Uwaga: Poniższa recenzja będzie zawierała spoilery i odniesienia historii frakcji Dawn (zwłaszcza ścieżki Yury). Jeśli ich nie ukończyliście, gorąco zachęcam zapoznać się z nimi w pierwszej kolejności, bo prolog Twilight oraz ścieżki powiązanych z nim postaci stanowią ich fabularną kontynuację!
Gaku to drugi z bliźniaczych instrumentów – bęben, czyli tak naprawdę tsukumo-gami, przedmiotów, który zyskał duszę i zmienił się w ayakashi. Pod wieloma względami czułam się również w jego przypadku, jakbym przechodziła ścieżkę kanoniczną. Do tej pory przekonywano mnie, że głównym motywem gry jest miłość, która przetrwała 1000 lat… Ale nikt o tym nawet nie wspominał! Kolejne reinkarnacje spotykały się, odbudowały przyjaźnie i romanse, czy budziły się dawne animozje, tylko co z tego? Dopiero Gaku, facet który faktycznie przeżył ten cały czas, czekając na MC, zaczyna odwoływać się w jakiś sposób do przeszłości. Dzielić wspomnieniami, mówić jaką osobą Futaba wtedy była, a nawet… mieć do niej przez te wszystkie wieki ogromny żal.
Przypomnijmy jednak tradycyjnie, że bohaterką „Ayakashi: Romance Reborn” jest młoda dziewczyna, która odkrywa w sobie moce onmyoji. Gaku – wraz z Kurou, Touichirou, Shizukim i Oujim – to bohaterowie księgi II oraz frakcji Twilight. Zalecam więc ukończyć wszystkie ścieżki frakcji Dawn, przed przystąpieniem do następnej. Dlaczego? Ano z tego prozaicznego powodu, aby uniknąć spoilerów. W opowieści „Dawn” dowiadujemy się, że Futaba ma mistyczne moce i musi odtąd pracować z majorem Aizenem, aby egzorcyzmować upiory ze stolicy, a w Twilight płynnie przechodzimy do konfliktu kobiety z głównymi antagonistami – wrogim onmyoji Akiyasu oraz organizacją dowodzoną przez pajęczego demona – Senkitai. Na dodatek odkrywamy, że nasza MC miała w przeszłości bliźniaczego brata. To on przed swoją śmiercią wybłagał, aby 5 zaprzyjaźnionych z nim ayakashi strzegło jego młodszego rodzeństwa i przekazała jej symboliczne dzwonki, które magicznie cementowały ich sojusz.
Wiele wieków później, już po swoim odrodzeniu, Futaba powoli odbudowuje więź z wszystkimi ayakashi. Piątką, z którą kiedyś sama miała kontrakt (czyli: Kogą, Kuyą, Ginnojo, Aoim i Yurą) oraz piątką służącą wcześniej jej bratu. Z czym ten proces przebiega raz gładko, a raz kłopotliwie, ale o tym możecie się przekonać z poszczególnych ścieżek. Tymczasem po ponownym spotkaniu Gaku (który nigdy nie umarł, więc ma wszystkie wspomnienia), dziewczyna nie spodziewała się, że przyjdzie się jej zmierzyć z ogromnymi pretensjami. Facet ma za złe Futabie, że czekał na nią tyle czasu… a ona o niczym nie wie! Twierdzi, że jest nową osobą i problemy jej poprzedniego wcielenia, to już nie jej sprawa. (Bynajmniej nie ze złej woli, ale po prostu – ze strachu przed nieznanym i niezrozumieniem sytuacji).
