Opowieść Finisa jest kontynuowana dokładnie od miejsca, gdzie rozstaliśmy się z rodzeństwem w „Code: Realize Future Blessing”. Jest więc to alternatywa historia, w której Cardii udało się uratować młodszego brata i nie nawiązała żadnej miłosnej relacji z nikim z paczki. Co nie znaczy, że nie zostali przyjaciółmi i jej przygody z gangiem absolutnie się skończyły— ani że nie zobaczymy ich w kontynuacjach!
Rodzeństwo przeniosło się razem do Walii. Konkretniej zaś do starej posiadłości, którą odremontowało na własne potrzeby. Spacyfikowany Finis to zaś typowy tsundere, który chętnie sprzecza się z siostrą nawet o najmniejsze rzeczy, nazywa niezdarną, czy głupią, ale jednocześnie jest o nią szalenie zazdrosny, bierze na siebie prawie wszystkie obowiązki domowe i otacza ciągłą opieką. Dlaczego? Bo w zamian za to otrzymuje niekończące się pokłady ciepła i miłości. A Cardii nigdy nie brakuje cierpliwości do jego humorów.
Czego najlepszym dowodem jest już scena otwierająca, w której Cardii pociekły łzy na widok zdjęcia dr. Isaaca z rodziną (nota bene, dzieciaki wyglądają tam uroczo), a Finis prawie nie dostał zawału, bo myślał, że może się coś stało albo może to z powodu jego zbyt surowych słów. Miło było więc oglądać go w stanie absolutnej paniki z tak śmiesznego powodu! Na dodatek w uroczym, żółtym fartuszku do sprzątania.
Dowiadujemy się przy okazji, że do domu rodzeństwa wciąż wpadają agenci Idei. Saint-German i Hansel mają brzydki zwyczaj wpraszać się na herbatę i wyjadać wszystkie słodycze, nawet jeśli Finis staje na głowie, aby ich przepędzić. Choć należy zaznaczyć, że takich natrętów pojawi się więcej. Cały początek ścieżki to w zasadzie liczne odwiedziny. Zaraz po agentach wpadają jeszcze Van Helsing i Delly, aby opowiedzieć, jak się sprawy mają na linii wampiry-ludzie. (A scenarzyści chcieli nam także przez to pokazać, że łowca uwolnił się od nienawiści i nie kieruje już nim pragnienie zemsty. Good for you, Vic! Helsing w trybie „mściciela” był poważnie trudny do zniesienia. Nie i nigdy nie pogodziłby się z Finisem).
Na mieście, podczas zakupów, rodzeństwo natknie się również na Holmesa oraz Watsona (ale ta Walia mała! ;)), którego dziewczyna nie miała okazji wcześniej poznać. I to podczas uroczego przekomarzania o to, kto powinien nosić pakunki — Finis jako mężczyzna, czy Cardia jako starsza siostra. Zwłaszcza gdy widzi, że jej braciszek ledwo sobie daje radę z takim ciężarem. Holmes jednak litościwie szybko się oddala i nie robi im problemów. Nawet jeśli domyślił się prawdziwej tożsamości Finisa. Są jednak z partnerem na tropie innej, ważnej osoby…
…i tak, do fabuły powracają antagoniści. A przynajmniej Aleister, który wrócił na pogawędkę z Finisem. Co akurat dla mnie było dość creepne, bo skądinąd z pozostałych ścieżek wiem, że to kompletny wariat. Nie miałabym więc nic przeciwko, gdyby trzymał się od Cardii z daleka. Skoro jednak pomógł rodzeństwu w poprzedniej części, chciał się dowiedzieć, jak odzyskanie siostry wpłynęło na zmianę w światopoglądzie swojego byłego wspólnika. Ten jednak jest zbyt zawstydzony, by odpowiadać przy Cardii dlatego dalsza dyskusje panowie prowadzą na stronie. Możemy się więc domyślić, że było dużo rumienienia i opowieści o sile siostrzanej miłości. 😉
A skoro twórcy już nas przekonali, że życie na walijskiej wsi upływa sielankowo, potrzebny był jakiś motyw, by wstrząsnąć spokojnym światkiem. Tym problemem okazują się wyglądające jak pająki maszyny dr Isaaca (w oryg. Knockers), które wymykają się spod kontroli i zaczynają burzyć budynki w Londynie. Najgorszym z nich jest jednak ogromna maszyna sterująca (= jak statek matka), która zmierza prosto na pałac. Nie tracąc więcej czasu, Finis i Cardia postanawiają powrócić do stolicy. W końcu jako spadkobiercy wiedzy swojego szalonego ojca, tylko oni dysponują umiejętnościami, by uratować mieszkańców. Niestety, Idea ma na ten temat odmienne zdanie, dlatego Hansel przemocą próbuje powstrzymać ich przed opuszczeniem posiadłości. Jeśli zaczną się znowu mieszać w bieg historii, to organizacji nie pozostanie nic innego, jak uznać ich za zagrożenie. I trudno było nie zrozumieć perspektywy Hansela, bo w jego odczuciu, rodzeństwo miało teraz wszystko, o czym sam mógłby tylko marzyć. Dlaczego chciało więc to wszystko porzucić?
