Po rozczarowującej ścieżce Dantego podchodziłam do wątku Nicoli z zerowym entuzjazmem. W końcu zespoilerowałam sobie już największe zaskoczenie tej ścieżki, dlatego jeśli nie chcecie popsuć sobie zabawy, zacznijcie lepiej od opowieści Nicoli, nim spróbujecie romansu ze srebrnowłosym kuudere.
Nicola różni się od swojego młodszego kuzyna jak dzień i noc. Tamten jest zawsze opanowany, cichy, dobroduszny i ogólnie zdystansowany, kiedy Francesca budzi postrach i szacunek swoich ludzi, gęba nigdy mu się nie zamyka, a kobiety ustawiają się do niego w kolejce. To właśnie w takich okolicznościach, otoczonego przez grono fanek, gdy pije sobie w barze, nasza bohaterka poznaje go po raz pierwszy, gdy sama wraca z zakupów. Mężczyzna pomaga jej wtedy pozbierać rozsypane owoce, które wypadły dziewczynie z rąk. Szybko jednak ich ścieżki się rozchodzą, bo MC nie ma ochoty na dłuższe kontakty z gangsterami.
Przypomnijmy jeszcze, że nasza bohaterka w „Piofiore: Fated Memories” nazywa się Liliana Adoranto i jest sierotą wychowywaną przez kościół. Niewiele wie przez to o świecie, jest bardzo pogodna, miła i bogobojna. Do jej najbliższego otoczenia zaliczają się siostry zakonne i przyjaciółka Elena, która tak samo, jak ona nie posiada żadnej rodziny. Pewnego dnia dziewczyny zostają jednak zaatakowane przez Lao-Shu, czyli przedstawicieli chińskiej mafii w Burlone, którzy z jakiegoś powodu polują na włoskie kobiety. Elena zostaje w wyniku tego zamieszania ranna i zabrana do szpitala, ale Lilianę ratuje przed niepewnym losem nie kto inny jak Nicola Francesca, który zastrzelił na jej oczach porywaczy.
Po tym wydarzeniu Lili zostaje przetransportowana do posiadłości rodziny Falzone, gdzie sam Dante, capo familii, zapewnia jej protekcje. Dlaczego? Tutaj w zasadzie niewiele się na ten temat dowiemy, bo wszystkie informacje zostają nam podane jedynie w ścieżce Dantego. Warto jednak nadmienić, że z jakiegoś powodu Liliana jest cenna dla Kościoła, a co się z tym wiąże, mafiosi mają w tym swój interes, aby pilnować jej przed innymi stronnictwami. Zwłaszcza chińczykami.
O ile jednak tam, Liliana nie znała powodów swojego uwięzienia i była z tego powodu bardzo nieszczęśliwa, a nawet skłonna do ucieczek, o tyle tutaj, będąc bezpośrednim świadkiem napaści, szybko dochodzi do wniosku, że lepiej Falzone słuchać i zdać się na ich decyzje. Dziewczyna zamieszkuje więc w posiadłości, gdzie gangsterzy zapewniają jej opiekę, gotuje dla nich posiłki i pomaga w drobnych sprawunkach, w nadziei, że kiedyś w mieście znowu zrobi się bezpiecznie i będzie mogła wrócić do domu. Jest bowiem przekonana, że cały ten problem wynika z uprowadzania kobiet i wywożenia ich na Wschód, a nie że w intrygę zamieszał się jakoś Kościół.
W każdym razie to właśnie podczas takich sennych, leniwych dni, Liliana zaczyna zaprzyjaźniać się z Nicolą, który zawsze przedstawia jej swoje sympatyczne oblicze. Niby coś tam napomina, że tak naprawdę nie powinna zapominać, że wszystko jest tylko grą, że dla osiągnięcia swoich celów nie zawaha się nawet zabić i traktuje swoich ludzi z ogromną surowością, ale MC każde kolejne ostrzeżenie uparcie ignoruje. Zamiast tego z radością przynosi mu kawę lub desery, pozwala wylegiwać się na swoich kolanach w ogrodzie i słucha jego opowieści na temat przeszłości (bo o aktualnych sprawach mafii nie bardzo mogą dyskutować).