Okazuje się bowiem, że lata temu Futaba obiecała Gaku pomóc mu zdjąć klątwę z brata. Yura – czyli starszy z tsukumo-gami – zgodził się wziąć udział w mrocznym eksperymencie pokręconego onmyoji Domana, który umyślił sobie, że stworzy instrument odbierający innym życie muzyką. Początkowo obrał sobie na cel Gaku, ale ciało chłopaka nie było w stanie poradzić sobie z zaklęciem i ożywiony bęben powoli umierał w bólu… To dlatego Yura zawarł z Domanem pakt, aby przetransferować klątwę na niego, dzięki czemu Gaku miałby spokój na jakieś 1000 lat. (Tyle czasu miał niby obowiązywać ich kontrakt). Tyle że młodszego rodzeństwa takie warunki wcale nie ucieszyły… czuł się potwornie ze świadomością, że Yura przez niego cierpi, że musi mordować muzyką setki stworzeń, aby dopełniać umowy z Domanem i że tak naprawdę stał się więźniem klątwy.
Dopiero po tych wydarzeniach rodzeństwo spotkało Futabę i jej brata (a w zasadzie ich poprzednie wcielenia) i dziewczyna obiecała Gaku, że znajdzie sposób, by uwolnić ich od tego potwornego paktu. I tak między całą czwórką narodziła się przyjaźń, która trwała nieprzerwanie aż do dramatycznej śmierci ludzi. Biedna MC nie zdołała dotrzymać słowa, a po swoim odrodzeniu nie pamiętała niczego, więc czuła się przez tsukumo-gami oskarżana i atakowana. Gaku nigdy jednak nie stracił wiary, że kiedyś mu się uda uwolnić Yurę. Przez wieki badał różne metody, jak można by anulować klątwę. Nawet jeśli sam Yura już dawno się pogodził ze smutnym losem. Niestety, minęło pełne 1000 lat, a co się z tym wiązało, efekt zaklęcia stawał się trudny do przewidzenia. Yura nie chciał, by klątwa wróciła do Gaku, ale jego ciało było już mocno osłabione. To dlatego spotkał się z Domanem, ale okrutny onmyoji dalej był tylko rozbawiony sytuacją i ciekawy końcowego wyniku.
Tymczasem Futaba zostaje porwana przez Senkitai i gdyby nie pomoc pozostałych ayakashi trudno przewidzieć, jaki byłby jej los. Miała bowiem zostać użyta do jakiegoś mrocznego, wskrzeszającego rytuału, aby Akiyasu mógł odzyskać swojego zamordowanego przez wojsko ojca. Problem tego antagonisty jest jednak w ścieżce Gaku wątkiem pobocznym i zostaje w miarę szybko rozwiązany. W sensie coś tam niby knują, wykradają z archiwum książkę z zakazanymi sztukami, sporządzoną zresztą przez Domana, ale do niczego konkretnego to w sumie nie prowadzi. Z pomocą swoich przyjaciół dziewczyna rozprawia się z Akiyasu na tyle, by go chwilowo powstrzymać. Co więcej, sama dochodzi do wniosku, że może powinna przeczytać ten dziwaczny tom – i ma nawet pozwolenie majora Aizena. Wszystko dlatego, że wojskowy zaczął jej ufać, bo do tej pory nie zrobiła nic, aby zawieść przełożonych z armii.
Sam fakt, że Futaba mimo wszystko podejmuje próbę znalezienia rozwiązania, budzi w Gaku bardzo ciepłe uczucia. I to do tego stopnia, że obejmuje ją spontanicznie, w swojej dorosłej formie, czym wprawia ją w ogromne zakłopotanie. Od tej pory MC zaczyna mieć bowiem wizje z przeszłości, z których wynika, że naprawdę byli sobie z Gaku bardzo bliscy. Sprzeczali się o to, kto ma fajniejszego, starszego brata, słuchali razem muzyki, oglądali festiwale… Dziewczyna zaczyna więc robić się zazdrosna o swoje dawne „ja”, a sprawy nie ułatwia fakt, że Gaku przeprasza za swoje wcześniejsze zachowanie. Obiecuje, że nie będzie już więcej traktować jej obu wcieleń jak tej samej osoby, bo to niesprawiedliwe. W końcu, jako Futaba, zaczęła już nowe życie. Nie ma więc prawa wymuszać na niej dopełnienia przysiąg sprzed tysiąca lat, o których nawet nie pamięta.
Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy podczas niewinnej rozmowy w restauracji Kurou wypytuje Gaku o jego relacje z onmyoji, a ten bez zażenowania odpala, że był w niej dawno temu zakochany. Co prawda, nigdy nie zwierzył się ze swego uczucia, bo odpowiadała mu przyjacielska relacja, w jakiej tkwili, ale nie zmienia to faktu, że dziewczyna była mu wówczas bardzo bliska. A to, naturalnie, sprawia, że Futaba czuje się odtąd w jego towarzystwie nieco zażenowana. Nie tylko wciąż obsesyjnie wspomina sytuacje, w której znalazła się w jego ramionach, ale teraz jeszcze wie, że mężczyzna kochał się w jej poprzednim wcieleniu… ale nie w obecnym. Co tylko przyprawia ją o smutek.
No, ale szurnięty Akiyasu znowu się aktywuje, wysyła do stolicy kolejne upiory, a te atakują naszą paczkę. W międzyczasie Futaba odkryła, że jej poprzednie wcielenie znalazło sposób, w jaki można zdjąć klątwę z braci… ale nie zdołała go wykorzystać. Zamiast tego stworzyła klucz, który byłby gotowy dopiero za 1000 lat, więc tak naprawdę powierzyła rozwiązanie problemu klątwy bliźniaków swojemu przyszłemu „ja”. To się dopiero nazywa pro zarządzanie ryzykiem! Niestety, Yura jest już wtedy zbyt osłabiony i po prostu poddaje się pod wpływem ataku upiorów. W efekcie traci fizyczną formę i zamienia na powrót w przedmiot. Co było całkiem fajne. Ta gra często cierpi na to, że twórcy zapominają przypominać nam o różnicach między ayakashi i ludźmi. Często więc absolutnie niczym nie różnią się od przeciętnego mieszkańca – jasne, mają jakąś moc i są silniejsi, ale brakuje im właśnie tej „niezwykłości”.
Oczywiście, po utracie kochanego rodzeństwa, w które był absolutnie wpatrzony, Gaku także nie zamierza pozostawać dłużej na tym świecie. Aby bowiem powstało tsukumo-gami, potrzeba dwóch czynników: komuś musi zależeć na przedmiocie i dlatego o niego dbał oraz w samym przedmiocie musi pojawić się wola życia. Jeśli jej brakuje, to zapadają w stan podobny do snu, a potem znikają. Czyli – tak jakby umierają. Stąd zrozpaczona Futaba ma wkrótce do kompletu nie tylko flet, ale i bęben, bo bracia po prostu się poddali. Co nie znaczy, że ona sama zamierza zejść ze sceny, nie podejmując walki.
Dziewczyna kontynuuje swoje badania, a nawet odkrywa, że musi przenieść się do mrocznego zaświatu, aby tam unieszkodliwić źródło klątwy. To do tego potrzebowała właśnie klucza. Po drodze spotyka jeszcze Domana, który nie jest zbyt pomocny i dalej cieszy się po prostu tym, że miał okazje zobaczyć tak ekscytujący eksperyment. Ba! Twierdzi, że bliźniacy są w sumie sami sobie winni i nie powinni pouczać go w kwestii moralności, bo przystali na układ z zabijaniem… No, może tak, ale kto ich w pierwszej kolejności postawił w takiej sytuacji, gościu?
Finał gry jest już jednak bardzo szybki. Futaba spotyka w zaświatach mroczną wersję Yury i Gaku oraz przekonuje ich do powrotu. Nie ma więc żadnego, wielkiego pojedynku. Ot, po prostu budzi w nich ponownie wole życia, przypominając o łączącej ich miłości i przyjaźni. W końcu mają dla kogo istnieć – poza samymi sobą. Tym sposobem Gaku uświadamia sobie, że Yura jest dla niego ważny, ale nie chce zostawiać również Futaby, więc budzi się ze swojego dziwnego, magicznego snu. Po powrocie wychodzi na to, że problem klątwy też został już rozwiązany, bo ta przepadła, gdy MC użyła klucza, więc po wiekach niesienia śmierci Yura może wreszcie zagrać normalną, piękną muzykę dla zebranych.
