Haron to prawdopodobnie najbardziej „przylepny” ze wszystkich elfów, gdyż nie może on sobie wprost odmówić dotykania bohaterki. Co więcej, była to dość dziwna parka, bo nasz szpiczastouszy assassyn twierdził, że zakochał się w Alence (= domyślne imię MC) od pierwszego wejrzenia. Nie uraczymy więc tutaj zbyt dużego developmentu w relacjach postaci. Ot, Haron będzie flirtował, rzucał komentarzykami i obłapiał tak długo, aż wreszcie dziewczyna odwzajemni jego uczucia. A że skubaniec był przy tym niezwykle wytrwały, no to trochę te podchody trwały i nie dał się łatwo spławić.
Haron jest przy tym najmłodszym z rodzeństwa Milirose. Bardziej wygadanym, charyzmatycznym i słynącym z tego, że robi przeważnie, co chce (na statku, w prologu znalazł się zupełnie przypadkowo), ale jak już obierze sobie coś za cel, to nie potrafi odpuścić, póki nie zrealizuje misji. (Patrz przypadek z uwodzeniem MC). Miałam jednak nieprzyjemne wrażenie, że większość z jego cech została nam w grze „opowiedziana”, a nie pokazana. I to przeważnie przy pomocy wpisów w encyklopedii lub ustami pobocznych postaci.
Przypomnijmy również, że facet pojawia się w opowieści nieco później – gdy Alenca ląduje już na elfickim statku. A wszystko za sprawą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności: piraci sprzedali jej/wcisnęli jej ciotce proszek, który kobiety uznały za przyprawę, a który w rzeczywistości był szpikiem jakiejś poszukiwanej przez Gha’alian istoty. To to nie byle jakiej, bo mogącej obdarzyć swojego „gospodarza” olbrzymią mocą. Tym sposobem – przez żołądek do serca – Alenca stała się pojemnikiem na wspomnianego Cuthintala. (Jego awatarem?). Tajemniczego stwora, który z jednej strony dawał jej całkiem pokaźnego powera, z drugiej mógł sprowadzić na kobietę szaleństwo. Zwłaszcza jeśli ulegała jego podszeptom.
Stąd początkowo, gdy już zostaje uprowadzona przez Gha’alian i transportowana przez nich do ojczyzny elfów, dziewczyna postrzega wszystkich jako potencjalnych wrogów. Niby spotkany w kobiecych kajutach Haron wydaje się niegroźny, ale przynajmniej w pierwszych scenach trudno było nie oprzeć się wrażeniu, że bardziej interesuje go Cuthital od Alencii i jedynie udaje zainteresowanie MC. (Jakby była absolutnie naiwna i podatna na tak prostacką manipulację, okraszoną odrobiną komplementów).
Potem, w zasadzie, między bohaterami nie dzieje się wiele. Alenca ląduje w posiadłości ekscentrycznego, elfickiego kupca Duliae, który planuje sobie ją dokładnie zbadać. Plany krzyżuje mu jednak rozkaz generała, postrzegającego ludzką dziewczynę jako zagrożenie dla swojej ojczyzny. W efekcie do posiadłości wpada wojsko, a MC pozwala się im zabrać tylko po to, aby uniknąć eskalacji konfliktu. I to właśnie w takich okolicznościach, przy użyciu paru łapówek i kłamstw, znajduje ją Haron, który wmawia żołnierzom, że dziewczyna ledwo panuje nad swoją mocą… dlatego posypuje ją jakimś proszkiem. Podobno po to, by powstrzymać jej zabójczy szał. Stąd scena sama w sobie była dość zabawna. Alenca może bowiem odgadnąć intencje Harona i przyłączyć się do przedstawienia albo zareagować jak ostatni głąb i nie zrozumieć, o co w całej tej akcji ratunkowej chodzi. W zależności od naszej decyzji.
