Wątek Hamelina to typowy przykład mnożenia rozdziałów, które z większej perspektywy nie mają szczególnego sensu, ale dobrze wyglądają w materiałach marketingowych, gdy twórcy wychwalają swój produkt za mnogość endigów. (Chyba że drastycznie zmienię swoje zdanie po przejściu całej gry, ale póki co się na to nie zapowiada. Aktualizacja – 15.10.19: no i się nie myliłam ;)). W każdym razie, aby poznać jego historię, a przy okazji zobaczyć, jak sprawdzałby się w roli LI, musimy w imieniu MC dać kosza dowolnemu z trzech panów z familii Oz: Kyrie, Caramii albo Axelowi.
Przypomnijmy jeszcze, że Fuka (= nasza heroina), to obdarzona amnezją nastolatka, która znalazła się w dziwacznym mieście rządzącym przez mafijne rodziny – rodem z baśni i legend. Zaraz po przebudzeniu pozbawioną wspomnień bohaterkę próbował zamordować niejaki Caesera, przywódca Gangu Wilka, a chwile potem trafiła pod protekcje donna Caramii (niegdyś tchórzliwego Lwa z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, a teraz charyzmatycznego, ludzkiego lidera). Od momentu przyłączenia się do magii, życie Fuki przebiegało w miarę spokojnie. W mniejszym lub większym stopniu udało się jej zaprzyjaźnić z każdym z trzech panów, ale ostatecznie nie godzi się na romansową relację z żadnym z nich…
…i wtedy zaczyna robić się ciekawie. A przynajmniej na początku. Oto dowiadujemy się istotnego szczególiku, który nie został napomknięty przez żadnego z bohaterów „Ozmafii” wcześniej. Okazuje się, że baśniowe społeczeństwo dzieli się na podwładnych i rządzących, w czym ci drudzy są przy okazji nieśmiertelni i długowieczni. Dlaczego tak jest? Nie wiadomo. Od jak dawna trwają w takim zawieszeniu? Też nie potrafią odpowiedzieć. Czy im to przeszkadza? Nie bardzo, bo zdołali się do swojej sytuacji przyzwyczaić. I nagle przestało mnie dziwić, czemu oni się na siebie nie gniewali za przyprawianie rogów w Transferred ending. Axel, Kyrie i Caramia musieli doskonale wiedzieć, że egzystencja Fuki będzie w ich odczuciu tylko chwilką. Nie było więc sensu robić sobie z tego powodu wyrzutów, skoro i tak potem chłopaki spędzą ze sobą wieczność… Szkoda tylko, że nikt z nich nie powiedział jej o tym w true endignach! Może wtedy MC miałaby nieco inną perspektywę na zaczynanie romansu z jakimkolwiek z nich. Ale mniejsza o to… I tak przecież uważali ją tylko za dziecko, które nie musi kłopotać swojej blond, pustej główki problemami.
W każdym razie Fuka postanawia dla odmiany skupić się na swojej amnezji. Skoro nie zajmują ją sprawy sercowe – ma się rozumieć. Ponieważ jedyny doktor w okolicy nie potrafi jej pomóc, dziewczyna wraca do alejki, gdzie przebudziła się po raz pierwszy, aby spróbować odtworzyć tamtą scenę i może dzięki temu coś sobie przypomnieć. Eksperyment przerywa jej zaniepokojony Caramia, który zabiera Fukę do domu, bo slumsy są niebezpieczne, a jej plan go w sumie śmieszy. (To miło, że tak szybko wykpiliście jej starania, gdy jednocześnie nie zaproponowaliście żadnej alternatywy).
Dziewczyna jest jednak w tym wypadku uparta i ponawia swój test następnego dnia. Aby przypadkiem natknąć się na rannego mężczyznę, któremu postanawia udzielić pomoc. Wraz z Sou zabierają nieprzytomnego gościa do opustoszałego kościoła i odtąd MC będzie przynosić mu jedzenie, zabawiać rozmową i słuchać przy okazji komplementów, jakoby była aniołem. Nie muszę chyba mówić, że tajemniczym typem jest właśnie Hamelin?
I teraz w zależności od naszego nastawienia „przyjazno-flirtującego” lub „neutralnego” może wydarzyć się jedna z dwóch rzeczy.
Zakochany Hamelin okazuje się w sumie całkiem sympatyczną postacią. Jest dla Fuki bardzo ciepły, nie smutkiem mówi o przeszłości oraz o grzechu, jakiego podobno kiedyś się dopuścił. Nie ma też oporów, aby nieco się z dziewczyną droczyć. Na przykład, gdy do Kościoła wchodzi jakiś obcy, mężczyzna zamyka się z Fuką w szafce na wino, a tam obsypuje pocałunkami. Ma potem trochę mieszane uczucia, gdy dowiaduje się, że dla MC to było pierwsze tego typu doświadczenie, ale to nie sprawia, że przestaje się do niej klecić. Wręcz przeciwnie – po prostu zaczyna prosić o zgodę. Stąd Fuka odwiedza go sobie w najlepsze, dalej gaworzą, aż ich szczęście zostaje przerwane, bo nic w grach otome nie trwa wiecznie.
