Zaczęłam od ścieżki GouJiana, bo… cóż, podobał mi się po prostu jego projekt postaci. Na dodatek miał chyba jedną z ciekawszych, bardziej złożonych relacji z MC. W przeszłości, gdy u władzy byli jeszcze rodzice naszych bohaterów, doszło do wojny między królestwem Yue i Ng. Król Ng – będący zarówno ojcem naszej bohaterki – nie uszanował potem czasu żałoby i ponownie zaatakował swoich wrogów, co zmusiło młodego GouJiana do zbrojnej odpowiedzi. Koniec końców nasz wybuchowy LI cały konflikt przegrał i trafił w niewolę. Szybko też zraził się do nowego króla Ng, czyli – de facto – głównej bohaterki, która pod postacią następcy tronu, udając swojego brata FuChai – skazała go za karę na pilnowanie mauzoleum HéLǘ.
A dla tych, którzy nie znają samych założeń gry, streszczę tylko, że w „My Vow to My Liege” gramy młodą, odważną i bardzo racjonalną dziewczyną, która została zmuszona ukrywać swoją płeć i przejąć ciężar królewskich obowiązków. Wszystko dlatego, że jej rodzina złożyła kiedyś przysięgę Złotemu Smokowi, który okazał się zdradzieckim potworem, żerującym na duszach ludzi. Ojciec bohaterki, król HéLǘ, próbował potem pokonać bestię, ale w wyniku starcia utracił wszystkich swoich synów, jak również najwyższych kapłanów. Od tej pory dziewczyna więc nie tylko była sama, skazana na egzystencje w kłamstwie, ale została również naznaczona magiczną pieczęcią, która powoli wysysała z niej witalne siły… Czyli – jak widać na załączonym obrazku – niezbyt wesoły los.
W każdym razie FuChai nie traci nadziei i zamierza dotrzymać złożonego rodzinie słowa. Musi powstrzymać Złotego Smoka, dokonać zemsty i jeszcze zapewnić bezpieczeństwo Ng. Czyli w zasadzie dokonać całkiem sporo, jak na młodą kobietę. Nic zatem dziwnego, że poza pałacem potrzebowała jakiejś przyjaźni… i tak właśnie jej droga skrzyżowała się potem ponownie z losem zniewolonego króla Yue.
Początkowo bohaterka jest do niego nieufnie nastawiona. Od razu rozpoznaje swojego wroga – nawet w niewolniczych szatach i osłabionego przez nędzę. Przez ten czas GouJian musiał mierzyć się z licznymi upokorzeniami. Był torturowany, głodzony, raz o mało nie został zgwałcony przez strażników – bo dla mieszkańców Ng, król Yue zasługiwał tylko na cierpienie i pogardę. W efekcie musiał więc walczyć o życie każdego dnia, np. żywiąc się jedynie jagodami czy ziołami i udając, że pilnuje mauzoleum, a nie tak naprawdę umiera w jego cieniu. Aż pewnego razu napotyka na topiącego się młodzieńca – czyli tak naprawdę FuChai – która szukała w stawie zagubionego, pamiątkowego amuletu.
Dziewczyna nie od razu rozumie, że GouJian przybył jej na ratunek. Oskarża go nawet o kradzież i bohaterowie rozchodzą się w kłótni, aż do następnego spotkania, w trakcie którego MC przeprasza za swoje wcześniejsze oskarżenia. Faktycznie, odnalazła amulet, więc pojęła, że obcy naprawdę ofiarował jej pomoc, musząc w zamian mierzyć się z oszczerstwami. I to dlatego z wdzięczności, ukrywając swoje stanowisko, ofiarowuje mu odtąd wsparcie. Przynosi jedzenie, dba o to, by strażnicy go nie prześladowali, spędzają na wspólnych rozmowach długie godziny…
GouJian jest szczęśliwy, że nawet w tym piekle znalazł przyjaciela, ale nie spodziewa się, że tak naprawdę spotkał samego, znienawidzonego króla Ng. Prawdy dowiaduje się dopiero od zdradzieckiego Złotego Smoka, który ukrywa się w świątyni, udając kapłana. Oszukany i ponownie poniżony GouJian dochodzi do wniosku, że dla FuChaia musiał być tylko zabawką. Tresowanym psem, który nie potrafi już ugryźć, więc można poświęcić mu czas dla rozrywki, a którego – w razie czego – można szybko i bezpiecznie zgładzić, gdyby sprawiał problemy. I to właśnie dlatego, chociaż wciąż pełen wątpliwości i dręczony przez początki zakochania, GouJian postanawia zawiązać sojusz ze Złotym Smokiem i poszukać okazji do dokonania zemsty za swoją rodzinę i kraj.
Ufff! Te backstory i retrospekcje są w ścieżce GouJiana naprawdę długie. Co zabawniejsze poznajemy je dopiero w zakończeniu gry, bo przecież, w trakcie długiego common route, facet udaje tylko poczciwego, kompletnie złamanego niewolnika, który jest ciągle gotowy, aby przypodobać się FuChaiowi i tym samym ochronić swoje życie. Masa ludzi, na czele z Pierwszym Ministrem, będzie wciąż niezadowolona z faktu, że król Yue nie został zgładzony. Bo jak wiadomo żywy wróg, nawet osłabiony, może w każdej chwili uciec, zbuntować się i próbować ponownie powstać z kolan. Szczególnie gdy ich państwa dzieliła wielopokoleniowa uraza.
