Granie Złodziejem zawsze należało do jednych z najciekawszych wyzwań, we wszystkich tradycyjnych czy komputerowych RPG-ach, z którymi miałam do czynienia. Głównie dlatego, że w odróżnieniu od takiego tanka czy innego barbarzyńcy z klas w walczących w zwarciu, łotrzyk zawsze musiał się nakombinować, nim zadał swój perfekcyjny cios z ukrycia. Poza tym w drużynie często przypada mu jeszcze jedna funkcja, a jest nią, naturalnie, wykrywanie pułapek, szukanie skarbów, otwieranie zamków i inne takie, typowe dla dungeon crawlów czynności. Z naszym Thiefem w „Dot Kareshi” nie mogło zatem być inaczej, chociaż z pewną przykrością przyznaję, że z czwórki panów z pierwszego składu jego ścieżka wydawała mi się najmniej ekscytująca. Być może dlatego, że zbyt wiele się po niej spodziewałam?
Ale najpierw, w ramach wprowadzenia: bohaterką „Dot Kareshi” jest bezimienna dziewczyna, która lubi sobie od czasu pograć w RPG-i. Jej ulubionym jest „Ultimate Quest”, który MC zdołała nawet już raz ukończyć i teraz szykowała się do powtórki z rozgrywki. Cały problem polega na tym, że z naszej bohaterki jest dość… ekscentryczna graczka. Aby ukończyć główny wątek, pomijała ona sporo contentu, w tym wszystkie questy fabularne dla postaci, zmuszała drużynę do walki w przedmiotach startowych, bezsensownie ich narażała, nie potrafiła wykorzystywać ich zdolności itd. No ale zgodnie z powiedzeniem „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, chłopaki dotarli jakoś do maksymalnego poziomu – zapewne dzięki zaklęciu wskrzeszenia. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że przez błąd w systemie, nasza MC zostaje przeniesiona do rzeczywistości z „Ultimate Quest”. Aby się uwolnić, musi wypełnić jakikolwiek quest, a że wszyscy panowie mają do niej takie same pretensje, i przy okazji cholernie lepkie łapy i są napastliwi, to musi wybrać jednego z nich i decyduje się na ścieżkę Złodzieja.
…co owocuje próbą pocałowania, w wykonaniu wyżej wymienionego. Thief jest przeszczęśliwy, że MC go wybrała, bo poniekąd zgubił swój cel w życiu. Do tej pory bohaterka nie pozwalała mu walczyć, wysyłając go w nieskończoność, aby okradał przeciwników. W efekcie co prawda stał się mistrzem przywłaszczania sobie cudzej własności, ale tracił nią zainteresowanie i radość ze zdobywania, jak tylko znalazła się w jego posiadaniu. Co sprawiło, że zaczął postrzegać wszystkie przygody jako powtarzalne i nieciekawe.
Niemniej reszta drużyny nie jest tak optymistycznie nastawiona, bo wprost nazywają zadanie Thiefa nudnym. Chcą nawet opuścić towarzysza, by zająć się swoimi sprawami np. Priest piciem, a Wizard nauką, ale koniec końców zostają zmuszeni, aby wziąć udział w queście. Nawet jeśli cały czas się fochują, że MC nie wybrała żadnego z nich. Wystarczyła tylko mała prowokacja, że jeśli spuszczą dziewczynę z oczu, to dadzą Thiefowi doskonałą okazję, aby spędził z nią sporo czasu sam na sam. A kto wie, co wtedy może się stać? Cóż, cała ekipa z „Dot Kareshi” to dość zaborcze, ale zarazem dziecinne i frywolne typki. Doskonale więc rozumieli, że na miejscu Thiefa zrobiliby pewnie to samo, a kiedy MC błaga ich o ochronę i dosłownie zaciąga na questa, to nie potrafią jej odmówić.
Jeszcze w drodze do zadania, Złodziejowi włącza się „flirt mode”. Przechwala się tym, jak wymaksowane są jego skille w wyniku tego, że MC nadużywała komendy „kradzieży” i że udało mu się nawet zwinąć coś sprzed nosa Lorda Demonów. A skoro tak, to nie ma już przed nim żadnych prawdziwych wyzwań i jedyne, co mu jeszcze zostało, to skraść serce bohaterki… Yhhh… To było coś na poziomie podrywu: „- Bolało? – Co? – Kiedy spadłaś dla mnie z nieba…”. Nic zatem dziwnego, że reszta znowu marzyła, aby udać się czym prędzej do karczmy, a MC była nieco zażenowana, ale i zarumieniona. Widać ten tekst bardziej przypadł jej do gustu niż mi. 😉
Co zaś się tyczy samego przedmiotu zadania, to drużynka udaje się do jaskini na południe od wioski Capella. To podobno tam spoczywa słynna tiara królowej wróżek i Thief chce ją podarować MC, tylko dlatego, że uważa, iż będzie w niej pięknie wyglądać. Mniejsza o to, że dostępu do skarbu broni szereg pułapek i podobno jakiś potwór. W końcu po to zabrali resztę, aby robili za obstawę.
