Rindou Kaoru to w zasadzie jedynie z dostępnych do romansowania ludzi, który pojawia się w grze Café Enchanté. Nie byłam więc zbytnio zainteresowana jego ścieżką, bo powiedzmy sobie szczerze, na tle konkurencji wypada nieco blado, a ja jeszcze nie przepadam za archetypem dojrzałych ossanów, bo zwykle goście mają po 30-40 lat, a utyskują, jakby musieli już zamawiać trumnę i spisywać testament dla wnuków. Rindou nie jest pod tym względem wyjątkiem, bo nie tylko sam będzie, co chwila podkreślał, jak to najlepsze lata życia ma już za sobą, to i jeszcze koledzy będą mu o tym życzliwie przypominać. Banda hipokrytów… czy oni przypadkiem nie liczą sobie po kilka wieków? A niektórzy tysiącleci? XD
W każdym razie Rindou poznajemy, tak jak wszystkich z paczki love interest, w common route, niedługo po tym, jak nasza bohaterka przejmuje tytułową kawiarnię. Przypomnijmy, że Awaki Kotone (= domyślne imię MC) nie od razu chciała stać się właścicielką miejsca, które skrywa na swoim zapleczu bramę do zaświatów. Kawiarnie odziedziczyła po ukochanym dziadku – Souanie, z którym spędzała mnóstwo czasu w dzieciństwie, a dopiero potem okazało się, że Café Enchanté to budynek szczególny. Jego klientelę stanowi bowiem banda bardzo potężnych nieludzi, z czego każdy posiada niezwykłe umiejętności i to właśnie dlatego kawiarnia, jak i jej właściciele, znaleźli się w kręgu zainteresowania rządowej organizacji GPM. Odpowiednik czegoś w rodzaju „Facetów w czerni”. Wiecie, tak na wszelki wypadek, bo ktoś musi przecież kontrolować te wszystkie demony, anioły i inne bestie…
Od samego początku Rindou jest wobec Kotone bardzo życzliwy, w końcu przyjaźnił się z jej dziadkiem, i odkąd został przydzielony przez swoją agencję do obserwowania kawiarni, wywiązywał się z tego zadania najlepiej, jak potrafił. Starał się nie wchodzić dziewczynie w drogę, a jednocześnie ostrzegał ją, że nieludzie zawsze pozostaną niebezpieczni. Nie jeden raz nie dwa był świadkiem historii, gdy któryś z nich, przypadkowo, zabijał przyjaciół i ukochanych, bo nie zdawał sobie sprawy z potęgi swoich mocy, albo po prostu zapominał, jak kruchym gatunkiem są ludzie.
Z drugiej strony, zwłaszcza w rozdziałach z Kariyą, Kotone przekonuje się, że Rindou jest w stanie poświęcić nawet własne zdrowie w obronie nieludzi. Nie jest bowiem rasistą, po prostu cechuje go pragmatyczne podejście, by nigdy nie spuszczać do końca gardy, ale współczuje istotom, które z jakiegoś powodu musiały opuścić swoje uniwersum i utknęły w obcym zaświecie. To dlatego o Kariyę, chłopca z mocami kontroli lodu, który okazał się changelingiem, walczył z taką zawziętością i ignorował fakt, że sam może zostać w wyniku podejmowanych, kolejnych prób, aby uspokoić nieludzia, zlikwidowany.
Rindou ma również bardzo ciekawą, złożoną relację z królem demonów – Misyrem. Panowie niby się nie lubią, dogryzają sobie przy każdej okazji, ale widać, że to tylko taka przyjacielska rywalizacja. (Nie fizyczna, bo wtedy człowiek nie miałby żadnych szans, ale bardziej emocjonalna i intelektualna). Niejeden raz Misyr będzie wtrącał się w rozmowę Rindou z Kotone, przerywając mu flirtowanie i okazując zazdrość o „uroczą właścicielkę kawiarni”. Z kolei Rindou darzy swoich nieludzkich znajomych z Café Enchanté ogromnym szacunkiem, bez oporów będzie polegał na ich wsparciu, jeśli sytuacja z jakiegoś powodu przerośnie GPM, oraz pytał o rady.
