Ah, Okazaki Kei… trudny orzech do zgryzienia dla recenzenta! W grach Otomate dawno nie pojawił się taki fajny, zrównoważony i sympatyczny związek oparty na przyjaźni i partnerstwie. Niestety, tym razem, to nasza MC okazała się w tym układzie mniej dojrzała i zapewniła nam trochę dramy. (Ale co się dziwić? Sytuacja ją przytłaczała). No i nie zmienia to faktu, że generalnie bawiłam się dobrze, bo wreszcie udało mi się w „Collar x Malice”, przysłowiowo, „wciągnąć”. Archetyp „genki” od zawsze należał też do moich ulubionych, a Okazaki Kei poza zabawną naturą, miał przy tym równie wyrazistą, racjonalną stronę, która się uaktywniała, ilekroć sytuacja stawała się naprawdę poważna… Nie robił więc za ciągłe comic relief, przez co ciężko niekiedy w postaciach typu „genki/bakadere/wstaw dowolne” zobaczyć materiał na sensownego LI. Szczególnie gdy jesteśmy nieustannie bombardowani żartami. (Patrz = przypadek Enomoto).
W sumie, teraz jak tak sobie myślę, to z Okazakiego ogólnie był LI idealny. Bystry, wygadany, zabawny, przystojny, silny… i to tak bardzo, że aż wydawał się pozbawiony wad. Na szczęście to nieprawda, bo przywar różnego typu, też u niego jest pod dostatkiem, ale szczerze powiedziawszy, pierwszy raz chyba miałam tak, że jak MC stwierdziła u siebie objawy zakochania, to pomyślałam tylko „duh, girl! Kto by się na twoim miejscu nie zadurzył, mając na wyciągnięcie ręki full zestaw?”. A ponieważ, z tego co rozumiem, to Yanagi jest „chłopakiem z plakatów”, może mu być bardzo ciężko pokonać tak wysoko postawioną poprzeczkę. Zobaczymy. Szczególnie że Okazaki Kei to zarazem jedyny z grupy panów, który nie należy do stadka naszego ciemnowłosego detektywa.
Nope, Okazaki zwykle czai się w pobliżu agencji, aby chłopaków śledzić. Czy też zapewniać im bezpieczeństwo – jak sam twierdzi. Należy bowiem tak naprawdę do oddziałów SP (= Special Police), czyli odpowiada za ochronę VIPów i innych osób, których los jest z jakiegoś powodu ważny dla całego kraju. I w takich okolicznościach, dostającego się przez okno do budynku, w którym nie jest mile widziany, poznaje go właśnie Ichika – domyślna bohaterka naszej opowieści. A trzeba zaznaczyć, że protagonistka „Collar x Malice” nie ma w życiu łatwo… Ledwo zaczęła robotę w policji, a już stała się ofiarą terrorystycznej grupy Adonis, przez co założono jej na szyję wypełnioną trucizną obrożę. To dlatego Ichika musi ukrywać prawdę o swoim stanie przed kolegami z pracy oraz wypełniać polecenia przestępców, bo jest przez nich cały czas podsłuchiwana. Nikomu nie może się wyżalić, na nikim tak naprawdę nie może polegać, nie wie komu zaufać… zaś zapowiedziany przez Adonisa „Dzień X” – czyli sąd nad grzesznikami – ma się wydarzyć tuż-tuż. Wraz z nowym rokiem. Cokolwiek miałoby to dla Japonii oznaczać…
I tym właśnie sposobem, w poszukiwaniu wsparcia, Ichika trafia na Yanagiego, który już wcześniej, wraz z Enomoto i Sasazuką, pomogli dziewczynie w kościele. Tyle że rozmowa z detektywami nie jest zadaniem łatwym, gdy SP kręci się i podsłuchuje praktycznie pod drzwiami. (Czasami wchodzi oknem – na czwartym piętrze). A jakby tego było mało, Ichika wie z otrzymanej od Adonisa groźby, że jeśli prawda o obroży dotrze do niepowołanych uszu, to nie terroryści nie będą mieli oporów, aby ją – jako niewygodnego świadka – zlikwidować. Wystarczy przecież tylko zdalne uwolnienie trucizny.