Niedługo potem zresztą dziewczyna stanie przed jeszcze jednym wyborem, a mianowicie będzie zmuszona poszukać sobie przed generałem jakiejś protekcji. A jeśli chcemy spędzić więcej czasu z Haronem, to musimy zdecydować się na plan obłaskawienia jego ojca, który ma dostatecznie dużo wpływów, bogactwa i koneksji, aby wstawić się za dziewczyną. (A właściwie, technicznie rzecz biorąc, to ochronić przed własnym staruszkiem, bo generał jest jednocześnie dziadkiem Harona…). Cóż, nie powiem, aby rodzina Milirose sprawiała wrażenie dość zżytej. Już po pierwszej wymianie zdań, możemy się przekonać, że Lonre ma na swoich dziedziców wylane i nie jeden raz każe się im po prostu zamknąć. Tymczasem sama Alenca jawi mu się tylko jako ciekawostka. Coś, co warto pokazać swoim nie mniej cudacznym gościom i właśnie dlatego Lonre postanawia postawić przed MC warunek. Jeśli uda się jej zabrylować na zorganizowanym przyjęciu, to uzyska jego pełne poparcie… Wow… Niewiele facetowi trzeba było do szczęścia! Zwłaszcza że jedyne, co trzeba było w takim wypadku zrobić, to poszpanować trochę Cuthitalem. I niewiele więcej. Nie spodziewajcie się zatem jakiegoś wyjątkowo trudnego wyzwania.
A skoro impreza zakończyła się bez większych potknięć, Alenca znalazła sobie protektora, generał się od niej odczepił… to wreszcie było nieco czasu na randkowanie. Stąd tradycyjnie, jak we wszystkich ścieżkach, młodzi udali się na zakupy, jako że MC cierpiała na poważne braki w garderobie. Co nie powinno dziwić, jeśli przypomnimy sobie, że właściwie to została z rodzinnej wyspy – Eldric – po prostu zabrana przemocą. Tymczasem Haron dwoi się i troi, aby obsypywać MC komplementami, nazywać „swoim światłem” (madralee) i ogólnie zapewniać o niesłabnącym przywiązaniu. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy to faktycznie będzie do czegoś prowadzić? Zwłaszcza że dowiedzieliśmy się, iż facet szkoli się na skrytobójcę i do zakończenia treningu brakuje mu już tylko inicjacji = zabicia pierwszej osoby. Czekałam więc na jakiś większy dramat, zdradę, wiecie, coś co sprawi, że spadną odbiorcy z wrażenia kapcie, ale była to nadzieja dość próżna…
Nope, w tej ścieżce poważnie nie dzieje się za specjalnie nic. Stąd była to chyba pierwsza, w trakcie której pomyślałam, że idea gry z powtarzaniem ciągle tego samego contentu zaczyna się odbijać na całej produkcji czkawką. A przynajmniej relacja Alencii i Harona była dość nudna. Nawet scena, w której dziewczyna doprowadza do zniszczenia portu i elf ją potem po wszystkim pociesza, okazała się nie mieć drugiego dna. Na jaką cholerę więc postacie poboczne sugerowały, że zabójca był w ten wypadek jakoś zamieszany? …Twórczyni nie starczyło czasu, aby pociągnąć motyw? …or what?
Niemniej, po tym jakże spektakularnym rozpierdzielu w mieście, Alenca znowu ląduje na pozycji nr 1 na liście wrogów generała i musi się z Gha’alii najzwyczajniej wynieść. Co było dla niej w sumie dobrym rozwiązaniem, bo na statku mogła znowu poćwiczyć kontrolowanie Cuthitala, pokonać potwora morskiego – czym zdobyła sobie szacunek elfów i oficjalnie przekształcić swój niewinny flirt w pełnoprawny związek. Haron odwiedza ją bowiem pewnej nocy na pokładzie i zapewnia o najszczerszym oddaniu. Jest doskonale świadomy plotek, jakie wymieniają elfy, odkąd udał się wraz z Alencą na zakupy. Dziewczyny zaś nie zraża sugestia, że Haron jedynie podbija sobie dzięki niej pozycję albo może nawet wprost wypełnia jakieś tajemnicze rozkazy ojca, aby owinąć sobie ludzką dziewczynę wokół palca. Że tak naprawdę nic do niej nie czuje, ale jak każdy, zdolny zabójca maskuje swoje prawdziwe intencje. (I znowu się pożalę, po co było to całe szczucie, skoro absolutnie do niczego nie prowadziło? A może to tylko ja miałam pecha i ominęły mnie jakieś opcje…?).
