Ostatnią z halloweenowych propozycji jest już klasyczna gra otome. Shiba to bohater nietypowej gry „Ephemeral: Fantasy on Dark”, który jest uczniem specjalnej akademii dla potworów, a zarazem… wilkołakiem.
Ale gdzie mu tam poziomem dziwności do naszej MC! Cloe (domyślne imię) reprezentuje rasę zombie, czyli najniżej postrzeganą w hierarchii wszystkich, nadnaturalnych stworzeń. Dlatego już pierwszego dnia, mimo że regulamin szkoły zabrania agresywnych zachowań na tle rasistowskim, dziewczyna pada ofiarą nieprzyjemnych komentarzy. Zombie funkcjonują bowiem w tym świecie nieco inaczej, niż przyzwyczaiła nas popkultura. Przede wszystkim żyją około 200 lat, muszą brać tabletki, by nie rozprzestrzeniać infekcji i są… nieziemsko piękne. Ale tylko do czasu. Gdy ich serca przestają działać, zombie „umierają” i wtedy zmieniają się w doskonale nam znane, gnijące truposzczaki, aż odpadnie z nich całe mięso i skóra, obrócą się w szkieletory, a potem pył.
Cóż… Sami przyznacie, że przyszłość przed bohaterką nie zarysowywała się zbyt ciekawie. Nie znaczy to jednak, że bycie tak odpychającym, to powód, aby nie szukać drugiej połówki jabłuszka! Szczególnie, że w szkole nie brakuje potworów-przystojniaków. A w obronie bohaterki, już pierwszego dnia, staje nie kto inny jak nasz poczciwy wilkołak. Właśnie dlatego, to jego MC wybiera na swojego przewodnika po szkole i próbuje się z nim zaprzyjaźnić. Co nie jest znowu takie trudne, bo Shiba to typowy, poczciwy bakadere. Każdemu pomoże, jest ogólnie radosny i tylko szybkie łączenie faktów przychodzi mu z trudem, przez co często jest wyzywany przez innych uczniów od idiotów. W sumie miał jednak złote serce, a jego ścieżka jest najbardziej pozytywną, komediową i uroczą w całej grze. Stąd nawet jeśli nie jest to mój ulubiony archetyp, to naprawdę szybko zdobył u mnie sympatię. (Miło było w końcu zobaczyć LI, który jest nawet mniej rozgarnięty od bohaterki 😉).
A co ciekawe: Shiba miał jeszcze jeden wstydliwy problem. Coś, o czym nie wiedzą nawet inni uczniowie, a o czym MC dowiaduje się przez przypadek. Chłopak przestrzegł ją wcześniej, aby nigdy w trakcie trwania pełni nie zbliżała się do lasu. Mogłaby bowiem spotkać wtedy wilkołaki, które po przemianie w bestię pozwalają, by kierował nimi morderczy, łowiecki instynkt. Mimo to Cloe nie słucha dobrej rady, udaje się w okolicę lasu, a tam znajduje uroczego, zagubionego szczeniaka. Dziewczyna postanawia go więc zabrać i zaopiekować się nim, by przypadkiem nie padł ofiarą wilkołaków. W efekcie, przez kilka dni, ukrywa zwierzaka w pokoju, kąpie się z nim, śpi, karmi… aż szczeniak nieoczekiwanie znika. (Chociaż drzwi były zamknięte, a wątpliwe by takie maleństwo sięgnęło klamki).
Co więcej, po powrocie do szkoły, Shiba informuje ją, że takie zachowanie było z jej strony bardzo nierozsądne i prosi, by więcej nie ryzykowała. Wydaje się też podejrzanie zażenowany, a nawet kilkakrotnie bez powodu przeprasza… Niemniej, gdy nastaje kolejna pełnia, Cloe znowu wraca do lasu w nadziei na znalezienie psa, za którym bardzo tęskniła i zaczęła się o niego martwić. Co okazuje się dobrym pomysłem, bo ponownie znajduje zwierzaka tuż przed wejściem do lasu i zabiera go do swojego pokoju.
