Uwaga: Poniższa recenzja będzie zawierała spoilery i odniesienia do prologu frakcji Dawn. Jeśli go nie ukończyliście, gorąco zachęcam zapoznać się z nim w pierwszej kolejności, bo prolog Twilight oraz ścieżki powiązanych z nim postaci stanowią jego fabularną kontynuację!
Jeśli chodzi o śnieżne duchy od Voltage, to nawet lubiłam Yukinojo z Enchanted in the Moonlight, ale nie powiem, że czekałam na ścieżkę Shizukiego z jakimś szczególnym zainteresowaniem. Przede wszystkim dlatego, iż podjęto tutaj bardzo ryzykowną decyzję. Chociaż Shizuki pełni w fabule funkcje love interest, tak jak pozostali z ayakashi-dżentelmenów, to jest jednocześnie prawą ręką i najbardziej oddanym sługą lisiego demona – Touichirou. A to oznacza mniej więcej tyle, że w jego sercu jest już osoba, która znajduje się na pierwszym miejscu. Jak więc wiarygodnie poprowadzić opowieść miłosną, nie wpadając w pułapkę, iż przez większość czasu nasza heroina będzie się czuła jak piąte koło u wozu? Odpowiem: niełatwo. I w zasadzie w większości wypadków się ten zabieg nie udaje albo rzekomy romans wypada bardzo sztucznie. Ale czy i tym razem odniesiono bolesną porażkę?
Przypomnijmy jeszcze, że aby rozpocząć ścieżkę Shizukiego, trzeba mieć u niego odpowiednią ilość wpływów, a także przejść „prolog” – czyli w zasadzie całą księgę I — frakcji Twilight, do której należą jeszcze – poza naszym LI — wspomniany wcześniej Touichirou, Gaku, Kuro oraz Ouji. Co jest o tyle ciekawe, że w tym rozwiązaniu fabularnym nasza MC, młoda dziewczyna o domyślnym imieniu Futaba, odnawia więzi z poprzedniego wcielenia, które wcześniej zostały zawarte przez jej brata. Sama Futaba, a właściwie jej wersja sprzed 1000 lat, zawarła bowiem pakt z kompletnie innym zestawem ayakashi, a mianowicie z Kogą, Kuyą, Yurą, Ginnojo i Aoim (z fakcji Dawn). Wszyscy panowie pojawią się jednak na jakiś etapie również w tej fabule, nie musicie się więc obawiać, że kogoś z Waszych ulubieńców zabraknie.
Historia Shizukiego podejmuje przerwaną w księdze pierwszej opowieść dokładnie w momencie, w którym Futaba została porwana przez pajęczego demona Kagemaru. Dziewczyna odkryła już, że posiada moce onmyoji, czyli potrafi rzucać uroki, stawiać bariery i egzorcyzmować upiory. Odnowiła również pakt z piątką ayakashi, które niegdyś przyrzekły chronić ją w imieniu jej bliźniaczego brata, a dzięki temu stała się znacznie potężniejsza. Wraz ze swoją świeżo skompletowaną drużyną, Futaba chroniła miasto przed wrogimi ayakashi na rozkaz Majora Aizena. I to właśnie podczas jednej z takich feralnych potyczek wpadła na trop organizacji Senkitai, której przewodził wspomniany Kagemaru. Celem Senkitai jest obalenie rządu i oddanie władzy w ręce ayakashi. Dlaczego? Poza szczegółem, że każda opowieść potrzebuje antagonisty? Ano dlatego, że nasz pająkowaty koleżka wierzy, iż decydowanie o kształcie świata powinno należeć do najsilniejszych. Czyli do niego i jego ferajny. (A gdzieś tam przy okazji mści się za śmierć rodziców).
Zaraz po pochwyceniu Futaby, Kagemaru oznajmia jednak, że chciałby jeszcze rozmówić się ze zdrajcą. A to oznacza, że marzy mu się pogawędka na stronie z Shizukim. W księdze pierwszej dowiedzieliśmy się bowiem, że ten niezwykle rzadki wśród ayakashi śnieżny duch został porzucony przez swoich rodziców, a w efekcie, jako naiwny dzieciak trafił pod opiekę do Senkitai. To dla nich wypełniał nawet najbardziej brudne rozkazy, nie zastanawiając się wiele nad ideologią czy konsekwencjami. Pewnego dnia oddzielił się jednak od grupy, po nieudanym ataku na wioskę Lisich Demonów. Dla Shizukiego porzucenie przez towarzyszy, gdy był na skraju śmierci, oznaczało w zasadzie wyrok… tyle że panicz Touichirou zlitował się nad nim. Wybaczył swojemu wrogowi i przyjął do siebie na służbę. Tym sposobem Shizuki zyskał nowy cel w życiu. A było nim po prostu opiekowanie się przyszłym liderem wioski kitsune.
