Z wielkim oporem podchodziłam do napisania tego wątku. Przede wszystkim dlatego, że zaliczam go do dolnej półki ścieżek dostępnych w „Ozmafii!!”. Co jest o tyle zaskakujące, że przecież będzie dotyczyła bardzo popularnego i ogólnie lubianego bohatera. Tyle że doktor Robin Hood, poza imieniem, nie ma nic wspólnego z postacią legendarnego łotrzyka, łucznika i obrońcę najbiedniejszych. Ba! W zasadzie przez całą ścieżkę zastanawiałam się, po co w ogóle nazwano go w ten sposób? Przecież znalazłyby się dziesiątki innych, bardziej pasujących postaci. Ale trudno – bierzemy, co jest. Czas na ocenę samego wątku.
Fuka (domyślne imię), czyli nasza MC, jest nastoletnią dziewczyną, która pewnego dnia budzi się w tajemniczym mieście i jest pozbawiona wspomnień. Okazuje się, że okolica jest kontrolowana przez baśniowe stwory i rodziny mafijne, stąd dziewczynie nie pozostaje nic innego jak szukać protekcji u jednej z nich. Przez przypadek MC trafia pod opiekę dona Caramii, głowy rodziny Oz i od tej pory wraz z byłym tchórzliwym Lwem, Blaszanym Drwalem i Strachem na Wróble zamieszkuje w ich rezydencji.
O ile w tygodniu między rodzinami mafijnymi trwa wojna, o tyle w niedziele następuje przymusowe zawieszenie broni. Jest więc to dla Fuki idealny czas, aby poznać innych mieszkańców miasta i udawać się na dalsze spacery. Podczas jednego z takich dni, do rezydencji Oz przybywa doktor Robin Hood. Facet prowadzi w okolicy jedyną lekarską klinikę – Sherwood i od czasu do czasu robi „zdrowotne przeglądy” wszystkich podwładnych mafiosów. Tym sposobem Fuka ma okazje się dowiedzieć, że jest z nią wszystko w porządku, a na jej problemy z brakiem pamięci doktorek nie ma żadnego rozwiązania. Możliwe więc, że przyczyna leży gdzieś indziej, bo choć trudno w to uwierzyć, po infantylnym zachowaniu bohaterki, to nie doznała wcześniej żadnych urazów głowy.
Następnym razem sytuacja się odwraca i to Fuka postanawia odwiedzić poczciwego doktora. Który jest dla niej z jakiegoś powodu bardzo niemiły, ale może po prostu męczyły do durne pytania. Dziewczynę interesowały bowiem takie sprawy jak: czy Robin Hood potrafi latać? W końcu ma dziób, więc uważała go za rodzaj dziwnego ptaka i nawet nazywała „doktor Crow”. Ten zaś nie wyprowadzał jej z błędu, tylko rzucał lakonicznie jakieś półsłówka. Niewystarczająco oschle, by zniechęcić MC do kolejnych odwiedzin, stąd od tej pory nachodziła go już namolnie i zagadywała o kolejne rzeczy.
Podczas dyskusji o konkursie piękności, dowiadujemy się od doktora, że jego żona również brała kiedyś w nim udział. I co więcej, wygrała główną nagrodę. Fuka jest więc z jednej strony zainteresowana kobieta, od której chciałaby usłyszeć jakieś porady, aby samej również lepiej sobie poradzić, z drugiej zaczyna uderzać ją coś w rodzaju zazdrości. Robin Hood niechętnie jednak opowiada o swojej żonie cokolwiek więcej. Zupełnie jakby ten temat był z mu z jakiegoś powodu niemiły.
Innego razu Fuka odwiedza doktora, gdy ten odpoczywa bez swojej lekarskiej maski. Choć należałoby dodać, że takie kostiumy nosiło się w trakcie plagi, więc nie wiem, co tam się w tym ich mieście działo, że potrzebował tak drastycznych środków zaradczych. W każdym razie dziewczyna nie rozpoznaje w nim tej samej osoby, a na widok maski dochodzi do wniosku, że to oderwana głowa i traci przytomność. W wyniku czego to na Axelu spada przykry obowiązek zabrania jej z powrotem do posiadłości, a my dostajemy pierwszy fabularny bug. Fuka spotyka potem ponownie doktora w common route, ale nie rozmawiają o całej tej sytuacji, aby znowu w niedziele (= zindywidualizowana ścieżka) wrócić do tematu i cieszyć się, że Robin Hood jednak nie umarł. Brawo dla twórców za takie przeoczenie… Tak czy inaczej: Fuka nie tylko odczuwa ulgę, że wszystko z doktorem jest w porządku, ale jednocześnie jest zaskoczona, że okazał się takim przystojniakiem. („You’re just so pretty… I can’t stop staring”).
