Yataro to wielki, jowialny gość, o którym nigdy na pierwszy rzut oka nie powiedzielibyśmy, że jest kimś więcej niż bohaterem drugiego planu. Jest też zarazem dowódcą pieszych – na usługach daimyo Uesugi Kenshina i starszym bratem Ayahime. A chociaż z natury jest dość życzliwy, to bardzo sceptycznie podszedł do informacji od MC (domyślne imię Mana), iż pochodzi ona z przyszłości lub miałaby być rzekomo wysłanniczką boga wojny Bishamonten. Co zresztą potwierdza krótkim testem. Pyta naszą dzielną dziewuszkę, jakaż to ciekawa przyszłość ich czeka… a ona nie jest w stanie powiedzieć dosłownie nic. Czyli twórcy, w mało zgrabny sposób, dali nam do zrozumienia, że MC jest jakimś absolutnym, historycznym ignorantem, bo nawet małe dziecko byłoby w stanie sklecić cokolwiek sensownego…
No ale zasadniczo nie ma to w sumie większego znaczenia, bo Yataro przez długi czas jest postacią z tła. Pojawia się tylko okazjonalnie, by zaproponować bohaterce naukę jazdy konnej albo sobie z nią trochę na tematy „damsko-męskie” pożartować. Zwłaszcza gdy ta nachodzi go przypadkiem w trakcie kąpieli, co Yataro uznaje za sprytną intrygę, aby go sobie trochę popodglądać w stroju Adama. Widać więc, że z dwójki rodzeństwa, to Ayahime jest głosem rozsądku. Często strofuje brata i prosi, by nie kpił sobie kosztem dużo młodszej i zagubionej Many. A już szczególnie nie łapał jej za tyłek, podczas podsadzania do siodła… (Choć akurat w tym wypadku, to MC walczyła o swoją granicę prywatności i zaczęła wrzeszczeć :P).
Warto jeszcze wspomnieć, że Yataro jest ochroniarzem Masatory od… bardzo, bardzo dawna i musiał użerać się z dzieciakiem, ilekroć ten postanowił gdzieś uciec albo się szwendać. Podczas jednego z takich wypadów, przyszły daimyou został zaatakowany przez niedźwiedzia. Yataro stanął więc do walki ze zwierzęciem i powstrzymał je gołymi dłońmi, przez co zarobił swoją charakterystyczną bliznę na twarzy, ale tyle wystarczyło, by ninja Nokizaru zyskali czas i go wspomogli oraz by wspólnymi siłami ochronili chłopca. Potem, gówniarz dowiaduje się, że niedźwiedź był tak naprawdę bardzo młody i pewnie nigdy nie zaatakowałby ludzi, gdyby nie był zdesperowany… Ale to nie tak, że bohaterom towarzyszy z tego powodu jakaś większa refleksja. Mogłabym zrzucić to na czasy, w których żyją, ale z drugiej strony twórcy lubią przełamywać schemat i wpisywać LI w XXI-wieczne myślenie, gdy np. bulwersują się, że można uderzyć kobietę. Taaa… już widzę, jak osoby o najniższym statusie, w średniowiecznej Japonii, dbają o równe prawa płci. Lecz niestety, jak widać, scenarzyści sięgają po uwspółcześnianie tylko wtedy, gdy jest im tak wygodnie. (Lub raczej – jak podejrzewam — pokrywa się z ich poglądami).
W każdym razie, aż do rozdziału jedenastego, gdy Mana decyduje się zamieszkać w jego rezydencji do czasu zakończenia przygotowań do wojny, wielu scen z Yataro nie uraczymy. Odkrywamy wtedy przy okazji, że facet jest wielkim miłośnikiem zwierząt (najwyraźniej poza misiami), bo trzyma w domu całą masę psów i kotów oraz – uwaga, uwaga — pomaga w ich adopcjach do dobrych domów. WTF…? (ᗒᗜᗕ)՛̵̖ Cóż, pokrywa się to dokładnie z tym, co pisałam akapit wcześniej.
Ale, ale! Wstrzymajmy się na razie z krytyką, bo Yataro ma innego problema. Naturalnie, ponieważ gości Manę pod swoim dachem, to z czasem zaczyna czuć się za nią odpowiedzialny… i to do niezdrowego stopnia. W sensie poznajemy historie jego wcześniejszej, nieszczęśliwej miłości, której tragiczny finał odbija się najzwyczajniej na Manie. Jeszcze jako młoda osoba, Yataro znalazł „miłość swojego życia, z którą złożył śluby, iż będą razem przez dwa wcielenia”. Kobieta – o imieniu Yuki — była jednak bardzo słabego zdrowia. Pomimo optymistycznej i energicznej natury, nie mogła daleko podróżować, jeździć konno oraz ogólnie szybko się męczyła.