Jego prywatna ścieżka zaczyna się jednak dość nietypowo, bo od spotkania Kotone z Mikado Akirą, naukowcem z GPM, który zajmuje się badaniem nieludzi. Ten ekscentryczny geniusz pyta naszą bohaterkę, czy nie pomogłaby mu w wybraniu prezentu urodzinowego dla jego dziewczyny. Sam fakt, że taki dziwak znalazł sobie drugą połowę jabłuszka, wprowadza MC w wystarczający szok, aby chciała z ciekawości podjąć się tego wyzwania. Do zakupów dołącza jeszcze anioł Il, który jako fan otome wie wszystko o sercach kobiet i razem, w trójkę, udają się na polowanie. Zakupy przebiegają zatem w miarę w pozytywnej atmosferze. Kotone jest nawet nieco zdziwiona, że wcześniej nie dostrzegła, iż z Mikado jest w sumie miły człowiek. Na dodatek absolutnie oddany swojej ukochanej i zaangażowany w związek, ale przyjemny klimat pryska, gdy pojawia się Rindou.
Początkowo dziewczyna nie poznaje agenta, bo jest ubrany luzacko, na cywilu, nieco nie na swój wiek, ale potem pogrążają się w przyjacielskiej rozmowie, aż Rindou odkrywa powód wypadu po zakupy. Mężczyzna ostrzega wtedy Kotone, by trzymała się od Mikado z daleka, a już zwłaszcza od jego dziewczyny. Ale nie chce powiedzieć na ten temat nic więcej, dlatego dyskusja się urywa, a Rindou jest tym wszystkim nieco roztrzęsiony, chociaż stara się ukryć swoje emocje.
Po kilku dniach Kotone odwiedza wraz z Kariyą siedzibę GPM, aby ten mógł poddać się swoim standardowym badaniom. Czekając na korytarzu, spotyka Mikado, a ten postanawia przedstawić jej swoją ukochaną, skoro już poruszyli ten temat. Okazuje się, że to, co dziewczyna brała za lalkę-lisa o imieniu Kuu, było tak naprawdę kiedyś człowiekiem, który w wyniku jakiegoś eksperymentu stracił mowę i ludzki kształt. Najgorsze jednak dopiero przed Kotone. Musi bowiem być świadkiem sceny, gdy Mikado karmi swoją nieludzką ukochaną, pozwalając pić krew wprost ze swojej dłoni. Widać, że dla naukowca sam fakt, że może być z partnerką nawet po wypadku, jest dużo ważniejszy niż to, jak postrzegają go ludzie. A zszokowaną Kotone wyprowadza wtedy nie kto inny, jak Rindou, który znajduje ją w siedzibie GPM i ujawnia jeszcze jeden, mroczny sekret. Tak naprawdę Kuu nazywa się Shizuku. Faktycznie była kiedyś człowiekiem, a na dodatek… młodszą siostrą Rindou. Ponieważ jednak szczere rozmowy nie są jego mocną stroną, to historia póki co urywa się na tym szokującym wyznaniu.
Kolejne dni mijają i Kotone jest świadkiem dziwnego wydarzenia w parku. Jakiś nieludź, który wcześniej był łagodnym towarzyszem staruszki, zmienił się w potwora siejącego zniszczenie. Rindou powstrzymuje go wraz ze swoim oddziałem oraz wykorzystuję tę okazję, by ponownie przypomnieć dziewczynie, że nawet najsympatyczniejszy, najwierniejszy nieczłowiek może kiedyś stracić kontrolę nad swoimi mocami. To dlatego – jego zdaniem – życie tak różnych gatunków w harmonii jest na dłuższą metę niemożliwe.
Aby jednak wysłuchać całego jego backstory, musimy poczekać aż do wieczora. Rindou odwiedza wtedy kawiarnie i opowiada Kotone o najtrudniejszej decyzji w swoim życiu. Shizuku, czyli jego młodsza siostra, pracowała wtedy w GPM jako naukowiec, wraz z Mikado, co zapoczątkowało w sumie ich przyjacielską więź, a potem romans. Dziewczyna była jednak zamieszana w badania, które miały sprawdzić, czy da się jakoś wykorzystywać niesamowitą energię życiową nieludzi do leczenia. W efekcie poważnych błędów Shizuku sama zamieniła się w potwora, który zaatakował agentów, a do Rindou należało usunięcie ostatecznego zagrożenia. Niestety, żal przed utratą jedynej, kochanej krewnej oraz błagania Mikado powstrzymały go wtedy przed naciśnięciem spustu, co miało zaowocować w przyszłości serią tragicznych wydarzeń. Shizuku została zamieniona w Kuu. Niegroźnego peta, którym Mikado obiecał osobiście się opiekować i karmić, aby już nikomu nie szkodziła. Rindou zaś musiał obserwować ich każdego dnia, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że jego przyjaciel i cenny naukowiec w jednym, popada od tego wszystkiego w szaleństwo.