Tym sposobem, w nieplanowany sposób, MC odkrywa sekret Shiby, bo uroczy szczeniak, który drzemał w jej łóżku, przemienia się następnego dnia w doskonale znanego jej kolegę z klasy. Chłopak przeprasza potem, że ukrywał prawdę, ale zazwyczaj tracił wspomnienia z dni, które spędzał w formie „bestii”. Ha! Duże słowo. Choć akurat tym razem doskonale pamiętał te wszystkie wspólnie spędzone momenty np. w trakcie kąpieli, całowania po pyszczku, drapania po brzuszku, itd. … Co więcej, mówienie o przypadłości jest dla niego bardzo problematyczne. Shiba chciałby być „cool wilkiem”, liderem stada, kimś kto dumnie reprezentuje swoją rasę. Tymczasem, po przemianie, przybiera postać słodkiego szczeniaczka. Nie może więc w ten sposób dołączyć do polującej w lesie watahy ani nawet zwierzyć się nikomu ze swoich trosk, bo byłby po prostu zbyt zażenowany.
Dlatego MC nie potrafi się na niego dłużej gniewać, a zarazem obiecuje, że wspólnie znajdą sposób na rozwiązanie tej sytuacji. Oczywiście, pierwszą, najłatwiejszą metodą, wydaje się poszukiwanie odpowiedzi w książkach, skoro mają do dyspozycji szkolną bibliotekę. Stąd Cloe organizuje Shibię specjalny trening, który ma mu pomóc, ale ćwiczenia podejrzanie przypominają cyrkowe sztuczki + pieszczoty w nagrodę. Nic zresztą dziwnego, bo gdy chłopak zabiera jej w końcu podręcznik, okazuje się, że tytuł książki to „Jak mieć silnego i mądrego psa”. Co kończy się pierwszą, nieprzyjemną kłótnią parki, a potem wilkołak unika Cloe, bo jego duma została zraniona.
Ciche dni nie trwają jednak między nimi długo. Wystarczy, że zirytowana zombie-dziewczyna grozi, że ma dość ignorowania, nienawidzi Shiby i nie będzie się nim więcej zajmować, by przybiegł z podkulonym ogonem i przeprosił za swoje fochy. Bycie pielęgnowanym przez Cloe jest dla niego ważniejsze od męskiego honoru, co w sumie zostało nawet określone przez wiedźmę, w późniejszych rozdziałach, jako podejrzanie dojrzałe. Od głupiego, chłopięcego marzenia, Shiba wybrał bowiem szczęście ukochanej kobiety. I nie zraziło go nawet to, że w przyszłości dziewczyna przemieniłaby się w chodzące zwłoki. Zbyt ważne było bowiem łączące ich uczucie.
Stąd w finale „Romance Route” Cloe zostaje przypadkowo zaatakowana przez watahę wilków, ale Shiba rzuca się jej na ratunek w swojej zwierzęcej formie. I chociaż odnosi rany, to udaje mu się jakoś obronić ukochaną. Co więcej, porzuca swoją obsesję o zostaniu alfą, bo dochodzi do wniosku, że wtedy mógłby stanowić dla dziewczyny zagrożenie podczas pełni. Dlatego w sumie cieszy się, że nie jest jednak prawdziwą bestią, a jedynie słodkim, małym psiakiem. Również Cloe odczuwa ulgę, że nie będzie musiała się o niego martwić, gdyby chodził na polowania z watahą. Ma przecież zbyt łagodną naturę, by udawać bezwzględnego łowcę.
Nie jest to jednak koniec ich wspólnej historii, bo po odblokowaniu „happy endingu” możemy zobaczyć jeszcze 10 rozdziałów „Lovers Route”. Cloe i Shiba są już tam oficjalnie parą i chociaż kolejne wydarzenia następują po sobie, jakby stanowiły jedną narrację, to da się wyraźnie zauważyć, że w wersji na aplikacje były to prawdopodobnie odrębne historie. Przejście pomiędzy nimi nie jest bowiem zbyt płynne. Zupełnie jakby spleciono ze sobą różne eventy.
