Zacznę tę recenzję od cytatu, a konkretnie od słów, które Kazuki, brat MC, skierował do Yanagiego: „Wydawałeś mi się chodzącym ideałem do tego stopnia, że było to aż… odrzucające”. I chyba nikt lepiej nie podsumował do tej pory mojej opinii o głowie agencji detektywistycznej, jak jeden z bohaterów gry. Tak, miałam ogromny problem z Yanagim, bo chociaż podobał mi się jego koncept postaci, to czułam, że twórcy trochę pogubili się w jego kreacji. Facet nie miał dosłownie żadnych wad. Zupełnie jakby Niebiosa zesłały go naszej MC jako partnera doskonałego. Nie potrafiłam więc go polubić tak bardzo, jakbym chciała… aż nadszedł wreszcie moment, gdy światło dzienne ujrzał fandisc. I, co zabawniejsze, mam wrażenie, że cała kontynuacja ścieżki Yanagiego jest poświęcona udowadnianiu, że jednak mężczyzna posiada jakieś słabości! Co było dokładnie tym, czego ten LI potrzebował. Wreszcie miałam iluzje, że mówimy o postaci z krwi i kości, a nie tylko o literackim tworze.
Historia Yanagiego zaczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z pierwszej części. Przypomnijmy, że sprawa Adonisa została rozwiązana, Zero (czyli Saeki) czekał na proces za swoje terrorystyczne działania, a pozostali panowie wrócili do dawnych zajęć i opuścili wreszcie „gniazdo”. Naturalnie, Yanagi był z tego powodu nieznacznie przygnębiony, bo przyzwyczaił się do tego, że agencja tętniła życiem, ale nie na tyle, by nie cieszyć się z pozytywnych zmian – z czego największą z nich było zaczęcie związku z Ichiką.
Stąd przez pierwszą połowę gry obserwujemy naszych ulubieńców w trakcie różnych, romantycznych interakcji. Pomimo pewnej nieśmiałości i – jak twierdzi sam Yanagi – bycia konserwatywnym, to LI daje się namówić ukochanej na różne, nieco stereotypowe aktywności tylko dla par np. wycieczkę do restauracji, gdzie serwują desery tylko dla zakochanych. Wieczorami zaś chętnie układają wspólnie puzzle, bo chociaż detektyw nie jest w tym za dobry, to nie brakuje mu zawziętości. Nie musi się również spieszyć, więc to nie tak, że nie może się gapić na kawałki w nieskończoność. (Chociaż po kimś w jego fachu spodziewaliśmy się raczej spostrzegawczości – ale jest to jeden z wielu przykładów nieporadności Yanagiego, o czym scenarzyści postanowili nas w tym dodatku przekonać).
Tymczasem, chociaż życie prywatne układa się Ichicę bez jakichkolwiek problemów, to dręczą ją rozterki stricte zawodowe. Dziewczyna ma przeczucie, że powinna się spotkać i porozmawiać z Saekim, ale nie czuje się na siłach, by sprostać takiej konfrontacji. Z jednej strony tęskni za przyjacielem, którego utraciła, z drugiej nie potrafi mu ot tak wybaczyć, że to on ją zaobrożował i zamienił jej życie na długi czas w piekło. A to wszystko z powodu swojej obsesji na punkcie sprawiedliwości i jej osoby…
W międzyczasie Yanagi spotyka się z Morioką i jeszcze raz dziękuje mu za całe wsparcie. Bez niego nigdy nie stanąłby na nogi i nie kontynuował pracy jako detektyw, po tym, jak odkrył, że jego filozofia życiowa jest w sprzeczności z wymaganiami stawianymi przed policjantami. Mężczyźni dzielą się więc opowieściami przy papierosie i drinku, a mnie po raz kolejny naszło przeświadczenie, że 1) żałuje, że skoro już wprowadzono jakieś bonusowe ścieżki, to nie mogli mi dać side story z Morioką, 2) kompletnie nie rozumiem Ichiki, która z jednej strony mówi facetowi, że chciałaby, aby ograniczył palenie, bo niby martwi się o jego zdrowie, ale gdy ten proponuje, że spróbuje rzucić, to MC zabrania mu, bo „straciłby swój styl”. W efekcie dochodzimy do sytuacji, w której Yanagi pali dalej, ale po prostu okłamuje ją w kwestii ilości. Faktycznie… podeszli do tego, jak dorośli. (Ale ja ogólnie jestem pod tym względem surowa jak inkwizycja, bo nie lubię promowania używek w grach).