Dlatego zaraz po opuszczeniu budynku i rozmowie z Yanagim, Ichika jest w zasadzie przerażona, gdy Okazaki wykazuje nią zainteresowanie. Niby sobie tylko przyjaźnie gaworzą o niczym, ale widać, że SP stara się wybadać, co robiła w agencji i po co w zasadzie jakaś nic nieznacząca policjantka nachodzi osoby, które kierownictwo kazało mu obserwować. Szybko też postanawia poddać MC małemu sprawdzianowi. Okazaki prosi dziewczynę o pogawędkę w parku, jednak gdy tylko siadają na ławce, facet praktycznie natychmiast – „przypadkowo”- zasypia na jej ramieniu. Ichika staje więc wtedy przed trudnym wyborem: albo próbować go brutalnie wybudzić, albo znosić ten ciężar w cierpieniu. Ostatecznie więc Okazaki „drzemie” tak sobie w najlepsze dobre pół godziny, aż MC traci czucie w ręcę, po czym SP z radością jej oznajmia, że dziękuję za pomoc w wypoczynku i „cieszy się, że Ichika okazała się dobrą osobą”.
Niedługo potem następuje chyba najsłabsza scena całej tej ścieżki, mająca służyć tylko temu, by pokazać nam, że z Okazakiego jest nie tylko zabawny koleś, ale i niezły fighter. Bohaterka zostaje bowiem zaczepiona przez grupkę obleśnych typów w drodze do pracy. Zamiast sobie z nimi jakoś poradzić i przywołać „dobrych obywateli do porządku”, to nasza policjantka stoi jak ostatnia miernota, zapominając języka w gębie, aż zaczęłam się zastanawiać, czy ona wreszcie ruszy tyłek, czy da się im zmolestować… Na szczęście, lecz ku mojemu zniesmaczeniu, na scenę wkroczył wtedy Okazaki (który, jak się okazało, dalej ją śledził) i skopał panów, aż zrozumieli, że także powinni ostudzić zapał i udać się w spokoju do roboty. A ponieważ MC jest po tym wszystkim jeszcze trochę zagubiona, to Okazaki bierze ją radośnie za rękę i osobiście zaprowadza na posterunek. Odtąd, takie wspólne wycieczki, będą zdarzały się im systematycznie. Po części dlatego, że Ichika zacznie darzyć SP najzwyczajniejszą sympatią, a po drugie: bo facetowi łatwiej było wyciągać od podejrzanej informacje (a także chciał sobie z niej trochę kpić). I chociaż dobrze, że MC przyznała przed samą sobą, że dała ciała w tak błahej sprawie i czuje się własną postawą zażenowana… No, to może było lepiej – kochani scenarzyści – wymyślić lepszy motyw niż oklepana do granic absurdu „panna w opałach kontra przypadkowy zbok”?. Ale to w zasadzie jeden z niewielu zarzutów, jaki mam do tej ścieżki, bo dalej było już naprawdę ciekawie.
Okazaki jeszcze raz przybędzie Ichicę na ratunek: tym razem, gdy oboje przypadkowo trafiają na miejsce kolejnej zbrodni i facet upomni MC, że musi skupić się na ewakuacji cywilów, ale potem zawiąże się między nimi już prawdziwe partnerstwo, w którym zaczną wykorzystywać swoje silne strony. Dlatego wreszcie doczekałam się w „Collar x Malice” tego (po 3 ścieżkach!), co po części wydaje się oczywistością w romansie policyjnym = parka razem przeprowadzi śledztwo. Jasne, przynajmniej początkowo, ktoś mógłby wytknąć, że MC zbytnio wieszała się na Okazakim i w zasadzie non stop oczekiwała od niego protekcji, ale przynajmniej nie pozwalała sobie dyktować, jak prowadzić sprawę, ani nie pozostawała bierna w trakcie analizowania dowodów. Mogłam więc nareszcie uwierzyć, że ona naprawdę jest policjantką. Początkująca, ale zawsze. A nie tylko ozdobą.
