Akatsuki to jeden z najbardziej utalentowanych ninja na służbie Uesugi Kenshina. Jest lojalny, silny i oddany, a chociaż bardzo troszczy się o towarzyszy, to potrafi być bezwzględny, gdy wymaga tego od niego misja. Może dlatego bohaterka zwykła myśleć o nim, jak o kimś, kto ma tak naprawdę dwie twarze. Pierwszą z nich jest Akatsuki „w cywilu”, wesoły, opiekuńczy chłopak, który łatwo unosi się gniewem i wciąż się z nią o coś sprzecza. Drugi to Akatsuki „w pracy” – o pustych oczach i groźnym głosie – który nie ma oporów, by pozbawić życia każdego, kto stanowi zagrożenie dla jego pana.
I właśnie dlatego, gdy nasza MC trafia to nieznanego sobie świata (przypomnijmy, że Mana jest zwykłą licealistką, która została przeniesiona do przeszłości), młodzi początkowo nie przepadają za sobą. Historyjka o tym, jakoby dziewczyna była awatarem czy wysłannikiem Bishamonten (boga wojny w japońskim buddyzmie), wydaje się Akatsukiemu kłamstwem szytym grubymi nićmi, stąd początkowo postrzega ją jako szpiega… Ale w końcu rozkazy to rozkazy! Dlatego – nawet pomimo podejrzeń – mężczyzna sumiennie wypełnia obowiązek ochroniarza, a wraz z kolejnymi, spędzonymi razem dniami, przekonuje się, że Mana nie mogłaby być aż tak dobrą aktorką. Nie przy całym swoim zagubieniu i nieporadności.
Zresztą Mana bardzo szybko popada względem Akatsukiego w coś w rodzaju współzawodnictwa. Nie ma oporów, aby się z nim kłócić praktycznie o wszystko, stąd ich pogawędki to tak naprawdę starcia dwóch choleryków, którzy wzajemnie próbują sobie udowodnić, że to druga strona nie ma racji. Okazjonalnie przerywane ćwiczeniami praktycznymi: np. wyścigami, mającymi udowodnić kto jest lepszym biegaczem albo wspólnym treningiem ze strzelania z łuku. W końcu, jakby nie było, Mana należała w szkole do kółka sportowego. Jednak podczas lekcji z Akatsukim przekonuje się, że dawne łucznictwo wyglądało zupełnie inaczej niż to, do czego przyzwyczaiła się we współczesności. Przede wszystkim inaczej naciągano cięciwę (z innej strony), nie używano wspomagaczy (jak rękawice), a i broń była znacznie krótsza. Pewnie należałoby jeszcze wspomnieć o innym podejściu do celowania – ale to już ogólnie takie drobne smaczki, jeśli kogoś kiedykolwiek interesowała różnica w europejskiej kontra azjatyckiej „drodze łuku”.
Przez większość common route Akatsuki pojawia się potem sporadycznie i pierwszą, indywidualną scenkę z bohaterką dostajemy dopiero, gdy dziewczyna ma kolejny kryzys. Jako że do świata z przeszłości przeniosła się przez wodę za sprawą jakiegoś dziwacznego bóstwa/ducha strumienia, to Mana wraca w nocy nad jeziorko, aby błagać o odesłanie do domu. To nie tak, że pod opieką daimyo Kenshina spotkała ją jakaś duża krzywda, ale wciąż jest tylko nastolatką, tęskni za rodzicami i siostrą, a także przeraża ją perspektywa życia w czasach, gdy co chwila toczą się jakieś konflikty zbrojone. (Nie wspominając już o tragicznej pozycji kobiet – ale tego twórcy nam w grze oszczędzili, stąd zobaczymy Japonię w aż nienaturalnie sfeminizowanej wersji!). Truskaweczką na torcie, która doprowadziła do kompletnego zszargania jej nerwów, okazuje się z kolei nieudana próba porwania przez inny klan ninja. Mana nie jest bowiem głupia i potrafiła sobie wyobrazić, jak to wszystko mogło się dla niej skończyć. Stąd, żeby poprawić jej nieco humor, Akatsuki składa jej obietnice, że wymyślą jakiś sposób, aby mogła wrócić do swoich czasów… a potem pozwala się obrażać, wyzywać od idiotów i ogólnie staje celem słownego ataku, dzięki czemu dziewczyna pozbywa się wreszcie wszystkich negatywnych emocji, które dławiła. XD Btw. nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam taki duet, że zarówno MC, jak i LI są 100% tsundere.