Wydaje się więc, że sielanka tego wątku nie zostanie niczym przerwana, bo w zasadzie nad naszą parką cały czas unoszą się tylko serduszka, kwiatki i tęczę. Ale kłopoty nie każą długo na siebie czekać i tym razem materializują się pod postacią brata Aijiego, który przybywa do agencji, żeby wymusić na krewnym powrót do policji. Yuuji pełni jakąś ważną funkcję w korporacji i jego zdaniem niepewna sytuacja Aijiego może po raz kolejny pociągnąć całą rodzinę na dno, a przecież już raz, w przeszłości, sprawił im nie lada trudności, gdy dopuścił się pobicia. Stąd Yuuji nie omieszka posunąć się nawet do szantażu. Dalej uważa swojego młodszego brata za osobę nieodpowiedzialną i niegodną zaufania. Jego zdaniem lepiej więc, by Aiji siedział w policji, nim znowu sprowadzi na wszystkich kłopoty. Ichika nie zgadza się jednak z jego opinią i stwierdza, że cokolwiek Yanagi postanowi, to będzie go w tym wspierać. Rozmowę zaś kończy stwierdzenie Yuujiego, że jego brat zachowuje się jak ofiara, ale to on, dobrowolnie, odciął się od rodziny, jak tchórz, twierdząc, że niby chce ich w ten sposób chronić, kiedy tak naprawdę dbał tylko o siebie.
Przygnębiony Yanagi długo mieli w głowie jego słowa, a Ichika zastanawia się, jak mogłaby pomóc. Postanawia więc wyciągnąć ukochanego na drinki i przekonuje, że nie powinien zrywać więzi z bratem. Chociaż teraz się kłócą, to jednak są rodziną i siła krwi zwycięży. Ostatecznie jednak Aiji zbiera po prostu brudy na firmę swojego brata, aby przedstawić mu cały materiał dowodowy podczas następnego spotkania kilka tygodni później. Chce mu tym samym udowodnić, że jego praca detektywa również może przynosić korzyści rodzinie, a na dodatek składa zapewnienie, że pragnie odbudować z nim relacje. Może wcześniej nie był za dobrym bratem, ale teraz zmądrzał i chciałby to naprawić. Yuuji opuszcza zatem agencje, aby to sobie przemyśleć, bo nie jest osobą, której wystarczą puste obietnice. (Mnie zaś rozbawiło podejście bohaterów na zasadzie „korupcja jest wszędzie, jak chcesz, to pomogę ci ją wykrywać szybciej, to może rozwiążesz ten problem albo zatuszujesz w razie potrzeby…” – jakoś tak… mało to protagonistyczne rozwiązanie. Zwłaszcza w grze o policjantach).
Yuuji spotyka się jakiś czas później z Ichiką, bo pomimo swojego chłodnego nastawienia, to pragnie dowiedzieć się jednak więcej o Aijim i przekonać jakim człowiekiem się stał. Im dłużej zaś rozmawia z dziewczyną, tym bardziej się upewnia, że może zaufać młodszemu bratu i powinien dać mu drugą szansę. Zmienił się bowiem przez te lata, wydoroślał, stał wreszcie opiekuńczym i godnym zaufania człowiekiem. Po części za sprawą Ichiki, co Yuuji sam zauważa. Btw. ze starszego Yanagiego jest 100% tsundere. Niby jest chłodny dla swojego otouto, ale widać, że się rozkleił przy wspominaniu przeszłości. Zwłaszcza jak mały Aiji frustrował się, gdy przegrywał w zabawach.
A skoro jeden problem został zażegnany, to dziewczyna postanawia też stawić czoła własnym demonom i spotkać się wreszcie z Saekim. Powiem szczerze, że spodziewałam się więcej po tej rozmowie. Albo chociaż, że w ogóle będzie jakiś dialog. Tymczasem Zero wypluwał z siebie kolejne monologi, gdzie w zasadzie jeszcze raz przedstawił nam zarysy swojej filozofii, po czym stwierdził, że nie ma nic więcej do dodania, nie zamierza już nigdy więcej Ichiki oglądać i wyszedł… WTF? A gdzie jakaś refleksja? Smutek? Jakiekolwiek emocje? Po takim czasie MC stanęła wreszcie naprzeciw kogoś, kto ją zaszczuł i uwięził, a kto był jej tak bliski, i dostaliśmy taką nudę? Szalenie rozczarowująca i słabiutka scena. W zasadzie jakby dodana na siłę.
