W „Butler Until Midnight” można podzielić historię na dwa rodzaje. Takie, które faktycznie opowiadają o lokajach i takie, które niby zaczynają się od konfliktu pani-sługa, ale tak naprawdę szybko przemieniają się w typowy romans o „celebrytach/dziedzicach korporacji/przedstawicielach show-biznesu”. Wątek Aoiego to właśnie ten drugi typ, bo chociaż początkowo wydaje się, że głównym problemem ścieżki, będzie – jak można by się spodziewać po konwencji – mezalians, to prawie natychmiast zostajemy z tego błędu wyprowadzeni. Jest to zarazem jedna z tych postaci, w których przypadku zalecam kupienie również dodatku z PoVem, bo wtedy o wiele łatwiej nam zrozumieć pewne rzeczy. A i podejść do LI z większą wyrozumiałością, gdy już poznamy jego przemyślenia.
Aoi od początku ma bowiem dwie twarze: poczciwego, przyjaznego lokaja, którą pokazuje kolegom po fachu czy MC oraz ambitnego, cynicznego paniczyka, który dla osiągniecia swoich celów – jak sam stwierdza – jest w stanie sięgnąć po wszystkie środki. Trudno jednak, przynajmniej początkowo, nie ulec jego czarowi, bo chłopina wprost staje na rzęsach, by naszą protagonistkę nieco uwieść, a przynajmniej zdobyć jej zaufanie.
Przypomnijmy, że główną bohaterką tego wątku jest bezimienna dziewczyna, która dopiero przeniosła się do Tokio z prowincji. To właśnie wtedy odwiedziła ją grupka lokajów, aby poinformować bohaterkę, iż jest dziedziczką domu Ichijo i jedyną córką CEO jednej z największych, japońskich korporacji. Oczywiście, jej pochodzenie było trzymane w ukryciu, bo tatusiek ma wrogów. Teraz jednak – z jakiegoś tajemniczego powodu – jest już wystarczająco bezpiecznie, aby latorośl oficjalnie debiutowała w towarzystwie z okazji imprezy urodzinowej ojca. No to w czym problem? Ano w tym, że MC daleko do nazwania damą. Stąd zadaniem lokajów jest przerobienie „wiejskiej dyni” (jak ją przezywają) w panienkę godną nazwiska Ichijo. A to wymaga szkolenia i masy zaangażowania obu stron.
Tyle że Aoi w zasadzie od razu pochodzi do treningów z mniejszą surowością od pozostałych panów. Co więcej, między nim a MC pojawia się coraz więcej „sekretów”, gdy ukrywają pewne, niewygodne fakty przed innymi lokajami. Naturalnie, to nie tak, że absolutnie nic w tym czasie nie robi. Dalej jest 100%, idealnym lokajem, który przygotowuje herbatki, ubrania czy podwozi swoją panią do pracy. Po prostu przymyka oko, gdy ta woli się zrelaksować, zamiast uczyć lub gdy MC pozwala słudze na przekraczanie pewnych granic wynikających ze statusu np. wspólne jedzenie. Zawsze jest też gotowy jej wysłuchać, gdy dziewczyna musi się wyżalić. Staje się więc dla niej wyraźną podporą, gdy bohaterka dopiero stawia pierwsze kroki jako redaktorka magazynu modowego pt. „First Lady”. Co było od zawsze jej największym pragnieniem.
Zresztą, realizowaniu dziecięcych marzeń będzie w dużej mierze poświęcona cała ta ścieżka, bo to właśnie z niej dowiadujemy się, że już od maleńkości MC uwielbiała przebierać koleżanki, aby „uczynić je pięknymi” i po kryjomu czytała egzemplarze „First Lady” należące do jej matki. (Zastanawiam się, co jest w tych magazynach takiego, że dziecko nie może sobie ich przeglądać jawnie?). Co zaś się tyczy LI: to Aoi od zawsze chciał udowodnić rodzinie, że jest wart więcej niż brat, który był oczkiem w ich głowie. To dlatego dał się uwikłać w intrygę, która uczyniła z niego bardzo zimnego i pragmatycznego człowieka.
Ale o tym dowiemy się nieco później. Idylla bohaterów ciągnie się bowiem aż do połowy ścieżki. MC szybko uzależnia się od obecności swojego przystojnego, czułego lokaja, który zawsze czeka na nią w wysprzątanym domu z gorącym obiadkiem. To dlatego zaczyna postrzegać go najpierw jako dobrego przyjaciela, by następnie szybko zacząć się w nim podkochiwać, co nie umyka uwadze Aoiego i pozostałych lokajów. Nawet podczas zwykłych ćwiczeń z przedstawiania się gościom, dziewczynie robi się gorąco przy wymianie uścisku dłoni. Facet zaś otwarcie sobie z jej zażenowania drwi i chętnie flirtuje przy każdej, nadążającej się okazji, gdy akurat nikt ich nie obserwuje.
Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje jednak poważne zadanie z pracy – a mianowicie ma udać się po maskotkę do parku rozrywki. Ponieważ nie zna jeszcze za dobrze transportu miejskiego (nie dziwię się jej – ja się potrafiłam zgubić w metro, pokonując kilkakrotnie tę samą trasę), to prosi Aoiego, aby jej towarzyszył. I to nie jako lokaj, ale „na cywilu”. Stąd udają się razem na taką mimi-randkę, podczas której facet ujawnia nowy talent. Wie dosłownie wszystko o każdej atrakcji w parku. Co więcej, okazuje się, że Grupa Ichijo jest właścicielami tegoż konkretnego parku rozrywki, co skłania młodych, by podzielić się wspomnieniami na temat dzieciństwa i rodziców. MC uświadamia sobie, że matka musiała ją zabrać kiedyś do parku celowo, by pokazać „dzieło ojca”. Aoi zaś wyznaje, że jego staruszkowie mieli w zasadzie na niego wylane, dlatego nie posiada żadnych takich miłych wspomnień. Jedyną osobą, która kiedykolwiek okazywała mu nieco ciepła, był jego nieżyjący już brat. Stąd, aby poprawić mu humor i zauważając, że wzrok mężczyzny ucieka w stronę wózka z lodami, MC funduje mu słodyczce. Rozbawiona przy okazji dość dziecinnym nawykiem LI, by pocierać nos, ilekroć kłamał lub czegoś się wypierał.
Dalej zaś otrzymujemy już tylko kolejną porcję cukru, jednorożców i tęczy… gdy MC zostaje w sumie wykopana z pracy za pomyłkę, to Aoi namawia ją, aby się nie poddawała, wróciła do biura i przeprosiła, a na pewno otrzyma drugą szansę. Co okazuje się prawdą. W rewanżu MC jest jedyną osobą, która zauważyła, że lokaj jest chory, ale pomimo tego dalej ciężko zasuwa, niemal do utraty przytomności. To dlatego proponuje, by przenocował w jej mieszkaniu, a potem funduje mu usługi pielęgniarskie przez całą noc – z obowiązkowym obraniem jabłuszka. Co było w sumie dość urocze, bo Aoi znowu zaczął zachowywać się jak nieśmiały dzieciak, wyznając, że nigdy wcześniej nikt nie okazał mu aż tyle troski.
I właśnie dlatego, prędzej czy później, musiało dojść do dramatu, bo inaczej nigdy nie wyszlibyśmy z tej krainy radości i wzajemnego zrozumienia. Pewnego dnia MC otrzymuje od Yumy tajemne plany ojca dotyczące budowy drugiego parku rozrywki, tym razem w Osace. Dziewczyna ukrywa je, oczywiście, w doskonale strzeżonym miejscu – czyli swojej szafie w sypialni. Pech jednak chce, że pomimo tak przemyślanej skrytki, Aoi znajduje na chwilę po tym, jak dziewczyna opuszcza mieszkanie (pewnie razem z jej kodami do kompa, telefonu, hasłami do banku w notatniku z podpisem „Tu są moje wszystkie dane osobowe”…). Niemniej i tak zostaje przyłapany, bo MC cofnęła się do domu zaniepokojona jego wcześniejszym, dziwnym zachowaniem = pocieraniem nosa.
Znaleziony dosłownie na miejscu zbrodni (przypominam: przy szafie), Aoi przestaje się dłużej ukrywać i ujawnia się jako dziedzic rodziny Shirafuji – konkurencyjnej korporacji, również powiązanej z branżą parków rozrywki. A co najlepsze od pięciu lat, pod przykrywką lokaja, szpiegował dla swojego ojca prezesa Grupy Ichijo, czyli papcia naszej protagonistki. Wszystko po to, by zdobyć plany nowego projektu i je zasabotować. Co też zamierzał uczynić na zorganizowanej przez siebie konferencji prasowej, zaraz po tym, jak wziął MC jako zakładnika. I w tym momencie fabuły z Aoi dzieje się coś dziwnego. W sensie ma chyba jakąś przypadłość „gorączki antagonisty”, bo zaczyna MC dosłownie molestować fizycznie i słownie, śmiejąc się z jej naiwności. Na szczęście w miarę szybko mu przechodzi, bo scenka, która z założenia miała być chyba hot, wyszła bardzo OFC. Jego dziwne, agresywne zachowanie nie zostało nam bowiem w żaden sposób wyjaśnione. Nawet w PoV, a miałoby to jakiś sens, gdyby np. chciałby do siebie dziewczynę zrazić. Tymczasem nic z tych rzeczy. Nie pada żadne uzasadnienie, co go właściwie wtedy aż tak podjarało, że to sługa musiał panicza nieco stopować.
