Uwaga: w grze pojawia się motyw z próbą gwałtu.
Zazwyczaj bardzo lubię postaci w stylu yandere. Dzięki ich obłędowi fabuła jest mniej przewidywalna, ale ścieżkę Gretela jednak trochę wymęczyłam (pomimo ciekawego plot twistu w połowie). Może dlatego, że twórcy zbyt mocno bazowali na Toumie z „Amnesii”? Niektóre sceny, dialogi, motywy czy nawet CG miały podobną kompozycję… Dlatego miałam w trakcie jej przechodzenia takie smutne przekonanie, że wszystko to, już gdzieś było i robi się wtórnie. No, ale do rzeczy!
Fabuła wrzuca nas w sam środek akcji. Nasza MC budzi się z amnezją (a jak!), w jakiejś chatce, w dzikiej głuszy (choć jak potem się okazuje, to zaledwie kawałek od miasta) i odkrywa, że jest cała skrępowana. Przez kogo? Ano przez swojego uroczego braciszka Gretela, który szybko przystępuje do zarówno obrażania, jak i komplementowania bohaterki (o domyślnym imieniu Arisu Yurika), a potem do karmienia jej, bo przecież ze sznurami sobie sama nie poradzi. Innymi słowy, jest cholernie dziwnie. Zwłaszcza że zwykle trochę czekamy aż yandere zrzuci maskę, a tu… proszę! Gretel pokazuje się nam w swoim najgorszym trybie już we wstępie. (Zaraz za nim stoi gigantyczna klatka). Stąd dobrze, że z MC jest dość zabawna i rezolutna babka, bo nie wpada w panikę, ale broni się i kombinuje jak może. W końcu, jakby nie patrzeć, jej oprawcą okazał się młodszy brat, który twierdzi, że tylko chroni siostrzyczkę przed „demonami”.
Ale szybko robi się jeszcze dziwniej – jeśli to w ogóle możliwe. Arisu chce się wykąpać, ale Gretel upiera się, że musi jej pomóc zdjąć ubranie, bo ponownie „sama nie da rady”. Rzuca więc ją na łóżko i przy odrobinie szarpaniny, łaskotek i gróźb pozbawia dziewczynę kolejnych części garderoby. Wszystkiemu zaś towarzyszą chichoty i powtarzanie przez oboje, że to chyba nie są typowe zabawy rodzeństwa… no… duh? (A ja dalej dumałam, co tam się właściwie odstawia… Oglądam jakieś przygody rodziny Lannisterów?). Niemniej jak się nam dziewucha już wyszorowała, to fabuła będzie odtąd skakać po różnych liniach czasowych, a z każdą taką reminiscencją do MC będą powoli wracać wspomnienia. (Co pozwoli nam się wreszcie w tym wszystkim jakoś połapać).
Okazuje się, że oboje z Gretelem pochodzą z bogatej, ale dość ekscentrycznej rodziny. Ich matka i ojciec zostawili ich w mieście samym sobie, ograniczając się do odwiedzin i okazjonalnego wysyłania starszego brata – Huntsmana – na kontrolę. Gretel nie cierpi jednak Ryoushiego. (I to ze wzajemnością). Widać, że jest o niego zazdrosny, a z kolei najstarszy z rodzinki powtarza, że wie, iż z Gretela jest niezłe ziółko, które tylko skrywa swoją prawdziwą twarz przed innymi. Zwłaszcza Yuriką.
Co w zasadzie jest prawdą. Z kolejnych wspomnień i perspektywy bohaterów dowiadujemy się, że nie są oni prawdziwym rodzeństwem, ale skrywają ten fakt przed Gretelem… który i tak doskonale o wszystkim wie. Bycie sierotą sprawiło jednak, że zawsze czuł się gorszy i niegodny uwagi Yuriki, którą postrzegał jako doskonałą. To właśnie dlatego starał się być idealnym uczniem, wygrywać w sportach i ogólnie pokazywać z jak najlepszej strony. Tylko Yurikę uważał tak naprawdę za swoją rodzinę i był od jej woli całkowicie uzależniony. W końcu robiła dla niego za matkę, siostrę, przyjaciółkę i… kochankę? Tak, wszystko zaczęło się sypać, gdy Gretel uświadomił sobie, że zaczął mieć na temat swojej siostrzyczki bardzo niepokojące fantazję. Z jednej strony – jak u większości nastolatków – głowę wypełniany mu myśli, jak tu się z nią przespać, z drugiej wiedział, że przekroczenie tej granicy sprawi, że straci swoją jedyną rodzinę. A wtedy naprawdę będzie czuł się gorszy od innych ludzi.
