Będę z Wami szczera: grałam w coś ponad godzinę, ale nawet chwile po zakończeniu waham się z opisaniem fabuły. Postaram się jednak zebrać jakieś kilka sensownych myśli/wniosków, aby ten tekst chociaż przypominał recenzje. Takie to wszystko było nijakie. ( ◡‿◡ *)
Kagurazaka Wataru jest najmłodszym z członków „Gakuen Club”, w stylu shoty, dlatego do innych zwraca się per „sempai” i miewa na punkcie wieku kompleksy. Widać to zwłaszcza, gdy sprzecza się z Tokizawą Saku na temat wzrostu (a cała scena była dosłownym kopiuj/wklej z tamtej ścieżki). Mimo to nie można powiedzieć, że jest nieśmiały czy zastraszony. Wręcz przeciwnie. Wataru słynie z tego, że z łatwością rozkochuje w sobie dziewczęta i nie stroni od uwagi. Lubi być podziwiany, choć niekoniecznie dotykany – gdy ktoś przekracza jego granicę fizyczną. Nie ma też najlepszego zdania o inteligencji bohaterki, przez co szybko się frustruje, że Akane (= domyślne imię MC) tak ciężko przychodzi złapać żart czy zrozumieć sugestie.
Przypomnijmy, że nasz uroczy rudzielec poznał się z dziewczyną właśnie w tytułowym klubie. Z jakiegoś bowiem tajemniczego powodu – chociaż w tej ścieżce dowiadujemy się na ten temat nieco więcej – przy prestiżowej szkole dla najbogatszych dzieciaków (progenitury celebrytów, polityków i prezesów) funkcjonuje elitarny klubik. To tam dorośli przychodzą się napić, najeść i pogadać z młodzieżą na temat swoich problemów. Chłopcy pracują więc w pocie czoła. Zabawiają towarzystwo, a zwycięzca najlepiej oceniony przez gości otrzyma na koniec nagrodę w postaci spełnionego życzenia, czego ma niby dopilnować dyrektor szkoły. W rzeczywistości dzieciaki zbierają dla niego sekreciki i brudy od gości, którymi można by ich potem szantażować. Ja zaś zachodziłam w głowę (podobnie jak przy wszystkich innych ścieżkach), jaki ogarnięty, pracujący dorosły idzie do szkolnego klubu, aby pogadać z uczniami np. o swojej firmie czy związku? Nie pastwmy się jednak nad głównym założeniem gry, bo pomysł jest niebywale durny i szkoda na to czasu…
Akane trafia więc do Kirika Academy po awansie swojego ojca, a jako „nowa” ma początkowo problemy z odnalezieniem się w szkolnym życiu. To właśnie dlatego, błąkając się po kampusie, wpada przypadkiem na trop klubu, a potem musi tam za karę pracować i pomagać chłopakom… absolutnie nic z tego nie mając. Poza przyjemnością spędzania czasu w towarzystwie nastoletnich bishów. Dziewczynie to jednak zbytnio nie przeszkadza, bo dość szybko zaprzyjaźnia się z Wataru. Na jego własne życzenie zaczyna mówić mu po imieniu i pociesza, ilekroć chłopak zacznie dramatyzować. (Co też zdarzać się będzie w tej ścieżce dość często, bo ten Love Interest uwielbiał pogrążać się w ostentacyjnej rozpaczy).