Stąd, pomimo oporów, Shizuki godzi się na rozmowę, a wszystko dlatego, że nie chce ryzykować bezpieczeństwa Futaby. Od Kagemaru dostaje za to propozycje, by wrócił do Senkitai dobrowolnie… bo jeśli tego nie zrobi, użyją jakiegoś magicznego badziewia – czarnego kamyka, który pozwala kontrolować ayakashi. A tak się składa, że poprzedni lider Senkitai rzucił na Shizukiego urok, dzięki czemu można przemienić go w bezmyślnie narzędzie i wywołać w nim morderczy szał. (…hę? – zdziwiłam się wtedy. Pojechali dokładnie z tym samym motywem? Ale narzekałam kompletnie niepotrzebnie! O czym już za chwilę). Tymczasem śnieżny duch pokazuje, że ma tak łaskawą propozycję w kompletnym poważaniu, bierze dziewczynę w ramiona i ucieka.
Dopiero potem parka rozmawia o wszystkim, co usłyszeli od Kagemaru i Shizuki wprost prosi Futabę, aby nikomu nie wygadała prawdy o jego uroku. Nie chce bowiem martwić tą całą sytuacją panicza Touichirou, bo w końcu nie wypada, by sługa przekładał swoje problemy nad troski pana. A dziewczyna, chociaż niechętnie, daje mu się w końcu przekonać. Co nie znaczy, że łatwo jej jest okłamywać towarzyszy. Jakoś jednak musiała przecież zdobyć przychylność Shizukiego, który przez większość czasu jest tak bezemocjonalny i niewyrazisty, że archetyp kuudere nabiera przy nim nowego znaczenia…
Jakiś czas później bohaterowie spotykają się ponowie i udają razem do dzielnicy rozkoszy, bo Shizuki chce sobie jednak z Kagemaru jeszcze porozmawiać. A w zasadzie to pociągnąć go trochę za język. To tam, ku swojemu zdziwieniu, MC odkrywa, że gejsza znana jej jako Yuzuru to ten sam pajęczy demon, którego zakładniczką niedawno się stała. Brawo dla naszej spostrzegawczej heroiny! Ale na pocieszenie, dziewczyna dostaje chociaż jakąś bohaterską akcję, bo kiedy Kagemaru wyrzuca z okna drugiego piętra przypadkowego człowieka, to właśnie Futabie, przy pomocy swoich mocy, udaje się ocalić niedoszłą ofiarę. Później okazuje się, że Kagemaru kompletnie odbiło, bo podpalił całą dzielnicę rozkoszy. Cholera wie, kiedy zdołał to zrobić, skoro siedział z bohaterami cały czas w pokoju. Shizuki ponownie więc bierze MC w ramiona i tym razem wyskakuje z nią z płonącego budynku. (☆▽☆) (Look, mum, I’m flying!).
Na zewnątrz, między panami dochodzi do krótkiej walki, ale że Kagemaru mógł trafić uciekające gejsze (ładnie to tak, atakować koleżanki z pracy?!), Futaba postanowiła robić za żywą tarczę, a w efekcie oberwała lodowym pociskiem Shizukiego w tym całym zamieszaniu. Stąd pająk (jak zawsze… *ziew*) ucieka, a śnieżny duch panikuje. Dziękujmy więc narrativum za Kogę, który akurat „był w okolicy”. Ostatecznie więc chłopaki wykoncypowali, by zabrać dziewczynę do posiadłości oni i posłać Kuyę po Touichirou, aby anulował efekt zamrażania swoimi ognistymi mocami. Wskutek tych wszystkich szaleńczych wydarzeń, Futabę dręczą, oczywiście, koszmary, ale jest szczęśliwa, odkrywając, że Shizuki siedział cały czas u jej boku, a potem wziął całą winę na siebie i zaczęło się niekończące przepraszanie…
Niestety, by utrzymać pozory, parka nie może powiedzieć reszcie, co robiła w dzielnicy rozkoszy. A wtedy Futaba podejmuje dość desperacką próbę, aby zamydlić przyjaciołom oczy. Całuje rękę Shizukiego (naśladując sposób, w jaki on sam witał nie tak dawno gejsze) i mówi, że byli tam z powodu jej zachcianki, bo chciała spędzić ze śnieżnym duchem nieco czasu na osobności. Eee… i to już najlepsze, co byłaś w stanie wymyślić? “(>ლ)” Nikt, naturalnie, nie bierze tego na poważnie, widząc, jaka jest zażenowana i jaki marny teatrzyk odstawiła, ale postanawiają nie naciskać, by zachowała chociaż odrobinę swojej godności. (Przy okazji, Gaku wciela się w role ojca, bo ochrzania MC, gdy ta wraca do domu, po spędzeniu nocy cholera wie gdzie i na dodatek bez uprzedzenia… ale wolno mu marudzić. W końcu ma jakiś z tysiąc lat).
