Ścieżka Kyo zalicza się chyba do tych najbardziej „romantycznych”: pełno tutaj scen z przelewaniem łez podczas ulewy, subtelnie okazywanego afektu, a nawet klasycznych trójkątów miłosnych, w trakcie których MC musi sobie uświadomić, że obdarzyła uczuciami niewłaściwą osobę. Jest to zarazem jedyna z opowieści w całym „Butler Until Midnight”, gdzie faktycznie pamiętano o różnicy stanowej bohaterów (a przynajmniej przez jakiś czas). Wszędzie indziej się to jakoś rozmywało. Choć, nie ukrywam, na to w głównej mierze liczyłam po przeczytaniu opisu w apce. Bo skoro związek lokaja przedstawiano mi początkowo jako kontrowersyjny, czy czemu tak szybko ukręcano tej problematyce karku? – pytałam.
Tak czy inaczej, Kyo pod bardzo wieloma względami odbiega od swoich kolegów. Dla niego służba w domu Ichijo to sposób na spłacenie długu z młodości. Dlatego – przeinaczając nieco słowa Yumy o „cieniu” – wyrobił sobie bardzo dziwny pogląd na swoją funkcję. Dla niego lokaj jest jak ninja, czy też narzędzie w rękach pana. Wolno się nim posłużyć z dowolny sposób, jakby nie miał swojej woli i uczuć. Jego zadaniami są przy tym: bezwzględne posłuszeństwo rozkazom, lojalność i dbanie o bezpieczeństwo osoby, której służył. To dlatego chłopina był gotowy zrobić wszystko, jeśli tylko MC podkreśliła, że jej słowa mają rangę „polecenia”. Nawet pocieszyć ją fizycznie, gdyby sobie tego życzyła. Jak niewolnik. Sami więc przyznacie, że w takim podejściu było coś… no… niezdrowego?
I właśnie dlatego – przynajmniej początkowo – nasza bohaterka bynajmniej nie pałała entuzjazmem do takiej formy pomocy. Choć faktycznie nie było jej samej łatwo, bo dopiero przeniosła się z prowincji do wielkiego miasta i zaczęła pracę w „First Lady” – magazynie modowym, którego fanką była od dziecka. To właśnie niedługo po otrzymaniu zatrudnienia z kobietą skontaktowała się piątka lokajów, czyli pracowników prezesa jednej z największym japońskich korporacji, mówiąc jej, że jest córką tegoż bogacza i efektem zatajonej miłości. Matka dziewczyny nie miała tyle szczęścia, aby dożyć ponownego spotkania z ukochanym, ale MC miała zostać oficjalnie przedstawiona towarzystwu w trakcie urodzin pana Ichijo. Zadaniem lokajów zaś było zagwarantowanie, że nie ośmieszy ich pracodawcy oraz udzielanie szkolenia z wszystkich niezbędnych dla młodej damy umiejętności np. manier, tańca, zachowania przy stole itd.
Następnie MC wybrała Kyo jako swojego kamerdynera, bo jako jedyny nie patrzył jej w trakcie przedstawiania się prosto w oczy, co uznała za dobry znak. Pozostali lokaje jednak ją przytłaczali, a facet wydawał się idealnie powściągliwy. Szybko też wyszło na jaw, że tak naprawdę, chociaż w jego głowie tysiące myśli kłębi się nieustannie (co widać zwłaszcza w jego PoVach), to niewiele z nich materializuje się jako słowa. Kyo jest milczący, obojętny, prawie bezemocjonalny. Wykonuje każde polecenie bez mrugnięcia okiem, a każdą próbę okazania mu życzliwości odrzuca, przypominając, że jest tylko lokajem, więc nie zasługuje na uwagę czy podziękowania.
A chociaż takie zdystansowanie początkowo działa MC na nerwy, to szybko o tym zapomina, bo na horyzoncie pojawia się jej dawna miłość ze szkolnych lat. Aida reprezentuje inną firmę, która jest zainteresowana kolaboracją z magazynem „First Lady”. Dziewczyna zaś ma okazje stać się łącznikiem-asystentem w tym projekcie, pomimo iż stawia w branży dopiero pierwsze kroki. Wszystko dzięki tej fortunnej znajomości. Nic zatem dziwnego, że skoro wszystko układa się aż podejrzanie dobrze, MC traktuje to niczym znak. Odnowiła kontakt z jej zdaniem super facetem, zaczyna być dostrzegana w pracy, a na dodatek w domu czeka na nią zawsze pyszny obiad, gorąca kąpiel i lokaj gotowy wyręczyć ją we wszystkim na każde skinienie palca. Innymi słowy: żyć nie umierać.