W pierwszym z nich Cloe chce przedstawić Shibię swoją przyjaciółkę – czarownicę Rain. Starsza kobieta zmusza wtedy podstępem wilkołaka do przetestowania środka, który podobno spełnia każde życzenie. Innymi słowy: wjeżdża mu na ambicje, że dzięki jej specyfikowi, zostanie jednak silnym wilkiem, a tak naprawdę chce po prostu sprawdzić na kimś specyfik, nim opchnie go klientowi. Niemniej Shiba bez trudu daje się podpuścić (przypominam, że nie był zbyt bystry), lecz na efekt lekarstwa muszą czekać do następnej pełni. Oczywiście, Cloe jest nieco smutna, bo jeśli Shiba faktycznie zamieni się w bestie, to znaczy, że nie będą mogli spędzać całego miesiąca razem. Okazuje się jednak, że chłopak naprawdę szczerze mówił, że nie zależy mu już na byciu „cool wilkiem”, bo z nastaniem pełni jego ciało pozostaje ludzkie… ale umysł ma znowu szczeniaka. Dlatego chodzi po kampusie, szczeka, rzuca się na Cloe, aby lizać ją po twarzy i ogólnie budzi powszechne politowanie, konsternacje i śmiech u napotkanych uczniów. Aż do wyparowania efektu specyfiku.
W opowieści drugiej: przyjaciele spotykają małą dziewczynkę, która zgubiła na terenie szkoły swoją wiewiórkę. Tym razem to Nagi podpuszcza Shibę, aby pomógł w poszukiwaniach. Jako dumny wilk ma bowiem przecież doskonały zmysł węchu. A fakt, jak jej ukochany bez problemu daje się manipulować, nie umyka nawet Cloe. Dziewczyna nie chce jednak zostawić go bez pomocy. Dlatego próbuje sama złapać wiewiórkę, która ucieka jej pod bluzkę… Shiba próbuje interweniować… łapie nie to, co trzeba… i ogólnie w finale obrywa z liścia, chociaż po kolejnych perypetiach, gdzie MC prawie nie utonęła, udało im się w końcu oddać zwierzę właścicielce.
Wreszcie, w opowieści trzeciej, Shiba pada ofiarą swojego własnego żartu. Chciał podać Rayowi i Natsumie afrodyzjak, ale w wyniku zamieszania zjadł go sam, przez co zakochał się w nowej dziewczynie, która dołączyła do szkoły. Efekt mikstury miał potrwać tylko miesiąc, ale tyle wystarczyło, aby serce Cloe zostało złamane. Zwłaszcza że nie będąc do końca sobą, Shiba postanowił z nią zerwać. Smutna dziewczyna-zombie towarzyszy wtedy Nagiemu w bibliotece, w której podobno w tajemniczych okolicznościach znikają uczniowie. Cloe wkrótce sama pada ofiarą tajemniczego artefaktu: książki-demona, która zamyka ją w świecie stworzonym z pragnień i snów. W tej rzeczywistości dziewczyna żyje u boku wymyślonego, czarnowłosego Shiby i jest szczęśliwa. W końcu jednak jej prawdziwy ukochany, przybywa z pomocą i w happy endingu udaje się mu przekonać Cloe, aby się obudziła, a w sad endingu: niestety, MC zostaje w iluzji już na zawsze.
Ogólnie uważam jednak cały ostatni wątek za bardzo naciągany i niepotrzebny. Zupełnie jakby autorom brakowało pomysłu na zakończenie tej historii. I może tak właśnie było, bo o ile przy „Romance Route” bawiłam się świetnie (naprawdę te wszystkie akcje z przemianą w szczeniaka bawiły, a seiyuu Shiby kapitalnie odgrywał jego zażenowanie), o tyle „Lovers Route” jawiło mi się jako kompletnie zbędny dodatek. To naprawdę nie tak, że ta gra potrzebowała czegoś więcej od króciutkiego epilogu. Nie będę jednak na niej wieszać psów, jak niektórzy recenzenci, bo uważam, że przy odrobinie dystansu do świata przedstawionego można się przy „Ephemeral: Fantasy on Dark” całkiem nieźle bawić. A przynajmniej ja nie żałuje czasu spędzonego nad wątkiem Shiby, bo dawno się tak serdecznie nie uśmiałam. Choć może przemawia przeze mnie po prostu słabość do wszystkich psiaków. 😉 W każdym razie opowieść o sympatycznym, ale nieco głupim wilkołaku, będę wspominać ciepło.
Btw. nie mam pojęcia czemu na bannerze reklamującym grę, Shiba ma wilcze uszy, bo nigdzie w grze nie widzimy go w tej formie… Hmm… Jakiś brakujący content? Projekt ze ścieżki innego z panów? „Coraz zdziwniej i zdziwniej…”.