Kiedy więc tylko naszą MC dopada osłabienie, Yataro natychmiast dodaje 2+2 i dochodzi do wniosku, że tak jak jego żona, która nie przeżyła choroby, tak z Maną również może stać się coś strasznego. (Bo kobiety są małe i słabe). Stąd waruje przy jej posłaniu, jakby mógł się na coś przydać, chociaż zarówno Ayahime, jak i MC powtarzają, że niepotrzebnie panikuje i w sumie jest niepotrzebny. Troskliwa siostrzyczka dzieli się przy okazji z bohaterką opowieścią na temat byłej szwagierki. Chociaż daimyou Uesugi też nie potrafi trzymać języka w gębie i wszyscy uważają za właściwe opowiadać o traumie swojego krewnego i przyjaciela bez jego pozwolenia.
A jak w zasadzie Mana znalazła się w takim stanie? Z powodu głupiego wypadku. Gdzieś po drodze dali o sobie znać cudaczni ninja od stratega Takedy, czyli Kansuke. W każdej ścieżce inny przedstawiciel z menażerii był głównym antagonistą, stąd w wątku Yataro padło na największego typa, który wygląda jak szary ogr. Odmieniec zaatakował naszą bohaterkę, gdy ta była jedynie z Rurimaru w lesie. Oczywiście, jak zawsze, po to, by ją uprowadzić. Kiedy jednak doszło do walki, to dziewczyna ochroniła ninja Nokizaru własnym ciałem, a nie na odwrót, przez co została ranna. Za co dzieciak został potem ukarany, a Yataro ją skrytykował, że nigdy nie powinna stawiać swojego życia na szali, aby obronić sługę.
Do kolejnego spięcia między bohaterami dochodzi nieco później, gdy Yataro odkrywa, że Mana wraz z Ayahime przymierzają kobiecą zbroję. Mężczyzna jest absolutnie przeciwny temu, by nastolatka brała udział w starciu. W końcu nie jest wojownikiem i nieważne, że brak jej obecności mógł odbić się negatywnie na morale wojska. MC przypomina wtedy facetowi, że technicznie nie może jej niczego zabronić. Na dodatek jej misją jest uratowanie daimyou Kenshina, więc w zasadzie… „może jej skoczyć”.
Tyle że Yataro całkiem słusznie prezentował sceptyczne stanowisko, bo dosłownie parę scen potem, Mana znowu znajduje się w niebezpieczeństwie i tym razem to Tsuyano poświęca się, aby ochronić wysłanniczkę Bishamonten. Umiera jednak z uśmiechem na ustach, bo wypełniła misje i pomogła Yataro (którego, jak się wydało, kochała). Btw. po drodze dowiadujemy się, że rodzina Kojima całkiem blisko trzymała z ninja, a Ayahima odpowiada nawet za zarządzanie kunoichi. Nie mam pojęcia na cholerę dodali ten motyw do fabuły? By Aya wyszła na bardziej kompetentną? W każdym razie podobał mi się ten nagły i brutalnie urwany paring. Yataro i Tsuyano byli bliżsi wiekiem i doświadczeniami. Łączyło więc ich znacznie więcej, a takie nieśmiałe, nieodwzajemnione uczucie sługi, było nawet urocze…
Niestety, twórcy mieli inne plany i postanowili nam sprezentować, coś gorszego. Gdzieś w całym tym fabularnym zamieszaniu, Mana zdążyła się w Yataro zakochać. Nie pytajcie. Nieistotne, że mógłby być jej ojcem. Miłość nie zna granic, a nastolatki mają problem, by nie słuchać hormonów. Dziewczyna staje więc przed dylematem zmierzenia się z aż dwoma konkurentami – Panią Yuki, z którą Yataro chętnie ją cały czas porównuje i ze wspomnieniem Tsuyano, na myśl o której ma wyrzuty sumienia. Ale takie… 5-minutowe. To nie tak, by przeszła z tego powodu jakąś żałobę, czy coś.