Wataru ma też pewien problem, z którego w pewnym momencie zwierza się bohaterce, gdy ta nachodzi go przypadkiem i widzi, że wpatruje się w jakąś rodzinną fotografię. Tak naprawdę chłopak o niczym tak nie marzy, jak o powrocie do swoich prawdziwych rodziców, którym noga się podwinęła, po tym jak ich firma okazała się fiaskiem. Tym sposobem Wataru został adoptowany przez wuja, ale nie było między nimi żadnych cieplejszych uczuć czy przywiązania. Nie było to zresztą rozwiązanie zbyt zaskakujące. W kulturze japońskiej nazwisko i utrzymanie reputacji całego rodu jest dużo ważniejsze od więzi krwi. Jedynie na Zachodzie mieliśmy taką absolutną obsesję na punkcie pierworodnych i tego, by to nasze biologiczne dzieci przejmowały ojcowiznę. Co było o tyle zabawne, że z takimi nadmiarowymi synami nie było potem zwykle, co robić, bo majątku nie starczało przecież dla wszystkich (stąd potem drugiego „ofiarowywało się na służbę Bogu”, a jeszcze innego posyłało do armii), gdy w Japonii spokojnie można było takich nadliczbowych potomków odesłać do adopcji, aby stali się czyimiś dziedzicami.
Wataru nie uśmiecha się jednak taki los. To dlatego pracuje ciężko w klubie, bo liczy, że dyrektor spełni jego marzenie i pomoże mu odzyskać rodziców. Dla swojego krewnego – nawet podczas krótkich odwiedzin – jest bardzo niemiły i robi jedną ze swoich dram rozdrażnionej księżniczki. Będę jednak sprawiedliwa i przypomnę, że miał tylko 16 lat. Mógł się więc czuć tym wszystkim przytłoczony i osamotniony. Nic zatem dziwnego, że w Akane, która okazała mu tylko trochę ciepła, zakochuje się w zasadzie błyskawicznie. Zwłaszcza że nie szydziła z niego – jak np. koledzy, że nie potrafi jeździć na rowerze i zgodziła się, że ma jeszcze dużo czasu, aby urosnąć, bo nastoletni chłopcy potrafią z dnia na dzień zmężnieć i zmienić się fizycznie z nie do poznania. Najbardziej jednak zaimponowała mu, gdy zaopiekowała się zagubionym w centrum chłopcem – bo w oddzielonym od matki malcu dostrzegał samego siebie…).
Stąd już w początkowych rozdziałach, Wataru jest o nią niezwykle zazdrosny i powarkuje na innych chłopaków, jeśli tylko „z jego niedoszłą dziewczyną” się trochę spoufalają. Z czego ci chętnie robią sobie żarty – zwłaszcza Renji, gdy zauważa, że Akane również jest zazdrosna o fanki swojego love boya. Wolałaby bowiem, aby nie poświęcał im tyle uwagi i nie pozwalał się obłapiać. Sam Wataru twierdził, że wcale nie czuł się wtedy komfortowo, szybko jednak przeszedł do dręczenia ukochanej – żartowania sobie z jej rumieńców i próby wymuszenia wyznania, co właściwie do niego czuje. Ja zaś się zastanawiałam, czy scenarzysta nie zauważył, że ich dialogi wyglądają w obu scenach identycznie, czy to było celowe, bo Wataru nie ma innej gadki na podryw niż „twoja twarz jest taka czerwona?”.
Ścieżka toczy się więc w sumie bez większych przeszkód aż do pojawienia Nagi Nanami… narzeczonej Wataru. Chłopakowi przypada w tej ścieżce los panienki z XIX wieku. Zupełnie jakbyśmy czytali o jakiś dylematach bohaterek z powieści Jane Austin. Tyle że w męskim wydaniu – co nie zdarza się często. Wataru musi bowiem zostać dobrze wydany, aby przynieść swojej rodzinie upragnione zabezpieczenie finansowe. Zamiast więc wrócić do rodziców, nasz uroczy shota miał poślubić bogatą przyjaciółkę z dzieciństwa, rzucić szkołę i tym sposobem spełnić ambicje swojej rodziny. Co – oczywiście – nie jest dla dzieciaków łatwe, bo już zdążyli się sobą zauroczyć. Na dodatek Nanami okazuje się osobą dość wredną, bo np. nazywa Akane „wchodzącym w drogę robactwem”, a wobec narzeczonego jest bardzo zaborcza. (…to on w ogóle mógł zawrzeć związek w wieku 16 lat? (;⌣̀_⌣́) )
W międzyczasie Wataru wygrywa konkurs dyrektora i zajmuje pierwsze miejsce w klubie, ale decyduje się nie wypowiadać żadnego życzenia, czyli obserwować rozwój wypadków i zostawić sobie tę opcję na później. Całkiem mądrze. W końcu najpierw chciał się upewnić, czy powrót do rodziny w ogóle jest możliwy i na jakich warunkach. Wykorzystuje również plotki podsłuchane w klubie, aby lepiej zrozumieć polityczne zależności pomiędzy firmą jego ojca, wuja i przyszłej żony. Co pomaga mu nieco dojrzeć i dojść do wniosku, że jego przyszłość leży tylko w jego własnych rękach.
