Uwaga: Poniższa recenzja będzie zawierała spoilery i odniesienia do prologu frakcji Dawn. Jeśli go nie ukończyliście, gorąco zachęcam zapoznać się z nim w pierwszej kolejności, bo prolog Twilight oraz ścieżki powiązanych z nim postaci stanowią jego fabularną kontynuację!
Yuri Touichirou to kolejne podejście Volatege do stworzenia postaci kitsune. Pierwszym ich love interest należącym do tej rasy był Miyabi z „Enchanted in the Moonlight”. A wspominam o tym nie bez powodu, bo tych dwóch bohaterów będzie łączyć więcej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać.
Zacznijmy jednak od krótkiego przypomnienia, że Touichirou należy do frakcji „Twilight”, czyli do odrębnej grupy niż piątka wcześniejszym LI, razem z: Shizukim, Gaku, Kuro oraz Oujim. Jest to dość istotne i interesujące, bo podobnie jak w prologu 1 (= Dawn), nasza bohaterka Futaba (= domyślne imię MC) odkrywa, że jest onmyoji i ma kontrakt z ayakashi… tylko że tym razem aż z dziesięcioma! A umowa trwa od 1000 lat. Chłopaki z frakcji Dawn (czyli Koga, Kuya, Yura, Ginnojo i Aoi) to jej pierwotni towarzyszę – z którymi zaprzyjaźniła się w swoim poprzednim wcieleniu. Tymczasem Touichirou i spółka zostali przez nią „odziedziczeni” po bracie (razem z dzwonkami kagura z symbolem „zmierzchu”). Tak, okazuje się, że Futaba miała niegdyś rodzeństwo. Kogoś, kto bardzo ją kochał i też był onmyoji, ale zostali rozdzielni ze względu na przesądy Japończyków dotyczące bliźniąt.
Oczywiście, w czasach współczesnych, bohaterka niewiele z tego pamięta. Ma tylko wizje, które nieco ją naprowadzają. Mimo wszystko jest szczęśliwa, że zyskuje więcej przyjaciół, bo również w prologu Twilight decyduje się wspomóc Majora Aizena w walce z upiorami, które terroryzują miasto. Tym sposobem Futaba dość szybko odbudowuje relacje z prawie z każdym z poznanych ayakashi. Zarówno z pierwszego, jak i z drugiego składu… z jednym wyjątkiem. Touichirou zachowuje się bowiem względem niej dość arogancko. Widać, że nie ma zbyt wysokiego mniemania o ludziach. Zależy mu również przede wszystkim na dobrze swojego klanu – kitsune i ma w poważaniu problemy stolicy.
To dlatego wykorzystuje ciężką sytuację dziewczyny i decyduje się na mały podstęp. Gdy w wyniku walki z upiorami Tatsuomi – przyjaciel Futaby, zostaje ciężko ranny, ayakashi godzi się go uratować, ale tylko pod warunkiem, że MC spłaci potem wobec niego dług. Tą tajemniczą zapłatą okazuje się pomoc w zdjęciu klątwy. Touichirou jest bowiem tak naprawdę kyubim. Bardzo rzadkim rodzajem kitsune, obdarzonym potężną mocą, który posiada aż dziewięć ogonów. Tyle że Touichirou ma widoczne tylko osiem, a ostatni z nich został, z jakiegoś powodu, zablokowany. A że ma to podejrzany związek z dzwonkami i bratem Futaby, to sprytny lisek postanawia nie zmarnować takiej okazji. Rozwiązanie zagadki leży bowiem gdzieś w przeszłości. W czasach, gdy był na usługach innego onmyoji.
