Kiedy myślano o postaci Zena, ktoś w Cheritz studio musiał rzucić pomysłem, by wpleść wątek fuzji super sayian i tym sposobem z tańca Jihae z „Dandelion – Wishes brought to you” (po którym odziedziczył boski wygląd i talent do modelingu) oraz Yuriego z „Nameless – The one thing you must recall” (od którego ma nieco narcystyczne skłonności) narodził się Zen, który – na całe szczęście – ma znacznie więcej osobowości od tej dwójki razem wziętej. I na tym chyba trochę polegał mój problem z tą ścieżką. O ile bowiem sama postać wydawała mi się sympatyczna, a jej problem ciekawy, to już wątki około romansowe były… yhhh. Ale cóż poradzić skoro twórcy zaryzykowali tak niecodzienną formę, jak rozmowy chatowe? W efekcie nasza MC wyszła bardzo blado i nie dałam rady jej polubić. Śmieszyło mnie również, że oni w trakcie czasu we dwoje/randki siedzieli z resztą ekipy na komunikatorze… I dzwonili do siebie, gdy jedno było w salonie, a drugie w kuchni. Choć kilkakrotnie zaznaczono, że mieszkanie Zena jest maluteńkie. Ale, oh well! Postaram się po prostu by ten szczegół nie rzutował mi zbytnio na ocenę całości.
Przypomnijmy jeszcze tylko, że w „Mystic Messenger” gramy bliżej nieokreśloną dziewuszką, która siedzi w tajemniczym pokoju, do którego trafiła, bo poprosił ją przez telefon o pomoc jeszcze bardziej enigmatyczny typ… Okeeej… Jasne, czemu by nie? Ja zawsze idę pod adresy, które dyktuje mi ktoś dzwoniący z nieznanego numeru. A potem rzuca się szkołę/pracę/znajomości i wypełnia wszystkie polecenia jegomościom… no, nieważne. Lepiej się nad tym za bardzo nie głowić! Tak samo jak nad wieloma innymi, dziurami logicznymi w tej grze…
W każdym razie ze wspomnianego mieszkania, a dokładniej znajdującego się tam kompa, nasza MC dołącza do chatroomu i staje się członkiem RFA, czyli organizacji zajmującej się imprezami ze zbiórkami charytatywnymi w tle. (I kolejna rzecz, która mnie mocno zniechęciła… muszę przypodobać się snobom, którzy rzucą parę grosza dla biedoty i wszyscy udają wspólnie, że są działaczami społecznymi… Niestety, w praktyce to tak nie wygląda, a podobne imprezy zwykle szkodzą, a nie pomagają, ale – znowu – mniejsza! Bo nigdy nie dobrnę do końca recenzji, jak będę utyskiwać na każdym kroku 😉). Tak czy inaczej, zajmując miejsce zmarłej Riki, nasza MC będzie szukać gości na swoją imprezę, a w międzyczasie dyskutować z pozostałymi członkami RFA i umacniać wzięci.
I muszę przyznać, że na początku, Zen zrobił na mnie bardzo creepne wrażenie. Nie chodzi nawet o narcyzm, bo praktycznie od razu zaczął dzielić się selfie i udowadniać, że wygląda jak chodzący bóg. Nope, to byłam w stanie znieść. Znacznie bardziej odstraszające było to, że faktycznie od razu pożalił się, że dawno nie miał dziewczyny, marzy mu się romans i w ogóle, niczym narkoman, „jest na głodzie”. Przez co zaczęłam się zastanawiać, czy on tak zawsze, gdy tylko coś przeciwnej płci pojawi się na horyzoncie? Przypomnijmy, że na tym etapie o naszej MC wie tylko tyle, że jest kobietą. Nie widział nawet jej zdjęcia… Nie ma pojęcia kim jest, co lubi, czym się zajmuje. NADA. Ale poczatowali te 3-5 razy przez około 4 dni, więc najwyraźniej starczy. Już wiemy przecież, że nasza bohaterka ma absolutne zaufanie do nieznajomych z rozmów telefonicznych.