Takie emocjonalne rozbicie musiało prędzej czy później doprowadzić do tragedii. Gretel poważnie pobił w szkole chłopca, który naśmiewał się z jego pochodzenia, wprost wytykając mu niezdrowe relacje z siostrą i brak rodziny. W efekcie tamten trafił zmasakrowany do szpitala, a Ryoushi uznał, że czas podjąć jakieś środki zaradcze. Od tej pory fabuła robi się jeszcze bardziej pokręcona i trochę mroczna. Gretel zostaje wysłany do izolatki – chatki w lesie – i musi odtąd brać tabletki/cukierki, które pomagają mu panować nad gniewem. Chłopak szybko jednak uzależnia się od swoich leków i zaczyna je wpierdzielać jak… no… słodycze XD. Co było nawet zabawnym przedstawieniem motywu obżarstwa Jasia i Małgosi.
Tymczasem Yurika nie ma pojęcia, jak w kiepskim stanie zaczyna znajdować się jej brat. Dalej przychodzi do niego pod szkołę i opowiada o wspólnych planach studiowania. Co więcej, sama również wypiera uczucia, jakimi zaczęła go darzyć, choć robi się zazdrosna nawet o wzmiankę, że rzekomo jakaś dziewczyna wyznała mu miłość po zajęciach. Pewnego dnia Yurika natyka się jednak na bandę niebezpiecznych dzieciaków – kolegów pobitego i robi sobie z ich lidera żarty, celowo nieco prowokując chłopaka, że niby chciała go pocałować.
Ten niewinny wygłup zmienia się potem w jeszcze większy dramat. Chłopcy podstępem sprowadzają dziewczynę do lasu, gdzie próbują ją następnie grupowo zgwałcić. Jak zatem widzicie, fabuła drugiego epizodu „Taisho x Alice” jest znacznie bardziej posępna. Choć dziewczyna broni się jak może, to unika najgorszego tylko dlatego, że akurat Red (powiązany z policją) kręcił się po lasach i jego uwagę przyciągnęło dziwne zamieszanie. Mężczyzna odprowadza MC do domu, pomaga jej opatrzyć rany i nawet zgadza się dotrzymać słowa, że nie wspomni o tym wydarzeniu Gretelowi. Niestety, chłopak i tak domyśla się prawdy, gdy znajduje opatrunki i widzi ślady na „idealnym ciele swojej siostry”. Ponownie więc wpada w szał i postanawia dokonać zemsty.
No to przechodzimy do momentu, w którym Gretel wzbija się na wyżyny swojego yanderowania. Najpierw również sprowadza chłopców do lasu podstępem, a potem torturuje ich na różne sposoby i przywiązuje do drzewa. Tyle mu jednak nie wystarcza. Szczególnie że lider prowokuje go słowami, nabijając się z Yuriki. To doprowadza go wreszcie do zamiaru „usunięcia robaków z powierzchni ziemi”, czyli w skrócie, planował ich najzwyczajniej w świecie spalić żywcem. I nawet by mu się to udało, gdyby MC nie znalazła go wcześniej, nie wytrąciła zapałek z dłoni i próbowała przekonać, że jeśli zostanie mordercą, to już nigdy nie będą mogli żyć jak dawniej. Potem dzieciaki znajduje jeszcze wściekły Ryoushi, który uwalnia chłopców i dzwoni po karetkę, ale nim udaje mu się powstrzymać własne rodzeństwo, Yurika bierze Gretela za rękę i uciekają w las.