Facet jednak nie docenia komplementu, a nawet żali się Caramii, że Fuka jest bardzo nieuprzejma. Na co ten prostuje, że raczej „szczera” i „niewinna”, co w jego odczuciu ma swój urok, bo nawet on widzi, że dziewczyna po prostu nie potrafi kłamać. Co chyba ostatecznie przekonuje doktora, że niesprawiedliwie ją oceniał, bo nawet oferuje dziewczynę pracę swojej asystentki. Oczywiście, nie przy zabiegach, bo to pewnie skończyłoby się dla pacjenta tragicznie, ale wolno jej sprzątać, układać lekarstwa czy segregować dokumenty. Co nie cieszy zbytnio Caramii, ale jakoś tam godzi się wreszcie z faktem, że Fuka kiedyś ich na 100% opuści.
Podczas wspólnej kolacji, Fuka ponownie porusza temat żony Robin Hooda. Jest nieco zdziwiona, że kobieta pozwala ukochanemu pracować do późna, przez co pewnie prawie się nie widują. Dziwi się również, że jeszcze jej nie spotkała, bo na pewno by się polubiły. Doktor znowu zbywa jednak jej pytania, wyraźnie podkreślając, że ten temat jest dla niego niemiły. Przy okazji zabrania Fuce wchodzić do jednego pokoju w klinice. Poza tym obszarem ma wolną rękę i może spacerować czy sprzątać, gdzie tylko chce. Szybko też przekonujemy się, że facet jest doskonale świadomy, iż dziewczyna zaczęła darzyć go uczuciami. Podobno potrafił to rozpoznać po sposobie, w jaki reagowały jej źrenice, ale na tym etapie niewiele sobie z jej emocji robi. A wręcz przeciwnie: w przyszłości będzie chciał wykorzystać ten fakt.
Tymczasem Fuka, oczywiście, nie dotrzymuje słowa, zagląda do zakazanego pokoju i odkrywa smutną prawdę. Żona Robin Hooda żyje w czymś w rodzaju inkubatora, który podtrzymuje jej funkcje życiowe, a kolejne fakty ujawniają przed nami inni bohaterowie. Robin Hood i kobieta poznali się w kościele, gdy ta pracowała u Doriana Graya. (Po przejściu „brothel route” nie potrafiłam po tej informacji przestać się śmiać). Była czysta, kochająca i niewinna (śmiałam się dalej), więc błyskawicznie zdobyła serce doktora i ten postanowił poprosić ją o rękę. Co prawda, niektórzy uważali, że to niezbyt dobry pomysł, bo Robin należy do kasy rządzącej (w sensie jest jednym z niestarzejących się i nieumierający h baśniowych stworów), kiedy kobieta była zwykłym człowiekiem. Mimo wszystko do ceremonii doszło, tylko że została brutalnie przerwana. Przyjaciel doktora, Hamelin – głowa rodziny Grimm, postrzelił śmiertelnie kobietę w najszczęśliwszym dniu jej życia.
Od tej pory Robinem kierowała tylko chęć zemsty i potrzeba uratowania żony. Nie znalazł jednak żadnej metody, która pozwoliłaby jej wybudzić się ze śpiączki. Zostało więc mu tylko sztucznie podtrzymywać jej życie. Co było nawet smutną historią, ale doktor był do tej pory kreowany jako bohater tak antypatyczny, że nie potrafiłam jakoś zbytnio się jego tragedią przejmować. Facet miał także ogromny żal do Caramii, który obiecał, że Hamelin zostanie za swoją zbrodnię przykładnie ukarany, a w efekcie jedynie go wygnali, co było w odczuciu Robina kompletnie niesprawiedliwym wyrokiem.