To dlatego Ichika sama przesłuchuje kobietę zamieszaną w jedną z adonisowych zbrodni – Rikę, która jakiś czas temu była prześladowana przez stalkera. Policja ignorowała jednak doniesienia przerażonej kobiety, aż sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że szaleniec ją zaatakował, ale wtedy w obronie pokrzywdzonej stanął przypadkowy przechodzień, który w zamieszaniu śmiertelnie zranił nożem napastnika. (Więcej o tej sprawie w ścieżce Enomoto). Naturalnie, zrażona postawą policji, Rika nie chciała początkowo z nikim rozmawiać, otworzyła się jednak powolutku przed Ichiką, gdy obie panie zeszły na sprawy czysto „sercowe”. Aby zdobyć zaufanie świadka, Ichika skłamała na temat swojej miłości, wstawiając w roli wybranka Okazakiego. A choć dyskusja przebiegała pozytywnie, to na koniec MC musiała coś skopać i przypadkowo ujawniła przed Riką obrożę… co byłoby i może mniejszym złem, gdyby prawdy o tej wątpliwej ozdobie szyi nie odkrył jednocześnie Okazaki.
Początkowo SP rozważa, czy po prostu Ichiki nie zastrzelić, bo wyraźnie wydaje się współpracować z Adonisem. Dziewczyna nie może z kolei uwierzyć, że ten sam facet, którymi całymi dniami wymieniał z nią zabawne sms z emotkami, spał w przypadkowym miejscach w parku, przerzucał się złośliwostkami z drużyną Yanagiego i okazał jej do tej pory tyle wsparcia… to zarazem ten sam człowiek, który z absolutnie pozbawionym emocji spojrzeniem, celuje do niej z broni. Ostatecznie jednak Okazaki decyduje się wstrzymać z jakimikolwiek akcjami, póki dokładnie nie przeanalizuje sytuacji. Zwłaszcza że od samych terrorystów dowiaduje się, że bycie „zaobrożowanym” przez Adonisa, nie odbyło się w przypadku Ichiki dobrowolnie. A chociaż jego lojalność wobec policji i wiara w słuszność instytucji prawa jest niepodważalna…
…to naszym czarującym SP kieruje w głównej mierze inna pobudka lub też bardzo mroczny plan. Okazaki umyślił sobie wykorzystać dziewczynę, by była jego VIPem, w obronie którego poświęci życie. W wyniku wydarzeń z przeszłości policjant stracił bowiem poczucie sensu i od dłuższego czasu poszukiwał sposobu, aby ze sobą skończyć. Nie chciał jednak, aby to było bezsensowne samobójstwo. Jako SP: wymarzył, że skona w misji, w obronie kogoś, kto naprawdę na to zasługuje. A skoro Ichika znalazła się w centrum zainteresowania Adonisa, była niezbędna do pokonania terrorystów i jeszcze wszystko wskazywało na to, że jest po prostu wyjątkowo dobrą osobą – to spotkanie z bohaterką było dla faceta niczym dar od losu.