Nie zmienia to faktu, że przy pierwszej okazji, gdy Akatsuki pokazuje się z groźnej strony – przykłada dziewczynie kunai do gardła i domaga się potwierdzenia, że jej celem nie jest zaszkodzenie daimyou Uesugi, Mana ma łzy w oczach i cała się trzęsie. (Choć trzeba przyznać, że zaimponowała mi jako bohaterka, gdy odepchnęła dłonią ostrze. Nieważne, że Akatsuki skrytykował ją za to, że tak głupio odniosła ranę. Wciąż potrzeba ogromnej siły woli, aby zrobić coś takiego, więc hell yeah girl! Show them what you got!). I chociaż całość okazała się tylko odgrywaną scenką, bo Akatsuki spostrzegł kogoś tam w tłumie, to i tak uprzedził MC, że jeśli popełni błąd i znajdzie się na jego liście podejrzanych, to osobiście odbierze jej życie. Stąd Mana dochodzi do wniosku, że choć szanuje go za ochronę, którą ją otacza, to jednak niekiedy przeraża ją jego profesjonalizm…
Następnie cała świta udaje się razem do gorących źródeł, aby zażyć trochę relaksu i przygotować przed nadchodzącymi, burzliwymi dniami. W trakcie wędrowania po targowisku Mana spotyka Akatsukiego, które ma dla niej nieoczekiwany prezent. Okazuje się, że choleryczny ninja kupił jej szpile do włosów. Rzekomo, dlatego że spodobało mu się wykonanie przedmiotu, a przecież nie miał nikogo innego, komu mógłby tak nabytą impulsywnie damską ozdobę sprezentować. W podzięce dziewczyna dzieli się z nim cukierkami i jest to zarazem pierwszy raz, gdy zwraca uwagę na kolor jego nietypowy włosów. W końcu to nie tak, że w tej epoce często zdarzali się ludzie „mieszani”, bo kontakt ze światem zewnętrznym wciąż pozostawał ograniczony. (Ale Manie od początku podobał się fakt, że Akatsuki przypomina jej ulubionego aktora o hiszpańskim pochodzeniu… XD Ha! Fajnie, że nie zapominają o jej niedojrzałości pod pewnymi względami).
Niestety, ozdoba zostaje potem ukradziona przez jakiegoś małoletniego złodzieja, a jej odzyskaniem zajmuje się nie kto inny jak były trener klanu ninja, który potem pracował w onsenie – Kihei. W trakcie całego wydarzenia zostaje śmiertelnie ranny, żegna się więc ze swoimi uczniami, a potem odchodzi, bo ninja Nokizaru „zawsze umierają w samotności, z dala od innych”. W efekcie prawdopodobieństwo, że Akatsuki zostanie kiedyś liderem, bardzo wzrasta, a przed nami odkryty jest kolejny aspekt okrutnego świata wojowników cienia. Chłopaki dostają polecenie rozprawić się z wrogiem klanem ninja i oszczędzić wszystkich, poza złodziejem, bo mogliby go zrekrutować… co niestety się nie udaje, bo dzieciak został już zamordowany za niepowodzenie w misji.
W indywidualnych rozdziałach Akatsukiego, Mana przenosi się z „ochroniarzami”, by zamieszkać w ich wiosce, aż do momentu, gdy wybuchnie prawdziwy konflikt zbrojny. W tym czasie spędza z wojownikami dość leniwe dni, tylko niekiedy przerywane innymi wydarzeniami, jak na przykład, gdy próbowała podpatrzeć ninja podczas sparingu przez co o mało nie straciła życia, bo mógł ją ugodzić przypadkowy shuriken. Akatsuki był, oczywiście, wściekły na nią, za taką nieostrożność, ale nie potrafił wyrazić troski inaczej niż gniewem.