Co wkrótce zresztą potwierdza jedyny ayakashi, który ma jeszcze wspomnienia sprzed tysiąca lat – Gaku. I bynajmniej nie pała do Touichirou sympatią. Ich poprzedni pan, a zarazem brat Futaby, był jego przyjacielem. Na dodatek obiecał mu pomóc w innej, prywatnej sprawie, ale nie zdążył, bo został zamordowany. Przez kogo? Ano, Gaku obwinia Touichirou, bo to jego znalazł nad zwłokami onmyoji z mieczem. Dlatego ayakashi uważają, że utrata ogona to nic innego jak kara za podniesienie ręki na swojego mistrza… Kitsune zaś jest dostatecznie arogancki, by ich w tych podejrzeniach utwierdzać. Co było jednym z pierwszych powodów, dlaczego przypominał mi Miyabiego. Tamten bohater również nigdy nie wiedział, kiedy należy odpuścić. Widać wszystkie lisy od Voltage są nieco dziecinne. 😉
Drugim z nich jest fakt, że zarówno w „Enchanted in the Moonlight”, jak i w „Ayakashi Romance Reborn” będziemy mieli okazje zobaczyć wioskę lisich demonów. I może ja mam problem z oczami, ale wydawało mi się, że użyto nawet tych samych teł. Czyli swoisty artystyczny recykling. W każdym razie, na późniejszym etapie fabuły, Futabie bardzo zależy, aby zbliżyć się do Touichirou. Chce by pomagał im walczyć z upiorami w czasie patrolowania ulic nie tylko ze względu na własny interes, ale także dlatego, że są po prostu kamratami. Co zdaje się odpowiadać nawet Shizukiemu, który jest sługą Touichirou odkąd ten uratował mu życie i chodzi za nim wszędzie jak lojalny cień.
Nim jednak dojdzie do odwiedzenia wioski, wcześniej Futaba zostanie porwana przez organizację „złych ayakashi” – Senkitai, którzy byli odpowiedzialni za plagę upiorów w stolicy. Używali do tego specjalnego kamienia, ale po tym, jak stracili zarówno zakładniczkę, jak i artefakt, musieli się wycofać. To dlatego Touichirou postanawia zabrać kamień do domu wszystkich kitsune, aby go tam ukryć. Twierdzi również, że tym sposobem rozwiążę dwa potencjalne problemy za jednym razem. Wojna z klanem tengu wisi bowiem w powietrzu, a pojawienie się nowej broni może ich zniechęcić do ataku. Powiedzmy więc, że kierowały nim pacyfistyczne pobudki.
Tymczasem udanie się młodej onmyoji do wioski nie spotyka się z ciepłym przyjęciem. Lisy są wobec niej wredne, zwłaszcza że zostaje przedstawiona jako „kobieta Shizukiego”. Co wymyślił sam Touichirou. Pojęcia jednak nie mam czemu wydawało mu się to dobrym pomysłem…?
W każdym razie, w międzyczasie, Futaba próbuje zdobyć przychylność lidera wszystkich lisów – Keiichiro (staruszka Touichirou ). Potrzebuje bowiem jego „approvala”, aby spotkać się z wróżbitką i dowiedzieć więcej na temat tego, jak pozbyć się klątwy z ogona. Przy okazji zostaje wprowadzona w tajniki politycznych gierek w klanie kitsune, bo wychodzi na to, że nie obowiązuje tam dziedziczenie tytułu przywódcy przez najstarszego syna. Nope, każdy z licznej progenitury szefa dostaje do imienia sufiks „ichirou”, co oznacza zwykle pierworodnego. Dzięki temu cała dzieciarnia ma takie same szanse i „niech wygra najlepszy”. W efekcie Touichirou stracił już w przeszłości kochającego, popierającego go brata, a z resztą familii ma antagonistyczne stosunki. Jak zatem widać ten system eliminacji słabych ogniw sprawdza się wyśmienicie. Brawa również dla Keiichiro,że dzielił się swoim nasieniem ze światem tak szczodrze. Inaczej mogłoby zabraknąć zawodników do gry o stołek lisiego bossa. 😉
Futaba nie jest jednak tym rozwiązaniem oczarowana, w takim stopniu jak ja i zauważa, że Touichirou chyba ciąży maska przyszłego lidera. („You’re actually a pretty simple guy” – komentuje w trakcie jednej z dyskusji). Wśród kitsune mężczyzna zachowuje się bowiem bardzo formalnie, sztucznie i wydaje zatroskany. A jego dobremu samopoczuciu nie pomaga fakt, że rywalizujący z nim brat zakumplował się z Senkitai.