Tym sposobem Liliana dowiaduje się, że Nicola kocha swojego kuzyna i postrzega jako swojego młodszego brata. To dlatego często wyręcza go w bardziej brutalnych sprawkach, bo wie, że Dante jest w gruncie rzeczy delikatny i próbuje oszczędzić mu bólu. Już za dzieciaka, matka Nicoli namawiała go, aby zawalczył o pozycje przyszłego capo Falzone, bo bardziej się do tego nadaje. Chłopak uparcie odmawiał jednak działania przeciwko swojemu przyjacielowi i współczuł mu, ilekroć widział, że mały Dante jest chłodno traktowany przez swojego ojca. Wszystko po to, by wyrobić w nim cechy typowe dla stereotypowego mężczyzny, który – jak wiadomo – ma być niezdolny do empatii, nie płakać i ogólnie budzić tylko respekt.
W końcu jednak tę radosną sielankę przerywa pierwsze, poważne wydarzenie. Lili zostaje zaatakowana w posiadłości przez człowieka od Falzone, którego rodzina została zabrana przez Lao-Shu na zakładników. Można więc powiedzieć, że miał związane ręce. Mnie zaś zastanawiało, że skoro chciał ją zamordować, to czemu na bogów do niej nie strzelił i byłoby po sprawie? Zamiast tego zaatakował ją nieudolnie nożem i sprawił, że postawiła krzykiem na nogi cały dom. Ale może gangsterzy Falzone mają zakaz noszenia innej broni niż pistolety na wodę… Niestety, takich śmiesznostek jest w tej grze cała masa.
Po tym wydarzeniu facet trafia do pokoju tortur, a Liliana idzie za panami, aby zobaczyć, jak potoczy się sytuacja. Ponownie, nie mam pojęcia jakim cudem oni nie zauważyli, że dziewczyna ich śledzi, ani jej nie powstrzymali, ale zamiast tego pozwolili, by była świadkiem spektaklu. No… logiczne. Nie zdziwiłabym się, jakby po czymś takim ona im potem ciągle próbowała spierdzielić z posiadłości, ale chyba wyszli z założenia, że nie będzie robiła zbyt wielkiego problemu. Nicola zaś powoli się rozkręca i tak jak obiecywał, że pokaże nam maskę bezwzględnego sadysty – tak też czyni. Najpierw zrywa gościowi paznokieć z dłoni, potem odcina ucho, a potem wdaje się z Lilianą w dyskusje, bo MC prosi ich, aby przestali, bo to nieludzkie. Koniec końców przerywają zabawę, nie dlatego że Lili tak chce, ale ponieważ dochodzą do wniosku, że warto typa jeszcze zatrzymać, w celu wydobycia z niego informacji. Chwila… myślałam, że po to go torturujecie, aby go przy okazji przepytać? Czy to poważnie było tylko w ramach zemsty i nikt nie planował z nim pogadać? Niemniej, Dante uważa, że Nicola był zbyt łagodny, choć nie podważa jego decyzji i pozwala zdrajcę uwięzić.
Po tym wszystkim Lilianie jest trochę niedobrze… ale mija jej błyskawicznie jak refluks po zjedzeniu migdałów. Ktoś znowu mógłby powiedzieć, że to kwestia czasów, w jakich żyła, ale scenarzyści przypominają sobie o realiach tylko wtedy, gdy im tak wygodnie. Nawet jeśli w pewnych aspektach ludzie dawniej byli bardziej gruboskórni, to nikt mi nie wmówi, że wychowywana w kościele panienka nawykła do widoku zrywanych paznokci. Podsumowując jednak wszystkie za i przeciw, MC dochodzi do wniosku, że zbyt lubi Nicolę i nie chce się od niego dystansować z takiego „błahego” powodu. Niby teraz lepiej rozumie, że facet jest niebezpieczny, że bywa okrutny i ogólnie prawdopodobnie ciągle ją okłamywał, ale dla niej zawsze był zasadniczo miły i COŚ z wszystkiego, co jej opowiadał, musiało być prawdą, więc uznaje, że jej uczucie jest silniejsze od strachu czy moralności.