No to musiał pojawić się jakiś problem, a pierwszym z nich jest – ta ta dam! – molestator w japońskim metrze. To nie żart. Ktoś zaczyna obłapiać MC, gdy ta wraca środkami transportu miejskiego do domu. Na co dziewoja reaguje, jakby ją coś kompletnie spetryfikowało i w sumie nie robi nic. Dopiero za drugim razem uświadamia sobie, że sytuacja mogła skończyć się dla niej znacznie mniej przyjemnie, ale tym razem na scenę wkroczył już Kyo. Nie tylko własnoręcznie pojmał zboczeńca, ale i przekazał go w ręce pracowników dworca. Stąd wdzięczna MC uświadomiła sobie, że może jest z niego dziwak i mruk, ale serce ma we właściwym miejscu. (Gdzieś za żebrami).
Szczególnie że Kyo pomaga jej później również z ćwiczeniami, gdy dziewczyna dostaje polecenie od lokajów, aby schudnąć… bo nie mieści się w sukience po swojej matce. Przy okazji, podobało mi się, że chociaż w jednej ścieżce MC była początkowo zła na swojego ojca i nazwała go egoistą. Oczywiście, po usłyszeniu od Kyo jako to wspaniały człowiek i jak bardzo chciał być z rodziną, ale przez różne przeszkody nie był w stanie, bla bla bla…, szybko wybaczyła kłamliwemu tatuśkowi, ale i tak, przynajmniej przez chwile udowodniła, że nie czuje się z tą sytuacją zbyt komfortowo. We wszystkich, innych ścieżkach podchodziła do odkrycia na zasadzie „no, ok” i bardziej ciążyło jej bogactwo Ichijo niż fakt, że porzucił jej matkę i że była okłamywana latami.
Zresztą, niedoszły romans z Aidą też szybko okazuje się jednym, wielkim nieporozumieniem. Facet nie miał żadnych oporów, by zaproponować MC przyjaźń z bonusem, bo potrzebował pocieszenia po tym, jak jego dziewczyna przebywała za granicą. Przestraszona i rozczarowana bohaterka ponownie więc musiała się wykręcić z kolejnej, dziwacznej sytuacji, by uciec z hotelu i trafić pod czułą opiekę swojego lokaja. A właściwie, by móc się wypłakać w deszczu, zachęcona słowami Kyo, iż łzy zmieszają się z kroplami wody i nikt tego nie zauważy.
Od tego momentu romans już w zasadzie mógłby iść pełną parą, gdyby nie opory Kyo przed przekraczaniem granicy. Dla niego praca dla MC oznacza bowiem dużo więcej niż spłacenie długu wobec pana Ichijo. To jak przeznaczenie. A dlaczego? Ano dlatego, że bohaterowie poniekąd „spotkali się” w przeszłości. Ojciec Kyo był zwykłym złodziejem, którego zła reputacja i nieporadność życiowa wprowadziły schorowaną matkę LI do grobu. Wkrótce potem, na tę samą chorobę, zapadłą jego siostra. Chłopak był więc zmuszony, od młodszych lat ciężko pracować na utrzymanie rodziny oraz na leczenie Hany. Niestety, problemy wkrótce zaczęły go przytłaczać. To dlatego, gdy znalazł się w posiadłości Ichijo, spróbował ukraść stamtąd zdjęcie z drogocenną ramką – o mało, idąc tym samym w ślady pogardzanego ojca. Kiedy jednak przyjrzał się fotografii: widok matki i uśmiechniętej dziewczynki (= MC) na zdjęciu sprawił, że zmienił zdanie. Bohaterka powstrzymała go zatem niejako jeszcze przed główną fabułą przed zbrodnią, za co obserwujący wszystko z ukrycia pan Ichijo oferował mu wówczas pracę lokaja.
Tym sposobem MC stała się dla Kyo jego „światłem”. A perspektywa spotkania z prawdziwą osobą go zachwycała i przerażała jednocześnie. Z jednej strony: nie mógł się doczekać pracy dla kobiety, traktując to jako szansę na spłatę długu wdzięczności, z drugiej – bał się, że jego wyidealizowanie wyobrażenie pryśnie pod wpływem rzeczywistości. A ja – przyznam szczerze – przez całe to gadanie Kyo o tym, jaka MC jest wspaniała, w głowę zachodziłam, za co w sumie ją tak wychwalamy? Przez całą opowieść nie zrobiła absolutnie NIC dla innej osoby. W ścieżce Yumy próbowała chociaż oczyścić go z fałszywych zarzutów, Aoiego: bardzo ciężko pracowała, a Tomokiego: pomogła mu zmienić się z robota w człowieka… Tymczasem tutaj dziewczyna wplątała się w nieudany romans z jakimś obleśnym typem, przyjęła od Kyo drogi prezent w postaci sukienki z jakiejś tam najnowszej, drogiej marki, na którą na bank nie było go stać oraz pozwalała sobie usługiwać bez oporów, przez cały czas trwania opowieści. Za co – pytam – stała się więc tym „światłem jaśniejszym od słońca”, na które Kyo nie mógł nawet czasami spoglądać, bo tak go ta wspaniałość MC porażała? Czy ona była jakimś działaczem społecznym, czy coś? Czy pracowała w magazynie, który pomagał niewinnym ludziom dociekać swoich praw i ujawniać rządowe spiski? Nie. Była tylko zwykłą, niezbyt rozgarniętą laską, która miała szczęście okazać się dziedziczką bogatego tatusia i dostać robotę w jakimś modowym pisemku. Na dodatek takim, który miał wylane na cały świat (= scena z jednostronnym kopiowaniem dokumentów, bo ich firma „nie musi się ograniczać dla jakości”) i jedyne, czego uczyło czytelniczki, to pogoni za jakimiś tam trendami i wzdychania do celebrytów.