Tym sposobem w łapy organizacji ponownie wpadł artefakt, dzięki czemu mogli zaatakować wioskę i doprowadzić do sporych zniszczeń. W międzyczasie Touichirou udaje się jednak poznać prawdę o swojej przeszłości, dzięki pomocy Futaby. To prawda, że zabił swojego pana… ale na wyraźne życzenie onmyouji, aby oszczędzić mu znacznie gorszego losu, gdy ten przegrał walkę z upiorami. Dawny Touichirou wykonał polecenie, ale potem ukarał samego siebie klątwą. Nie chciał bowiem, by za tak okrutny czyn ominęła go odpowiedzialność. Na dodatek obiecał bliźniakowi Futaby, że zaopiekuje się jego siostrą razem z resztą teamu, dzięki czemu tamten mógł mimo tej tragedii odejść w spokoju… Co na niewiele się w sumie zdało, bo Futaba z przeszłości też wkrótce potem też umarła. Czyli oddział Twilight podwójnie sfakapił. No, ale jak głosi porzekadło, nie trzeba być mądrym, jak się jest ładnym… czy jakoś tak. 😉
W każdym razie, po kilku pogawędkach na temat tego, jak Touichirou jest smutno i źle, bo musi użerać się z głupim rodzeństwem, wymaganiami ojca i potrzebami klanu, gdzieś tam między liskiem a Futabą rodzi się uczucie. Miałam tylko przykre wrażenie, że ona go zaczęła po prostu najpierw jednostronnie podziwiać. Trochę jak idola. Był bowiem w jej oczach odpowiedzialnym, pełnym poświecenia, zaangażowanym pracownikiem korporacji… eee… znaczy, liderem wioski, którego z radością wspierała w jego ambicjach i marzeniach. (Nawet kosztem własnych). Tyle że mnie to jakoś średnio zaciekawiło, bo motyw „urodziłem się zajebisty, bogaty i jeszcze będę przywódcą, ale w gruncie rzeczy jestem samotny i jest mi ciężko” jakoś średnio do mnie przemawia. Może zbyt przypomina mi szkolną dramę z dziedzicem fortuny i szarą myszką? Ot, po prostu problem Touichirou nie trafił w moje gusta. Ale prawdziwe rozczarowanie jego postacią miało dopiero nadejść.
Po odparciu ataku wrogów cała paczka wraca razem do stolicy, lecz po takim ciągłym bieganiu w tę i we w tę dziewczyna zasłabła. Dlatego Touichirou decyduje się z nią – po dżentelmeńsku – zaczekać, a nawet zaoferować swoje kolana – już nie po dżentelmeńsku, bo zignorował „nie” – jako poduszkę. Parka więc dzieli swoją pierwszą, całkiem romantyczną chwilkę… (albo nawet „sekundę”) …którą psuje nagła decyzja ayakashi, by wymazać Futabie wszystkie wspomnienia, zaraz po tym, jak wyznał, że stała się dlatego ważna.
No żesz WTF?! – pomyślałam. Albo powiedziałam? Nie pamiętam. Niedługo potem padły wyjaśnienia, bo kitsune musiał się przecież usprawiedliwić przed resztą chłopaków. I uwaga, zrobił to po to, by ukochaną „chronić”. Tak jak zresztą obiecali jej bratu. Jasne, to urocze, że przez cały czas odkąd Senkitai dziewczynie odebrali dzwonki, MC ciężko ćwiczyła, by używać swoich mocy bez przedmiotu, aby dalej być przydatna… To dlatego trenowała po nocach. Ale bądźmy poważni! – stwierdza Touichirou. Dalej stanowiłaby tylko przeszkodę i trzeba by się o nią martwić. A tak? Grzecznie poczeka, bez wspomnień, w swoim domku, aż panowie rozwiążą problem, wrócą po nią i wtedy odzyska to, co zostało jej odebrane. I jak tu się sprzeczać z tak kapitalnym planem?