A skoro jeden problem został zażegnany, to przechodzimy szybko do następnego. Dante wreszcie postanawia powiedzieć Lilianie całą prawdę i zaprasza ją do swojego gabinetu. Nim jednak zdołali sobie szczerze porozmawiać, Nicola przystawił dziewczynie broń do skroni i z przykrością poinformował, że postanowił zdradzić rodzinę Falzone. Jeśli stawiamy opór, to facet po prostu strzela… i to tyle, jeśli chodzi o naszą opowieść miłosną! Możemy przejść do następnej ścieżki. Jeśli jednak grzecznie wypełnimy jego polecenia, co wydaje się w sumie rozsądne, to w nagrodę pozwala nam żyć, zabiera nas do rodziny Visconti i ofiarowuje ich capo, Gilbertowi, w prezencie, w zamian za możliwość przyłączenia się do nowej familii.
Lili, oczywiście, nic z tego nie rozumie, gracze tym bardziej (chyba, że ukończyliście wcześniej ścieżkę Dantego), ale Nicola jest odtąd ponury, zasępiony i milczący. Nie będzie chciał gadać z MC o swoich motywach – ani w sumie o niczym innym. Wydaje się tylko skoncentrowany na jednym zadaniu: rozwaleniu rodziny Falzone i wypędzeniu kuzyna z Burlone. Co absolutnie wydaje się nie mieć sensu, bo wciąż jest wpatrzony w swojego „małego braciszka”, jak w obrazek i nawet Gilbert zauważa, że coś jest nie tak. Zamiast jednak zajmować się swoimi sprawami, capo Visconti postanawia, że zamiast tego założy się z Lili czy Nicola coś do niej faktycznie czuje, czy nie. Aby to potwierdzić, odgrywają małą scenkę, w trakcie której facet narzuca się kobiecie, a Nicola musi być tego świadkiem. Naturalnie, zazdrosny Francesca interweniuje, a tym samym naraża się na żarty i szyderstwa swojego nowego szefa. Tyle jednak z tego dobrego, że skoro już zrobił z siebie zakochanego osła, to nie musi dłużej traktować Liliany jak wroga. Dalej trzyma ją na dystans, nie jest już tak serdecznie, jak przedtem, ale powolutku, kawałek po kawałku, zaczyna się im układać coraz lepiej i chętniej ze sobą rozmawiają… Lili zaś zapewnia, że doskonale rozumie i akceptuje oba jego oblicza. I te serdeczne, ciepłe, które okazuje najbliższym i te surowe, okrutne, które ma zarezerwowane dla podwładnych i wrogów.
W tej ścieżce postanowiono jednak zaserwować nam jeszcze jedną niespodziankę, której akurat nie udało mi się przewidzieć. O ile dość szybko dało się odgadnąć, kto morduje różnych przypadkowych gangsterów, o czym wzmianki dostawaliśmy przez całą opowieść (i zwalenie winy na żadną z rodzin nie miało sensu, bo straty były po każdej stronie), o tyle że Roberto De Feo okaże się przy okazji yandere – już nie. Przypomnijmy, że ten młody policjant przybył do Burleno prosto z Rzymu, bo jego poczucie sprawiedliwości było silniejsze od innych i niejednokrotnie sprowadzało na jego przełożonych kłopoty. Było więc to swego rodzaju zesłanie, aby chłopak nabrał ogłady. Co wcale nie pomogło, bo po godzinach, na własną rękę, zaczął mordować znienawidzoną mafię i obawiać się o los Liliany.
Zresztą, zakochał się w dziewczynie w zasadzie dlatego, bo zobaczył ją w kościele i jego zdaniem była uosobieniem czystości i niewinności. Tym bardziej szlag go trafiał, ilekroć słyszał plotki, że została kochanką Nicoli oraz że ten plugawy człowiek ją zbałamucił. A potem wystarczyły już tylko podszepty Yanga, który przekonał Roberto, że Liliana jest naprawdę trzymana przez gangsterów wbrew swojej woli, aby opracował okrutny plan zemsty i „misji ratunkowej”. Btw. uważam za mocno naciągane, pomimo całego jego obłędu, że Roberto chciał w ogóle współpracować z Yangiem, jako głową organizacji Lao-Shu i słuchać czegokolwiek, co ten psychopatyczny chińczyk miał do powiedzenia. No, ale co zrobić?