Niemniej miłość jest podobno ślepa, więc musimy wybaczyć Kyo jego fanatyzm. Szczególnie że, pomimo poznania MC, to w sumie chłopak cierpiał, bo uważał, że nie ma szans, a własne uczucia go przygnębiały. Na każdej imprezie dla snobów musiał stać w cieniu i przyglądać się kobiecie z daleka. Nie mógł też wprost powiedzieć, co do niej czuł, bo myślał, że zdradziłby tym samym Ichijo. A przynajmniej do ostatnich dwóch rozdziałów – bo potem zmieni zdanie. Wcześniej jednak LI przyjmie strategie izolowania się, uważając, że to najlepsze rozwiązanie. Choć dalej będzie dla MC jak przyjazny cień, np. uratuje ją w trakcie imprezy na statku, w trakcie której Aida znowu się do niej przystawiał, ponawiając swoją propozycję, jak również będzie ją pocieszał, kiedy tylko sobie tego zażyczy.
Dopiero na urodzinach staruszka, gdy młodzi zostają razem, kobieta wyznaje mu wreszcie, że nie chce, aby się od siebie oddalili, bo gdzieś po drodze – od jednej gorącej czekolady do drugiej – zdołała zapałać do niego miłością. Kyo postanawia wtedy postawić wszystko na jedną kartę. Będzie z MC, choćby musiał ją uprowadzić. (Skąd nagle takie yandere skłonności?). Stał się też ni z gruchy, ni z koperku niebywale agresywny w okazywaniu czułości, więc dostał tej samej gorączki co Aoi, który na moment postanowił udawać jakiś śmieszny szwarccharakter. Zupełnie jakby scenarzyści Voltage nie potrafili napisać innego romansu niż takiego, w którym LI jest nachalny, a MC wstydzi się i mówi „nie”, choć myśli „tak”. I tyle z tego dobrego, że chociaż wyjaśnił papciowi Ichijo sytuację, bo inaczej faktycznie robiłoby się coraz bardziej niezręcznie.
W kontynuacjach, gdy parka jest już razem, chociaż nie oficjalnie, Kyo po raz kolejny będzie musiał się zmierzyć z oskarżeniami o kradzież i chorobą siostry – Hany. Chłopak będzie pilnie potrzebował pieniędzy na operacje, a jednocześnie nie będzie chciał zwracać się o pomoc do swojej majętnej ukochanej. Później ich kolejne problemy będą wynikały ze słabych zdolności komunikacyjnych. Kyo i MC nie będą potrafili sobie wprost powiedzieć, czego oczekują od drugiej strony, co doprowadzi podczas randki do kłótni. Wreszcie staną też przez trudną decyzją ujawnienia swojego związku, z pełną świadomością, że może to oznaczać dla korporacji Ichijo skandal…
A przechodząc, zwyczajowo, do podsumowania to Kyo był bohaterem dość odświeżającym, jak na tych, którzy wychodzą spod pióra/klawiatury zespołu od Voltage. Nie często w ich grach pojawiają się tacy 100% kuudere, którzy mają kamienne twarze w nawet najbardziej emocjonalnych sytuacjach (stąd tym bardziej Kyo w wersji „opętany przez pożądanie” wydawał się nieco OFC). A może po prostu za dużo narzekam? Nie będzie jednak przesadą, jeśli powiem, że ta ścieżka, podobnie jak pozostałe, miała sporo dziur logicznych (np. brak kamer w rezydencji Ichijo, gdzie trzymają biżuterię za miliony… seouriously?), ale dało się przy niej bawić dobrze. Wciąż irytowała mnie sama bohaterka, która w tym wątku jest dużo gorsza niż w konkurencyjnych ścieżkach, ale przynajmniej wreszcie dostałam to, na co czekałam: czyli prawdziwą grę o różnicach stanowych, bo bieda i niski status Kyo były niezaprzeczalne i ten problem nie zniknął magiczne, ustępując miejsca innym motywom. Dlatego finalnie, pomimo zastrzeżeń, nie mam oporów, by wydać pozytywną ocenę samej ścieżce.