Oczywiście, antagoniści podjęli wtedy kolejną próbę, aby uprowadzić MC, więc całe intrygowanie Touichirou okazało się o kant dupy potłuc. Futaba odzyskała wspomnienia przez przypadek, szybciej dołączyła do walki finałowej i nawet okazała się przydatna… 😛 Potem miała żal do liska, a kiedy inni pospuszczali głowy, jak smutne szczeniaczki, to Touichirou jako jedyny uparcie twierdził, że nie przeprosi. Czemu? Bo zamierza chronić dziewczynę, czy jej się to podoba, czy nie. Drugi raz słowa nie złamie.
Na szczęście dla niego, niejako przy okazji, udało mu się odpieczętować nawet dziewiąty ogon, gdy w trakcie walki Futaba była zagrożona i musiał ją osłonić. Czego by nie osiągnął bez jej pojawienia. A mnie strasznie irytowało, że bohaterka wybacza mu tak szybko i dochodzi do wniosku, że jeśli mają być razem… to musi go po prostu pokochać ze wszystkimi wadami. Touichirou przecież dla nikogo nie zmieni. Zawsze będą mieli kompletnie inny światopogląd i sprzeczne metody działania (= przepis na katastrofę).
Ponieważ jednak Touichirou musiał wcześniej załatwić jeszcze sprawy z klanem, to po złożeniu dziewczynie obietnicy, że wróci dla niej do stolicy, niczym prawdziwa japońska żona, MC musiała sobie jeszcze na swojego kawalera poczekać. Jakby to był film samurajski, to stałaby przy jakimś moście – w deszczu i w upale na przemian… W końcu jednak nadchodzi ten szczęśliwy dzień, Touichirou wprowadza się znowu do starej rezydencji, gdzie żył udając człowieka, a przed ojcem udaje, że dalej bada problem z ogonami. Innymi słowy: wątek z niechęcią kitsune do ludzi nie zostaje poruszony. A byłam naprawdę ciekawa, jak z „kochanki Shizukiego”, Touichirou chciał swoim ziomkom przedstawić Futabę. „Słuchajcie, jakoś tak się złożyło, że odebrałem słudze kobietę! A przy okazji, okłamywałem was wszystkich wcześniej… ha ha ha! No hard feelings, ok?”.
Niestety, w tej części nie dowiedziałam się tego. I nie polubiłam Touichirou. Nie podobało mi się jak protekcjonalnie potraktował w finale MC. A pomyśleć, że narzekałam kiedyś na Kogę! Ten chociaż miał realny powód, aby się o nią obawiać, bo przemieniał się w niepoczytalnego potwora. Tymczasem jedyną motywacją Touichirou był fakt, że nie traktował wysiłków Futaby poważnie. Miałam więc przykre wrażenie, że w jego oczach jeszcze długo zostałaby „panną w opałach”. Szczególnie że sama Futaba nie widziała szansy na zmianę w jego charakterze. A szkoda. Widać wszystkie lisie demony od Voltage będą mnie już zawsze wkurzać tym samym. Dlatego zobaczymy, czy Touichirou zrehabilituje się w przyszłości, czy jak Miyabi utknie w tym samym miejscu.