Zamieszanie w dzielnicy rozkoszy nie mogło umknąć uwadze rządu. Aizen wzywa więc całą ekipę do siebie i wydaje im nowe rozkazy. Wie, że Shizuki należał niegdyś do Senkitai, chce więc, aby pod pozorem powrotu do organizacji, ayakashi przeniknął w ich szeregi i wykończył Kagemaru. A chociaż wszyscy są temu przeciwni, Shizuki przyjmuje takie warunki, prosząc tylko w zamian Futabę, by w czasie jego obecności zajęła się Touichirou. Ah, i gdyby musiała kiedykolwiek wybierać, którego z nich ocalić, to niech śmiało osłania lisa. (Btw. i teraz widzicie, dlaczego uważam, że takie motywy słabo działają… wyobraźmy sobie, że to śnieżny duch miałby kiedyś podjąć decyzję… i co by zrobił? Można by bronić takiego rozwiązania, twierdząc, że to jakiś grunt pod tragizm, ale albo okazałby się kiepskim przyjacielem, albo ukochanym. Każdy wybór byłby bowiem zły, a gry otome zakładają jednak jakiś tam happy ending).
I aby było zabawniej, Futaba jest naprawdę szczęśliwa z pokładanego w niej zaufania. Ma przy tym w końcu wrażenie, że zbliżyła się do Shizukiego i nie czuje już od niego dawnego chłodu czy wrogości. Zwłaszcza że wcześniej byli jeszcze razem na pseudo randce w teatrze, a potem poszli podziwiać stawik i wcinać wspólnie ciastka, stąd przyłapani przez Kuyę zostali uznali za „oficjalną” parę. A w zasadzie to tengu stwierdził, że „Futaba musi być kobietą Shizukiego”. Inaczej dlaczego flirtowałby sobie z nią tak otwarcie i np. jadł słodycze prosto z niej dłoni? Mniejsza o to, jak zaskoczona i zażenowana była tym wszystkim sama dziewczyna…
W każdym razie wojsko i ayakashi atakują wspólnymi siłami Senkitai, gdy Shizuki udaje, że jest już na powrót członkiem tej terrorystycznej organizacji. Ponieważ jednak śnieżny duch nie kwapi się do zamrożenia Aizena, pomimo rozkazów od Kagemaru, ten próbuje wymusić na nim wpadnięcie w szał przy pomocy kamienia… co kończy się fiaskiem. Senkitai ponownie muszą ratować się ucieczką, a Aizen jest w sumie zaskoczony, dlaczego Shizuki go nie zabił, by zamydlić oczy pajęczaka i tym samym dopaść go później, w dogodnym momencie. Okazuje się, że Shizuki faktycznie kogoś okłamał… ale jego celem padła Futaba. Cała bajeczka, którą opowiedział jej na temat swojego uroku, była jedną, wielką bzdurą. Jasne, poprzedni lider Senkitai (a zarazem stryj Touichirou) próbował rzucić na niego nigdyś zaklęcie, ale spartolił sprawę. O jego porażce wiedzieli tylko Shizuki i Touichirou, a skoro Kagemaru wierzył w błędną wersję wydarzeń… to uznali, że nie ma sensu wprowadzać w szczegóły Futaby, bo łatwiej oszukać wroga, gdy twój przyjaciel podtrzymuje te same zeznania, czyż nie?
Rozczarowana MC ma absolutne prawo czuć się zdradzona i wykorzystana. (Zupełnie jak Kagemaru). W końcu Shizuki się nią tylko posłużył, a prawdę zachował dla swojego ukochanego pana – Touichirou. Zapłakana wytyka mu to potem, podczas kłótni przy tym samym stawiku, że ani na moment nie był z nią w ich relacjach szczery i że go nienawidzi, ale śnieżny duch nie wydaje się jakoś szczególnie wzruszony. Większym zainteresowaniem od słów, cieszą się z jego strony łzy dziewczyny, stąd wyciera je skwapliwie, wyznając po raz pierwszy, że jest już w młodej onmyoji zakochany, ale scena urywa się dość… dziwnie. Bo nagle. I nie mamy okazji poznać myśli Futaby.