… w odróżnieniu od Gaku, który – zgodnie z obietnicą – swój pierwszy koncert dedykuje Futabie. Potem zaś, gdy są już z dala od innych, wyraża swoje emocje i próbuje wymusić na onieśmielonej dziewczynie, by powiedziała, że też go kocha. Nie spieszy mu się. W końcu czekał na nią już 1000 lat, stąd – gdy ona się stresuje i waha – on sobie spokojnie zasypia na jej kolanach. I tak jak w przypadku Yury, na szczęście we wszystkich scenach romansowych, Gaku zamienia się na potrzebę chwili w dorosłego mężczyznę. Nie wiem, więc po co to całe zamieszanie z tym, że w zwykłych okolicznościach bliźnięta wyglądają jak nastolatkowie. Ba! Gaku jest nawet brany przez jakieś szczyle za rówieśnika. Na miejscu onmyoji czułabym się więc w tym układzie niezręcznie, no, ale przynajmniej wiemy, że emocjonalnie i doświadczeniem, jest z niego 100% staruszek. Co niektórzy z ayakashi chętnie mu wypominają.
Celowo w tej recenzji pominęłam sceny, w których prezentowane nam są także umiejętności majsterkowania, bo Gaku jest przecież znanym wynalazcą. Ludzie z całej stolicy znoszą mu różne śmieci do naprawy – a to zegarki, a to pozytywki, czy inne mechanizmy. W skrócie jednak facet przywiązuje tak wielką uwagę do dbania o przedmioty, bo sam kiedyś nim był. Nie jest to więc zbyt istotne dla głównego wątku i miało tylko stanowić wprowadzenie do ukazania nam relacji braci. Gaku w jednym ze swoich młodocianych klientów ślepo wpatrzonym w starsze rodzeństwo – widział samego siebie. Też był bowiem niegdyś mazgajem, który nie potrafił zrobić niczego bez pomocy Yury.
I tak, przechodząc do podsumowania, podobała mi się pierwsza połowa ścieżki, bo jak wspominałam fajnie, że ktoś wreszcie pamiętał poprzednie wcielenie MC, opowiadał nam o przeszłości i jeszcze czekał na ukochaną tyle wieków. Samo zakończenie uważam jednak za mało ciekawe i dość pospieszne. Zwłaszcza jeśli widzieliśmy wcześniej ścieżkę Yury – to nie ma tu dla nas nic zaskakującego czy nowego. Ot, Aki jest rąbnięty, Doman jeszcze bardziej, a Futaba to chyba jedyna, przyzwoita onmyoji w całej Japonii. Pozostali panowie robili tu tylko za wsparcie i drugi plan. Poza Kurou, który raz czy dwa, podzielił się trafnymi uwagami, ale jak wiadomo z jego ścieżki – gostek uważa się za przyjaciela wszystkich i lubi angażować w cudze problemy.
Miło jednak było zobaczyć Gaku w cieplejszym wydaniu, bo zawsze był taki oschły, niezainteresowany i praktycznie obojętny wobec Futaby. Stąd informacja, że kiedyś się szczerze przyjaźnili czy był w niej zakochany, okazała się sporym zaskoczeniem. (Mistrz powściągliwości się znalazł…). Czy jednak poleciłabym tę ścieżkę? Była ok, z dobrym początkiem, słabym rozwinięciem i naprędce sklejonym zakończeniem. Taki standard dla tej gry, bo powiedzmy sobie szczerze, że scenariuszowo nie doczekamy się tu żadnej rewolucji. (Może ostatnia frakcja będzie ciekawsza? Tam się roi od dziwaków i antagonistów. Zobaczymy). A tymczasem, na pocieszenie, dostaliśmy ładną scenę wspólnego grania na bębnie. Jak to może być trudne, Futaba? Toć to jeden z najprostszych instrumentów świata. Nie wymaga nawet znajomości nut!