Od tej pory Okazaki przekieruje całe swoje zainteresowanie na dziewczynę, porzucając dotychczasowe obowiązki. Będzie jej prawił komplementy, przynosił kwiaty, prosił, by nigdy się nie oddalała i zapewniał ochronę 24 h na dobę. A wszystko tylko po to, by z nadzieją wyczekiwać jakiegoś zagrożenia = szansy na śmierć. Czego Ichika nie domyśla się od razu, ale interpretuje te wszystkie zachowania jako oznakę zwyczajnej troski. Nic zatem dziwnego, że szybko zadurzyła się w policjancie, który był dla niej tarczą, przyjacielem, partnerem w śledztwie i który zawsze wiedział, jak ją pocieszyć. Martwiła się jedynie, ilekroć widziała, że Okazaki nawet nie próbuje unikać w niebezpiecznych sytuacjach zranienia. Zupełnie jakby go to nie obchodziło, tak długo, póki sama MC pozostawała bezpieczna. A skoro bohaterkę nieco to ciągłe zagrożenie przytłaczało, to tym bardziej, z egoistycznych (ale bardzo ludzkich) pobudek, nie zamierzała zrezygnować z otrzymanego wsparcia.
Prawda jednak musiała wreszcie wyjść na jaw, przy konfrontacji z innym członkiem Adonisa – Sanjou Keisuke – policjantem, który wcześniej pracował w… eee… drogówce… (XD)… i tak go przełożeni wkurzyli, że stracił jakąkolwiek wiarę w sprawiedliwość. Zrozumiał bowiem, że wiele dowodów było manipulowanych, spraw zamiatanych pod dywan, a przełożeni przypisywali sobie zasługi podkomendnych, byle tylko szybciej osiągać awanse. To właśnie ten chory układ pchnął go do współpracy z Adonisem i pozwolił mu rozpoznać w oczach Okazakiego, kogoś, „kto, tak jak on sam, szuka śmierci”.
Po poznaniu prawdy i przeżyciu sporego rozczarowania, bo Okazaki nigdy nie widział w niej naprawdę osoby – jedynie swoją misję, dziewczyna próbuje się od SP odciąć, zrywając jakikolwiek kontakt. To nagłe oziębienie relacji zostaje przez drużynę Yanagiego zinterpretowane jako kłótnia kochanków, bo wszyscy zauważyli, że Okazaki i Ichika aż nieprawdopodobnie szybko zbliżyli się do siebie. A wtedy z pomocą przychodzi inny SP, dość głupowaty, ale poczciwy partner Okazakiego – Yoshinari Hideaki, który daje im na pogodzenie „zestaw bożonarodzeniowy”. W efekcie parka idzie po prostu do domu, aby pogadać, i wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia.
I powiem Wam szczerze, poważnie, nie pamiętam, kiedy ostatnio, w jakiejkolwiek grze otome, widziałam tak zdroworozsądkowe podejście do problemu. Bez żadnej dramy w stylu „nie, nie zdradzę ci mojej mrocznej przeszłości!” i setek kłamstw. Przyciśnięty nieco do muru, Okazaki dzieli się z Ichiką swoim backstory, ale to nie tak, że padają sobie zaraz zapłakani w objęcia i szukają terapeuty, by wyleczyć wszystkie traumy. Nie, Okazaki z miejsca zaznacza, że nie zamierza zmieniać zdania, dziewczyna zaś – najpierw go policzkuje (w ramach kary, że próbował ją wcześniej wykorzystać), potem jednak przedstawia własne racje i wspólnie dochodzą do wniosku, że zbyt się lubią, więc muszą popracować nad jakimś rozwiązaniem. „Spotkać się w środku”- jak to się przysłowiowo mówi. Tak by zarówno Okazaki odzyskał wolę życia, ale jednocześnie, by Ichika nie narzucała mu swojego zdania i utrudniała wykonywanie obowiązków SP. Potem zaś, dla rozluźnienia atmosfery, parka zasiadła do wspólnego oglądania horrorów, co było bardzo urocze i po raz kolejny przekonało mnie w przeświadczeniu, że oni faktycznie pasują do siebie. Dlaczego w innych ścieżkach MC nie może być tak asertywna, pytam?