No, ale skoro już nie spotkają się więcej, to epizod z Zero staje się przeszłością i Ichika może mieć na niego wylane. Zupełnie jakby tyle wystarczyło, aby zamknąć za sobą cały nieprzyjemny rozdział z przeszłości. Zamiast tego dziewczyna woli się skupić na zabawie, a agencje po raz kolejny odwiedzają starzy znajomi, aby wnieść do tego miejsca trochę życia. Znowu się kłócą, śmieją, wymieniają opowieściami… I tylko Yanagi przeżywa, że tak niewiele zrobił dla Shiraishiego, który był jego prawdziwym przyjacielem. W zasadzie, teraz jak o tym myślę, to on bardziej emocjonalnie podszedł do swojego rozstania z profilerem i martwił się o jego los, niż Ichika do Saekiego. No, ale po raz kolejny przekonaliśmy się, że nasz czarujący detektyw ma serce we właściwym miejscu. A czasami jest wręcz zbyt litościwy. To dlatego zdarzało mu się nie pobierać opłat od klientów, jeśli nie poczynił zadowalających postępów w śledztwie. Wciąż to był bardzo miły gest ze strony Shirashiego, gdy podziękował listownie przyjacielowi za traktowanie go jak człowieka, a nie obiekt do badań czy wroga.
Całość opowieści kończy zaś jedyny ślub w „Collar x Malice”, ale cóż poradzić, bycie chłopcem z plakatów ma swoje przywileje. Nie jestem też zbyt zaskoczona, że bohaterom nie chciało się czekać, bo jak wspominałam, byli tak idealnie dopasowani, że chyba jacyś bogowie skrzyżowali ich losy. Poza tym już wcześniej dostawaliśmy sygnały, że detektyw wręcz marzy o byciu ojcem. Opiekował się Enomoto, pomagał przypadkowym dzieciakom i kompletnie rozklejał się przy zdjęciach swojej bratanicy. A nawet rysował dla niej obrazki i martwił się, jak opanować emocje, gdy podrośnie i sama stanie na ślubnym kobiercu. (Tak, warto to rozważać, gdy mowa o kilkulatku).
Naprawdę, nie mam tu wiele do dodania, bo cała ścieżka była tak potężną dawką słodkości, że Yanagi przeciągnął mnie do swojego obozu fanów, chociaż wcześniej nie przepadałam za jego postacią. Scena, w której Ichika uwodzi go, celowo nosząc jego koszule, bo od Enomoto dowiedziała się, że to popularna męska fantazja, była prawdopodobnie jedną z najromantyczniejszych w całej grze. (Wliczając w to piękne CG). Podobało mi się również, że nasza bohaterka wykazywała się tutaj taką asertywnością. Bardzo często sama przejmowała inicjatywę i pogrywała sobie z uczuciami mężczyzny. Była bowiem w pełni świadoma, że jest on wobec jej uroków kompletnie bezbronny. Ale ogólnie „Collar x Malice” często broni się tym, że pary mają tutaj zupełnie inną dynamikę niż w standardowym tytule otome.
No to co nie zagrało? Paradoksalnie powiedziałabym, że trochę przesadzili z tymi wadami. XD W takim sensie, że w pewnym momencie praktycznie w każdej scenie dowiadywaliśmy się, czego Yanagi nie potrafi albo co jeszcze spieprzył. A to z puzzlami sobie nie radził, a to zapomniał zamknąć mieszkania itd. Stąd sam kierunek przedstawiania postaci był pozytywną zmianą, ale realizacja przebiegła nieco pokracznie. Zdecydowanie dałoby się to lepiej przeprowadzić, aby uniknąć wrażenia sztuczności.
Summa summarum to idealne zamknięcie jego historii. Nie sądzę, by cokolwiek więcej było potrzebne, nawet jeśli miło by było jeszcze spotkać naszych ulubionych bohaterów w jakiś dodatkach. After Story nie pozostawiło nas jednak z żadnymi wątpliwościami czy niedokończonymi wątkami. Stąd cały epilog oceniam jako jeden z lepszych i w pełni zasługuje na miejsce na podium.