Innego razu, po wspólnym świętowaniu Tanabaty (= pomysł MC), Mana spotyka mężczyznę, gdy ten wraca z misji… a na jego ubraniu znajduje się krew. Spojrzenie Akatsukiego jest wtedy bardzo puste i bije od niego aura smutku. Dziewczyna po raz kolejny przypomina sobie wtedy, że XXI w. i Sengoku Jidai nie można ze sobą porównywać, bo dla „tubylców” zupełnie naturalne jest to, że muszą walczyć każdego dnia o przetrwanie. A Nokizaru są tylko narzędziami w politycznych przepychankach.
Potem następują jeszcze dwa dramatyczne wydarzenia, za których sprawą poznajemy wreszcie więcej na temat przeszłości czerwonowłosego mężczyzny. Swój nietypowy wygląd zawdzięczał matce o mieszanej krwi, która szybko go osierociła. Akatsuki dołączył więc do grupy młodocianych złodziei, a następnie został zrekrutowany przez ninja i zaczął bardzo brutalne treningi. Było mu jednak wszystko jedno, bo Nokizaru dawali jedzenie. Co więcej, zaprzyjaźnił się z Suienem, z którym szybko utworzyli duet aż do czasu jednej feralnej misji, wskutek czego przez błąd Akatsukiego, jego towarzysz został ranny i stracił sprawność w nodze. Dlatego gdy podczas pobytu Many w wiosce, Suien źle się czuje, Akatsuki nie odstępuje go ani na chwilę i pomaga przyjacielowi powrócić do zdrowia. Nawet po takim czasie dręczą bo go bowiem wyrzuty sumienia.
Co ciekawe, później, wychodzi na jaw, że sam również nie doleczył swoich obrażeń i otwierają mu się rany. W efekcie Mana znajduje mężczyznę z ogromną gorączką, kulącego się na werandzie i musi go praktycznie zmusić, aby pozwolił sobie pomóc. Kiedy jednak w krytycznym momencie, dziewczyna zostawia go samego, aby poszukać pomocy chemika, Akatsuki znika, bo omamy, że musi chronić przyjaciół, zaprowadziły go do lasu. Tylko dzięki uporowi Many i pomocy tajemniczego chowańca, dziewczynie udaje się odnaleźć Akatsukiego i zabrać z powrotem do domu.
Takeda nie daje jednak o sobie długo zapomnieć, a fabuła znów przenosi nas na pole bitwy. Na chwilę przed głównym starciem, Mana uświadamia sobie wreszcie, że jej uczucia względem Akatsukiego zmieniły się kompletnie, bo gdzieś po drodze musiała się w nim zakochać i postanawia wyznać swoje uczucie. Niestety nie ma szansy, bo jej jąkanie i zakłopotanie, zostaje przez obiekt westchnień zinterpretowanego jako strach przed pierwszą bitwą. W efekcie Akatsuki nie dowiaduje się, co chciała mu naprawdę powiedzieć, bo zaczął ją pocieszać, że nie musi się lękać, mając po swojej stronie wsparcie klanu Nokizaru.
Co chyba nie było znowu takim pewnikiem, bo niedługo potem Suien okazał się zdrajcą i podwójnym agentem. Nie tylko zabił swojego towarzysza z klanu, ale o mało nie skrzywdził też Many, która podsłuchała go przypadkiem. (Cholera raczy wiedzieć, co ona tam wtedy robiła w nocy i jak wielkiego pecha/szczęście musiała mieć, że trafiła akurat w odpowiednim momencie, by przyłapać go na gorącym uczynku). Przed zostaniem zamordowaną ratuje ją przybycie Akatsukiego – ponownie – w odpowiednim momencie. Co nie zmienia faktu, że po odkryciu zdrady i ucieczce Suiena, facet prawie masakruje sobie rękę, uderzając z wściekłości w drzewo, aż wreszcie MC udaje się prośbami przekonać go, aby przestał.
