Uwaga: w grze pojawia się motyw z napaścią na MC oraz szantażem na temat samobójstwa.
Czwarta z historii z „Kitty Love”, którą postanowiłam ukończyć, należała do Kyousuke, czyli dość aroganckiego pracownika klubu nocnego. A przynajmniej tak początkowo odbiera go nasza bohaterka. Miła, zaradna, młoda dziewczyna, o imieniu Shinoda Honoka, która dorabia w kwiaciarni i od czasu do czasu załatwia dla pana „numer 1” bukiety. Los jednak chce, że pewnego dnia, Honoka wypowiada nieostrożne życzenie w pobliżu kocura o różnobarwnych oczach i tak staje się ofiarą klątwy. Za dnia w ciele człowieka, nocą w ciele kota – Honoka będzie od początku poznawać swoje otoczenie i słuchać zwierzeń oraz sekretów, które ludzie są w stanie powierzyć tylko zwierzętom, bo w przeciwnym wypadku musieliby się mierzyć ze zbyt wielkim wstydem.
Już pierwszego dnia, nie rozumiejąc jeszcze natury swojej klątwy, spanikowana Honoka ucieka z parku i wpada w nieznaną sobie, niebezpieczną część miasta. To tam właśnie znajduje ją Kyousuke, który nieoczekiwanie pokazuje swoją znacznie wrażliwszą stronę. Zabiera kotka do klubu, daje mu jedzenie i nie może wyjść z podziwu nad jego urodą. Innymi słowy, zachowuje się zupełnie inaczej, niż zazwyczaj, gdy bohaterka miała okazje go spotykać poza klubem. Wtedy Kyousuke był zimny, nazywał ją bezużyteczną i często prowokował w typowo szczeniacki sposób. Jak chłopiec, który ciągnie dziewczynkę za warkoczyki, byle tylko zwrócić na siebie jej uwagę.
Honoka jest również świadkiem mniej przyjemnej sceny, w której trakcie jedna z klientek Kyousuke grozi, że się zabije, jeśli mężczyzna nie odwzajemni jej uczuć. Potem jednak okazuje się, że tak naprawdę od początku chodziła do klubu nocnego, bo chciała odegrać się na swoim byłym i pokazać, że stać ją na uwiedzenie „numeru 1”. Cóż, dość pokrętna logika, ale w sumie jedynie dobitniej nakreśliła nam, że robota Kyousuke bynajmniej do przyjemnych nie należała. Często musiał radzić sobie z histeryczkami, wymagającym szefem, cuchnął od alkoholu, a i jeszcze miał rywali wśród pozostałych chłopaków z zespołu – z których zwłaszcza Kazuya darzył go szczerą niechęcią.
Nic więc dziwnego, że tak naprawdę – pod postacią kota, odwiedzając Kyousuke potem codziennie – Honocę udaje się wreszcie poznać jego tajemnicze marzenie, którym jest… kariera muzyczna. Chłopak tak naprawdę już kiedyś próbował swoich sił, jako artysta, ale szybko się poddał przerażony pierwszym niepowodzeniem i odtąd grał sobie tylko na stronie, po cichutku, ballady dla kotki, nie próbując jednak zmienić za bardzo nic w swoim uporządkowanym, choć dość ryzykownym życiu. W końcu dzięki pracy w klubie nocnym miał wyrąbiste mieszkanie, stałą pensję i jakąś tam reputacje.
Z czasem jednak relacje między Honoką i Kyo również stają się lepsze, gdy ta jest w ludzkiej postaci. Zwłaszcza gdy mężczyzna znajduje ją pewnego razu nieprzytomną w kwiaciarni, bo klątwa i przepracowanie mają swoje efekty uboczne. To wtedy parka stwierdza, że muzyka i kwiaty są w sumie do siebie podobne, bo i jedno, i drugie pozwala wyrażać emocje bez słów. Kyousuke opowiada wtedy MC o swojej przeszłości i wielkim rozczarowaniu, jakie go spotkało, gdy jego próba zostania zawodowym muzykiem zakończyła się fiaskiem. Z kolei Honoka namawia go, by jeszcze się nie poddawał, bo chciałaby kiedyś móc pójść na jego koncert. (Co nawet – mały spoiler – w późniejszym etapie fabuły się udaje i dziewczyna jest kompletnie oczarowana).
Tymczasem to jedyna ścieżka, w której jeszcze jedna postać poboczna ma świadomość skomplikowanej sytuacji bohaterki. Gdy Honoka zostaje przypadkowo potrącona przez samochód, znajduje ją Kazuya – rywal Kyo z nocnego klubu, który jest, niestety, świadkiem jej przemiany z kota w człowieka. Chłopak udaje potem, że zależy mu na MC (magia go jakoś średnio dziwi…), kiedy tak naprawdę chce zdobyć jej względy, aby dopiec swojemu wrogowi. A że posuwa się przy tym do agresji, to przed niechcianym pocałunkiem Honoka jest wyratowana przez swojego rycerza w białej zbroi, bo pojawia się Kyo i daje po prostu Kazuyi w pysk.
Gra ma przy okazji dwa zakończenia:
W pierwszym z nich, już po poznaniu sekretu MC, Honoka i Kyo jadą razem za miasto. To tam, w otoczeniu pięknej scenerii, mężczyzna zdradza jej w końcu swoje prawdziwe imię i wyznaje uczucia. To dzięki niej wrócił do muzyki i znowu uwierzył w siebie. Ostatecznie więc „pocałunkiem prawdziwej miłości” przełamuje jej klątwę i raz na zawsze kończy się kłopot z niechcianą zamianą w zwierzę.
W alternatywnym epilogu Honoka i Kyousuke udają się razem do klubu… gdzie gratulują im wszyscy współpracownicy. Wieść się już rozeszła, że „numer 1” pozwolił skraść sobie serce, a ponieważ klątwa MC została już zdjęta, to nikt, poza główną parą, nie pamięta o wcześniejszych wydarzeniach. To dlatego, obdarzony magiczną amnezją Kazuya publicznie deklaruje, że zamierza walczyć o względy bohaterki i odbić ją swojemu rywalowi, bez względu na cenę. A ona jakoś niespecjalnie żywiła do niego uraz, chociaż zachował się wobec niej wcześniej jak absolutny cham…
No to co myślę o tej ścieżce? Paradoksalnie, mimo iż miała jednego z lepszych seiyuu, to osobiście wolałam wątki pozostałych panów. Może dlatego, że ten cudaczny trójkąt miłosny jakość specjalnie do mnie nie przemawiał. Podobnie jak to mroczniejsze oblicze Japonii, klubów nocnych, zdesperowanych kobiet – gotowych nawet targnąć się na swoje życie pod wpływem alkoholowego upojenia i ideę panów do towarzystwa. Jednak te bardziej spokojne, sielankowe historie były tym, co spowodowało, że tak prościutka gra, jak „Kitty Love”, zdobyła sobie moją sympatię. Nie potrzebowałam więc tej całej dramy, bo przy tak krótkim scenariuszu wiadomo, że takie problemy zostają pokazane w bardzo spłycony, często szkodliwy dla odbiorców, albo niepoważny sposób. Wciąż Honoka jest tu bardzo zaradną i fajną bohaterką. Podobnie jak Kyousuke, któremu z buca udaje się przetransformować w całkiem spoko partnera dla naszej heroiny. Myślę więc sobie, że nawet jeśli podzielicie moje zdanie odnośnie do stylu narracji i atmosfery opowieści, to wciąż nie ocenicie jej negatywnie.