No, ale jeśli chcemy by romans zakwitł, to musimy się trochę wcielić w rolę psychofanki i od tej pory, na każdy dialog odpowiadać, że w sumie, to też nie marzymy o niczym innym jak o Zenie… WTF…? Nie wiem, może ja zdążyłam zapomnieć, jak chaty działają, ale na miejscu pozostałej ekipy czułabym się niekomfortowo i kazała im pójść na priva, bo ile można czytać „Zen, jesteś taki zajebisty, że chciałabym wytrzeć twoje smarki” (to jest naprawdę jedna z odpowiedzi MC na smsa… tylko nieco łagodniejszymi słowami…), „wiem, baby, jestem taki piękny, że nie mogę patrzeć w lustro, bo hipnotyzuje się sam! Ha ha ha!”. Ok, ok… było zabawnie… za pierwszymi 10… 20… 30… razami? W połowie gry już miałam tego serdecznie dość…
Na szczęście dla mojej biednej głowy pojawił się wtedy jakiś problem. Po pierwsze dowiedzieliśmy się, że Zen nie ma dobrych układów z Juminem, co wynikało bezpośrednio z jego przeszłości. Jako dzieciak Zen dorastał w bardzo surowym domu, gdzie takie rzeczy jak marzenie o aktorstwie było uważane za niepoważne. Stąd rodzice – zwłaszcza matka – często powtarzali dzieciakowi, aby wybił sobie idiotyczne plany z głowy i że tak naprawdę jest brzydki, więc nie ma nawet szans na karierę. Hm, coś czuje nominację do nagrody rodzica roku! Zen zaś był przez to podwójnie skołowany, bo wszyscy inni, włącznie z nauczycielami, powtarzali mu, że jest piękny, próbowali wciąż dotykać i zaczepiali. Stąd przez krótki moment, miał wsparcie tylko ze strony starszego o 10 lat brata, ale gdy ten został prawnikiem, przyłączył się do tego samego, krytykującego frontu, co reszta rodziny. Czyli próbowali naszego LI przekonać, w życiu liczą się tylko pieniądze i posada. Śpiewanie, aktorstwo, muzyka… to wszystko tylko idiotyczne zachcianki.
Dlatego Zen uciekł bardzo szybko z domu, zamieszkał w małym mieszkaniu i zaczął ciężko pracować, by osiągnąć swoje plany bez ich wsparcia. Jumin z kolei, będący typowym dziedzicem wielkiej fortuny, drażnił go z powodu swojego podejścia do życia, że wszystko można rozwiązać przy pomocy kasy. Szczególnie że jego pomysł na wsparcie kolegi z RFA polegał na zorganizowaniu mu posady w kampanii reklamowej jedzenia dla kotów… z kompletnym ignorowaniem faktu, że Zen ma na ich sierść ciężką alergię. Ten konflikt udaje się jednak paczce w miarę szybko rozwiązać po tym, jak MC po raz pierwszy odwiedza Zena w jego mieszkaniu, dzięki pomocy Jumina. Kobieta poznaje wtedy smutną przeszłość swojego „już prawie chłopaka” i namawia go pogodzenia się z młodym prezesiątkiem, bo przecież ten „nie chciał źle, a po prostu nie umie się dobrze komunikować”.
Nie jest to jednak jedyny powód, dlaczego MC wylądowała wreszcie w mieszkaniu wybranka. Drugi, znacznie poważniejszy, to kontuzja, którą Zen odniósł po tym, jak przesadził z treningiem po kłótni z Juminem. Sytuacja zaś jest o tyle niefortunna, że stało się to dosłownie po tym, jak dostał ważną rolę w TV. Miał wystąpić u boku wielkiej celebrytki: Echo Girl. Pomimo więc przekonania, że jego obrażenia nie są poważne (z jakiegoś powodu wszyscy twierdzą wtedy, że Zen potrafi wyleczyć złamania w trakcie 2-3 dni… ???), to jednak obawiał się, że będzie musiał zrezygnować z roli, a — co się z tym wiąże — ze swojej wielkiej szansy na rozwój kariery.