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
W epizodzie pierwszym – Our New Beginning: Futaba wraca z Touichirou z jakiegoś towarzyskiego wydarzenia i rozmawiają o francuskiej kuchni. Dziewczyna cieszy się, że nie zawstydziła partnera swoimi manierami, ale jest jednocześnie rozczarowana, że ich spotkania zawsze przebiegają bardzo oficjalnie. W sensie: zaraz po takiej pseudo randce, Touichirou odprowadza ją do domu i czuje się przez to dość samotna. Następnego dnia, w szkole, jej koleżanki rozmawiają o planach małżeńskich i wiele z nich wydaje się żywo zainteresowanych przystojnym dziedzicem domu Yuri, co jeszcze bardziej onieśmiela i zniechęca Futabę. Zaczyna się zastanawiać, czy może przypadkiem jej brak doświadczenia i młody wiek nie sprawiają, że Touichoirou nie widzi w niej atrakcyjnej kobiety. Stąd podczas kolejnego, wspólnego powrotu w wozie, nie może powstrzymać języka i zwraca partnerowi uwagę, że nawet gdy są na osobności np. w powozie, to absolutnie nic się między nimi nie dzieje. Co dla liska staje się powodem, aby zacząć sobie z niej żartować, udawać, że nie rozumie, o co chodzi, ale tak naprawdę doskonale, zdając sobie sprawę z czego wynika jej przygnębienie. Wreszcie, pokonany przyznaje, że trudno mu zachować zimną krew, gdy robi tak słodką minę. Nie chce jednak niczego zepsuć przez swoją niecierpliwość, aby jej nie zranić, ani nie przestraszyć. Wymieniają jednak wreszcie kilka pocałunków, co wreszcie uspokaja zmartwioną Futabę, bo dociera do niej, że to nie brak zainteresowania, ale troska kieruje zdystansowanym zachowaniem ukochanego.
Po burzliwych wydarzeniach w wątku głównym, ta parka potrzebowała takiego prostego, uroczego epilogu, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć, jak układają się ich dalsze relacje i jak wiele wciąż ich różni w sposobie myślenia. Touichirou, nieoczekiwanie, pokazał się z wyjątkowo dobrej strony, bo chociaż dalej kpił sobie z Futaby, to to zaczął się z nią obchodzić dużo ostrożniej, dając dowód, że szczerze zależy mu na młodej onmyoji.
W epizodzie drugim – His Hidden Side: MC odwiedza liska w jego domu i jedzą razem czekoladki. Dziewczynę dziwi, że Touichirou jest absolutnie nieskrępowany obecnością Shizukiego, gdy próbuje ją karmić albo zachęca, aby usiadła bliżej. Po posiłku, już odprowadzana do drzwi, Futaba pyta Shizukiego, czy widział kiedykolwiek swojego pana zawstydzonego. Ten odpowiada, że owszem i daje jej radę, że musi być absolutnie bezpośrednia w swoim ataku, jeśli chce osiągnąć sukces. Jakiś czas później Futaba i Touichirou wracają razem z kolacji. Jeszcze w powozie dziewczyna zaczyna prawić mu komplementy, aż wreszcie wyznaje, że kocha go za to, iż zawsze jest wobec niej taki delikatny. Ku jej zaskoczeniu Touichirou odwraca się wtedy nagle i gapi w okno… okazuje się, że jest zarumieniony, a jej strategia wreszcie podziałała. Aby się zrewanżować, lpokonany isek wymienia wszystkie rzeczy, które urzekają go w Futabie.
W epizodzie trzecim – Sweet Rewards: Futaba odrabia lekcje z angielskiego i Touichirou irytuje się nieco, że jest ignorowany. Postanawia więc – ponownie – karmić dziewczynę czekoladkami, rzekomo w ramach nagrody i żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Nieco później dołącza do nich Koga, bo okazuje się, że lisek także potrzebuje podszlifować swój English. Ma on wkrótce oprowadzać po stolicy jakichś dyplomatów i Koga udziela mu lekcji, aby nabrał pewności siebie w rozmowach. Już po wykonaniu zadania, jakiś czas później, Futaba i Touichirou odpoczywają razem w jego posiadłości. Lisek jest wykończony oprowadzaniem zagranicznych gości i kładzie głowę na ramieniu dziewczyny. Ponieważ jednak taka nagroda mu nie wystarcza, iż spotkanie szybko zamienia się w wymianę czułości.