To właśnie tak trafiają do „Candy House” – dawnej izolatki Gretela – i zaczynają swoją dziwną zabawę w dom. Kiedy więc MC przypomina sobie, że w zasadzie jest odpowiedzialna za własne uwięzienie oraz po części za sprowokowanie całej sytuacji, to zaczyna mieć wyrzuty sumienia. Zwłaszcza że, rozmawiając z braciszkiem, potwierdza, iż ma on świadomość, że nie są prawdziwym rodzeństwem i o niczym tak nie marzy, jak o „zjedzeniu słodkiej Yuriki”. Co w sumie, jeśli go zachęcimy, zaprowadzi nas do jednego z bad endingów, w którym rodzeństwo się prześpi, ale potem Gretel popełni samobójstwo, gdy uświadomi sobie, co zrobił.
Dowiadujemy się również więcej na temat magicznych cukierków-pigułek, zażywanych przed Gretela. Początkowo dostał je od Ryoushiego, aby kontrolować swoją agresję. Szybko się jednak od nich absolutnie uzależnił, a bez kolejnej dawki trudno było przewidzieć, co może się wkrótce wydarzyć. Dlatego sam Gretel miał świadomość, że musi odnowić swój zapas jak najprędzej, bo w słoiczku zostawało coraz mniej słodyczy, a na dodatek część z nich zaaplikował pocałunkami (lub mniej romantycznie – wkładając rękę do gardła) Yuricę, bo u osób postronnych wywołują one chwilową amnezję. Tym sposobem chciał ochronić dziewczynę przed wspominaniem wszystkich przykrości, jakie ją spotkały i jeszcze bardziej przywiązać od siebie.
Ostatecznie Gretel zamyka MC w ogromniastej klatce dla ptaków, która znajdowała się w centrum chatki, a sam udaje do swojego dawnego domu w mieście po leki. Po drodze musi jednak stoczyć walkę z samym sobą. Jego mroczna wersja materializuje się i zaczyna szydzić z chłopaka, że skoro już i tak uwięził Yurikę, to równie dobrze może po prostu tam wrócić i zabawić się z nią, jak mu się żywnie podoba. W końcu właśnie tego chciał od samego początku. A skoro opinia innych już ich nie obchodzi, to co za różnica, czy są rodzeństwem, czy nie? Chłopakowi udaje się jednak jakoś oprzeć pokusie i dotrzeć do domu, a tam spotyka Ryoushiego, który dopowiada kolejny kawałek historii. Nas zaś czeka plot twist, plot twistem popędzany…
Okazuje się, że nie tylko Gretel był zdrowo rąbnięty i uzależniony od MC, ale ona popadała w obłęd nie mniej od niego. Przez swoją chorobliwą zazdrość i potrzebę kontrolowania braciszka zraziła do siebie wszystkich ludzi i była bardzo samotna w szkole. Groziła również rodzicom, jeśli nie pozwolą jej mieszkać z bratem, a nawet próbowała zawalić rok szkoły i wyjść celowo na wariatkę np. wyrzucając krzesła przez okno, byle tylko móc poprawiać rok i być z nim w tej samej klasie.
Z kolei, jak wychodzi z następnych wspomnień, Gretel dość szybko zauważył, że MC się w nim podkochuje, ale postanowił wykorzystać to na swoją korzyść, bo miał już dość tego, że to zawsze on polega na kobiecie – a nie na odwrót. To dlatego powolutku realizował swój plan, np. okłamał ją, że cieszy się popularnością wśród dziewczyn itd. tylko po to, by obudzić w niej zazdrość i pożądane reakcje czy udawał obojętność, gdy zamieszkali razem z Candy House.
Innymi słowy: ci bohaterowie byli siebie warci. I może dlatego w pewnym momencie już tylko przecierałam oczy ze zdumienia, ale przestałam im w jakikolwiek sposób kibicować. Od samego początku nastawili się antagonistycznie do całego świata: przyjaciół, rodziny, szkolnego otoczenia – bo jedyne, co miało dla nich znaczenie, to ta toksyczna więź. A kiedy MC sobie to uświadamia, czekając na powrót Gretela w klatce, to dochodzi do jeszcze jednego, szalonego wniosku, że w zasadzie sama jest w tej opowieści złą wiedźmą. A skoro tak, to aby uwolnić brata i dać mu szansę na normalne życie, to musi zgładzić samą siebie i podpala całą chatkę.