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
W epizodzie pierwszym – Our New Beginning: Futaba i Nachi spotykają Gaku, gdy niesie ze sobą masę pudeł ze słodyczami dla brata. Kot rąbie wtedy mężczyznę, że pomimo tego, iż jest „chłopakiem” Futaby, to tego nie docenia i nie zabrał dla niej nawet pudełka. Potem wbija mu kolejną szpile, w trakcie wspólnej kolacji, gdy zauważa, że dziewczyna szukała specjalnie dla ukochanego jakiegoś przysmaku do herbaty, a ten nigdy się jej nie odwdzięcza. Sytuacja staje się jeszcze gorsza na mieście. Znajomy sklepikarz myśli, że MC przyprowadziła ze sobą do niego młodszego brata. To ostatecznie sprawia, że Gaku ma dość. Następnego dnia przybywa do Futaby w swojej dorosłej formie, ale nie mogą wyjść na randkę, bo jego dziwaczne ubranie zbyt rzucałoby się w oczy. Zamiast tego zostają w domu i Gaku gotuje dla niej zupę z fasoli. Przyznaje, że to, co powiedział mu Nachi, dało mu do myślenia. Ponieważ tak długo był z Futabą i jej poprzednim wcieleniem przyjaciółmi i towarzyszami broni, to dalej traktował ją w taki sam sposób, kiedy zostali oficjalnie parą. Teraz jednak zamierza to zmienić, częściej odwiedzać ją jako dorosły i traktować jak skarb, na co w pełni zasługuje.
W epizodzie drugim – His Hidden Side: Od momentu zdjęcia klątwy Gaku i Yura grają razem w świątyni koncerty, ale coś cały czas dręczy Yurę. Nie dojada nawet swoich słodyczy. Aby pomóc podnieść go na duchu, Futaba zaprasza mężczyznę do restauracji i proponuje mu spróbowanie nowego deseru z karmelem. Jakiś czas później przyłącza się do nich Gaku, który zachowuje się dość sztywno. Yura wyznaje wreszcie, że cieszy się z powodu zdjęcia klątwy, ale wciąż nie wymyślił sposobu, jak parce za to podziękować i to właśnie nie dawało mu spokoju. Futaba i Gaku wspólnie oznajmiają, że dla nich największą nagrodą jest sam fakt, że Yura może znowu grać, a ten wzruszony ich odpowiedzą przygotował dla nich piosenkę. Gdy MC zamyka oczy, zasłuchana w melodię, gdy Gaku zmienia się w dorosłą formę i ją nieoczekiwanie całuje. Prosi, by zawsze stawiała go na pierwszym miejscu i nie przejmowała się dobrem jego brata, bo to jego obowiązek, a poza tym czuje się przez to zazdrosny. Rozbawiona Futaba zauważa, że to pierwszy raz, gdy ukochany ją prosi, aby zignorowali Yurę i gdy wreszcie koncentrują się tylko na sobie.
W epizodzie trzecim – Sweet Rewards: Kolejny pospieszny i mam wrażenie, że pisany na szybko dodatek. Gaku i Futaba są razem na mieście, gdy trafiają na Kuro. ten informuje ich, że mechanizm jaki Gaku stworzył dla cyrku, do występu, wymaga naprawy, a goni ich czas. Gaku przerywa więc randkę, aby wrócić do świątyni i popracować, a Futaba oferuje, że mu pomoże. Mężczyzna twierdzi, że to nie jest potrzebne, bo ayakashi nie potrzebują snu, więc może poświęcić się projektowi w dzień, i w nocy (eee, to dlaczego stawali się zmęczeni? Albo Kuya non stop drzemie?), ale ostatecznie daje się namówić. W trakcie pracy jest dla MC bardzo surowy i co chwila ją poprawia, bo jeśli chodzi o mechanizmy, to nie uznaje kompromisów. Wreszcie jednak udaje się im wykonać zadanie na czas i kiedy Kuro chce objąć dziewczynę w podziękowaniu, Gaku go stanowczo powstrzymuje. Potem razem udają się do restauracji (w ramach nagrody), a Futaba wyznaje, że nie mogłaby być uczniem ukochanego, bo jednak jest zbyt wymagający. Nawet jeśli udało się jej trochę zrozumieć jego pasje.