W wątku Akatsukiego możemy zobaczyć również aż trzy zakończenia, z czego mnie osobiście najbardziej podobało się najsmutniejsze z nich.
W bad endingu Akatsuki ponownie toczy walkę z Senryo, który przez całą ścieżkę próbował Manę uprowadzić na polecenie taktyka Kansuke. Niestety, pojedynek kończy się dla niego odniesieniem śmiertelnej rany i w efekcie nasz rudowłosy ninja umiera, by ostatnim tchnieniem wyznać uczucie do bohaterki. I cóż powiedzieć? Lubię nieszczęśliwe zakończenia w historii o ninja. Pasują mi bowiem do konwencji. Uważam również, że CG z pożegnalnym pocałunkiem, gdy oczy Akatsukiego są już kompletnie puste, było dość wzruszające.
W neutralnym zakończeniu (które uznałabym za drugie pod względem fajności) Akatsuki towarzyszy Manie, gdy ta wraca nad jezioro, aby bóstwo pomogło jej powrócić do swoich czasów, po wykonaniu misji i ochronieniu daimyou Kenshina. W ostatnim momencie, gdy dziewczyna jest dosłownie w wodzie, mężczyzna wypomina jej, że zamierza go zostawić dokładnie tak samo jak Suien (który poświęcił się w tej wersji – dzięki czemu parka przeżyła finalny pojedynek z Senryo). Tak jawna pretensja budzi w MC gniew, dlatego wychodzi z wody… aby się jeszcze trochę z mężczyzną pokłócić. XD Mana wyrzuca mu, że nie próbował jej nawet zatrzymać i że go kocha, przez co znalazła się w tak żałosnym stanie, a Akatsuki wreszcie wyznaje, że nie chciał, by żyła w tak niebezpiecznych czasach. Stąd kierowała nim tylko troska. Ostatecznie jednak dziewczyna prosi go, aby pozwolił jej zostać… Co na pewno skończyłoby się szybko i nieszczęśliwe, bo wiązanie przyszłości z ninja to przepis na porażkę, ale cóż poradzić… trzeba wierzyć w miłość? (O_o).
Wreszcie w trzecim zakończeniu – dla odmiany szczęśliwym – Mana wraca do swoich czasów, aby odkryć… że Akatsuki musiał wskoczyć za nią do wody. Przez co też się przeniósł, ale trafił do innego miejsca i para spotyka się ostatecznie kilka lat później, gdy MC skończyła już szkołę i próbowała uratować kotka, który utknął na drzewie. W efekcie sama również nie potrafiła zejść, aż usłyszała głos Akatsukiego, aby mu zaufała i wskoczyła w jego ramiona. Co było bliźniaczą sceną z ich pierwszego, przypadkowego pocałunku, jeszcze w wiosce ninja, gdy Mana dosłownie spadła na LI z drzewa. Akatsuki dość lakonicznie tłumaczy, że spędził ten czas, próbując ją odnaleźć, ale dał sobie radę, bo ninja szybko się adaptują do nowych miejsc… Aha… No tak, żaden problem. Twórcy za to offscreenowo wybrnęli z kłopotu, jak pokazać, że facet z przeszłości odstaje od współczesnych czasów… Chociaż akurat dla niego życie w XXI w. musiało być przyjemną odmianą. Przestał odstawać wyglądem i statusem. Nie musiał też mordować za ziarenko ryżu. No to, czego więcej chcieć do szczęścia?
A chociaż za pewne uproszczenia i pospiesznie poprowadzony wątek ze zdradą Suiena mam do tej ścieżki pewne zastrzeżenia, to nie było tak, że bawiłam się źle. Raczej żałuję, że common route była tak długa, bo mam wrażenie, że na development relacji pary nie starczyło już zupełnie czasu. Kilka razy ubawiłam się jednak serdecznie, a nawet udało mi się wzruszyć. Stąd, mimo iż nie jest to najlepsza gra od Otomate, to opowieść Akatsukiego zostawia mnie z pozytywnymi odczuciami.