Tym sposobem Roberto próbuje zorganizować zamach na życie Dante, a kiedy mu się to nie udaje zabija swojego policyjnego kolegę i opiekuna – Marco Calderoni, aby winą za ten czyn obciążyć Nicolę Franceskę. Dla mafii, jak wiadomo, reputacja jest wszystkim. Nicola jest więc postrzegany teraz nie tylko jako zdrajca, ale również ktoś, kto podniósł rękę na policjanta, więc niepotrzebnie zamieszał w układach przestępców z organami ścigania. Co robiło pod górkę zarówno Falzone, jak i Visconti i sprawiło, że był przez obie grupy traktowany bardzo ozięble. Może dlatego, w poszukiwaniu jakiejkolwiek akceptacji, otwiera się wreszcie na uczucia Liliany i wyznaje jej całą prawdę.
To nie tak, że kiedykolwiek chciał zranić Dantego. Dalej kocha go jak brata i właśnie dlatego postanowił poświęcić wszystko, w tym swoją przyszłość, aby uwolnić kuzyna od ciężaru bycia capo Falzone (czego ten, od młodości, nigdy tak naprawdę nie chciał). Nicola planował zniszczyć ich rodzinę, pozbyć się MC (którą, ze względu na przysięgę honoru, Dante musiał chronić w imieniu Kościoła) i skazać krewnego na banicję przy pomocy Gilberta. Dopiero po zerwaniu tych wszystkich więzi, Dante mógł być, jego zdaniem, naprawdę szczęśliwy. Nigdy jednak nie omówił tego z kuzynem i postanowił wybrać, co jest dla niego najlepsze, na własną rękę.
Kiedy jednak pokochał MC, to nie był w stanie, tak po prostu, porzucić dziewczyny i w spokoju realizować swoją intrygę. Stała mu się równie cenna jak Dante. Dlatego w szczęśliwym zakończeniu, gdy dochodzi do starcia Falzone, Visconti i Lao-Shu, Nicola porzuca jednak ochranianie kuzyna i pędzi na pomoc Lili, bo ma złe przeczucia, odkąd zostawił ją w posiadłości. Na dodatek wychodzi na jaw, że zarówno Gilbert, jak i Dante domyślali się jego prawdziwych motywów, nie mają mu więc absolutnie niczego za złe, a wręcz dostaje ich błogosławieństwo, aby wycofać się z walki i iść ratować swoją kobietę. Co okazało się niezbędne, bo w tym czasie, obłąkany z miłości Roberto próbuje uprowadzić Lili do Rzymu (i w jednym z zakończeń nawet mu się to udaje), ale tutaj zostaje w porę powstrzymany przez Nicolę.
Ostatecznie, pogodzona i zakochana para, wraca wspólnie do posiadłości Falzone, gdzie zostaje przyjęta z otwartymi rękami. Chłopakom z organizacji wmawiają, że ta pseudo zdrada od początku była częścią planu ich capo, więc w sumie nic się nie stało. Gilbert zaś nie czuje żalu, bo nie chce podwładnego, który próbował się nim posłużyć, a że jest zarazem najbardziej wyrozumiałą osobą w całej grze, to mu to wisi, bo ważne, że wspólnymi siłami dokopali wreszcie chińczykom.
I ponownie, tak jak w przypadku Dantego, znacznie ciekawszy i bardziej pokręcony okazuje się w tej ścieżce bad ending. W tej alternatywnej wersji historii Dante zostaje zamordowany, a zrozpaczony po tym wydarzeniu Nicola dochodzi do wniosku, że musi dokonać zemsty. Najpierw morduje Gilberta, aby mieć argument do pertraktacji z rodziną Falzone oraz przekonuje MC, że będzie dla niej najlepiej, aby wróciła do kościoła. Kobieta nie daje się jednak spławić i obiecuje, że cokolwiek miałoby się potem wydarzyć, chce już zawsze być przy jego boku. Nicola zostaje więc ostatecznie przyjęty do starej familii z otwartymi rękami. Ludzie wierzą, że jego pseudo zdrada od początku miała na celu pozbycie się Visconti, potrzebują też kogoś, kto mógłby im przewodzić, po tym jak utracili swojego lidera, więc Francesca zostaje nowym capo.