Co ciekawe, w końcu dowiadujemy się również, dlaczego Kagemaru uważał Shizukiego za zdrajcę. Nie chodziło nawet tyle o porzucenie organizacji, ale o odrzucenie jego pomocy. Kiedy bowiem śnieżny duch został pochwycony przez lisy, przypomnijmy, po nieudanym ataku, to Kagemaru wrócił, aby go uwolnić… tyle że już wtedy Shizuki miał dług wobec Touichirou i to jego przyjaźń ostatecznie wybrał, zostawiając pajęczaka z niczym.
Cały wątek kończy ostatnia walka z Kagemaru, w której trakcie Shizuki odkrywa kolejną rzecz. Jego wspomnienia zostały zmienione przez poprzedniego lidera Senkitai, który zamordował rodziców Kagemaru, kiedy ci przeszkodzili mu w rzuceniu uroku na śnieżnego ducha, aby chronić chłopca. W efekcie więc, przez te wszystkie lata, pajęczak niesłusznie wierzył, że stał się sierotą przez ludzi, którzy chcieli pozbyć się wszystkich ayakashi. Shizuki nie ma jednak okazji wyjawić mu prawdy, bo ranny Kagemaru spada z klifu, a tym samym ich pojedynek po raz kolejny kończy się bez rozstrzygnięcia.
Parka ma potem wreszcie chwile spokoju, aby spróbować porozmawiać o swoich uczuciach. Niestety wyznanie miłosne przerywa pojawienie się reszty paczki, stąd Shizuki dochodzi do wniosku, że „to hell with it!” i całuje Futabę na oczach wszystkich, aby nie było, że znowu nie pokazał, co mu leżało na sercu. Po tym wydarzeniu MC unika Shizukiego, pomimo jego kolejnych prób zaproszenia jej na randkę. W końcu więc nie obchodzi się bez ingerencji Gaku i Yury, którzy znowu wcielają się w rodziców i chyba mają już serdecznie dość tej dziecinnej dramy. Yura daje dziewczynie słodycze i każe jej udać się do posiadłości Touichirou, mając gotowy pretekst do zainicjowania rozmowy. Co faktycznie, przynosi efekt, bo po tym, jak dla odmiany, to Shizuki udawał chłodnego (urażony tym ciągłym odtrącaniem), bohaterowie w końcu się godzą, wymieniają drugi pocałunek i opowieść zamyka happy end.
A mnie zostawiła z bardzo mieszanymi uczuciami. Wiecie, tak trochę było zabawnie, a jednak wiało chłodem… (。•̀ᴗ-)✧ Przede wszystkim przez większość czasu miałam wrażenie, że Shizuki to najbardziej bezbarwna postać w całym uniwersum gry. Niby miał jedne z najpotężniejszych mocy, ale przez ten brak emocji… w zasadzie to ciężko powiedzieć cokolwiek o jego charakterze. Ciągle był bowiem taki formalny i obojętny. Dla odmiany Futaba miała tu całkiem sporo kozackich akcji, a nawet antagonisty Kagemaru mogło się zrobić człowiekowi najzwyczajniej żal – bo widać, że jest kompletnie zagubiony i na wpół szalony.
Nie mogę też powiedzieć, że historia mi się jakoś szczególnie dłużyła czy nie kleiła. Ot, po prostu nie wybiła się ponad przeciętną, a cały motyw z rzekomą próbą zabicia Aizena, nie został przez scenarzystów dostatecznie przemyślany. Mimo to jestem ciekawa jak potoczą się losy Futaby i Shizukiego w księdzę trzeciej (jeśli taka się kiedyś pojawi). Może wtedy wreszcie zdołam bardziej polubić bohatera albo chociaż lisek da im nieco przestrzeni i wycofa się kulturalnie z fabuły. Trzymajmy kciuki.