Stąd nie powiem, by było dla mnie jakimkolwiek zaskoczeniem, że cała ta ścieżka aż kipi od dramy. W trakcie każdego konfliktu, zasadzki wyznawców Złotego Smoka, późniejszych bitew i intryg możemy cały czas się zastanawiać, co tak naprawdę dzieje się w głowie byłego, dumnego króla? Czy jego zapewnienie o oddaniu jest szczere? Czy może racje ma Wu ZiXu, który ani na moment nie dał się zwieść żartom, komplementom i uniżonej postawie młodzieńca? Wreszcie, dla FuChai, kłopotem pozostaje jeszcze jedna kwestia. Doskonale wie, że sama nie była ze swoim rzekomym przyjacielem szczera. Ukrywała nie tylko to, że jest władcą Ng, ale również… że jest kobietą. (GouJian domyślił się potem tego sam). Czy skoro ich relacja była zatem zbudowana od początku na kłamstwie, to można zakładać, że było w niej cokolwiek szczerego?
W pozytywnym zakończeniu okazuje się, że tak. Jasne, GouJian faktycznie nie zapomniał o pragnieniu zemsty i przez całą ścieżkę pracował na to, aby doprowadzić do upadku Ng, zgodnie z obietnicą złożoną Smokowi. Potem jednak zdradziło go własne serce i nie mógł tak po prostu odwrócić się od FuChai. W końcu dziewczyna nie raz okazała mu litość, dała swoją przyjaźń, a potem nawet obiecała, że kiedyś pozwoli mu powrócić do Yue, aby mogli zostać sojusznikami. A chociaż GouJian długo miotał się pomiędzy powinnością wobec swojego narodu a pragnieniem pozostania u boku ukochanej… to wreszcie się im to udaje. Obie strony konfliktu przekonują się, że Złoty Smok faktycznie jest potworem, który zagraża całej ludzkości – żywi się bowiem duszami pokonanych z obu stron. W heroicznym starciu, w obronie króla Ng, GouJian zostaje straszliwie ranny, ale udaje się go ocalić mocą artefaktów.
Całość zaś zamyka scena, już jakiś czas po bitwie, w której dochodzi do rozwiązania odwiecznego konfliktu pomiędzy Ng i Yue… dzięki małżeństwu. Co prawda młodych trochę kosztowało, aby wyjaśnić obu stronom, że tak naprawdę ich państwa tylko na tym skorzystają. Bohaterka również bynajmniej nie zamierza rezygnować ze swojej pozycji i dalej jest władcą Ng – przez co to GouJianowi przypada tym razem funkcja podrzędna, ale jak sam radośnie zauważa, przynajmniej mogą wreszcie dzielić wspólnie jedno łoże, a to na barki ich przyszłych dzieci spadnie tak naprawdę problem, jak ten cały polityczny galimatias rozwiązać. A niech cię, GouJian, masz szansę na tytuł ojca roku!
W smutnym zakończeniu to GouJian przyczynia się do zdyskredytowania MC w oczach innych władców, ujawniając przed nimi, w trakcie spotkania dyplomatycznego, jej płeć. Dziewczyna wybacza mu jednak tę zdradę, a co więcej, już wtedy darzy go na tyle wielką miłością, że w finale konfrontacji ze Złotym Smokiem poświęca się, aby ocalić ukochanego i praktycznie ginie z jego ręki. W epilogu, wiele lat później, dowiadujemy się, że 80-letni król Yue, nawet na łożu śmierci, wzywał z tęsknotą jej imię. Bo chociaż tyle czasu minęło, to rana po tak ogromnej stracie oraz dzielącej ich tragedii nigdy się nie zagoiła.
Heh… powiem Wam, że nie łatwo opisać ścieżkę, której każdy rozdział najeżony jest walkami, zdradami, intrygami i innymi ślicznościami. To jeden z tych rzadkich momentów, w których zamiast gry, wolałabym dostać w łapki serial, ale może to dlatego, że angielskie tłumaczenie wymaga jeszcze dopieszczenia, a interfejs był ogólnie dość toporny? Mimo wszystko podobała mi się ta ścieżka. Poznanie przeszłości GouJiana kompletnie zmieniło mi postrzeganie jego postaci i motywacji. Jeśli więc lubicie historie, w których kochankom stoi na drodze do miłości dosłownie wszystko: od urodzenia, po bogów, pochodzenie, konflikty rodziców, powinności wobec kraju i różnice poglądów… no to jesteście w domu!
Co więcej, dostajemy tu naprawdę szczęśliwe zakończenie przez duże „S” oraz szereg pięknych CG… które z przyjemnością bym Wam pokazała, gdyby nie życzenie twórców, aby nie robić screenshotów powyżej rozdziału 4 (czyli de facto, same common route, bo ścieżka GouJian zaczyna się od 10 rozdziału wzwyż). Nie bardzo więc wiem, jak mogę w takim razie zareklamować ich tytuł potencjalnym graczom… Ale co zrobić? Będziecie musieli uwierzyć mi na słowo. Choć każdy fan historycznych dram, w zasadzie nie ma co się zastanawiać. To była naprawdę wzruszająca przygoda!