Zaraz jednak po tym, jak MC opuszcza jego mieszkanie, a w zasadzie Zen ją wyrzuca, bo twierdzi, że w przeciwnym wypadku by się nie powstrzymał i nie wystarczyłoby mu tylko gadanie czy trzymanie za rączki (dude, slow down!), odwiedza go sama Echo Girl, aby przekazać, że jest jego fanką i zrobi wszystko, aby zagrali razem. (Btw. paskudny projekt postaci. Cheritz, wstydźcie się!). Tyle że dziewczyną kierują podejrzane motywy. Domaga się bowiem później, aby Zen się z nią przespał, podkreślając przy tym, że jej rozmiar piersi „D” to efekt w pełni naturalny, a nie operacja plastyczna… Bogowie, co tam się zaczęło odwalać? I chociaż podejrzewałam Zena o bycie desperatem, to jakoś się ogarnął. Albo wystraszył. W końcu Echo Girl zachowywała się jak osoba niestabilna psychicznie. Stąd do niczego nie doszło, celebrytka z mieszkania została wyproszona, a Zen zyskał śmiertelnego wroga.
Zanim jednak wrócę do sprawy zemsty, wspomnę jeszcze o innym wątku, który wyjątkowo drażnił mnie w ścieżce Zena. Jest nim postawa Jaehee Kang, czyli asystentki Jumina. Kobieta uważała się za fankę Zena, ale szczerze powiedziawszy miała chyba jakiegoś niezdrowego crusha, a nie – jak twierdziła – chodziło jej tylko o wspieranie go zawodowo. W każdym bowiem jednym, przeklętym dialogu, przez 80% gry, rąbała MC za to, że ta przez rozwijanie uczuć do Zena sabotuje jego karierę. „Gwiazdom nie wolno mieć przecież romansów, bo fani źle na to reagują” – powtarzała. A przecież zadaniem celebryty jest „dawanie nadziei i marzeń młodym ludziom” …że co? Jaehee, moja droga, co mówi ci nazwa „show-biznes”? Co to w ogóle za pokręcona, wyidealizowana i dziecinna argumentacja? Jeszcze bym rozumiała, jakby mówiła o kasie, ale miałam wrażenie, że kobita głupiała, gdy tylko zaczynał się temat Zena… Co więcej, była tak pasywno-agresywna zazdrosna, w stylu psa ogrodnika, że sama nie miała odwagi ani ochoty ujawnić swoich uczuć, ale jednocześnie warczała i obszczekiwała każdego, kto się do faceta zbliżył. Nieważne czego właściwie Zen sam dla siebie chciał. W pewnym momencie byłam więc serdecznie zmęczona 20x tym samym chatroomem, gdzie musiałam odpowiadać „tak, tak, fajnie, że się martwisz Jaehee, ale… to nie twoja sprawa, więc może tak… no… ucisz się wreszcie?”.
Powróćmy jednak do nieszczęsnej Echo Girl o złamanym sercu i niezaspokojonej chuci! Jedno z dwóch albo oba. W każdym razie do zemsty. Bua ha ha ha! Zwłaszcza że wreszcie mogę pochwalić za coś „Mystic Messenger”, bo podobał mi się sam pomysł – może niekoniecznie realizacja, ale poruszono tu wątek, który nieczęsto pojawia się w grach. A chodzi mianowicie o fałszywe oskarżenia o molestowanie. Jest to o tyle ciekawe, że ten problem swego czasu był często i gęsto poruszany w mediach. Wiele słynnych celebrytów, reżyserów czy dziennikarzy musiało się tłumaczyć z grzechów i przestępstw przeszłości.