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
W epizodzie pierwszym – Our New Beginning: Shizuki i Futaba wracają razem z teatru, gdy dziewczyna postanawia opowiedzieć o czasie, gdy zastępowała ukochanego w roli lokaja, gdy ten przebywał w siedzibie Senkitai w trakcie misji od Aizena. Z nieznanego dla niej powodu Shizuki nagle wydaje się być w bardzo złym humorze, gdy MC żali się, iż jej pierwsza, samodzielnie zaparzona herbata nie przypadła Touichirou do gustu. Następnego dnia lisek zaczepia ją, aby uciąć sobie krótką pogawędkę. Przy okazji informuje Futabę, że Shizuki jest przez nią sfochowany cały dzień i byłoby miło, gdyby nie doprowadzała do takich sytuacji, bo to utrudnia Touichirou pracę. Za jego radą, zmartwiona Futaba zaprasza Shizukiego do swojego domu, gdy akurat nikogo tam nie ma – co zostaje przez zimowego ducha zinterpretowane jako sygnał, by spędzili razem noc. Futaba szybko jednak wyślizguje się z jego objęć (zła, że dała się tak wrobić Touichirou i mu zaufała) i tłumaczy, że jej zamiarem było tylko przygotowanie dla ukochanego kolacji. Od zimowego ducha dowiadujemy się, że przyczyną jego złego nastroju była zazdrość, że to nie on był odbiorcą jej „pierwszej” herbaty, bo chce by wszystkie, podobne doświadczenia przeżywali razem. Na pocieszenie Futaba wyjaśnia, że przecież wszystkie inne, znacznie ważniejsze doświadczenia należały do niego – bo nigdy nie była tak blisko z żadnym mężczyzną np. nie trzymała nikogo za rękę czy nie całowała. Co wreszcie poprawia mu humor i spędzają razem przyjemnie – na czułościach – resztę wieczoru.
Dość urocza scenka po raz kolejny pokazująca, że Shizuki to się w sumie nie patyczkuje i jest gotowy przespać się z Futabą przy pierwszej, sprzyjającej okazji – w odróżnieniu od innych LI – i tylko nieśmiałość dziewczyny powstrzymuje ich przed zostaniem prawdziwymi kochankami. Ciekawe też ogląda się bohatera z bardziej zazdrosnej/ekspresyjnej strony, bo zwykle strasznie oszczędnie okazuje emocje.
W epizodzie drugim – His Hidden Side: Shizuki, Touichirou, Koga, Kuya i Futaba siedzą razem w restauracji. MC ciekawi, dlaczego śnieżny duch i tengu nie piją. Ten drugi mówi po prostu, że nie lubi sake, a pierwszy… próbuje zmienić temat. Koga żartuje wtedy, że Shizuki zmienia się pod wpływem alkoholu i szczeólnie Futaba powinna na siebie uważać. Później parka jest razem na przyjęciu i jakaś szlachcianka wspomina incydent, gdy upity Shizuki zrobił coś, co wyraźnie rozbawiło towarzystwo. Przed posiadłością smutna Futaba mówi ukochanemu, że gryzie ją, iż obcy ludzie wiedzą na jego temat więcej od niej. Shizuki wreszcie się więc poddaje i wyjaśnia, że na przyjęciu zjadł wtedy jakieś ciastko z alkoholem i nawyzywał wskutek tego nieuprzejmego barona. Wyjaśnia również, że jeśli wierzyć temu co mówili mu towarzysze, to po sake staje się bardzo asertywny wobec kobiet. Na zakończenie Shizuki całuje Futabę, a ponieważ wcześniej, na przyjęciu MC wypiła jakiś trunek, to śnieżny duch zaczyna nagle bardzo nalegać, by wracali powozem, bo wtedy będzie mógł jej pokazać, jak bardzo śmiały – nawet pod wpływem łyczka sake – się staje…
W epizodzie trzecim – Sweet Rewards: Pewnego dnia Futaba zauważa, że Shizuki jest zmęczony – zaparzył nawet źle herbatę, którą miał jej podać, przez co napar okazał się za gorzki do wypicia. Mężczyzna tłumaczy, że to dlatego, iż w wiosce lisów są znowu problemy, którymi wraz z panem Touichirou się obecnie zajmują. Dziewczyna postanawia więc pomóc mu wypocząć jakiś czas później, zabierając najpierw na przedstawienie, a potem zapraszając do siebie na obiad. Shizuki próbuje potem, już po posiłku, zdrzemnąć się z ukochaną w ramionach, ale kiedy ta się w niego wtula, to dochodzi do wniosku, że jednak tak nie zaśnie i wraca do typowego dla siebie, nieco flirciarskiego sposobu bycia i skradania jej pocałunków. A chociaż Futaba jest zawstydzona i martwi ją, że mogą zostać nakryci przez Nachiego, to nie ma w sumie nic przeciwko.