Aby zmienić ponury temat, mężczyzna proponuje Kotona randkę, na co ta przystaje z pewnym zawstydzeniem. Twórcy postanowili przy okazji zbombardować nas typowymi dla tego archetypu scenami, aby pokazać, jaki to Rindou nie jest samodzielny. Uwaga: ma samochód, więc może gdzieś podrzucić. Czego kobieta może chcieć więcej? Jak trzeba, to zrobi obiad, bo świetnie gotuje. No wow… Ma schludne, ale modnie urządzone mieszkanie w drogim miejscu i z zajebistym widokiem… *ziew*. W każdym razie okazuje się, że zamiast na randkę, agent zabiera Kotone do swojego domu, co wprawia MC w niemałe skołowanie. I nic dziwnego. Ale niepotrzebnie wyciągała jakiekolwiek wnioski, bo całość okazała się tylko podstępem. Tak naprawdę Rindou nie planował wcale wieczoru we dwoje, ale użył tego argumentu, aby po prostu zobaczyć jej reakcje i sobie z młodszej dziewczyny nieco pokpić. Na miejscu czeka na nich bowiem już nieludź, którego bohaterowie uratowali w ostatnim rozdziale common route, a któremu GPM nadało imię „Nr 10”. Stworzenie chciało po prostu jakoś MC podziękować za wcześniejszą pomocą, a przy okazji nachlać się z nią wina. O ile jednak dziewczyna zachowuje fason, o tyle „Nr 10” dość szybko ląduje nabzdryngolony pod stołem i ludzie mogą sobie wtedy spokojnie porozmawiać w cztery oczy.
Robi się odpowiedni klimat, to i rozmowa skręca na takie tory jak przyszłe plany i odmawianie sobie przez agenta prawa do szczęścia, aby ukarać się za błędy przeszłości. Kotone na tym etapie nie ma już najmniejszych wątpliwości, że podkochuje się w Rindou. To dlatego tak martwi ją różnica wiekowa i to, jak postrzegaliby ich jako parę, ludzie z zewnątrz. Mężczyzna zaś wreszcie ulega magii chwili, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że chyba także się zadurzył i postanawia pocałować właścicielkę Café Enchanté… gdyby nie przerwał im nagły telefon. Misyr, w imieniu Policji z Piekła, dzwoni, bo wykrył jakieś niestosowne zachowania. Uwielbiam go! XD Wychodzi więc na to, że nieludzie cały czas obserwowali naszą parkę, niczym zatroskani rodzice, którzy wysłali swoją latorośl na pierwszą randkę.
Do tej pory fabuła gry była jednak dość przyjemna. Stąd najwyższy czas na odrobinę dramy, bo byśmy bez tego usnęli wśród tych tęcz, serduszek i jednorożców. Ludzie ponownie organizują sobie spotkanie w mieszkaniu Rindou w nadziei, że tym razem nikt im nie przeszkodzi, ale sytuacja z telefonem znowu się powtarza. Tyle że tym razem to nie Misyr robi sobie z nich żarty, ale Mikado postanowił dość enigmatycznie i pospiesznie za coś przeprosić. Jego telefon urywa się błyskawicznie, a do Rindou dzwoni niedługo potem kolejna osoba. Tym razem podwładny z oddziału, prosząc o wsparcie, bo w siedzibie GPM stało się coś bardzo niedobrego.
No to co zostaje naszym bohaterom, jak nie udać się na miejsce i przekonać na własne oczy, że w siedzibie agentów rządowych ponownie doszło do jakiejś rzezi? Poważnie, kompetencje tej organizacji nie przestawały mnie zaskakiwać. Mam wrażenie, że oni mieli tam takie sytuacje średnio raz w tygodniu. Ciekawe co wpisywali w ogłoszeniach rekrutacyjnych, aby nadążać z wymianą personelu? Piątki z owocami? Młody – bo ciągle wymieniany – dynamiczny zespół? W każdym razie parka udaje się tam wspólnie, a nieludzie z Café Enchanté przybywają jako wsparcie. Nie mam pojęcia, czemu Rindou nie wysadził Kotone gdzieś po drodze, skoro wiedział, że może być niebezpiecznie, ale najwidoczniej jego auto może się zatrzymywać tylko w trzech punktach: przed domem, kawiarnią lub przed pracą. Zupełnie jak stacje metra. No, ale dzięki temu dziewczyna może być świadkiem, jak jej przyszły-chociaż-wcale-niekoniecznie-prawie-już-facet zostaje porażony jakąś klątwą, która systematycznie wysysa z niego życie.