Na miejscu drużyna natyka się najpierw na ukryte w ścianie drzwi. Oczywiście, tylko Thief miał dostatecznie wysoką percepcję, aby w ogóle je wypatrzyć. Musiał też powstrzymać zapędy Hero i Wizarda, aby nie rozpieprzać wejścia w drobny mak, skoro wystarczy rozpracować zamek i dostać się do środka bez wszczynania alarmu. No ale w końcu bycie drużynowymi siepaczami do czegoś zobowiązuje, co nie? Nie zmienia to faktu, że dosłownie chwilę później panowie i tak wpadają w pułapkę. Jakiś rodzaj bagna-potwora, który unieruchomił ich nogi i zaczął podgryzać. Na szczęście dla siebie mieli dużo HP, więc nic złego im się nie stało. MC mogłaby jednak znaleźć się w znacznie gorszym położeniu, gdyby Thief nie zagregował w porę, nie wziął jej w ramiona i nie zaprowadził do bezpiecznego obszaru. W końcu ze względu na to, że była prawdziwą osobą, jej śmierć w świecie gry byłaby permanentna.
Były już ukryte drzwi, były pułapki… to co jeszcze nam zostało w typowym scenariuszu o penetrowaniu lochów? Ano, walka z bossem / strażnikiem poziomu. W tym wypadku: z minotaurem. Chłopaki znowu bezmyślnie rzucają się do walki, ale Thief im nie towarzyszy i tylko cicho obserwuje starcie z boku. Okazuje się, że i tak nie mogą zadać żadnych obrażeń, chociaż używają skilli, które stosowali przeciwko samemu Lordowi Demonów. Thief instruuje ich zatem, że dalsze marnowanie czasu nie ma sensu. Nie przybyli tu przecież, aby naprawdę walczyć, ale żeby zdobyć skarb. Wystarczy więc, że zwiną minotaurowi klucz, a potem uciekną, aby quest został uznany za zakończony. A kto nigdy tak w żadnym RPG-u nie zrobił, niech pierwszy rzuci kamieniem… Ja przyznaję się bez bicia, że zdarzało mi się olewać nudne walki i spierdzielać, kiedy tylko dostałam z lokacji, co chciałam. W każdym razie, zgodnie z zasadą logiki gry, minotaur nie może opuścić jaskini, więc goni drużynkę aż do samego wyjścia, a potem grzecznie zawraca. Nie wiem, czego teraz będzie tam pilnował? Aż mi trochę szkoda biedaka. Pewnie już nikt go nigdy nie odwiedzi.
No ale tyle wystarcza, aby MC spełniła warunek do swojego powrotu = wypełniła przynajmniej jeden quest. Jakiś czas później zostaje więc otoczona przez białe światło, gdy wraz z resztą chłopaków odpoczywała w karczmie, ale Thief postanawia, że nie może pozwolić jej tak po prostu odejść. Przecież po coś dał jej tę tiarę – inwestycja musi się zwrócić!
W pozytywnym zakończeniu: Thief przenosi się wraz z MC do jej świata, bo złapał ją akurat w momencie teleportacji. Od tej pory żyją sobie razem w najlepsze, w jej mieszkaniu. Mężczyzna wyznaje, że bycie z bohaterką od początku było jego głównym celem, ale będzie potrzebował nieco czasu, aby przyzwyczaić się do nowej krainy, dziwnych ubrań, tego, że jego umiejętności nie działają, jak kiedyś… Woli jednak nawet to, niż powrót do stanu, w którym mógł tylko obserwować MC zza ekranu. Ze świadomością, że nigdy jej nie spotka, ani nie dotknie, chociaż już wtedy był w niej zakochany. Poruszona tym wyznaniem dziewczyna również odpowiada, że zaczęła go darzyć głębszym uczuciem. Boi się jednak trochę tego, że teraz, gdy już ją zdobył, Thief może porzucić ją, jak swoje skarby, co łotrzyk zbywa śmiechem i zapewnieniami, że tak się nie stanie. Ogólnie jest tak podjarany nowym związkiem, że zastanawia się, czy nie wrócić do „Ultimate Quest” tylko po to, by wetrzeć reszcie drużyny trochę soli w rany i przechwalać się swoim szczęściem…
W neutralnym zakończeniu: MC zostaje wraz z Thiefem w świecie gry i szkoli się w ścieżce złodziejstwa. Pod czujnym okiem swojego nowego partnera i mistrza, bohaterka eksploruje z nim lochy i udaje się jej nawet znaleźć samodzielnie ukryte przejście. Podobne do tego, które było w ich pierwszym, wspólnym queście. Ma jednak pewne problemy z odkryciem, która ze skrzyń jest prawdziwa, a nie jest tylko pułapką, zostawioną na niedoświadczonych śmiałków. Naturalnie, bohaterka wybiera źle, skrzynia wybucha i niszczy przy okazji sąsiadujące skarby. A chociaż MC próbuje potem przepraszać, to Thief się nie gniewa i tylko sobie z niej kpi. On już w sumie przecież dostał, co chciał – możliwość życia u boku swojej miłości. Nic więcej nie ma więc już dla niego żadnego znaczenia i traktuje ich wspólne przygody jako zabawę.
A przechodząc do podsumowania: Thief był bardzo uroczy, podobało mi się, że faktycznie opiekował się MC, a jego flirtowanie potrafiło rozbawić… ale już samo zadanie, jakoś mniej mnie zaangażowało. Może dlatego, że tak łatwo dało się wszystko przewidzieć? Niemniej to wciąż była przyzwoita ścieżka. Zdarzyło mi się przy niej parsknąć parę razy, miała ładne CG, a i sprzeczek drużynowych było tu jakoś więcej niż zazwyczaj. Spokojne ją polecam, zwłaszcza jeśli nie macie dużo czasu na granie. A kto wie, może i Wam Złodziej skradnie kilka sekund życia (jeśli nie serce), by opowiedzieć swoją historię?