W tym jednak konkretnym przypadku mamy dla odmiany okazje śledzić historię z perspektywy ofiary — mężczyzny, który zasadniczo nie ma narzędzi, aby się bronić. W końcu zapłakana kobieta, znana piosenkarka, z masą koneksji – jest od niego w znacznie lepszej pozycji. A rozpacz i zagubienie Zena, którego cała kariera stanęła na włosku (lub wręcz był nękany i obrażany przez byłych fanów), stały się wreszcie dobrą motywacją, dlaczego ktoś taki potrzebował emocjonalnego wsparcia od MC.
…która, jak się okazało, miała własne problemy. Ktoś bowiem próbował się włamać do mieszkania, w którym przebywała. (O czym Zen miał nawet proroczy sen… że cooo…?), a RFA, dla bezpieczeństwa, umieściło w apartamencie bombę. Co z jakiegoś powodu wydawało im się świetnym pomysłem na system alarmowy, bo jak się okazało, ta ich cała „organizacja charytatywna” miała dostęp do bazy informacji, które mogły zaszkodzić wielu ważnym osobistościom. Stąd potrzebny był mechanizm do rozwalenia wszystkiego – na wszelki wypadek. (Jakbym potrzebowała więcej powodów, aby uważać RFA za niebezpieczne i niepotrzebne…). Nie wystarczyło im, że w tajemniczych okolicznościach skonała Rika. Nope, potrzebowali narażać też MC.
Aby jednak dostać happy ending, niczym kultowy piesek z mema o płonącym mieszkaniu, musimy w imieniu naszej dziewuszki powtarzać „this is fine” i czekać na ratunek.
Niby 707 coś tam próbuje zdziałać ze swoim hakerskim talentem, ale koniec końców to Zen wymusza na nim podanie adresu tajemniczego mieszkania i zabiera ukochaną do siebie. Co w sumie było najlepszym rozwiązaniem, bo creep, który planował porwać MC, okazał się mieć skille jakiegoś super ninja. (Wlazł na 14 piętro przez okno). Tak czy inaczej, niedługo po tym wydarzeniu, ekipa organizuje wreszcie przyjęcie ze zbiórką pieniędzy połączone z konferencją prasową. To wtedy Zen oczyszcza się w końcu z zarzutów, pokazując dowody zebrane przez kolegów z RFA i opowiada o swoim ciężkim dzieciństwie. W happy endingu ujawnia również swoją miłość do MC, przez co stają się oficjalnie parą. W neutralnym – zataja ten szczególik, aby nie zaszkodzić swojej karierze.
W ścieżce tej mamy również 5 różnych bad endingów, z czego tak naprawdę tylko kilka uważam za interesujące.
Bad Story Ending 1: Po tym jak MC odwiedziła Zen w mieszkaniu, by pogadać o reklamie dla Jumina, facet stwierdza, że jej nagła obojętność go tylko rozochociła i pyta czy mogą wspólnie spędzić noc. Fabuła przeskakuje rok do przodu. Zen i MC mieszkają razem. Mężczyzna dalej pracuje w zawodzie, ale bohaterka jest zazdrosna o aktorki. Czyli taka nudna proza życia.
Bad Story Ending 2: Zen udziela wywiadu w telewizji, gdzie ma odnieść się do oskarżeń o molestowanie. Zamiast tego, facet zaczyna biadolić, że Echo Girl była jego fanką i że jego piękna twarz często przysparza mu kłopotów. Niefortunne wystąpienie przyczynia się zaś do jego dalszych problemów zawodowych, a MC go praktycznie olewa i zostawia ze swoją depresją. Rok później są jednak razem, ale Zen nie pracuje już jako aktor.