Finis uważa jednak, że jako ostatnia osoba, która zna prawdę o osiągnięciach ojca, jest winny są nią podzielić, aby odpokutować dawne krzywdy. Stąd długo dyskutuje z Hanselem nim ten ostatecznie godzi się postąpić wbrew rozkazom, a nawet pokazuje rodzeństwu tajny, magiczny skrót do Londynu przez jakąś dziwną mgłę. W międzyczasie dowiadujemy się, że gang Lupina jest już na miejscu i walczy zawzięcie z niekończącymi się zastępami maszyn. Dzięki Impey’mu mają nawet ładunki wybuchowe o odpowiedniej sile rażenie, które można wykorzystać do atakowania statku matki. Jednak przybycie rodzeństwa odbiera mu chwile chwały. Cardia zabiera bowiem ornitopter rudego inżyniera i razem z Finisem kierują się nad główny statek. W końcu tylko Finis zna kody, które unieruchomią maszyny raz na zawsze. Nim jednak brat wyskoczył z pokładu, siostra prosi jeszcze, aby się z nią „nie żegnał”. Chce wiedzieć, że do niej wróci, co też — oczywiście — czyni.
Na miejscu, ranny po skoku, Finis musi jeszcze przedzierać się przez inne maszyny, w czym pomaga mu Hansel. Nawet nie pytajcie jak się tak przeteleportował. Dziwiło mnie również, że Finis zaryzykował skok z wysoka. W końcu jakby się przez przypadek zabił — to nici z ich planu. I chociaż chłopakowi jest nieco przykro, że niszczy kolejny z wynalazków, czyli jakby nie było pamiątkę po ojcu, to bezpieczeństwo Londynu jest dla niego ważniejsze. W podzięce królowa Wiktora przywraca mu jego dawne stanowisko. Znowu jest doradcą do spraw rozwoju technologicznego. Tym razem wykonuje jednak swoje obowiązki w tajemnicy, by nie budzić niczyjego niepokoju. Dawny Twilight, którym kierował, został przemianowany na Daybreak i nie ma już tak mrocznego charakteru. Wreszcie Hensel przyłącza się do grupy (jako „degustator herbaty), aby mieć na Finisa oko w imieniu Idei, dzięki czemu rodzeństwo cieszy się jako taką wolnością.
Podczas wspólnej kolacji, gdzie przyjaciele świętują awans Finisa dochodzi jednak do kolejnej zabawnej sytuacji. Cardia mówi bratu, że ich rodzina wkrótce się powiększy… co wprawia tamtego w szał. Najpierw oskarża Lupina o zbałamucenie siostry. Potem jego podejrzenia przeskakują na Frana, który na 100% wykorzystywał pozycje doktora do obłapiania dziewczyny, wreszcie na hrabiego i Van Helsinga… W czym było mi autentycznie żal Impey’go który został przez niego kompletnie w tych podejrzeniach pominięty. Zupełnie jakby Finis zakładał, że Cardia musi mieć przecież jakieś standardy XD. Ostatecznie jednak jego wybuch zazdrości okazał się zupełnie niepotrzebny, bo do posiadłości w Walii dołączy do nich Sisi — uroczy corgi. W końcu gang nie miał czasu zajmować się dłużej przygarniętym psem, a Cardia i tak za zwierzakiem tęskniła.
Czyli przechodząc do podsumowania, jestem ogólnie zadowolona. Scenariusz był OK jak na filler, bo nie spodziewałam się żadnych fajerwerków. Kilka razy udało się twórcom mnie rozbawić. Cały dramat z dokonaniami dr. Isaaca średnio mnie obchodził, ale wszystkie interakcje rodzeństwa uznałam za bardzo urocze. Zdecydowanie za mało takich wątków dostajemy w innych grach. A jak jeszcze są okraszone tak pięknymi CG, to ogólnie same tęcze, serduszka i jednorożce. Z Finisa jest naprawdę spoko rodzeństwo. Zdecydowanie lepsze niż antagonista, bo w tamtej roli wypadał blado. Jeśli więc jeszcze nie macie dość jego powarkiwania, to zdecydowanie polecam ten scenariusz. Na pewno nie będziecie rozczarowani. I to w sumie ładny epilog dla całej rodziny Beckford.
Obie lalki/konstrukty znalazły wreszcie swoje człowieczeństwo. A także pocieszenie w fakcie, że już nigdy nie będą samotne… no to teraz tylko czekać, które z nich faktycznie sprowadziłoby nową osobę do domu. Mam jednak wrażenie, że dalej wygrałaby Cardia. W końcu nawet Finis zauważył, że ma podejrzanie dużo męskich znajomych. A to przecież niebezpieczne!