Dziewczyna zaczyna więc Yataro szantażować. Czyli akcje w stylu, że dosłownie ma z nią być i nie obchodzą ją żadne argumenty przeciwko, bo nie będzie słuchała jego zdania. Pokonany Yataro – prawdopodobnie dla świętego spokoju – mówi wtedy, że OK… ale tylko do zakończenia wojny. Bo potem Mana ma wrócić do domu i koniec dyskusji, bo nie dostanie kolacji! No dobra, tego zasadniczo nie powiedział, ale że jako spokojnie mógł być jej starym (on miał jakieś 35-40 lat, a ona 16), to wiecie, co mam na myśli. I chyba nie raz podkreślałam na tym blogu, że nie jestem fanką takich niezdrowych relacji.
A… i prawie zapomniałabym o jeszcze jednym szczególe. W całym tym zamieszaniu poległ także Kugutsumaru, który przypomniał sobie, że ma z Yataro niedokończone porachunki. Stąd panowie pojedynkowali się, a koniec ninja był szybki i brutalny, za co my w nagrodę dostaliśmy dwa całkiem fajne CG z typowymi pozami, gdy przeciwnicy są do siebie zwróceni plecami, aż jeden z nich padnie.
Tym sposobem wojna sobie trwa w najlepsze, Aya przeżywa śmierć Tsuyano, a Kenshin oferuje jej swoje ramię do wypłakania. W trakcie potyczek Yataro spotyka innych przeciwników, ale traktuje ich z honorem np. zgadza się przerwać pojedynek, gdy jeden z wrogów, chce ruszyć z pomocą synowi. Nadchodzi też w końcu kluczowy moment do wypełnienia się przepowiedni. Kenshin faktycznie zostaje zaatakowany przez gostka z włócznią, który mógł zadać mu śmiertelną ranę, ale ponieważ Mana tam była, to strzeliła w broń napastnika, dzięki czemu wybiła go z ataku i uratowała daimyou… Ot, cała jej rola. Warto było cofać się w czasie, by dokonać czegoś aż tak pokazowego…
Przenosimy się więc ponownie z akcją nad jeziorko, a nasza bohaterka szykuje do powrotu do domu – do własnych czasów. Ze łzami w oczach. Jest zła, że Yataro nie próbuje jej powstrzymać. Ten jedna w kółko gada tylko o dzielących ich różnicach – całkiem racjonalnie – ale zmienia zdanie, gdy nastolatka wykonuje niespodziewany atak i przyssała mu się do twarzy w ramach pierwszego pocałunku. Btw. na tym CG wygląda dosłownie jak mała dziewczynka… Pokonany samuraj przyznaje, że też ją kocha i wspólnie przenoszą się, aby zamieszkać w jego rezydencji. W końcu facet przestanie słuchać utyskiwania od swojego suwerena, że powinien ponownie się ożenić. Chociaż w tamtych czasach, gdy byłeś blisko czterdziestki, to raczej szykowałeś się do emerytury, a nie do płodzenia synów. Ale mniejsza o to!
I to w zasadzie byłby happy ending. Jeśli chodzi o złe zakończenia, to znalazłam tylko jedno. Jeśli Mana będzie się zbyt szarpać i stawiać opór podczas jednej z prób porwania, to ninja Dokisaia stracą do niej cierpliwość i po prostu się jej pozbędą. Mniejsza o rozkazy Kansuke, ale – jak wiadomo – czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Stąd nie wiem, czy dla tej dodatkowej scenki warto przewijać grę.
A moje podsumowanie całej ścieżki będzie dość gorzkie – z jednym wyjątkiem. Podobało mi się w sumie, że Yataro miał tak nietypowy i niespotykany w grach otome projekt postaci. Wiecie, w visual novel jesteśmy przyzwyczajeni do smukłych bishów, którzy różnią się wizualnie od siebie tylko kolorem oczu i włosów, a reszta rysy twarz, budowa ciała itd. pozostaje dokładnie taka sama. I to już w zasadzie wszystko, co znalazłam pozytywnego. Jeśli chodzi o negatywy, to w największym skrócie: uważam, że ta relacja po prostu nie miała sensu. Fajnie, że Mana została z Kenshinem, Ayą i Yataro… ale poważnie nie tęskniła za rodziną? Tak wielkie wrażenie wywołał na nią przypadkowy samuraj? No, cóż…
Ścieżka ujdzie w tłumie, jeśli nie zraża Was wszystko, o czym wcześniej wspominałam. Jak dla mnie kompletnie niepotrzebny dodatek do gry. Yataro podobałby mi się znacznie bardziej, gdyby zrobili z niego figurę starszego brata. W końcu skoro adoptował kociaki i psiaki, mógł się też zająć zagubioną w czasie dziewczyną, bez dobierania pod jej kimono. Widać jednak, że twórcy widzieli go w innej roli.