Jeszcze na pogrzebie zachowuje się w miarę racjonalnie, ale już dostrzegamy pierwsze objawy jego obłędu. Potem, tak jak obiecał, kompletnie poświęca się zemście: mordując wszystkich Visconti, Lao-Shu i zapewniając swojej rodzinie absolutną kontrolę nad Burlone. A chociaż w mieście zapanował przez to jako taki spokój, to Nicola jest dalej surowy dla swoich ludzi. Zmusza ich do ciągłej pracy, brutalnie likwiduje jakikolwiek opór i… więzi MC.
Tak, w tej ścieżce, niespodzianka, mamy jeszcze jednego yandere! Mężczyzna dochodzi do wniosku, że nawet gdyby Lili tego chciała, to nie potrafi już pozwolić jej odejść – bo odkąd stracił Dante, nie ma nikogo, na kim jeszcze by mu zależało. Poza tym, z jego PoV, widzimy, że chce mieć nad jej życiem absolutną kontrolę. To dlatego najpierw izoluje ją od jakichkolwiek ludzi, potem nie pozwala opuszczać pokoju, a na koniec sprawia, że jest jego piękną, ogłupiałą i zawsze kochającą lalką, z którą się zabawia, ilekroć ma ochotę. Ta zaś nie protestuje, bo cały sens jej istnienia ograniczył się do czekania na Nicolę. Przebierania się w to, co dla niej wybrał, jedzenia tego, czym postanowił ją nakarmić i robienia tego, co jej aktualnie każe. Jest więc to bardzo przykry i przygnębiający ending, na dodatek zaskakująco długi, bo rzadko mamy okazje tyle czasu obserwować yandere w jego najgorszym stanie, okraszony naprawdę pięknymi CG.
Jak z sympatycznego, flirtującego chłopaka, który jeszcze w posiadłości namawiał MC, by nakarmiła go słodyczami w podzięce za ratunek, zmienił się w wariata z obsesyjną manią kontroli? Podobno w wyniku żałoby i wyrzutów sumienia. W końcu, jakby nie było, obwiniał się za to, że gdyby nie jego durny plan ze zdradą, którego nawet nie zdołał w pełni zrealizować, to Dante by nie umarł. A przynajmniej byłby u boku kuzyna, aby spróbować go ochronić. Tymczasem faktycznie stracił wszystko. Włącznie z sensem życia, dlatego jedyne, co mu zostało, to wciągać w swój obłęd również ukochaną.
Pozostańmy więc lepiej przy Best Endingu, w którym Nicoli nawet udaje się zrozumieć, że Dante dorósł do bycia capo. Że to jego świadomy wybór i dawne żale, za dzieciaka, nie mają już żadnego znaczenia, bo gdyby faktycznie chciał to wszystko rzucić w cholerę… to po prostu by to zrobił. I nie potrzebuje żadnej pomocy, a tym bardziej interwencji ze strony kuzyna. Dlatego – po zrozumieniu tego oczywistego faktu – Nicola mogą z Lili pójść po prostu na randkę do miasta, gdzie już oficjalnie jest rozpoznawana jako kobieta gangstera. A choć nie wszystko jej w takim życiu odpowiada, to wybiera miłość nad wątpliwości.
I cóż dodać? Po nudnej jak flaki ścieżce Dantego… ta jest nawet ok. Wariactwo Roberto w połowie opowieści nie miało dla mnie żadnego sensu. Może jeszcze gdyby ograniczył się do zabawy w punishera i faktycznie wymierzał sprawiedliwość po nocach, byłoby znośnie, ale to całe odkrycie, że jest yandere i ma jakąś niezdrową obsesję na punkcie Liliany, pojawiło się dosłownie znikąd. I tak jak zwykle lubię ten archetyp, tak tutaj został dodany absolutnie na siłę. Jakby nie mogli się ograniczyć do obłędu Nicoli w Bad Endingu. Na cholerę dwukrotnie powtarzać ten sam motyw? Zresztą z Roberto był bardzo słaby antagonista, skoro tak łatwo dał się zmanipulować… i to swojemu wrogowi.