W każdym razie, twórczyni tłumaczy na swoim blogu, że u podstaw obsesji Harona na punkcie MC leżała jego chęć rozwiązywania zagadek. A Alenca i Cuthital mieli być właśnie takimi ciekawostkami do rozpracowania. Stąd zafascynowany sekretami elf nie mógł sobie odmówić próby poznania dziewczyny nieco lepiej, aż zupełnie przypadkowo, niejako wskutek efektu ubocznego, zdołał się przy okazji zakochać w jej odwadze, humorze, determinacji i takich tam… I to na tyle głęboko, by zapomnieć o swoim życiu bawidamka, pójść na pokładzie w ślinę i zechcieć spędzić z ludzką kobietą resztę swojego cholernie długiego życia. A-ha.
Po powrocie do Gha’alii – po tym, jak potwór morski poważnie uszkodził statek – dziewczyna ponownie musi zawalczyć o swoją przyszłość, wpadając w sam środek politycznej przepychanki pomiędzy krewnymi Harona. A ja, chociaż zdecydowałam się poprzeć tym razem babkę, to nie miałam okazji zobaczyć, do czego to doprowadzi, bo Alenca znowu została uprowadzona i uwięziona w lochach. (Ta dziewczyna poważnie miała potwornego pecha…). Szczęście w nieszczęściu, w tym samym momencie w Gha’alii zaczęła się rewolucja i elfy zjednoczyły siły, aby obalić generała-tyrana. Niewiele więc mogliśmy zdziałać, dodać od siebie, czy wpłynąć na kierunek przemian w tym temacie. Co najwyżej możemy zgarnąć od wdzięcznych rebeliantów ciepłą posadkę, jeśli bardzo by nam na tym zależało, ale moja MC serdecznie za taką wątpliwą przyjemność podziękowała.
W standardowym, szczęśliwym epilogu, Alenca zastanawia się, dlaczego Haron zorganizował nagle w posiadłości ojca spotkanie z prawie całą swoją rodziną. Na dodatek wydawało się, że przygotowuje coś w wielkim pospiechu… Czyżby wreszcie ujawnił swoje prawdziwe zamiary? Nie, nic z tych rzeczy! Chłopakowi zachciało się po prostu zaręczyn. Postanowił więc poprosić MC o rękę i nawet wyraził zainteresowanie poznaniem jej koszmarnej ciotki, którą spotkaliśmy na moment na samym początku gry. Tej samej, która naszpikowała Alencę przyprawą od piratów. Od czego zaczęły się jej przygody i późniejsze nieszczęścia. No, ale nie ma co mieć do Vanyi pretensji, bo z drugiej strony, gdyby Alenca została na Eldric, to nigdy nie poznałaby swojego potencjalnego husbando.
Nie będę jednak ukrywała, że kreacja postaci Harona kompletnie do mnie nie przemówiła. Poza wzdychaniem do MC, gostek nie miał żadnego charakteru ani realnego wpływu na fabułę. Niby tam co jakiś czas rywalizował/powarkiwał na Duliae, ale nawet to do niczego nie prowadziło. Miałam wręcz wrażenie, że nieco zapełniał slot na „obowiązkowego, flirtującego LI”. W gruncie rzeczy był jednak bardzo przeźroczysty. Co aż gryzło się z załączonym biosem, z którego wynikało, że mamy do czynienia z wyszczekanym, zaradnym bystrzakiem… czyli jak tak by, eee, mój ulubiony typ? Więc co nie zagrało? Ano właśnie fakt, że poza tym, że elfik jest najbardziej przylepny z chłopaków, to już na tym jego wyjątkowość się kończyła.
Dlatego myślę sobie, że jeśli planujecie zacząć przygodę z „Ebon Light”, to może warto ścieżkę Harona wziąć na przysłowiowy „pierwszy ogień”. Wtedy będzie z automatu ciekawsza, bo skupimy się bardziej na poznawaniu świata, bohaterów, problemach Alencii itd., co nieco odciągnie naszą uwagę od średniego LI i pozwoli przymknąć oko na niedostatki w jego developmencie. To nie tak, że uważam całą ścieżkę za koszmarną, ale po tym jak już całkiem dobrze ogarnęłam uniwersum gry, nie miała dla mnie nic szczególnego do zaoferowania.