Panowie z Café Enchanté nie bardzo wiedzą, co z tym faktem zrobić. Nikt z nich, włącznie z aniołem, nie ma wystarczających mocy uzdrawiania. Dochodzą więc do wniosku, że Rindou prawdopodobnie umrze w cierpieniu po jakiś dwóch dniach i zabierają go do kawiarni, aby przynajmniej mieć go na oku i móc nad tym problemem podumać. W tym czasie Kotone bynajmniej nie siedzi na tyłku, ale próbuje się opiekować ukochanym, a gdy w końcu do niej dociera, jak poważna jest sytuacja, to przystaje nawet na propozycje Mikado, aby spotkać się gdzieś na uboczu. (Czemu nie poinformowała o tym jednego z nieludzi? Trudno powiedzieć). W każdym razie szalony naukowiec wzbudził w niej wystarczające zaufanie, by przyjęła od niego specyfik zamieniający ludzi w istoty nadnaturalne. Co w zasadzie było jedyną metodą, aby ocalić Rindou na tym etapie życie.
Tyle że Kotone się waha i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sam zainteresowany, by tego nie chciał. Na 99% wybrałby śmierć, a nie los podobny do swojej siostry. MC postanawia jednak kierować się tym razem egoizmem. Chce mieć faceta z fajnym autem, mieszkaniem i umiejącego gotować! Mniejsza z tym, jak będzie po transformacji wyglądać i czy przypadkiem nie zmieni się w bezmózgiego stwora. (Ok, ok, to moja nadinterpretacja, ale nie odbierajcie mi zabawy! XD). Dlatego Kotone poi Rindou miksturą, wbrew jego woli, ale by mu to nieco osłodzić, to aplikuje dawkę pocałunkiem. Niedługo potem Rindou faktycznie się budzi i dowiaduje, co się stało. Może już nie jest najprzystojniejszy (połowę twarzy pokrywa mu dziwne coś i rozrosły mu się dłonie – chociaż zachował sześciopak na brzuchu!), ale przynajmniej nie opuścił tego padołu łez i rozpaczy. Jak tak sobie myślę, to chyba 99% osób, stając przed wyborem „umrzesz albo zamienisz się w ultra silnego, posiadającego super moce nadczłowieka, którego jedynym mankamentem jest to, że musi kupować większe rękawiczki” odpowiedziałoby „ok, gdzie się podpisać?”. Co Misyr nawet zabawnie podsumował: teraz w końcu zrobiłeś się przystojny. No, ale dla naszego love boya była to też kwestia moralna, więc nic dziwnego, że się potem podłamał.
Rindou przed MC decyduje się udawać, że wszystko jest w porządku, ale kiedy dziewczyna podsłuchuje jego rozmowę z Canusem, odkrywa, że facet tak naprawdę powstrzymywał łzy. Jak wyznaje przyjacielowi, zaczął już powoli wierzyć, że faktycznie zasługuje na szczęście i układał sobie w głowie plany na temat przyszłego życia z Kotone. Jak kupuje jej biżuterie, jak przedstawia się jej rodzicom, jak mieszkają razem… chwila, chwila, chwila! Czy oni przypadkiem nie spotkali się może z dwa razy w jego mieszkaniu, z dwa razy pojeździli samochodem i kilka razy wypili razem kawę? Nie sądzisz gościu, że… ten… no… trochę się zagalopowałeś? W każdym razie rozumiemy, że czuje się niepewnie, a jego przyszłość jest zagrożona. Zresztą bohaterka dochodzi do tego samego wniosku, bo postanawia dać dowód swojego przywiązania i zaprasza Rindou na ich trzecią randkę: tym razem do wesołego miasteczka. A ponieważ widzi, że facet dalej ma problemy z zaakceptowaniem swojego nowego ciała, to sprzedaje mu soczystego całusa z zaskoczenia. Byle tylko udowodnić, że nic się w ich relacjach nie zmieniło.