Jeśli chodzi o sam romans, to mamy tu całkiem dużo fluffu i – dość przekonująco – pokazali nam, że jeśli Liliana chce pozostać w takim układzie, to musi zrezygnować z wielu rzeczy np. własnych przekonań. Przestaje się więc dłużej czarować, że z Nicoli taki wspaniały człowiek, ale dochodzi do wniosku, że po prostu jego mroczna strona już jej nie przeszkadza. Zresztą zdrajca, któremu Nicola odciął ucho, okazał się potem wdzięczny za darowanie życia i wrócił do Falzone, więc to prawie jak happy ending, nie? Otóż, nope. Naiwność bohaterki dalej mocno drażni, ale już wspominałam na blogu, nie lubię opowieści w rodzaju „mamy wylane na wszystkich – liczy się tylko nasze uczucie”. Wolę więc już chyba neutralne zakończenie, gdzie parka razem wyrusza za granice, by zacząć tam wszystko od nowa. Ale jeśli Wam takie kwestie nie sypią solą na rany, to opowieść Nicoli zawiera wszystkie elementy, by wpisać się w stereotypową, poprawną historię o romansie z przestępcą. Trochę ryzyka, trochę podłości, dużo zapewniania, że jest się „tą wyjątkową” i całkiem sporo akcji. Nie sądzę, by została moją ulubioną w grze, ale przynajmniej nie byłam przy jej przechodzeniu znudzona i oszczędzono mi tych wszystkich absurdów z Kluczową Dziewicą oraz sekretnym reliktem.
Paradoksalnie jego ścieżka podobała mi się bardziej niż Dantego… ale nie sama kreacja postaci. Nicola był zbyt obsesyjny w swoim przywiązaniu oraz przechwalaniu się, jaki to on nie potrafi być bezwzględny. Ok, dude. Widzieliśmy na własne oczy. Nie musisz ciągle o tym gadać! (Nawet w opowieściach innych panów). Na dodatek użycie dwukrotnie tego samego motywu z yandere mierzi mnie, niczym elementarny, scenariuszowy błąd, jakby ktoś nie zauważył, że zawalił kompozycję.
Grafika fajna, postacie super, ale fabuła..
Jak dla mnie wcale się nie zmieniła, totalnie zrypana gra, nic dodać, nic ująć ;/
Aż tak źle? XD Ja mam wrażenie, że Japończycy naoglądali się „Ojca Chrzestnego” i chcieli zrobić coś w tym klimacie, ale na drodze stanęło im kompletnie niezrozumienie kultury i opisywanych realiów. Mimo to na razie bawię się całkiem nieźle! Zwykle nie lubię tak niemoralnych LI, ale mam wrażenie, że tutaj ta idea się sprawdza.
No cóż ;D
Oczywiście mogę się mylić, bo jej wcale nie przeszłam, a jedynie widziałam krótkie opisy i recenzje na necie 🙂
Po za tym..
Znalazłam super grę, powstało z niej anime i manga 🙂
A co najważniejsze..
Jest za darmo 🙂 (Jak coś jest na telefony i jak najbardziej po angielsku ;3)
https://play.google.com/store/apps/details?id=jp.co.cybird.appli.android.mankai.en
Co do anime jest tutaj- https://shinden.pl/series/54736-a3-season-spring-summer
Jak coś dopiero ją przechodzę..
Ale urzekła mnie ścieżka z Usuim (Tak, lubię dziwaków i trochę takich sztywnych jak Saito z Hakouki, czy tam Masato, albo Tsukito)
Ajć.. wiele się przechodziło ścieżek z chłodnymi postaciami ;v
Dobra, wracając do tematu mam nadzieję, że spodoba ci się, bo gra jest serio warta uwagi 🙂
W skrócie chodzi o to, że MC dziedziczy teatr o ojcu, który niestety jest zadłużony i posiada tylko jednego aktora, jakiś tam inwestor chce go zburzyć (Oczywiście Tachibana się na to nie zgadza)
Więc dziad daje nam jeden rok by zebrać aktorów, spłacić dług i wystawić sztukę, myślę, że jest dosyć warta uwagi..
(Fajnie, że ma zmianę języka na japoński, bo sama bardziej wolę czytać japońskie pismo niż angielskie :), ale nieważne hah)
Sorki za długi komentarz i niepoprawność gramatyczną ;c
Dzięki za polecenie! Brzmi ciekawie. Odkopię się nieco z grami, które kupiłam do tej pory – by mnie sumienie nie zżerało – i chętnie zobaczę, co to 🙂 ( = wrzuciłam do kolejki w „Planach”, aby nie zapomnieć).
Dzięki 😀 Nie mogę się doczekać aż ją zrecenzujesz 😀