No ale nie po to Adonis tak się trudził, aby nie dać znać o sobie. Ichika zostaje przez nich zaszantażowana, że ma przybyć do kryjówki sama – bo inaczej jej ukochany umrze. I to była druga, słabsza scena, ale rozumiem, czemu fabularnie służyła. Tym razem to Okazaki powstrzymuje dziewczynę i wytyka jej, że próbowała zrobić mu to samo, co on jej wcześniej. To znaczy poświęcić się i umrzeć, bez liczenia się z emocjami drugiej strony. A po przeproszeniu się za wszystkie błędy oraz kolejnym wyznaniu miłosnym, bohaterowie idą do bazy terrorystów RAZEM. I co najfajniejsze, znowu wspólnie analizują dowody, szukają drogi, a nawet walczą. Bo chociaż Okazakiemu przypada w udziale jeden samotny pojedynek (rodem jak z konwencji filmów chanbara eiga) z Sanjou, to rola Ichiki nie ogranicza się do kibicowania. Dzięki zdradzie Sanjou udaje się im zresztą pozbyć obroży, chociaż sam ex-policjant popełnia niedługo potem samobójstwo, skoro już przegrał z Okazakim i nie był w fabule dłużej potrzebny.
W finale zaś, otoczeni przed masę przeciwników, bohaterowie muszą skoordynować wspólnie ataki, bo ani Ichika, ani Okazaki nie poradziliby sobie samodzielnie. Co było o tyle fajne, że jak pamiętamy, MC była reklamowana w innych ścieżkach jako dobry strzelec. W końcu więc mogliśmy zobaczyć jak nieco „dojrzewa” i stwierdza, że w konfrontacji z terrorystami nie będzie się wahała, aby nacisnąć spust. A, jakby nie było, staje w obronie czegoś ważniejszego niż swoja ideologia. Nie mamy więc tutaj typowej dla gier otome scenki, w której love boy odpala coś w stylu „ty tu poczekaj, X-chan, a ja załatwię wszystkich, bo twoje niewinne dłonie nie mogą nigdy zbrukać się krwią”. Nope, jasne Okazaki nie jest z takiego rozwoju sytuacji zadowolony, ale prosi Ichikę jedynie, by słuchała jego poleceń, to razem coś zaradzą, by wymknąć się z pułapki wrogów.
I teraz – jeśli współpraca się nie udaje – to Ichika zostanie trafiona, a w efekcie umiera na miejscu. Ze swojej strony zaś powinnam bić gromkie brawa dla seiyuu, który kapitalnie odegrał zrozpaczonego Okazakiego, gdy ten trzymał ciało ukochanej w jednej dłoni, a spluwę przyciśnięta do skroni w drugiej, rozważając samobójstwo. Ostatecznie bowiem, jakby nie było, nie wykonał swojej misji, ale wcześniej obiecał MC, że przeżyje za wszelką cenę. Nie chciał więc złamać przysięgi. Nawet jeśli znowu stracił wolę życia. Ale wtedy na scenę wkracza Zero, sam lider Adonisa, i rozwiązuję za Okazakiego jego dylemat, zabijając policjanta na miejscu… Pewnie już wszyscy na tym etapie domyśliliście się, kim jest ten zakapturzony typ, ale miło było, że i tak się w końcu objawił się „bardziej oficjalnie”, bo do tej pory poznawaliśmy go głównie jako „głos z obroży”. Chociaż i bez tego szczegółu oceniłabym smutny finał jako bardzo mocny, bo CG, muzyka i głosy były naprawdę ładne…