I teraz, w negatywnych zakończeniach, rodzeństwo po prostu ginie wspólnie/jedynie MC w płomieniach, ale w pozytywnym Gretel dochodzi do wniosku, że musi w końcu dokonać jakiegoś wyboru. Że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Dlatego, jeśli chce, by MC została jego ukochaną, to musi pogodzić się z faktem, że tak, jest sierotą. Bez żadnej żyjącej rodziny. My zaś jesteśmy zmuszeni wysłuchać chyba najgorszego wyznania romantycznego w historii gier otome, w których Gretel mówi Yuricę wprost, że nie może już dłużej udawać, bo chce ją przelecieć. Jakby mógł, to pewnie nawet w tej klatce, ale ogień jednak im troszkę przeszkadzał.
Zaraz potem przenosimy się do epilogu, gdzie nasi zakochani siedzą szczęśliwi pod drzewem, a zdziwiony Gretel stwierdza, że nie wie, czemu nie wpadł na to wcześniej. Jak ożeni się z Yuriką, a nawet założą później rodzinę, to będzie miał i ukochaną, i krewnych. Więc w sumie dwa w jednym, jak zawsze marzył. Na dodatek bez jakiś dziwnych, pokrętnych i pseudo kazirodczych relacji. Czemu zaś żadne z nich nie poniosło konsekwencji tego, że o mało nie zamordowali i nie podpalili grupę ludzi? Nie mam pojęcia. Może w tym świecie prawo zezwala posyłać niedoszłych gwałcicieli na stos. Ryoushi też najwidoczniej dał im po tej całej akcji swoje błogosławieństwo. Albo jedynie chciał, by zostawili go w świętym spokoju.
Tak czy inaczej, ta ścieżka to istny roller coaster. Zwykle w konwencji z zakochanym yandere, MC pozostaje normalna, abyśmy mieli jakiś punkt odniesienia, co jest standardem w przedstawionej rzeczywistości. Tutaj tego kompasu zabrakło, więc wszystko sypało się jak wieża z klocków. Nie przepadam za uromantycznieniem czy niezdrową fascynacją chorobami psychicznymi, bo uważam, że takie przedstawienie przez media nie służy osobom, które się z różnymi schorzeniami zmagają. Mam jednak naprawdę duży problem z jednoznaczną oceną tej opowieści. W końcu, jakby nie patrzeć, twórcy zaskoczyli mnie kilka razy, fajnie wypaczyli baśń o Jasiu i Małgosi, a i jeszcze udało im się z tego wszystkiego jakimś cudem zrobić historię miłosną. Nie będę jednak ukrywać, że męczyły mnie te kalki ze świata karo od Otomate, a brak sympatii do MC nie pomagał. Choć to przecież dobrze, jak scenariusz zostawia nas w stanie, w którym musimy to sobie wszystko jeszcze raz porządnie przemyśleć!
Miejsce w rankingu: Numer 7. Lubię yandere. To jeden z archetypów, do których mam dziwną słabość, ale Gretel… w większości mnie do siebie zrażał. Wciąż uważam ścieżkę za nietypową – w pozytywnym sensie. Nie spodziewałam się tak przewrotnego końca. I nawet jeśli nie wszystko mi się podobało, to nie odmówię scenariuszowi oryginalności.
Kurczę.. Tacy Yandere są najlepsi!
Po za tym czekam na top 5 ^^
Powoli się tworzy XD Niestety, muszę robić sobie teraz dłuższe przerwy od pisania, by znowu nie rozwalić zdrowia, ale kolejne Top 5 już wkrótce!
Kurczę.. Przepraszam, że się pytam, ale na co jesteś chora?
Wybacz jak cię uraziłam..
Nie uraziłaś! Uszkodziłam sobie szyje przez przepracowanie. Także morał taki, że praca szkodzi zdrowiu. Warto ją dawkować – a do zdrowia powoli wracam, także wszystko w porządku i dziękuję za troskę! 🙂
Biedna ;c, Życzę szybkiego powrotu do zdrowia ^^
Dlatego warto pracować nie na ostatnią chwilę, a systematycznie..
(Tak, też robię na ostatnią chwilę XD)