No dobra… czyli romans dalej nam kwitnie! To pewnie zastanawiacie się, kto w takim razie jest antagonistą tego wątku? Otóż: kiedy nasi bohaterowie wyznawali sobie gorące uczucia, siedziba GPM została ponownie zaatakowana. Czyli nic nowego – typowy środek tygodnia. Okazuje się, że po swoim awansie w szeregach naukowców Mikado uzyskał dostęp do tajnych dokumentów. To dzięki nim dowiedział się, że tak naprawdę Shizuku nigdy nie chciała brać udziału w eksperymentach. Została siłą przemieniona w potwora. Oczywiście, zagadką pozostaje, dlaczego informacje takiej wagi były trzymane w teczkach, w gablotce, we wspólnej sali… Tym sposobem mógł je przejrzeć każdy. Pani Jadzia sprzątaczka pewnie średnio raz dziennie odkurzała wszystkie tajemnice GPM ścierą do podłogi. Ale nie mi oceniać systemy zabezpieczeń organizacji rządowych.
Po tym wstrząsającym odkryciu Mikado doszedł do wniosku, że czas na zemstę. A kluczem do uzdrowienia Shizuku jest pozwolenie jej, aby żywiła się energią życiową ludzi… To czemu by nie połączyć przyjemnego z pożytecznym i nie zaserwować jej na talerzu byłych współpracowników? Tyle że Kotone i Rindou absolutnie nie mogą się zgodzić z takim sposobem wymierzania sprawiedliwości. Dla nich zachowanie człowieczeństwa, to coś więcej niż kształt fizyczny. Dochodzi więc do walki pomiędzy obiema stronami konfliktu, którą Mikado ostatecznie przegrywa. Ginie z ręki swojej ukochanej, a sama Shizuku zostaje potem dobita przez brata. A chociaż jest to w sumie smutny happy ending – jakby nie było mamy tutaj przynajmniej dwie, niewinne ofiary rządowego okrucieństwa – to przynajmniej Mikado i Shizuku wreszcie odnajdują jakiś spokój.
Po tych wydarzeniach Kotone i Rindou mogą potem powrócić do kawiarni. W bad endingu mężczyzna opuszcza pewnego dnia Café Enchanté, zostawiając po sobie tylko list z przeprosinami, z którego wynika, że jednak nie może pogodzić się ze swoją nową formą. Będzie podróżował po świecie i szukał sposobu na odzyskanie człowieczeństwa. Być może jakaś inna organizacja, podobna do GPM, odkryła już jakąś metodę, która by mu pomogła. (Eee…. Sekunda, to nie sprawdzałeś tego wcześniej, na wypadek gdybyś mógł też uratować siostrę? To się nazywa więź rodzeństwa!). Stąd Kotone nie pozostaje nic innego, jak grzecznie czekać na jego powrót i wierzyć, że jeszcze dane będzie się im w przyszłości spotkać. W pozytywnym zakończeniu: Rindou rzuca pracę w GPM w cholerę – lepiej późno niż wcale – i zajmuje się odtąd, razem ze swoją nową dziewczyną, prowadzeniem kawiarni. Shizuku i Mikado to nazwy dwóch nowych kaw, jakie wprowadzili do menu. Ogólnie więc, chociaż dalej wygląda jak potwór, to nie przejmuje się już swoim stanem i próbuje zapomnieć o przeszłości.
A chociaż ta ścieżka miała sporo zwrotów akcji, to zainteresowała mnie ze wszystkich najmniej. Może dlatego, że sam Rindou był mi najpierw wciskany i reklamowany przez scenarzystów, jako partner idealny, jakbym wpadła na jakiegoś wyjątkowo namolnego telemarketera? Również Kotone wydawała mi się w tej wersji jakaś onieśmielona, potulniejsza i pasywniejsza, jakby trochę zastraszona przez starszego od siebie człowieka – chociaż ta MC i tak jest bardzo fajna, bo jak trzeba było, to potrafiła przejąć inicjatywę. Znacznie lepiej, wyliczając idiotyczny sposób dojścia do prawdy, prezentowali się za to sami antagoniści. Wreszcie faktycznie dało się im współczuć, bo szaleństwo i uczucie Mikado zostały przedstawione bardzo wiarygodnie. Lepiej w sumie od więzi, jaka połączyła Rindou i Kotone, bo mam wrażenie, że tutaj wszystko odbyło się jakoś tak pospiesznie.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym trochę nie ponarzekała. W każdym razie nie uważam tej ścieżki za złej… może po prostu od początku byłam do niej nastawiona bez entuzjazmu i to odbiło się na moim odbiorze? Jakoś tak, po prostu, historie pozostałych panów bardziej mi podeszły. A i ich inność i specyficzność bardziej mnie intrygowała od utyskiwania Rindou, że ma już te 42-lata. Ale też, oddajmy sprawiedliwość, nigdy nie ukrywałam, że nie lubię tego archetypu. Praktycznie zawsze się go czepiam. Jakoś nie robią mi nadnaturalne istoty, które liczą sobie po 10.000+ lat, bo po prostu wtedy różnic między LI i MC jest tak wiele, że wiek to ich najmniejszy problem, ale starsi panowie, bawiący się w tatusiów, jednak zawsze wywołują we mnie alergię. Dlatego sorry Rindou. To nawet nie twoja wina. Mnie po prostu nigdy nic nie przekona, że niedojrzały emocjonalnie facet jest atrakcyjny – chociaż, paradoksalnie, to właśnie tą rzekomą dojrzałością kuszą nas zwykle scenarzyści. Tylko jak poważnie patrzeć na mężczyznę, który imponuje 19-latce samochodem?
