeszcze jedną osobowością, Wizardem – postacią stworzoną przez lekarza, który miał nadzieję, że przy jej pomocy uda mu się pomóc Alisterowi. Wizard miał być bowiem taką postacią idealną, najbliższą oryginałowi, posiadać wszystkie wspomnienia pozostałych bohaterów, a jednocześnie być wolnym od ich wad i traum. W końcu – jak sobie przypominamy w pozostałych ścieżkach – to panowie borykali się tam z naprawdę potężnymi problemami.
Niestety – a przynajmniej zdaniem lekarza – eksperyment się nie udał. Myślano nawet, że ta osobowość zupełnie przepadła, ale Yurika rozpoznała ją, gdy podszywała się pod innych. Ponieważ Wizard miał dostęp do wszystkich informacji, to bez problemu udawał Akazukina czy Kaguyę, a przynajmniej tak mu się wydawało. MC zapytała go bowiem w pewnym momencie, gdy znowu się pod kogoś podszywał, czy nie jest już zmęczony tą grą i czy nie chciałby się jej w końcu ujawnić. Później zaś naprawdę się zaprzyjaźnili. Dziewczyna z przyjemnością spędzała z Wizardem czas, grali wspólnie w szachy, pytała go o inne osobowości, czy po prostu o miejsce, w którym się znajduje. (Ciemnie, puste i zimne… czyli taka nicość, kiedy inna osobowość była aktywna i przejmowała ster).
Nic zatem dziwnego, że mężczyzna stracił dla bohaterki głowę. Podobnie jak wszystkie inne osobowości przed nim (w końcu w jakimś stopniu reprezentowali emocje Alistera), ale miała to być miłość nieodwzajemniona. Dziewczyna kochała tylko oryginał, swojego księcia, Alistera, i to jemu pragnęła przede wszystkim pomóc. Choćby miała przy okazji sięgnąć po wszelkie możliwe środki. Przespała się bowiem nawet z Wizardem, jeśli można to w ogóle tak nazwać, skoro facet był tylko wytworem wyobraźni i nie posiadał własnego ciała… Niemniej udało się jej przeciągnąć go na tyle na swoją stronę, by zgodził się jej odtąd służyć.
Yurika uknuła bowiem pewien plan. Postanowiła zapewnić każdej z osobowości swojego ukochanego „happy ending”, aby przez miłość uwolnić go od demonów przeszłości. To dlatego – jakoś (jeszcze nie odkryłam, jak to działa) – wysyłała do umysłu Alistera swój odpowiednik (który w sumie też był tylko wytworem wyobraźni pogrążonego w śpiączce młodzieńca), aby dał szczęście Cinderelli, Akazukinowi, Gretelowi, Kaguyi i Snow White’owi na czymkolwiek miałoby ono polegać. To dlatego kolejne MC pomagały mężczyznom w pokonaniu traum i zasypywały miłością. Dopasowując się do nich jak kameleon. Jeśli im się to nie udawało, Wizard usuwał niepotrzebne klony i wspierał bohaterki, które pojawiały się na ich miejsce. To dlatego w różnych bad endingach tak często ginęliśmy z jego ręki. A on zgodził się pełnić funkcję kata, bardzo niewdzięczną i okrutną, zaślepiony przez własne uczucie, które nigdy nie miało zostać odwzajemnione… Ba! Gdyby faktycznie udało się wyleczyć Alistera, istniało spore prawdopodobieństwo, że wszystkie jego osobowości również przestałyby istnieć. Czyli nijako zginęły, ale nawet taka perspektywa nie przestraszyła naszego tajemniczego love interest.
Aż przyszedł taki moment, że Yurika postanowiła dać szczęście również Wizardowi. To dlatego kolejny z jej klonów, mieszkający z tyloma przystojnymi narzeczonymi, nie potrafił się zdecydować na żadnego z nich. Jej misją, od początku, było należeć tylko do Wizarda. Stąd, kiedy przyszedł dzień, gdy ten chciał ją usunąć jak każdą porażkę, dziewczyna-klon zaczęła go błagać, aby tego nie robił. Że zna prawdę o swoim istnieniu, wie, że czeka ich tylko zagłada, ale kocha go i chce już zawsze być u jego boku. Naturalnie, Wizard od razu uprzedził ją, że nigdy nie zdoła obdarzyć uczuciem jakiejś podróbki. Że od zawsze będzie wielbić tylko oryginał, ale Yurika-klon zapewniła go, że wystarczy jej drugie miejsce i nie potrzebuje więcej, jeśli będzie mogła pomagać mu w jego tragicznej misji i służyć jako czarny kot. I tak właśnie stali się partnerami. A raczej duetem, który widywaliśmy w innych ścieżkach.