Hamelin zostaje w końcu odnaleziony przez inne familie, a wtedy na jaw wychodzi straszna prawda. Lata temu, wykorzystując swoją moc kontrolowania zwierząt i dzieci, mężczyzna dopuścił się strasznej zbrodni i za sprawą hipnozy zmusił bohaterów do walki między sobą. W wyniku tego wydarzenia życie straciło wiele ważnych postaci. (Nie będę jednak wymieniać ofiar szczegółowo, aby uniknąć niepotrzebnych spoilerów). Hamelina zaś po części dręczyły wyrzuty sumienia, w końcu był szanowanym donem rodziny Grimm, a po części… uważał, że nie miał wyboru. Że jego życie jest tak naprawdę sterowane, bo słyszał „głos”, który kazał mu to zrobić.
Jeśli z kolei zastanawia Was, z czego wynika ta jego dziwna moc, warto przypomnieć sobie niemieckie podanie o szczurołapie – spisane ręką sławnych braci Grimm, a znane pod tytułem „Flecista z Hameln”. Według legendy w 1284 roku miasto Hameln nawiedziła plaga szczurów. Wynajęty przez mieszkańców szczurołap za pomocą muzyki płynącej z cudownego fletu wywabił szczury, które następnie utopiły się w rzece. Kiedy jednak po wykonaniu pracy, mężczyzna domagał się zapłaty, burmistrz próbował go oszukać i dlatego szczurołap poprzysiągł, że wróci za rok, aby dokonać zemsty. Co też – zgodnie z obietnicą – uczynił, wybierając moment, gdy wszyscy dorośli przebywali w kościele (do czego po części nawiązano w „Ozmafii”, stąd ten budynek stanowił jego kryjówkę 😉) i przy pomocy magicznego fletu zahipnotyzował podobno aż 130 dzieci. W czym w zależności od wybranej wersji legendy w finale: albo pozwolił by podzieliły los szczurów, albo po prostu przepadły bez wieści, albo nawet zabrał je do jakiejś szczęśliwej krainy.
Dlatego, jeśli wybieraliśmy opcje prowadzące do szczęśliwego zakończenia, Hamelin w końcu się podda i zdecyduje na poniesienie kary. A ponieważ jest nieśmiertelny, zostaje skazany na wieczne zamknięcie w lochach. (Lub, jak twierdzi Caramia, do czasu aż do jego zbrodniach pamiętają wszyscy, dla których to było bolesne). Tak czy inaczej, Lew okazuje się bardzo wyrozumiały, bo pozwala Fuce, żeby dalej odwiedzała ukochanego, nawet jeśli tylko przez kraty. Co daje nam dość słodko-gorzki ending, ale powiem szczerze, że wątek romansowy Hamelina był tak ekspresowy, że nie zdążyłam go polubić. Było mi więc wszystko jedno, co się z nim stało. Bardziej dziwiło mnie, że nie zamknięto go od początku, zamiast skazywać na jakieś śmieszne wygnanie i mieć nadzieję, że nie wróci…
Jeśli jednak trafił się Wam Bad Ending, to okazuje się, że Hamelin od początku okłamywał Fukę i w odpowiednim momencie rzuca maskę pod którą ukrywał szaleństwo, by wziąć ją na zakładniczkę. Jednocześnie zamierza ponowić swoją zbrodnię sprzed kilku lat i znowu nasłać baśniowych mieszkańców na siebie, bo tak nakazuje mu „głos”. O mało też nie pozbawia Fuki życia własnoręcznie, byle tylko się przekonać, czy należy do „nieśmiertelnych” jak reszta, ale zostaje w porę powstrzymany przez Doktora Robin Hooda, który przybywa do niego z osobistą wendetą za morderstwa sprzed lat. Koniec końców, Hamelin zostaje powstrzymany, ale Fuka postanawia nie wracać do życia pod dachem mafii i zamiast tego zostaje zakonnicą. Nie muszę chyba precyzować, w którym kościele? 😉 W każdym razie, dziewoja modli się odtąd o wszystkie zagubione duszyczki – nawet tak pokręcone jak Hamelin.
I to by było na tyle. Jak wspomniałam, najbardziej interesującym i wartym odnotowania był motyw samej „nieśmiertelności”, który spadł na odbiorcę jak grom z jasnego nieba. Jasne, już wcześniej obrażenia chłopaków i to jak szybko wracali do zdrowia, było dość podejrzane, ale nigdy nie powiedzieli Fucę wprost: „Hej, jestem niezniszczalny! Dasz wiarę?”.
Co zaś się tyczy Hamelina, to rozumiem, że potrzebny był jakiś dodatkowy antagonista, bo Caesorowi z tą robotą szło jak po gruzie, więc musiał mieć jakieś wsparcie. Trudno jednak mi kupić argumentacje Fuki, że zakochała się w szczurołapie, bo byli do siebie podobni. W sensie, spotkali się w tej nieszczęsnej alei i w zasadzie tyle. W czym dziewczyna nie pamiętała swojej przeszłości, a Hamelin wolałby o wszystkim zapomnieć. Kilka razy podkreślił, że chciałby mieć szansę, zacząć życie od początku. Pytanie tylko, czy wtedy dałby radę się oprzeć głosom? I czym one były? Faktycznie jedynie efektem ubocznym jego schorowanego umysłu? Ale na to odpowiedzi dostajemy dopiero w Grand Final. Stąd ja ten wątek jedynie jakoś tam przemęczyłam. I bardziej żal mi Scarlet, że tyle się wycierpiał przez tak zwichrowanego szefa.
(Big spoiler): po poznaniu sekretu o prawdziwym źródle głosów, Hamelin zyskał może jakieś 10% więcej sympatii w moich oczach. Ale nie więcej, bo wciąż uważam, że nie dano nam czasu, aby najzwyczajniej zbudować z nim nic empatii.