Bad Story Ending 3: Jeśli gracz stanie się podejrzliwy względem RFA, to 10 dnia przybędzie creepny ninja, przedstawi się jako anioł i zabierze MC do „raju”. Zen wparuje do mieszkania w niewłaściwym momencie, przez co też zostanie pojmany i stanie się ofiarą prania mózgu. Od tej pory antagonista pozwala mu łaskawie cały czas grać. Cokolwiek to oznacza. Widać jednak, że Zen absolutnie niczego nie pamięta i jest w środku jakby… no… pusty?
Celowo pomijam Bad Relationship Endings 1 i 2, bo są bardzo podobne do Bad Story 3, z tą różnicą, że nie wiemy nic o Zenie – creep atakuje tylko MC – a na koniec mamy okazje usłyszeć jego prawdziwy głos. To wszystko.
I cóż powiedzieć? To był mój pierwszy kontakt z grą, która — gdy miała swoją premierę w 2016 – powalała ludzi pomysłowością. Niestety, uważam, że źle zniosła próbę czasu. I nie chodzi nawet o irytującą mechanikę, ale siłą Cheritz zawsze były fajne protagonistki. Tutaj po prostu zabrakło mi wyrazistej MC. Jasne, z Zena był sympatyczny chłopak, jak wspominałam, bardziej charakterny niż inni srebrnowłosi dżentelmeni od tego studia, ale opowieść, poza kilkoma ciekawymi pomysłami, miała słabiutkie interakcje między bohaterami. Te kilka telefonów i smsów nie przekonało mnie, że powstała między nimi silna więź. Szczególnie że przez 4 pierwsze dni MC albo zachowywała się jak psychofanka, albo na wszystko odpisywała „lolololo”. Dopiero potem, gdy pojawiły się problemy, pokazała się z lepszej strony.
To już znacznie więcej developmentu miała relacja Zena z Juminem! Od niechęci, po zrozumienie, przyjaźń i wreszcie zrobienie wspólnej reklamy tej nieszczęsnej karmy dla kotów. Może to tylko moje takie odczucie, ale oni chyba nawet parą byli by lepszą!
Ale też, z tego, co mi wiadomo, ścieżka Zena jest najmniej powiązana z głównym plotem. Może dlatego była w sumie dość prosta? Dowiedzieliśmy się z niej tylko tyle, że Rika bardzo wspierała karierę Zena i była jego pierwszą, najbardziej oddaną fanką. Jeśli więc spojrzymy na historię Zena, jakby to był taki trochę prolog, to możemy podejść do niej znacznie mniej krytycznie. Jak wspominałam, miły z niego bohater, nie tak próżny i pusty, jak się początkowo wydawało, ale wiarygodny i w sumie cholernie pracowity. Stąd tym większa szkoda, że jego opowieść zbyt często przypominała zakręconą komedię.
Haha, też jak po raz pierwszy przeczytałam o tych proroczych snach miałam takie: ale że co? Z tego co pamiętam pojawią się też w innych ścieżkach.
Przypuszczam, że inni członkowie RFA musieli mieć niezłą bekę z ich rozmów. Nie wiem w ogóle, w którym momencie się tam w sobie zakochali, miałam też wrażenie, że reszta paczki na pewnym etapie gry non stop mówiła o tym jak to Zen się zmienił pod wpływem MC, jak zacięte płyty 😀
A jak jeszcze do akcji weszła bomba to stwierdziłam, że chyba nic mnie już nie zdziwi w tej grze.
O bogowie… to pewnie wszyscy mają też super-hiper-uber regenerację. Coś mi mówi, że to będą takie eleganckie, solidne gwoździe do fabularnej trumny, a nie fajny plot twist… Zamierzam zabrać się teraz za ścieżkę Yoosunga, bo Jaehee tak mnie zniechęciła do siebie, że muszę od niech chwilkę odpocząć. I dziękuję bardzo za komentarz! 😊
Haha, nie no, szybka regeneracja i prorocze sny są na szczęście zarezerwowane tylko dla Zena. Chociaż w sumie, kto wie może pozostałe postacie też odkryją w sobie jakieś super moce i utworzą paczkę superbohaterów? 😀