Podsumowując: Ww ścieżce agenta GPM był najbardziej znośny antagonista w całej grze. Na dodatek sam Rindou miał potem nawet interesującą, nieludzką formę – jakby uciekło mu się z mangi albo anime „Bleach”, ale miałam wrażenie, że od początku do końca, był przez twórców traktowany trochę marginalnie. Nie tylko najpierw go mocno osłabili w porównaniu z innymi panami, ale bywało też, że w niektórych kluczowych scenkach w ogóle się nie pojawiał (np. finalna konfrontacja z main antagonistą i jego stworami). Z kolei w swojej własnej historii zbyt dużo było tych dziwnych, obyczajowych scenek, jak na mój gust, chociaż głowę daję, że Rindou i tak znajdzie swoich fanów, bo to sympatyczna postać.
Teraz przynajmniej wiem, którą ścieżkę będę omijać XD (O ile uda mi się zapolować na switcha w promocji 🙁 )
Nie mam pojęcia dlaczego powstał taki archeotyp (Chyba po prostu dla dziuń pokroju Godlewskich)
Ogólnie to dramatyczna część fabuły, była dosyć..
Spoko..
Podobał mi się ten moment z przemianą 🙂
Ale mimo nadal tego dziad totalnie mi się nie podoba ;V
Po prostu ominę tą ścieżkę i będzie git 😀
Obawiam się, że trzeba ukończyć wszystkie ścieżki, bo inaczej True Ending jest zablokowany. A warto go zobaczyć, bo jest najbardziej emocjonujący 🙂 Cóż… też trudno mi powiedzieć skąd popularność „tatuśków”, no ale przynajmniej każdy ma w czym wybierać. No i ktoś mógłby zauważyć, że w zestawieniu z resztą panów – Misyr ok. kilku tysięcy, Il to samo, Canus 500 lat… te 42 na karku to nic. XD
Niby tak, a jednak no..
Trochę dziwnie mi się patrzy na ten archeotyp XD
Może dlatego, że nigdy nie miałam prawdziwego ojca?
Bo ten biologiczny mnie zostawił, a ojczym któremu w końcu zaufałam zginął w wypadku?
Nie mam pojęcia ;v
Co do gry to masz częściowo rację..
Ale sama chyba przyznasz, istoty nadprzyrodzone zawsze będą wyglądać o wiele lepiej, mimo, że mają kilkaset lat 😉
Z resztą już nieważne XD
Przykro mi słyszeć, że miałaś tak ciężkie doświadczenia, ale odbieram Cię jako optymistyczną osobę, więc mam nadzieję, że będzie Ci się układać w życiu już tylko lepiej. (*^^*)♡ Jak najbardziej się zgadzam z Twoim stwierdzeniem! Istotny nadnaturalne/fantastyczne też jakoś absolutnie mi nie przeszkadają — nawet jeśli mają już miliony lat na karku i pamiętają moment stworzenia świata, a z ludźmi w stylu „ossanów” jednak zawsze jest pewien dyskomfort…
Dziękuję za miłe słowa 🙂
W życiu układa mi się dobrze i to jest najważniejsze!
Taa, w ossanach jest wielki dyskomfort ;-;
Umm.. Po za tym nie mam pojęcia czy dostanę switcha..
Polowałam na promocję w jednym sklepie internetowym i..
Lipa ;v
Zwykły scam, jestem trochę zawiedziona, ale z drugiej strony ..
Czego by się tu spodziewać na konsolę -50%?
Albo oszukali, by mieć więcej użytkowników, albo Janusze biznesu już wszystko wykupili, nie wiem co o tym myśleć XD
No mówi się trudno 😉
Kupię se ciuchy jak ktoś normalny i pozamiatane ;)))