Tymczasem, podobnie jak w ścieżce Yumy, to od przypadkowego NPCa dowiadujemy się szczegółów o całym, smętnym backstory naszego LI. Okazuje się, że zawsze był przez rodzinę traktowany jak śmieć. Nawet po tragicznej śmierci starszego brata, gdy miał zostać dziedzicem, nigdy oficjalnie nie dano mu tego tytułu. Jego rodzice byli przy tym sadystami np. zmuszali dzieciaka, by brał udział w imprezach pomimo choroby. Odmawiali mu każdego przejawu ciepła. To dlatego Aoi wkręcił sobie, że musi zrobić wszystko, bez względu na cenę, by zyskać w ich oczach i pokazać, że może uratować rodzinę Shirafuji od rosnących długów. Kiedy jednak rozpoczął pracę jako lokaj Ichijo, uderzyło go to, jak staruszek MC jest odmienny od jego własnego ojca. Mimo wszystko postanowił trzymać się pierwotnego planu i czekać na właściwą okazję, która pojawiła się wraz z ujawnieniem pochodzenia MC.
Po usłyszeniu tego wszystkiego nasza bohaterka nie potrafi się już dłużej gniewać. Zaczyna Aoiemu współczuć i namawiać go konsekwentnie do zmiany zdania, podejrzewając, że ta zdrada kosztuje go więcej bólu niż ją. A chociaż nie udaje się jej przemówić ex-lokajowi do rozsądku, to i tak spotyka się z nim potem ponownie, już po odzyskaniu wolności, w parku rozrywki – gdzie idą na drugą, pożegnalną randkę. Przez moment udają, że wszystko jest między nimi w porządku, wspominając jak w sumie fajnie im się razem żyło, ale potem rzeczywistość przywołuje ich do porządku.
MC wraca do domu, poznaje wreszcie swojego ojca i czeka na rozwiązanie sytuacji, gdy Aoi pojawia się na kulminacyjnej imprezie urodzinowej. Dopiero wtedy, po podsłuchaniu rozmowy na balkonie, facet dochodzi do wniosku, że jednak nie jest w stanie tego zrobić. Prosi papcia Ichijo, aby pozwolił mu dalej pracować u siebie jako lokaj w ramach rekompensaty za czyn, jakiego się dopuścił. Oficjalnie też zostaje chłopakiem MC, chociaż przez jakiś czas będą jeszcze musieli ukrywać swoją relację, aby nie sprowadzić na obie korporacje większego skandalu i komplikacji.
Stąd – przechodząc do podsumowania – powiem, że ścieżka mnie miejscami mocno dziwiła (…poważnie, wrócił do bycia lokajem? I to niby miało mu pomóc w przyszłości zarządzać swoją firmą?), ale to nie tak, że bawiłam się przy niej źle. Lubię wygadane, bystre postaci, a Aoi się do takich zaliczał (przynajmniej w większości wypadków). Może jego plan ukrywania się jako lokaj był dość durny (wciąż nie kupuję tego, że nikt nie podejrzewał jego pochodzenia…), a schemat zimnego ojca dość oklepany (to chyba jeden z ulubionych, japońskich motywów), ale przynajmniej MC pokazała się tu z dużo lepszej strony, bo w końcu naprawdę zauważyłam, jak ciężko pracowała, za co była do obrzygu wręcz chwalona w opowieściach wszystkich panów. Tutaj jednak dostałam na to dowody.
W konsytuacjach historia pary skupia się bardziej na karierze Aoiego i fakcie, że w sumie to jednak trochę się marnuje jako lokaj przy jego talentach. (Hmm… czyli jednak bycie lokajem to wstyd? To co powiemy o pozostałych LI? Że są życiowymi przegrywami, bo wybrali taką ścieżkę?). MC będzie więc mocno rozdarta pomiędzy chęcią zatrzymania ukochanego przy swoim boku, a obawą przed podcinaniem mu skrzydeł. Wreszcie, pojawi się również zazdrosna przyjaciółka z dzieciństwa – Emiko, która lepiej od Aoiego będzie wiedziała, co dla niego jest najlepsze. W sumie zaś historia coraz bardziej i bardziej będzie się oddalać od problemu o różnicach stanowych, a skupiać na miłosnych rozterkach bogatych dzieciaków.
Mimo to, choć przeważnie nie lubię takich historii, bo przytłacza mnie ten wszechobecny konsumpcjonizm w wątkach o elicie np. podróżowanie helikopterem, aby uniknąć 5-minutowego spóźnienia, czy kupowanie jakichś śmieci z chińskich fabryk, tylko po to, by mieć popularny brand, który po chwili się wywali, to samego Aoiego nawet polubiłam. Miał chyba najładniejszy projekt ze wszystkich postaci, a przez swoją dwulicowość okazał się jako LI bardziej skomplikowany. Przynajmniej jego rozdarcie z czegoś wynikało. Zakochał się również w MC bardzo wiarygodnie i stopniowo, w sumie dopiero po tym, jak zaczęła okazywać mu bezinteresowną życzliwość. Dlatego scena z chorobą wyszła scenarzystom nawet zgrabnie, pomimo tego, jak porażała stereotypowością. A ja, chociaż nie jest to mistrzostwo narracji, mogę Wam jego ścieżkę ze spokojnym sumieniem polecić.