Okazja do zemsty zdarza się jednak wkrótce, bo morderca powraca do miasta. Doktor wykorzystuje zatem zauroczenie Fuki, by spędzić z nią noc (zdejmuje na ten moment symboliczną obrączkę), a tak naprawdę to chodziło mu jedynie o ukradnięcie od mafii Oz broni. Okazał się więc kawałem wyrachowanego gnoja. Zwłaszcza że ostatnim elementem jego przygotowań, było odłączenie aparatury żony, bo doszedł do wniosku, że nie może już nic dla niej zrobić, i tak trafi do więzienia, a przynajmniej nie będzie dłużej się męczyć. Oczywiście, to Fuce przypada rola wybawcy, który błaga Robin Hooda, aby tego nie zrobił. Aby wspólnie poszukali metody i poprosili o pomoc innych. Co doprowadziło do kolejnego, zabawnego dialogu. Dziewczyna bowiem pyta, czy Robin Hood próbował skonsultować się z Kyrie (w końcu Strach na Wróble ma umysł geniusza), ale ten zaprzecza, bo „gdyby poprosił go o pomoc, Kyrie by się tylko z niego śmiał”. Potraficie sobie to wyobrazić? Doktorek rozpaczał, że niby próbował każdej metody, ale nie zdecydował się na coś tak banalnego, bo ktoś mógłby z niego szydzić… Stąd jego rozumowanie nie mieściło mi się w głowie, bo ktoś naprawdę kochający i zrozpaczony błagał, by o pomoc nie patrząc na żadne przeciwności XD. Tymczasem to Fuka obiecuje, że będzie prosiła obcych w jego imieniu, ważne by jej tylko zaufał, ale w sumie nie musi robić nic więcej, bo następuje rozwiązanie akcji w stylu deus ex machina.
Żona Robin Hooda przebudza się tylko po to, by chwile pogadać, pobłogosławić ich związek i prosić Robina, by zapomniał o zemście, bo ma być szczęśliwy. Po tym rzekomo wzruszającym spotkaniu, jej aparatura zostaje wyłączona, a parka ma swój mniej lub bardziej szczęśliwy ending.
W smutnym zakończeniu: Robin Hood i tak próbuje dokonać zemsty, ale zostanie w porę powstrzymany. Wcześniej odbywa z Hamelinem rozmowę, podczas której ten nie przestaje z niego szydzić. Dla przykładu zauważa, że doktorek musiał być idiotą, skoro myślał, że jego żoneczka pracowała dla Doriana jako zakonnica. Zwłaszcza że Robin musiał zauważyć, że nie była dziewicą. A może po prostu okłamywanie siebie było dla doktorka łatwiejsze. Tak czy inaczej, do walki nie dochodzi, a Robin ląduje za kratami w specjalnie przygotowanym dla nieśmiertelnych więzieniu. W międzyczasie do miasta przybywa szereg innych doktorów, aby spróbować zająć jego miejsce, ale nikt nie decyduje się zostać na dłużej. W efekcie to głównie Fuka opiekuje się klinika, czekając na powrót ukochanego, któremu, a jakże, nie ma niczego za złe. Kiedy więc w końcu zostaje zwolniony z więzienia (bo mafia wciąż potrzebuje lekarza), to bohaterowie zostają już potem razem. Dziewczyna wyznaje, że nigdy nie liczyła, że Robin odwzajemni jej uczucia. Cieszy ją jednak sam fakt, że jest szczęśliwy, bo pokochała go za sposób, w jaki mówił z miłością o swojej żonie.
I to by było na tyle w tym wątku. Zaczęło się nawet interesująco, w sensie, miałam tego pecha, że najpierw przeszłam ścieżkę Hamelina, więc sporo sobie zespoilerowałam – czego polecam nie robić. Mimo wszystko chciałam się dowiedzieć, co tam tak naprawdę się wydarzyło. Niestety, Robin Hood jako postać, kompletnie nie zdobył mojej sympatii. Może dlatego, że ogólnie był zbyt zgorzkniały, a na koniec bardzo instrumentalnie potraktował Fukę. Trudno było mi uwierzyć, że on widział w niej cokolwiek więcej. Zwłaszcza że miał ją raczej za głupią i męczącą. Czyli co… został z nią, bo umierająca żona tak zdecydowała? Mało romantyczna historia. Na dodatek Fuka wplatała się tutaj w kolejną patologię.
Miejsce w rankingu? Bliziutko szarego końca, tuż przed postaciami i wątkami, których opowieści albo były odstraszające (= Brothel route) albo pozbawione sensu (= Soh). Wielka szkoda, że nie sięgnięto do pierwowzoru i dano nam jakąś postać z charyzmą. Poza w opozycji do mafii? Może z jakąś własną filozofią życiową? Zamiast tego był dramat sercowy. Tyle że kompletnie nieciekawy. No ale trzeba było się przemęczyć, aby zobaczyć Grand Finale. Sam fakt, że Robin ma tylko jedno CG z Fuką i na dodatek tak pokraczne, powinien być odpowiedzią samą w sobie.