Jeśli jednak wszystko potoczy się zgodnie z planem… to i tak MC zostanie ranna, bo postanowi osłonić ukochanego przed jedną ze zbłąkanych kul, a ja przyznam szczerze, nie bardzo wiem, co tam się w zasadzie stało? Jakim cudem Okazaki nie zauważył, że leżący na ziemi Mikuni Rei sięga po broń? Dlaczego go nie unieszkodliwił, zaraz po tym, jak pajac został przez nich postrzelony? Jak Ichika, która rozmawiała wtedy z Yanagim i prosiła o wsparcie, zdołała się przeteleportować na tyle szybko, by wyprzedzić nabój, wskoczyć przed Okazakiego i robić za żywą tarczę…? Yhhh… Trochę to zbyt wszystko nieprzemyślane, chociaż rozumiem zamysł scenarzystów. Mam jednak wrażenie, że posypała się im w tym miejscu kompletnie wiarygodność. A wystarczyłoby tylko nieco więcej opisów… W pomieszczeniu przebywało przecież kilka rannych osób. Każda z nich mogła dalej stanowić zagrożenie itd. Ehhh…
Sfochowany Okazaki nie chce potem z Ichiką rozmawiać i odpowiada jej w szpitalu jedynie monosylabami, aż dziewczyna całuje go w ramach przeprosin, co zostaje skomentowane jako „oszustwo i niesprawiedliwy atak z zaskoczenia”. Ostatecznie jednak organizacja zostaje powstrzymana, X-Day nigdy nie nastąpił, a SP wybaczono zaniedbywanie wcześniejszych obowiązków, skoro pomógł rozbić grupę terrorystów… o jakimś awansie, promocji czy nagrodzie o Ichiki dalej możemy zapomnieć. Najwidoczniej w japońskiej policji kobiety pracują tylko przy centrali telefonicznej. Ważnie jednak, że dostaliśmy kolejny słodki i bardzo uroczy finał, bo widać, że gołąbeczki nie potrafią się od siebie odkleić. Tak bardzo się oboje zadurzyli, choć zgodnie przyznają, że w sumie nie są pewnie dlaczego. Ot, po prostu jakoś tak się stało. Co było nawet zabawne i bynajmniej nie trudne do zrozumienia.
Strasznie pozytywna ścieżka, pomimo kilku drobnych potknięć, które pieczołowicie dla Was wypisałam. Okazaki to była taka dziwna fuzja kilku archetypów (szczypta yandere, 2 łyżki genki, 1/2 szklanki kuudere…), przez co stał się postacią intrygującą i wielowymiarową. A choć spotykałam się z opiniami, że jego motywacja nie była dostatecznie dobra, to uważam, że bardziej problemem był pośpiech, z jakim została nam przedstawiona, a nie sam pomysł. Jeśli ktoś obcy poświęci dla nas życie, to nie widzę powodu, dlaczego nie miałoby nas to straumatyzować i odmienić. Czy naprawdę wszyscy tak lekko przeszlibyśmy do porządku dziennego, będąc świadkiem bezsensownej śmierci, bo nie dotyczyła naszego krewnego czy bliskiego? Z pewnością nie – jeśli nie jesteśmy pozbawieni empatii. Niestety w grach tak bardzo trywializuje się temat umierającej rodziny, że czasami zapominamy jak wyniszczająca jest naprawdę żałoba.
Z innych pozytywów: dostaliśmy też wyraźnie upgradowaną, w stosunku do wcześniejszych ścieżek, wersję Ichiki, która jak trzeba, to tupnie nogą, zastrzeli, da z liścia, ale też opatrzy, pocieszy czy wysłucha… w zależności od sytuacji. Miała też niezłomną determinacje, aby doprowadzić sprawę do końca, a nie tylko podążała za swoim bardziej doświadczonym, dominującym partnerem jak fanka jakiegoś idola.
Po trzecie: chociaż nie działo się tu wiele na linii jakiś skomplikowanych intryg śledczych, to w ramach tego fabułę wypełniły angażujące sceny akcji, jak wybuchy, strzelaniny, pościgi itd. Stąd jeśli nawet całe „Collar x Malice” miałoby mnie już potem tylko rozczarować, to przynajmniej opowieść Okazkiego, mogę Wam z czystym sumieniem polecić.
Powiązane:
Tłumaczenie Short Story rozwijające Bad Ending z japońskiej edycji kolekcjonerskiej.