W szczęśliwym zakończeniu, podczas oficjalnego przyjęcia z narzeczoną, Wataru oznajmia towarzystwu, że zmienił zdanie i znajdzie własny sposób, aby zrealizować marzenia. Zaraz potem ucieka z imprezy, by wymienić z Akane pocałunek i zapewnienia o uczuciu. Pozostali chłopacy – z polecenia dyrektora – starają się wtedy nieoczekiwanie udawać dobrych kumpli i pomóc zapanować nad wściekłym tłumem. Mnie zaś zastanawiało, czy Wataru poważnie musiał czekać aż do spotkania i zebrania gości, aby przesłać swoją odmowę? Pewnie w pierwotnym planie chciał spierdzielić „sprzed ołtarza”. Znowu bowiem pokazał swoje skłonności do dramatycznych gestów. I pewnie zyskał przy okazji w upokorzonej rodzinie Nagi śmiertelnych wrogów, co raczej nie pomogłoby jego staruszkom.
W smutnym zakończeniu: Wataru dochodzi do wniosku, że w sumie nie da się nic zrobić, więc lepiej po prostu pogodzić się ze swoim losem. Organizuje jeszcze pożegnalnie przyjęcie w akademiku, podczas którego obejmuje Akane i dziękuje jej za wszystko, dziewczyna zaś ucieka, nim ktokolwiek zobaczy jej łzy. Rozstają się zatem niby na przyjacielskich warunkach i w cywilizowany sposób. Oboje są jednak bardzo przybici i wiedzą, że już więcej się nie spotkają, bo Wataru nie wróci do szkoły… Chlip chlip… A nie, w sumie to mnie nie rusza! (⁀ᗢ⁀)
Jak wspominałam na wstępie, bardzo trudno mi oceniać tę ścieżkę. Wataru był bardzo jednowymiarowy, a fabuła to tylko zlepek jakiś niekoniecznie interesujących scen, z odrobiną romansu i tragedii. Niby współczujemy dzieciakowi, który po prostu tęskni do swojej mamy i papy, ale z drugiej strony ledwo co ich poznaliśmy i nawet nie mieliśmy szansy ich polubić, czy przekonać się, że powrót to faktycznie najlepsze rozwiązanie dla Wataru. W opisie postaci zapowiadano nam także bohatera cwanego i wyrachowanego, który potrafi manipulować ludźmi, wykorzystując swoją urodę i osobowość szczeniaczka… ale w żaden sposób tego nie doświadczyliśmy w grze. Również pospieszne zbudowanie więzi z nudną jak flaki z olejem, stereotypową bohaterką gier otome nie ułatwiło sprawy, bo całe istnienie Akane w fabule ograniczało się do wspierania love boya i uśmiechania się jak manekin. Dlatego myślę więc, że jeszcze tak przez maksymalnie tydzień będę pamiętała, o czym była ta ścieżka. Trudno mi ją polecić, ale voice acting był OK, więc może komuś się spodoba ten przesłodzony tsundere? …Ktoś chętny?