A wracając do tego, co napisałam na początku recenzji. Wow. Po prostu wow! Gra mnie naprawdę serdecznie zaskoczyła. Podejrzewałam, że za tym wszystkim stoi jakaś grubsza intryga, ale nie spodziewałam się, że sytuacja Wizarda jest aż tak smutna. Było mi cholernie żal mężczyzny, bo z całej paczki polubiłam go chyba najbardziej. No i aktor głosowy świetnie oddał tę skomplikowaną postać, ukazując go czasami jako żartobliwego lekkoducha, groźnego antagonistę albo zakochanego młodzieńca.
Biedny Wizard zdecydowanie nie zasłużył sobie na taki los, ale wtedy nigdy nie poznalibyśmy tego wyjątkowego plot twistu. I już dla samej tej ścieżki, początkowo bardzo nielogicznej i zdawać by się mogło chaotycznej, polecam Wam po prostu całą grę. Naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu spraw – a mówię tu konkretnie o zadaniu, jakie facet wziął na swoje barki. Nawet jeśli podejrzewałam, że to wszystko może być rodzajem snu, bo to jednak dość oklepany motyw (a spoilery w tym kierunku pojawiły się w wątkach Kaguyi i Snow White’a). A chociaż nie bardzo rozumiem, w jaki sposób Yurika tworzy te swoje klony i nimi steruje (pewnie dowiemy się na ten temat więcej w epilogu), to byłam pod bardzo pozytywnym wrażeniem pomysłowości scenarzystów.
No i co tu dużo ukrywać? Dla mnie to był love interest w rodzaju tych idealnych. Inteligentny, wygadany, kiedy trzeba groźny… ale absolutnie bezbronny wobec MC. Dobrym przykładem niech będzie tutaj scena z szachami. Yurika nie potrafiła go pokonać w uczciwej grze, to dlatego skradła mu nieoczekiwanie całusa, aby odwrócić planszę i odebrać zwycięstwo. A mówimy wtedy o oryginale, nie o klonie. Nic zatem dziwnego, że jej spontaniczność (i w pewien sposób egoizm) aż tak go urzekła. Doskonale oddano również moment, w którym Wizard wierzył, że zostanie przez nią wezwany… tylko po to, by odkryć, że tak naprawdę wołała Alistera. To prawdopodobnie wtedy zdecydował, że nawet rola antagonisty, którą mu dała, jest lepsza od żadnej i udawał, że jest za nią wdzięczny, chociaż w oczach miał smutek.
W „happy endingu” tej ścieżki klon Yuriki i Wizard zostają razem, by dalej sterować wydarzeniami zgodnie z życzeniem prawdziwej MC. Nie nazwałabym tego jednak zbyt szczęśliwym zakończeniem. Ot, odwlekaniem w czasie nieuniknionego, bo dla tego bohatera po prostu nie ma pozytywnego rozwiązania. I tak samo jak on, tak i klon Yuriki, uwikłali się w konflikt miłosny, z którego nie mogli się wyplątać. Nie było dla nich nadziei.
Polubiłam Wizarda i doceniam ten kawał świetnej opowieści. Takiej, która dla mnie uratowała całą grę i sprawiła, że jej ocena mocno poszybowała. A jeśli komuś udało się przewidzieć, jaka była jego prawdziwa rola w fabule przed tym wielkim wyjaśnieniem, to naprawdę chylę czoła.
Opis:
Miejsce w rankingu: Numer 2. Długo się zastanawiałam, czy nie dać mu „1”, bo na miejscu Yuriki na 100% wybrałabym go, zamiast pozostałych panów. Wiem, okrutna jestem. Ale co poradzić? Niemniej to jedna z najciekawszych postaci w całej grze. Musiała się więc znaleźć na podium.